NR 38/2023
18.05.2016

Widok spod mapy. Weronika Ławniczak w Galerii Czułość

Wojciech Albiński
Weronika Ławniczak, Love Song, dzięki uprzejmości Galerii Czułość
Widok spod mapy. Weronika Ławniczak w Galerii Czułość
Weronika Ławniczak, Love Song, dzięki uprzejmości Galerii Czułość

Nie ma w Polsce niczego ciekawszego pod względem architektury niż warszawskie Stare Miasto, przynajmniej według tych teorii postmodernizmu, które głoszą koniec rzeczywistości, przesłonięcie mapą terytorium i nadobecność znaków. Obserwacja wraca regularnie w powieściach, których akcja dzieje się na jego terenie i idą tam mniej więcej podobne, w pewnym sensie rytualne akapity – Chutnik, Pustkowiak – że niby odbudowano, a wszystko sztuczne i nieprawdziwe. Łącznie z ludźmi.

Gdzie jest zatem „prawdziwy” człowiek? Zawsze gdy słyszałem tę metaforę o mapie i terytorium, myślałem o nim przykrytym mapą, stąpającym po „prawdziwej” ziemi, czy mu tam nie duszno, gdzie jest i przede wszystkim, co widzi.

I tak znalazłem go, chciałoby się powiedzieć, a przynajmniej ze strony Galerii Czułość padła pewna podpowiedź, kim też mógłby być. To Weronika Ławniczak, a to co widzi, pokazane jest na wystawie fotografii pod adekwatną nazwą Widok.

Weronika Ławniczak, dzięki uprzejmości Galerii Czułość
Weronika Ławniczak, Widok, widok wystawy, dzięki uprzejmości Galerii Czułość
Weronika Ławniczak, Widok, widok wystawy, dzięki uprzejmości Galerii Czułość
Weronika Ławniczak, Sunset humans, dzięki uprzejmości Galerii Czułość

Ale najpierw trochę o galerii. W końcu lot tej grupy fotografów przez warszawskie siedziby jest niemal tak samo fascynujący jak to, co pokazują w środku. Tym razem lokalizacja – Stare Miasto, ulica Brzozowa – różni się znaczenie od poprzednich wersji galerii. Pięknych kilka pomieszczeń wygospodarowanych od miasta, zdradza już pewne ustatecznienie buntu. Oprowadzający po galerii Janek Zamoyski chwali się nawet żyrandolem (zaiste piękny), częstuje ginem Four Roses, przy którym wyraźnie zaznacza, że to ten ulubiony przez beatników. To dobry trop, ale wprowadza podejrzliwość, że deklarowane wcześniej podejście Czułości, próba odnowienia, świeżego spojrzenia na polską fotografię ostatecznie kończy się na pewnym przypisaniu do ustalonych wzorów i otwarciem nowego sklepiku na turystycznej mapie Starego Miasta. Tym przyjemniej znaleźć zaprzeczenie tego obrazu w pracach Weroniki Ławniczak.

Wystawiane fotografie za temat mają przyrodę. Zwalone drzewo, górskie zbocze, przedzielone w kadrze pionową, grubą linią świerku, zbliżenia na kwiaty, widok oceanu. Całości towarzyszy kilka kobiecych portretów. Wystawa jest ułożona (Zamojski, mówiąc o ścianie naprzeciw wejścia, nawiązuje wprost do ołtarza (!); kompozycja tych obiektów rzeczywiście opowiada, a właściwie namawia do spojrzenia na człowieka i przyrodę jak na elementy wymienne. W jakimś sensie redukuje osobowość portretowanych do kolejnej z przyrodniczych form i dzieje się tak trochę z patrzącym.

Weronika Ławniczak, Selfbath, dzięki uprzejmości Galerii Czułość
Weronika Ławniczak, Sea, dzięki uprzejmości Galerii Czułość
Weronika Ławniczak, Widok, widok wystawy, dzięki uprzejmości Galerii Czułość
Weronika Ławniczak, Borderline, dzięki uprzejmości Galerii Czułość

To wycofanie się Ławniczak, świeżej absolwentki wydziału fotografii na UAP, jest w moich oczach reprezentatywne dla całej Czułości. Czy ostatni cykl fotografii Zamoyskiego, topologia fal na oceanie nie jest podobnym rodzajowo sposobem spojrzenia na rzeczywistość? Czy brudne, nierzeczywiste zdjęcia Staszka Legusa nie redukują w podobny sposób przedmiotu przedstawienia? To zejście z miejsca podmiotu, aby znaleźć sam widok, gołą rzeczywistość, jest w jakiś sposób próbą heroiczną, która ma pozwolić uwolnić się od przyduszenia mapą, ilością znaków i odczytań rzeczywistości, porządku burzenia i budowania starówek, i wrócić do … no właśnie czego.

Wygodnych i reprezentatywnych, jak obecne wydanie galerii, poza całą szczerą obserwacją, a jednak mieszczańskich widoków i pejzaży? Czystego, romantycznego przeżycia? Czy może oddzielnego miejsca, gniazdka, gdzie nie trzeba pytać o ludzi, ich relacje i cały społeczny gmach, który sobie zbudowali i który przeraża przy próbach zrozumienia? Wycofanie wydaje mi się znamienne (aż mnie korci, żeby napisać dla całego pokolenia) nie jako odwaga, ale honorowe zejście z linii frontu człowieczeństwa (ale wielkie słowa!). Tylko co robić potem? Czy bycie wyłącznie częścią przyrody (mchem, muszką, migawką aparatu?) jest zadowalające? Przecież można to od razu obśmiać.

Ale na Starówce, niejako „ pod mapą”, pomiędzy wędrującymi wycieczkami szkolnymi, parami zakochanych, dziewczętami fotografującymi swoje ostatnie stylizacje, kelnerami poprzebieranymi za halabardników i pokrzykującymi polonusami z górnych pięter kamienic, aby rozprawiający o polityce (wszędzie ta polityka), goście kawiarni się uciszyli  – tak przedstawiona wizja daje trochę powietrza.

Dołącz do grona patronów „Szumu”.

Spodobał Ci się ten materiał? Dziś niezależna krytyka artystyczna potrzebuje Twojej pomocy. Pozwól robić ją nam dalej.

NEWSLETTER

Co piątek w Twojej skrzynce!


Stopka

Artystka / ArtystaWeronika Ławniczak
WystawaWidok
MiejsceGaleria Czułość
Czas trwania21.04-29.05.2016
Strona internetowawww.czulosc.com
Indeks

Zobacz też