Umiejętność operowania pamięcią. Rozmowa z Natalią Zarzecką
Adam Mazur: Czym Cricoteka jest dzisiaj?
Natalia Zarzecka: Spotykamy się w szczególnym momencie – decyzją Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego 20 kwietnia 2018 r. Cricoteka uzyskała status muzeum. Dotychczas realizowaliśmy zadania muzealne, choć nie widnieliśmy w rejestrze jako instytucja tego typu, nie mieliśmy uzgodnionego statusu z ministerstwem, nie mogliśmy brać udziału w programach grantowych związanych z dbaniem o kolekcję (mam na myśli przede wszystkim konserwację obiektów). Nazwa inwestycji, której część – nowa siedziba Cricoteki – jest najbardziej widoczna, obejmowała także powołanie Muzeum Tadeusza Kantora. Od 2015 r. funkcjonowaliśmy z nowym regulaminem, w którym widnieje zapis o powołaniu w strukturach Cricoteki działu, który nazwaliśmy Muzeum Tadeusza Kantora. Wreszcie możemy się pochwalić wypełnieniem tej części zadania.
Co oznacza w tym przypadku „muzeum”?
Cricoteka została powołana przez Prezydenta Miasta Krakowa w 1981 roku jako Ośrodek Teatru Cricot 2. Przez blisko 10 lat Kantor tworzył tutaj swoją kolekcję archiwalną. Ustalał, w jaki sposób jego archiwum ma funkcjonować, być opracowane, co powinno się w nim znaleźć. Prócz archiwaliów takich jak zdjęcia, afisze, dokumenty i listy, do kolekcji Cricoteki należą także obiekty – rekonstrukcje lub nowe rzeźby, które upowszechniały twórczość jego oraz Teatru Cricot 2. W 1986 roku, w obawie o dzieła, które nie funkcjonowały jako muzealia, lecz jako rekwizyty, Kantor postanowił powołać Muzeum Teatru Cricot 2. Zaprosił gości, zrobił wernisaż i po prostu otworzył muzeum. To nadal był jednak Ośrodek Teatru Cricot 2. Po śmierci artysty nazwa instytucji została zamieniona na Ośrodek Dokumentacji Sztuki Tadeusza Kantora Cricoteka. Zmienił się także organizator instytucji – zostało nim Województwo Małopolskie. Cricoteka funkcjonowała tak jak muzeum, choć formalnie nie podlegała tej klasyfikacji – dotąd funkcjonujemy w Rejestrze Instytucji Kultury jako „domy i ośrodki kultury”.
Aż do dziś, gdy Cricoteka zyskała status muzeum.
Pozwala on w odpowiedni sposób chronić i opisywać kolekcję, dla której de facto stworzyliśmy muzeum. Natomiast funkcjonowanie jako „dom i ośrodek kultury” pozwala tworzyć instytucję działającą bardzo szeroko: prezentować wystawy, produkować spektakle i wydarzenia performatywne, prowadzić działalność edukacyjną (w tym warsztaty dla dzieci, które cieszą się ogromną popularnością). Ta elastyczność bardzo nam odpowiadała, ale nie możemy zapominać, że pod swoją opieką mamy także bardzo cenną kolekcję obiektów Tadeusza Kantora, która powinna posiadać status muzealiów (jako pracownicy zawsze tak traktowaliśmy tę kolekcję).
Rozumiem, że chodzi też o myślenie o specyfice samej instytucji. Jak byś ją dziś definiowała?
Z jednej strony dokumentujemy i prezentujemy dzieła Tadeusza Kantora oraz udostępniamy bezpłatnie obiekty sztuki (taką możliwość daje nam status muzeum) w ramach stałej ekspozycji, której kolejne odsłony prezentujemy. Odbywa się to w jednej z sal ekspozycyjnych dedykowanych artyście. Status muzeum daje nam możliwość pracy z kolekcją, wprowadzania tzw. interwencji –właśnie wraz z Copernicus Festival otworzyliśmy pierwszą z nich: „Interwencja Informel w ramach wystawy stałej Tadeusz Kantor. Odsłona czwarta. Rzeźba”. Z drugiej strony – w sali ekspozycji tymczasowych – prezentujemy artystów i artystki oraz działania, które nie muszą nawiązywać bezpośrednio do Kantora, choć oczywiście nie wykluczamy wystaw kontekstowych – np. zapraszamy artystów, którzy współpracowali z Kantorem. Po trzech latach od otwarcia siedziby przy ul. Nadwiślańskiej nie chcemy wprowadzać niepotrzebnych ograniczeń. Chcemy projektów, które będą łączyć rozmaite aspekty.
