Wyobraźnia do władzy! Wczesna twórczość Bogusława Szwacza
[…] Bogusław Szwacz urodził się w roku 1912 w Leżajsku, w austro-węgierskiej Galicji i Lodomerii, jeszcze jako poddany cesarza Franciszka Józefa. Należał do pokolenia 1910, solidnie przebadanego przez literaturoznawców, natomiast historycy sztuki nie zwrócili wystarczającej uwagi na tę formację, która tak wiele wniosła w rozwój kultury w naszym kraju w czasach powojennych i współczesnych. Twórcy urodzeni około roku 1910 nazywani są „świadkami nowoczesności”, „diagnostami czasu zmiany”[1]. […] Drugą wojnę światową przeżyli już jako ludzie dorośli i dojrzali. Doświadczyli dwóch totalitaryzmów, a jednocześnie niespotykanych wcześniej zmian cywilizacyjnych. Czuli się odpowiedzialni za świat, pozostając jednak bez większej nadziei, że da się go ulepszyć. W imieniu tego pokolenia przemówił mocno Albert Camus (ur. 1913), odbierając Literacką Nagrodę Nobla w 1957 roku:
Wyobrażam sobie Szwacza jako człowieka o niezwykłej energii, czasem zwracającej się przeciwko niemu samemu. Posiadał wiele zdolności i zainteresowań. Grał w szachy, na skrzypcach, uwielbiał sport – łyżwy, narty, jazdę konną, pływanie. Żył z pasją i nie poddawał się.
Nie ma wątpliwości: każde pokolenie wierzy, iż jest powołane, by naprawić świat. Moje pokolenie jednak wie, że go nie naprawi. Ale jego zadanie, być może, jest poważniejsze. Ono polega na tym, żeby powstrzymywać świat od rozkładu. To pokolenie, dziedzic zdeprawowanej historii, w której mieszają się upadłe rewolucje, popadająca w szaleństwo technika, umarli bogowie i wyczerpane ideologie, gdzie marne władze mogą dziś wszystko zniszczyć, ale nie potrafią do niczego przekonać, gdzie inteligencja tak się poniża, że staje się sługą nienawiści i przemocy, to pokolenie musiało samo w sobie i wokoło siebie choć w części i startując od własnych negacji odzyskać to, co wiąże się z godnością życia i śmierci[2].
Co ratowało i nurtowało Bogusława Szwacza? Nie należał do pesymistów, mimo że surowo oceniał swój wiek. W jednym z późnych wywiadów – mając już za sobą 83 lata życia – mówił:
Wiek XX, to czas ludobójstwa, dwóch wojen światowych, właściwie – dwóch wielkich rzezi. W II wojnie światowej sam brałem udział – w obronie Lwowa. Zginąłbym w Katyniu, gdyby nie moja fantazja… Wiek XX, to wiek paranoiczny. Od jego początku narastała atmosfera zniecierpliwienia i niepokoju, kiełkowała psychoza… Przed I wojną światową świat był już nią zakażony[3].
Wyobrażam sobie Szwacza jako człowieka o niezwykłej energii, czasem zwracającej się przeciwko niemu samemu. Posiadał wiele zdolności i zainteresowań. Grał w szachy, na skrzypcach, uwielbiał sport – łyżwy, narty, jazdę konną, pływanie[4]. Żył z pasją i nie poddawał się. Tworzył, działał i innych pociągał do działania. Miał poczucie misji, które z czasem zbliżyło go do awangardy (a potem od niej oddaliło). Wierzył, że można ulepszyć człowieka poprzez sztukę, zaczynając oczywiście od siebie. Startował od malarstwa przedmiotowego, którego długo i pilnie uczył się w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie (1930–1939). Przed wojną sympatyzował z umiarkowaną w swoich założeniach programowych grupą kapistów. Został zaproszony przez Hannę Rudzką-Cybisową do ich ważnej wystawy w 1939 w Domu Plastyków, gdzie pokazał obraz Rynek krakowski(1938). Wojna zupełnie zmieniła jego życie, przyśpieszając modyfikację poglądów artystycznych i społecznych. Nie tylko w jego przypadku dawny świat rozsypał się jak domek z kart. Po wielu ciężkich doświadczeniach, w których ryzykował utratę życia – takich jak udział w kampanii wrześniowej, praca w konspiracji, ucieczki, aresztowania, roboty przymusowe – pod koniec wojny udało mu się zainstalować w Krakowie. Nadal bliżej mu do kapistów niż do działającej konspiracyjnie Grupy Młodych Plastyków, skupionej wokół Tadeusza Kantora. Dopiero po wojnie wszedł zdecydowanie do środowiska nowoczesnych i do roku 1949 coraz bardziej się radykalizował. „»Kto nie ryzykuje, ten w ciupie nie siedzi«. To jest życie – gnuśnieć i czekać lepszego jutra mogą tylko gady i płazy” – zagrzewał do aktywności samego Tadeusza Kantora[5]. W tym krótkim, ale bardzo intensywnym czasie, poprzedzającym wprowadzenie socrealizmu, Szwacz ujawnił i rozwinął cechę, która była z gruntuawangardowa: chciał wyprzedzać i motywować do tego innych. Pomimo strasznej wojny był przeświadczony, że możliwa jest odnowa świata oraz przemiana stosunków społecznych, a sztuka ma w tym procesie kształtowania nowego człowieka ważną rolę do spełnienia.
