Wolna wola. O najnowszej wystawie nowych obrazów Stanisława Fijałkowskiego
4 listopada 2017 roku Stanisław Fijałkowski skończył 95 lat. W przeddzień urodzin w łódzkiej Galerii Olimpus otwarta została wystawa najnowszych – powstałych w większości w 2017 roku prac artysty. Profesor Stanisław Fijałkowski to jeden z najwybitniejszych polskich artystów współczesnych, uczeń Władysława Strzemińskiego, laureat wielu prestiżowych nagród. Jako nauczyciel akademicki był od 1946 do 1993 roku związany zawodowo z jedną uczelnią – łódzką ASP. Jest także doktorem honoris causa macierzystej uczelni. W 1972 roku reprezentował Polskę na Biennale w Wenecji, a jego prace znajdują się w licznych zbiorach w kraju i poza jego granicami: w Galerii Trietiakowskiej w Moskwie, Museum of Modern Art w Nowym Jorku czy też londyńskiej Tate Gallery. Ważnym punktem odniesienia dla poszukiwań Stanisława Fijałkowskiego, a także rozumienia jego twórczości są też przetłumaczone przez niego na język polski dwie książki Wasyla Kandyńskiego Punkt i linia a płaszczyzna i O duchowości w sztuce oraz Świat bezprzedmiotowy Kazimierza Malewicza.
Ostatnie lata przyniosły ze sobą kilka indywidulanych wystaw prac prof. Stanisława Fijałkowskiego. Poza retrospektywną wystawą przygotowaną z okazji 80. urodzin artysty prezentowaną w poznańskim Muzeum Narodowym, Zachęcie Narodowej Galerii Sztuki oraz Muzeum Narodowym we Wrocławiu w 2003 roku, w 2010 roku odbył się przegląd jego twórczości w Atlasie Sztuki, a także wystawa z okazji 90. urodzin w Miejskiej Galerii Sztuki w Łodzi. Odkryciem na nowo twórczości Fijałkowskiego w wymiarze międzynarodowym była ubiegłoroczna bardzo dobrze przyjęta wystawa w Berlinie w Galerie Isabella Czarnowska, a także tegoroczna wystawa w Green Point Projects w Nowym Jorku zatytułowana Stanisław Fijałkowski: A Young Man Plans a Voyage, której kuratorem był Marek Bartelik.
Jednak na ich tle wystawa w kameralnej łódzkiej galerii pozostaje wyjątkowa, bo koncentruje się na najnowszych obrazach dziewięćdziesięciopięcioletniego artysty, powstałych po trudnym dla niego okresie – po śmierci żony Walerii, której dedykował wiele swoich dotychczasowych prac.
Wszystkie prezentowane na wystawie obrazy są wpisane w malarską ramę. To ważny i charakterystyczny znak malarstwa Stanisława Fijałkowskiego.
W 2010 roku prof. Maria Poprzęcka pisząc o twórczości Stanisława Fijałkowskiego tak go scharakteryzowała: „artysta, który zaczął malować jeszcze przed połową ubiegłego stulecia i maluje do dziś, jest doskonałym wcieleniem renesansowego ideału doctus pictor – malarza uczonego. Nie tylko maluje, także pisze raptularz. Jest erudytą w starym, dobrym sensie tego słowa. Nie kumulującym wiedzę encyklopedystą, lecz poszukiwaczem mądrości. W ciągu długiego życia artysta wchłania, przetwarza i wtapia w swoje malarstwo lektury, przemyślenia, sztukę, naturę, życie swoje i życie toczące się wokół niego. I osiąga własny, szlachetny stop. Idąca w trop za jego twórczością krytyka ów stop usiłuje analitycznie rozłożyć na pierwiastki, rozszczepić na składniki. Wskazuje się zatem na Władysława Strzemińskiego i Andrzeja Wróblewskiego, na abstrakcje Barnetta Newmana i pejzaże Gerharda Richtera, na koncepcję archetypów Carla Gustava Junga i teozofię Kandyńskiego, na mistycyzm Caspara Davida Friedricha i pietyzm Philippa Ottona Rungego, na Talmud i Nowy Testament, buddyjskie Sutry Serca i Kabałę, muzykę i oddźwięk bieżących wydarzeń politycznych… Tymczasem Stanisław Fijałkowski bliższy jest alchemikowi szukającemu kamienia filozoficznego niż wynalazcy pracującemu nad nieznanym stopem metali. Zresztą, jak wiadomo, w procesie stapiania składniki tracą swe pierwotne cechy, ich śledzenie niewiele nam mówi o finalnym dziele, nawet jeśli w jego powstaniu miały swój udział”[1].
