„Wyrosłe w miłości: Liliana Mikołajewska-Jansen” w Fundacji Arton
Tak naprawdę nie wiemy, w czym i z czego wyrosły prace Liliany Mikołajewskiej. Tytuł jej wystawy, pierwszej od blisko 40 lat, jest inspirowany tytułem jednego z cykli jej grafik, poza tym artystka nieczęsto tytułowała swoje prace. Nie pozostawiła także żadnych tekstów, nie przeprowadzono z nią wywiadów – albo nie są one znane. Zmarła w momencie, który dla większości twórców jest zazwyczaj początkiem drogi. Jej prace, powstałe w okresie studenckim, okazały się całością dorobku i to głównie z nich możemy próbować odczytać intencje, inspiracje, twórczą motywację artystki. Jest jeszcze krótka biografia: wcześnie zawarte małżeństwo, studia podjęte w ASP w Warszawie i niemal natychmiast po tym przerwane w związku z wyjazdem Mikołajewskiej do Belgii w 1975 roku. Dalej kolejne i następne studia artystyczne, podejmowane już po wyjeździe, i ostatecznie ukończenie ASP w Gandawie w 1980 roku. Potem śmierć w wyniku wypadku samochodowego.
Co wiemy poza tym? Z dużą pewnością można uznać, że artystka była zdeterminowana do tego, by tworzyć i rozwijać się w tym kierunku. Świadczy o tym liczba jej prac, a także jej konsekwencja w zdobywaniu wykształcenia: z pewnością niełatwe było studiowanie w obcym kraju, w obcym języku, w dodatku w świecie podzielonym żelazną kurtyną. To poniekąd ułatwia proces pracy nad wystawą Liliany Mikołajewskiej: możemy przyjąć, że życzyłaby sobie, żeby jej prace ponownie zostały pokazane i były oglądane. Po tragicznej śmierci artystki odbyły się jej tylko dwie jej wystawy, duże, pokazujące właściwie całość dorobku: w dodatku w jednych z najważniejszych wówczas instytucji zajmujących się w PRL sztuką współczesną: CBWA Zachęta w Warszawie i Muzeum Sztuki w Łodzi. Potem jej prac nie można już było nigdzie obejrzeć, ponieważ więcej wystaw się nie odbyło. Wydany przy okazji wystawy w Zachęcie katalog, choć efektowny, zawiera w gruncie rzeczy niewiele: reprodukcje jej prac, krótki biogram i wspomnienie jej męża Petera Jansena, który zmarł tragicznie kilka lat po śmierci Mikołajewskiej. Nie żyją też inni członkowie jej rodziny, którzy mogliby ją pamiętać, opowiedzieć o tym, w jaki sposób pracowała, do czego dążyła, co ją inspirowało. Można próbować budować obraz Liliany ze wspomnień jej przyjaciół z okresu nauki w warszawskim liceum czy jej wykładowcy Wima Van Muldersa, najczęściej poruszamy się jednak w sferze emocji, wrażeń i opinii, które trudno weryfikować.
Być może powinniśmy się skupić wyłącznie na oglądaniu jej prac, zachowanych przez lata przez matkę artystki w jej warszawskim mieszkaniu. A może trzeba próbować dotrzeć poza powierzchnię tych obrazów, rysunków, grafik i kolaży – Mikołajewska płynnie zmieniała media swojej wypowiedzi. Najchętniej przetwarzała drobne, zmultiplikowane, abstrakcyjne elementy, większość jej prac to kompozycje zbudowane ze zwielokrotnionych stłoczonych kształtów: niektóre przypominają chmury, inne syntetyczne ludzkie postaci lub antropomorficzne owady, jeszcze inne przywodzą na myśl ludzkie serce. Niektóre z nich starannie przykrywała kolejnymi paskami cienkiego przeźroczystego skocza, jakby chcąc ochronić to, co wcześniej narysowała. Kilka z rysunków zatytułowała Pismo runiczne, niewykluczone więc, że uważała je za rodzaj opowieści, która może być w jakiś sposób odczytana, o ile czytelnik zna dany rodzaj kodu. Z czasem te multiplikowane kształty zaczęła przenosić dalej niż tylko na dwuwymiarową powierzchnię płótna – malowała je na obiektach, które mogły pełnić funkcję nieco abstrakcyjnych sprzętów domowych: łóżku, dywanie czy siedzisku. Wydaje się to ważnym gestem, wskazującym na silne zespolenie domowej, codziennej sfery życia ze sztuką. Nagle zmieniła język i zaczęła tworzyć przedstawiające rysunki opatrzone dodatkowo tekstem. Jeden z nich, o tytule Depresja ma swoje dobre strony, jest szczególnie frapujący, znów prowadzi nas do biografii Mikołajewskiej, ale i tu brak wskazówek i faktów pozostawia nas w fazie domniemań.
Wszystkie te elementy, kawałki opowieści o Lilianie Mikołajewskiej prowokują do zadawania pytań o to, w jaki sposób możemy próbować budować artystyczne herstorie, czy też w jaki sposób mamy prawo je rekonstruować i w jakim celu. Wystawa w Fundacji Arton zaprasza do prób odpowiedzi na te pytania, jednocześnie stawiając kolejne, przede wszystkim o to, co dziś może nam dać i powiedzieć sztuka artystki, która pozostawała – dosłownie – schowana przez blisko czterdzieści lat.
Przypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Liliana Mikołajewska-Jansen
- Wystawa
- Wyrosłe w miłości: Liliana Mikołajewska-Jansen
- Miejsce
- Fundacja Arton
- Czas trwania
- 19.09–16.11.2025
- Osoba kuratorska
- Marika Kuźmicz
- Fotografie
- Alexander Kot-Zaitsaŭ
- Strona internetowa
- fundacjaarton.pl/aktywnosci/wyrosle-w-milosci-liliana-mikolajewska-jansen