Dla Szwacza formalizmem było podejście do sztuki obciążone naturalizmem, „który artystę plastyka ograniczył do jałowego naśladowania zjawisk natury zewnętrznej, naskórnej i uczynił z niego nadto kopistę, kompilatora i eklektyka”. Szwacz propaguje ożywczą nowość języka sztuki, a to może zapewnić tylko abstrakcja.
Dzielił tę wiarę ze sporą grupą artystów nowoczesnych i awangardowych, którzy próbowali po wojnie stworzyć podwaliny pod nowe życie. Walka o nową sztukę stała się dla niego równoznaczna z postawą lewicową. Zaraz po wojnie wstąpił do Polskiej Partii Robotniczej, wprowadzony tam przez Marię Jaremę i Jonasza Sterna, którzy pozostawali komunistami od lat 30., łącząc konsekwentnie idee nowej sztuki z ideami rewolucji społecznej. Maria Jarema wyraziła to dobitnie: „I żaden prawdziwie twórczy artysta z samej natury swojej działalności nie może być ani burżujem, ani faszystą i służy sprawie postępu chociażby jego świadomość polityczno-społeczna była różna od naszej”[6]. W Krakowie – razem z Tadeuszem Kantorem i Mieczysławem Porębskim – Szwacz współtworzył Grupę Młodych Plastyków, do której weszli oprócz wyżej wymienionych: Jerzy Nowosielski, Tadeusz Brzozowski, Kazimierz Mikulski, Jadwiga Maziarska, Erna Rosenstein, Jerzy Skarżyński. Wziął udział w legendarnej wystawie tej grupy w Pałacu Sztuki jesienią 1946 roku. Szybko jednak przeniósł się do Warszawy, gdzie związał się z Ogólnopolską Grupą Malarzy Modernistów (do której został zaproszony przez Marka Włodarskiego, Henryka Stażewskiego, Leokadię Bielską-Tworkowską i Tadeusza Kantora). Wszedł również do Klubu Młodych Artystów i Naukowców. Działał w sekcji malarskiej, prowadzonej przez Mariana Bogusza, której członkami byli między innymi: Zbigniew Dłubak, Jan Lenica, Maria Łunkiewicz-Rogoyska, Henryk Stażewski, Marek Włodarski[7]. Dzięki współpracy tych środowisk doszło do największej przed okresem stalinowskim manifestacji sztuki nowoczesnej w Polsce, czyli I Wystawy Sztuki Nowoczesnej w Pałacu Sztuki w Krakowie (otwartej w grudniu 1948 roku), w której przygotowaniu również Szwacz wziął aktywny udział.
Zanim to jednak nastąpiło, artysta wyjechał z końcem roku 1947 na upragnione stypendium do Paryża („dla pogłębienia studiów malarskich”), który dla polskich artystów – tych tradycyjnych i nowoczesnych – stanowił nadal najważniejszy punkt odniesienia[8]. Był to bodaj ostatni moment tak intensywnego przyciągania paryskiej metropolii.
[…] Z Paryża Szwacz przywiózł notatniki zapełnione szkicami i kompozycjami, z których wiele znajduje się dziś w kolekcji Galerii Piekary w Poznaniu. Przywiózł też wyrobione zdanie o tym, jaka sztuka najlepiej odpowiada na wyzwania współczesności. Pamiętajmy, że zaraz po wojnie nic nie było oczywiste. W samym obozie nowoczesnych trwały zażarte dyskusje i ścierały się ze sobą rozmaite „-izmy”. Szwacz stanął na gruncie abstrakcji. W sporze z Tadeuszem Kantorem i Mieczysławem Porębskim o awangardowe imponderabilia miał powiedzieć: „liczy się tylko abstrakcja!”[9]. Oni sami rozwijali wtedy teorię „spotęgowanego realizmu”, tak niejasną, że mogły się w niej zmieścić i realizm, i surrealizm, i abstrakcja.