Znam Profesora krótko, poznaliśmy się wiosną 2009 roku, gdy miał 87 lat. Od pierwszej chwili wiedziałem, że to człowiek wszechstronny, a do tego jeszcze bardzo pracowity, pogodny i życzliwy. To także człowiek nowoczesny, sprawnie posługujący się komputerem, odbierający i wysyłający e-maile, na co dzień korzystający z telefonu komórkowego, co nie jest aż tak powszechne w jego wieku. Pomimo kilkuletniej znajomości nie wiedziałem, co artysta zaprezentuje na wystawie w łódzkiej Galerii Olimpus. Gdy dowiedziałem się, że będą to nowe prace, byłem ich jeszcze bardziej ciekawy.
Wystawa zatytułowana Nowe obrazy to prezentacja trzynastu obrazów namalowanych przez artystę pomiędzy 5 maja a 8 września 2017 roku oraz dziesięciu grafik komputerowych powstałych w latach 2015-2017.
Wszystkie prezentowane na wystawie obrazy są wpisane w malarską ramę. To ważny i charakterystyczny znak malarstwa Stanisława Fijałkowskiego, według którego: „Właściwie malowanie prawie zawsze rozpoczyna się od narysowania ramki wokół płaszczyzny obrazu. Jej szerokość, niekoniecznie jednakowa z każdej strony, zamyka mnie lub bardziej wyraźnie teren przyszłego działania. Zamknięcie obrazu powoduje, że nieokreślona płaszczyzna indywidualizuje się, ponieważ to, co jest wewnątrz ramki wyraźnie i za każdym razem inaczej przeciwstawia się samej ramce. Bardziej widoczne staje się napięcie płaszczyzny, tak oddzielonej od otoczenia, w szczególności znaczenie góry, dołu, lewej i prawej strony”[2].
Nowe obrazy Fijałkowskiego promieniują energią, sprawiają wrażenie jakby ich autor był zdecydowanie młodszy niż jest w rzeczywistości.
Każdy z obrazów opatrzony jest datą dzienną. I to kolejna ich wspólna cecha. Od lat Profesor nie nadaje tytułów swoim pracom. Nie daje widzowi tym samym wskazówek do interpretacji dzieła, nie sugeruje żadnych tropów. Sam Fijałkowski wielokrotnie powtarzał, że „artysta powinien być zadowolony, jeśli to, co zrobił, otwiera różne możliwości interpretacyjne, jakie są zawarte w samej intencji oraz w realizacji, to znaczy w formie…”[3]. Janusz K. Głowacki mówiąc o obrazach Stanisława Fijałkowskiego stwierdza, że poprzez jedynie datowanie „Stają się one dla widza coraz bardziej tajemnicze”[4], zaś „malarstwo staje się sprawą coraz bardziej prywatną, intymną”[4].
To, co najbardziej uderza w najnowszych obrazach artysty określiłbym jako niezwykłe poluzowanie dotychczasowej dyscypliny, która była przez lata dla Stanisława Fijałkowskiego nadrzędna.