Najbardziej pociągająca w twórczości Kantora jest jego niedefiniowalność. Jakkolwiek by to nie zabrzmiało – działanie na pograniczu, na styku różnych dziedzin sztuki, otwartość perspektyw.
Jakie wystawy masz na myśli?
Podzieliłabym je na kilka grup. Po pierwsze wystawy prezentujące poszczególne etapy twórczości Tadeusza Kantora, kuratorowane przez kierowniczkę Archiwum, Małgorzatę Paluch-Cybulską, takie jak chociażby Cholernie spadam (2015) czy Biel kolorem śniegu (2017), pokazująca także artystów z kręgu Cricot 2. A także ostatnia wystawa stworzona przez Józefa Chrobaka we współpracy z Justyną Michalik, dotycząca twórczości Marii Stangret-Kantor i Tadeusza Kantora. W tym miejscu warto powiedzieć także o pierwszej monograficznej wystawie Drugiej Grupy (tworzonej przez aktorów Kantora: Jacka Marię Stokłosę oraz Wacława i Lesława Janickich) To, co mieliśmy zrobić, tośmy zrobili (2017), której komisarzami byli Ania Batko (pracowniczka Cricoteki) oraz Aleksander Włodyka ze strony współorganizatora ZPAF Okręg Krakowski. A także o wystawie Zbigniew Gostomski. Powroty (2017–2018), której kuratorem był Lech Stangret. To dla nas ekspozycja wyjątkowa, ponieważ koncepcja została stworzona przez samego Gostomskiego.
W Cricotece prezentowaliśmy także wystawy, które ukazują wpływ twórczości Kantora na współczesną sztukę i teatr lub zderzały ją z aktualnymi dyskursami. Były to wystawy takie jak: Nic 2 razy (2014), Kiedy znowu będę mały (2016), których kuratorką była Joanna Zielińska. Wreszcie wystawa W mgnieniu oka Christiana Boltanskiego (2015).
Inspiracje Kantora ukazywała wystawa Schlemmer | Kantor (2016–2017; kuratorki: Małgorzata Paluch-Cybulska, Małgorzata Leyko). Była ona częścią większego projektu Maszyna choreograficzna. Schlemmer. Analogie stworzonego przez Annę Królicę.
11 maja tego roku otworzyliśmy wystawę Cricot idzie!, którą traktuję emblematycznie – pokazuje ona sposób myślenia o faktach, historii, który jest mi szczególnie bliski. Wzięliśmy na tapetę awangardowy teatr Cricot, do którego bezpośrednio odnosił się także Kantor, tworząc Teatr Cricot 2. Karolina Czerska pokazuje nie tylko prace artystów, którzy działali w „teatrze plastyków”, ale tworzy narrację z wielu kontekstów – opisuje paryskie spotkania krakowskich artystów z Pierrem Bonnardem (którego Farma z czerwonym dachem znajduje się na wystawie!), Pablem Picassem czy Josephine Baker. Prezentujemy kapistów, którzy nie występowali w Cricocie, ale mieli olbrzymi wpływ na działalność tego teatru. Projekty kostiumów, fotografie dokumentujące życie artystyczne, fragmenty manifestów, broszury, archiwalia, ale też obrazy – prace m.in. Józefa Czapskiego, Tytusa Czyżewskiego, Józefa Jaremy, Marii Jaremy, Artura Nachta-Samborskiego, Zbigniewa Pronaszki, Hanny Rudzkiej-Cybisowej, Jonasza Sterna, Zygmunta Waliszewskiego czy Henryka Wicińskiego.
Co w ciągu ostatnich lat – prócz wystaw – było najważniejsze dla Cricoteki?