[…] W kolekcji Galerii Piekary znajduje się cenne źródło pokazujące proces budowania samoświadomości artystycznej przez Szwacza. Teka Dziewięć szkiców zawiera karty z rysunkami czarnym tuszem na białym papierze (formatu bliskiego A5), naklejone na większy i ciemniejszy karton, na którym artysta umieścił objaśnienia. Zapiski te mają charakter szkicowych rozważań na temat tego, czym jest abstrakcja. Na ostatniej karcie widzimy datę 25 listopada 1948, co pozwala usytuować całość tyleż w kontekście podjęcia pracy ze studentami w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Warszawie, co zbliżającej się wielkimi krokami I Wystawy Sztuki Nowoczesnej, która sprzyjała teoretyzowaniu. Szwacz użył oszczędnej formy rysunku piórem zwykłym i ptasim (dla zróżnicowania grubości kreski), aby pokazać jak dużą siłę oddziaływania mogą mieć tak podstawowe środki wyrazu. Czytając te objaśnienia, nie sposób nie zauważyć, jak silna presja działała na artystę. Nawet w tak lapidarnych notatkach podejmuje polemikę, obawiając się zarzutów o formalizm. Słowo to jak bicz wisiało nad głowami wszystkich, a jego znaczenie zmieniało się zależnie od tego, kto go używał. Dla Szwacza formalizmem było podejście do sztuki obciążone naturalizmem, „który artystę plastyka ograniczył do jałowego naśladowania zjawisk natury zewnętrznej, naskórnej i uczynił z niego nadto kopistę, kompilatora i eklektyka”. Szwacz propaguje ożywczą nowość języka sztuki, a to może zapewnić tylko abstrakcja. Artysta, który pisząc o formalizmie używa słów ciętych i polemicznych, wobec abstrakcji wpada w ton niemal miłosny: „Kto ogarnął całokształt wiedzy plastycznej, kto obcował często z ogromem różnorodności form w sztukach plastycznych – ten zatęsknił do nowych form, do nowych światów”. Nie ma wątpliwości, że „dzieło abstrakcyjne nie naśladuje zjawisk otaczającej nas natury, ciągle zmiennej i nietrwałej w swej szacie naskórkowej – dzieło abstrakcjonisty sięga w treść świata wewnętrznego, który nosi w sobie artysta i każdy człowiek”. Uznając abstrakcję za najwyższe osiągnięcie w ewolucji form plastycznych, podkreśla jej głęboko ludzki i zarazem uniwersalny charakter. Jest to język odległy od literatury, operujący wyłącznie prymarnymi środkami:
Obraz nie odpowiada – obraz działa jak muzyka, taniec czy architektura – efektem rytmu, pauzy, formy – czy można to nazwać formalizmem, gdy chodzi artyście o nową formę wyrażającą treść jego przeżyć, czy też przeżyć swego środowiska streszczonych do kilku kresek czy plan oderwanych od przedmiotów – naturalistycznych?
Szwacz jest przekonany o uniwersalnym oddziaływaniu sztuki abstrakcyjnej:
Rysunek, obraz współczesnego abstrakcjonisty – to nowe światy, zrozumiałe dla wyobraźni każdego konsumenta sztuki nowoczesnej, o ile należycie docenia kreskę, linię, plamę i ich współzależność na płaszczyźnie papieru czy płótna.
