Awangarda i „prawdziwa polskość”. Rozmowa z Jarosławem Suchanem
Adam Mazur: Skąd pomysł na jubileusz awangardy?
Jarosław Suchan: Zastanawialiśmy się, co może zrobić taka instytucja jak Muzeum Sztuki w nowej sytuacji, gdy zmienia się oficjalna polityka kulturalna.
Zmienia się w jaki sposób?
Wydaje się, że w jej centrum znajduje się dzisiaj dziedzictwo narodowe. Z tego względu kwestią istotną staje się to, jak sobie to dziedzictwo narodowe wyobrażamy. A wiadomo, że jest ono powszechnie kojarzone raczej z kulturą dawną, z pewnym, dość tradycyjnym, kanonem utrwalanym przez szkolną edukację. W takim wyobrażeniu dziedzictwa narodowego coś takiego jak awangarda raczej się nie mieści, mimo że przecież ma już ponad stuletnią historię. Zastanawiając się więc nad tym, jak odnieść się do takiej polityki kulturalnej, będąc tym, czym jesteśmy, czyli instytucją silnie związaną z historią awangardy, doszliśmy do wniosku, że celem powinno być właśnie zadbanie o to, aby awangarda znalazła się w narodowym kanonie. Wtedy olśniło mnie, że w roku 2017 mija 100 lat od pierwszej naprawdę ważnej wystawy awangardowej.
Powiedział pan, że awangarda nie jest częścią tego kanonu?
Nie. Nie łudźmy się. Sądzi pan, że o Kobro i Strzemińskim mówi się na lekcjach w gimnazjum albo liceum?
Może stanowią ilustrację do fragmentów literatury serwowanych nastolatkom w liceum…
No, właśnie, nawet jeśli się o sztuce awangardowej wspomina, to na marginesie, przez co nie utrwala się ona w świadomości młodych ludzi jako coś istotnego dla naszej kultury.