Wyróżniłabym takie obszary naszej pracy: działania performatywne (taneczne, muzyczne i teatralne), edukacyjne (w tym udostępnianie oferty) oraz Archiwum.
Projekt Maszyna choreograficzna sprawił, że zaczęliśmy być kojarzeni z działaniami tanecznymi. Realizowaliśmy kilka odsłon tego projektu, prezentując lub produkując spektakle: Balet koparyczny Izy Szostak, Lighting Anny Konjetzky, Radiance, Lo-Res Aleksa Baczyńskiego-Jenkinsa, Mechaniczne sny Barbary Bujakowskiej. Nie rezygnujemy z kierunku działań rozpoczęliśmy współpracę z Krakowskim Teatrem Tańca. Tej jesieni Cricoteka zamienia się w plac tanecznego Rollercoastera zaprogramowanego przez Pawła Łyskawę i Eryka Makohona.
Istotnym projektem dla Cricoteki są Polifonie – program muzyki nowoczesnej, którego kuratorką jest Anna Szwajgier. W ramach Polifonii odbyło się kilkadziesiąt wydarzeń, wyróżniłabym m.in. Koncert na Cricotekę Anny Szwajgier i Zorki Wollny; nasze współprodukcje: More music for Sam oraz Bad Weather Arturasa Bumšteinasa; The Brink Walkabout Theater. Zapraszaliśmy przedstawicieli polskiej sceny eksperymentalnej: Artura Zagajewskiego czy MOON2.
Last but not least– działania teatralne od performansu Nest przygotowanego na otwarcie przez Catherine Sullivan, Opera Buffa, Trap Door Theatre do ostatniej produkcji Tod i Trauma w reżyserii Tomasza Kaczorowskiego na podstawie dramatu Włodzimierza Szturca.
Co twoim zdaniem jest najważniejsze w sztuce Tadeusza Kantora dziś? Dla ciebie i dla instytucji?
Najbardziej pociągająca w twórczości Kantora jest jego niedefiniowalność. Jakkolwiek by to nie zabrzmiało – działanie na pograniczu, na styku różnych dziedzin sztuki, otwartość perspektyw.
To może zabrzmieć paradoksalnie, ale po otwarciu siedziby przy Nadwiślańskiej zdałam sobie sprawę, że najtrudniejszą rzeczą związaną z tym wydarzeniem było powiedzenie wszystkim dookoła, że to nie moment, w którym coś się kończy. Najtrudniejszym okazało się powiedzenie wszystkim, że otwarcie Cricoteki to jest dopiero początek.
Załóżmy, że spotykasz się z kimś, kto Kantora nie zna – a takich spotkań masz pewnie sporo – i masz mu coś podarować, żeby go odkrył. Co wybierasz? Z waszych publikacji, DVD, dokumentacji wystaw, dzieł. Co jest dla ciebie taką „wizytówką” Kantora?
Jeśli ktoś pyta mnie o Kantora, to najczęściej chce poznać konkrety. Słyszę: „Chcemy rozmawiać o Teatrze Śmierci”, „Chcemy rozmawiać o happeningach”, „Interesuje nas informel”. Jeśli jednak miałabym komuś zarekomendować coś na pierwsze spotkanie z Kantorem, byłby to spektakl Wielopole, Wielopole. Osobiście najbardziej cenię u Kantora (najczęściej niezwykle trudną) pracę pamięci, opowiadanie historii, dotykanie istotnych, choć niezwykle ważkich wątków, uczuć, emocji.
Cricoteka jest bardzo ważnym miejscem, ale nie jedynym, które zajmuje się rozpoznaniem czy mapowaniem Kantora. Zwłaszcza na początku działalności instytucji pojawił się szereg napięć, zarówno z aktorami, jak i ze środowiskiem kantorologów, jak i z Fundacją im. Tadeusza Kantora prowadzoną przez Lecha Stangreta… Jak spojrzy się na to w perspektywie historycznej, tego, co się wydarzyło w ostatnich latach, to mam wrażenie, że wykonałaś pewną pracę, która na nowo określiła miejsce Cricoteki w polu kantorologicznym.