[…] Lata 40., 50. i początek 60. – to najciekawszy moim zdaniem okres w twórczości Bogusława Szwacza, który istotnie współgra wtedy – na dobre i złe – ze sztuką swojego czasu. W drugiej połowie życia artysta przeszedł od postawy wojowniczego awangardzisty do postawy konserwatywnej, opracowując własną teorię „Ars-Horme”, którą nazwał – zdecydowanie na wyrost – „sztuką poruszenia wyobraźni”. Artysta, zaniepokojony nowymi kierunkami w sztuce (zwłaszcza rozpowszechnianiem się schedy po Duchampie), miał ambicję, aby stworzyć nowy, sprawdzalny system twórczy, który zabezpieczałby przed dowolnością. W swoim Manifeście Sztuki Ars-Hormez roku 1977 podkreślał unikalność tej propozycji: „Sztuka ARS-HORME jest inna, niż to, co dotychczas w plastyce było i jest tym, czego przedtem nie było”[10]. Odczytuję w tych sformułowaniach pychę poznawczą, która doprowadziła do obudowania się artysty przeciwko zmienności świata i sztuki. W drugim punkcie manifestu pisał: „Postawa sztuki ARS-HORME powstrzymuje spontaniczne odruchy wyobraźni i ukierunkowuje wyobraźnię na rzecz żmudnych realizacji artystycznych by dziełu nadać doskonałość”. Nie twierdzę, że niedawną pochwałę wyobraźni zastąpiło skostnienie. Obrazy z okresu „Ars-Horme” bywają interesujące. Natomiast bardzo mi przeszkadza podpieranie się słowem. To, co jest nazywane twórczością poetycką późnego Szwacza – owe w tysiącach liczone sonety – jest dla mnie nieszczęsną grafomanią. Sonety te zostały uznane za „swoisty manifest”, w którym autor „wykłada swoje poglądy na malarstwo, muzykę, literaturę”[11]. Nie będę niczego cytować, aby nie zakłócać odbioru abstrakcyjnych prac malarskich Szwacza z lat 40. i 50., których liryzm wynika ze spontanicznych poruszeń plam barwnych i linii; które nadal oddziałują na emocje, przekazując odbiorcy zawartą w nich energię. Doceniam synestetyczne walory malarstwa Szwacza z najlepszego okresu, natomiast jego późniejsze zakusy potwierdzają przestrogę Jaremianki: „Słowem malarza jest jego obraz. Żadne słowo mówione czy pisane nie jest w stanie go wypowiedzieć, ponieważ tylko poprzez tę swoją wyłączność jako malarstwo istnieje”[12].
Opublikowane fragmenty tekstu pochodzą z katalogu Bogusław Szwacz. Liczy się tylko abstrakcja! Prace z lat 40. i 50. XX w. (wyd. Galeria Piekary / Verbum Sp. z o. o.).
[1] Formacja 1910. Świadkowie nowoczesności, red. D. Kozicka, T. Cieślak-Sokołowski, Universitas, Kraków 2011.
[2] Cyt. za: B. Gautier, Europejskie pokolenie humanistów, czyli o eseistyce Hanny Malewskiej, [w:] tamże, s. 299.
[3] Z. Taranienko, Kosmos Bogusława Szwacza, [w:] Bogusław Szwacz. Wystawa malarstwa, [kat. wyst.] Akademia Sztuk Pięknych w Warszawie 8–31.07.1996, Warszawa 1996, s. 6.
[4] Zapiski Józefa Chrobaka, teka: Bogusław Szwacz, Archiwum MOCAK Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie.
[5] Bogusław Szwacz. Malarstwo 1946–1956, dz. cyt., s. 48.
[6] Maria Jarema; zapiski, [w:] Maria Jarema. Wspomnienia, zapiski i komentarze, red. J. Chrobak, współpr. M. Branicka, Stowarzyszenie Artystyczne Grupa Krakowska, Kraków 2001, s. 32.
[7] M. Kurzac, Klub Młodych Artystów i Naukowców (1947–1949). Dyskusje i polemiki na temat nowego modelu sztuki nowoczesnej, „Modus. Prace z historii sztuki”, t. III, Uniwersytet Jagielloński, Kraków 2002, s. 54.
[8] 4 x Paryż. Paris en quatre temps, [kat. wyst.] Galeria Zachęta 15.10.1986–12.01.1987, Warszawa 1986; K. Murawska-Muthesius, Paris from Behind the Iron Curtain, [w:] S. Wilson i in., Paris: Capital of the Arts 1900–1968, Royal Academy of Arts, Londyn 2002, s. 250–261;Mapa. Migracje artystyczne a zimna wojna, Galeria Zachęta, Warszawa 30.11.2013–09.02.2015 (wystawa z udziałem prac Bogusława Szwacza), https://zacheta.art.pl/pl/wystawy/mapa-migracje-artystyczne-a-zimna-wojna [dostęp: 16.10.2018].
[9] Tamże, s. 31.
[10] Cyt. za: Bogusław Szwacz. Malarstwo 1946–1956,dz. cyt., s. 40.
[11] A. Myjak, cyt. za: Bogusław Szwacz. Wystawa malarstwa, dz. cyt., s. 4.
[12] Maria Jarema. Wspomnienia, zapiski i komentarze, dz. cyt., s. 34.
Przypisy
Stopka
- Tytuł
- Bogusław Szwacz. Liczy się tylko abstrakcja! Prace z lat 40. i 50. XX w.
- Wydawnictwo
- Galeria Piekary / Verbum Sp. z o. o.
- Data i miejsce wydania
- 2018, Poznań
- Strona internetowa
- galeria-piekary.com.pl