Nowe obrazy Fijałkowskiego promieniują energią, sprawiają wrażenie jakby ich autor był zdecydowanie młodszy niż jest w rzeczywistości. Zaprezentowane na wystawie trzynaście obrazów zaczyna się od najstarszego (5.V.2017), który oddaje niemal magiczny wymiar przestrzeni, a kończy na najmłodszym (8.IX.2017) wciągającym w głąb, będący jakby studnią bez dna, ciągnącą wirem otchłanią czy też pociągającą nieskończonością. Ten ostatni obraz zdaje się mówić do widza, że to nie koniec, czekajmy na nowy wymiar, może jeszcze bardziej zaskakujący?… Pomiędzy pierwszym i ostatnim obrazem jest jeszcze jedenaście, a w nich możemy doszukać się pierwiastków kojarzących się z artystami od dawna przywoływanymi w kontekście malarstwa Fijałkowskiego, takimi jak Strzemiński czy Gierowski, a chyba także i Fangor. Do nich dołącza jednak także zupełnie nowe skojarzenie z ekspresją malarską Jeana Michela Basquiata. To może zaskakujące skojarzenie z czarnoskórym amerykańskim geniuszem usłyszałem w czasie otwarcia wystawy, myślę jednak, że to dobry trop. W nowych obrazach Stanisława Fijałkowskiego podobnie jak w przypadku dzieł Basquiata możemy dostrzec zarówno bolesny, jak i ekspresyjny, nie bojący się pomyłek i niedoskonałości rys i jestem głęboko przekonany, że jest to świadome działanie i nic nie pojawia się na nich przypadkowo. Poza wspomnianymi pierwiastkami w nowych obrazach artysty znajdziemy namiętność i uniesienie, ale też cierpienie i chorobę, próbę zajrzenia w głąb kosmosu, wydobywające się z głębi płótna światło, które przynosi pozytywne skojarzenia i nadzieję, odnajdziemy też monochromatyczny spokój i bezkres morza, w innym miejscu zaś niepokój oraz spore pokłady energii, którą to wzbudzone obrazy –promieniują.
Powyższa próba interpretacji najnowszych obrazów Stanisława Fijałkowskiego to jedna z dziesiątek możliwych, bo jak pisze w krótkim tekście opublikowanym w towarzyszącym wystawie katalogu Janusz K. Głowacki: „tylko nasza wrażliwość plastyczna jest jedynym przewodnikiem po tym lirycznym świecie form, kolorów, faktur symboli znanych i tych które rodzą się pod ręką mistrza w trakcie powstawania »malunku«”[5].
W trakcie wernisażu odniosłem wrażenie, że wierny swoim poglądom, iż „Nie maluje się ani na rynek, ani dla widza, ani ze względu na jakieś inne wartości, do których się kiedyś człowiek przyznał, tylko dlatego, że jest to sposób dociekania do prawdy”[6] Wielki Mistrz w 95. roku życia odkrył coś istotnego.
[1] Maria Poprzęcka, Zasada wewnętrznej konieczności. Spotkanie Stanisława Fijałkowskiego z Wasylem Kandyńskim, [w:] Stanisław Fijałkowski (katalog wystawy), Atlas Sztuki, 2010, nr 44, s. 1-2.
[2] za Zbigniewem Taranienko, Alchemia obrazu. Rozmowy ze Stanisławem Fijałkowskim, Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, Warszawa, 2012, s. 98.
[3] Tamże, s. 13.
[4] Janusz K. Głowacki, [w:] Stanisław Fijałkowski (katalog wystawy), Atlas Sztuki, 2010, nr 44, s. 6.
[5] Janusz K. Głowacki, 29.IX.2017 [w:] Stanisława Fijałkowski ,Nowe obrazy (katalog wystawy), Galeria Olimpus, 2017, s. 6.
[6] Zbigniew Taranienko, Alchemia obrazu. Rozmowy ze Stanisławem Fijałkowskim, Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, Warszawa, 2012, s. 11.
Przypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Stanisław Fijałkowski
- Wystawa
- Nowe obrazy
- Miejsce
- Galeria Olimpus, Łódź
- Czas trwania
- 3.11-05.12.2017
- Strona internetowa
- galeria-olimpus.pl