W 2014 roku otworzyliśmy siedzibę przy ul. Nadwiślańskiej. Niecały rok później czekało nas kolejne wielkie wydarzenie – stulecie urodzin Tadeusza Kantora. Na przełomie 2014 i 2015 roku pracowało w Cricotece 14–15 osób, dziś to instytucja zatrudniająca 25 osób (nie licząc oczywiście współpracowników) – prawie połowę więcej niż niecałe cztery lata temu. Musieliśmy stworzyć zupełnie nową strukturę: powiększyliśmy zespół, funkcjonujemy w olbrzymim budynku, a nasz roczny budżet w zaokrągleniu wynosi niecałe 3 mln zł. Po opłaceniu rachunków, zabezpieczeniu pensji na działalność programową zostaje naprawdę niewiele. Dlatego jesteśmy instytucją startującą w wielu programach grantowych, piszemy wnioski, a wiadomo, że wyniki potrafią zaskakiwać.
Od swojego powstania Cricoteka otoczona była nie tylko instytucjami, lecz również osobami, które wywierały różnego rodzaju presję i chciały zrobić w niej różne rzeczy. Począwszy od bliskich Kantorowi artystów, po kolekcjonerów i środowisko aktorów. Jak wyglądała praca z tym networkiem i z tymi emocjami?
To może zabrzmieć paradoksalnie, ale po otwarciu siedziby przy Nadwiślańskiej zdałam sobie sprawę, że najtrudniejszą rzeczą związaną z tym wydarzeniem było powiedzenie wszystkim dookoła, że to nie moment, w którym coś się kończy. Najtrudniejszym okazało się powiedzenie wszystkim, że otwarcie Cricoteki to jest dopiero początek. Nie mogło ono trwać nieskończenie długo, to pewna formuła, którą trzeba wypełnić. Były nieporozumienia, ale one na szczęście przekształciły się potem w konkretne propozycje, które zostały zrealizowane. Wielu osobom wydawało się na początku, że powinniśmy robić non stop warsztaty z aktorami Teatru Cricot 2. Nie rezygnujemy z takich przedsięwzięć, ale wiemy, że nie możemy ograniczać się tylko do tego typu aktywności. Zdecydowaliśmy się jednak pewne rzeczy pozostawić tradycyjnie, na przykład w rocznicę śmierci Kantora, 8 grudnia, spotykamy się zawsze na tzw. Żywych Pomnikach przy dawnej siedzibie Cricoteki na ulicy Kanoniczej. Według nas i aktorów powinny one tam pozostać. Wieczorem 8 grudnia 2015 roku, po Żywych Pomnikach, dzięki Instytutowi Adama Mickiewicza i British Council, zrobiliśmy wielką projekcję Kurki wodnej z udziałem aktorów teatru Kantora, wcześniej pokazując Requiem dla Kantora, spektakl, który pokazywany był w Edynburgu 20 lat temu. Ci aktorzy byli obecni, była pełna sala ludzi!
Od otwarcia budynku przy Nadwiślańskiej prezentowaliśmy szereg spektakli aktorów Teatru Cricot 2 m.in. Kometę w reżyserii Andrzeja Wełmińskiego i 13 sztuk awangardowych w reżyserii Romana Siwulaka. Podjęliśmy także współpracę z wieloma teatrami inspirującymi się twórczością Kantora. W nurcie teatralnym realizowaliśmy także program Biografie w teatrze (Łucja Iwanczewska, Martya Bryś) czy Teatr anatomiczny, który ewaluował w cykl projekcji pokazów inspirowanych twórczościąKantora Gra z Kantorem (Anna Róża Burzyńska).
A jak opisałabyś Cricotekę w kontekście innych instytucji polskich? Muzeum jednego artysty z programem działań otwierających Kantora na współczesność?
W Polsce nie ma miejsc poświęconych jednemu artyście, które działałyby szerzej niż tylko przedstawiając jego sylwetkę. Pewnie jednak cię nie zaskoczę, kiedy powiem, że podglądaliśmy działalność Instytutu Grotowskiego. To, co Instytut robi z twórczością Grotowskiego w części performatywnej, teoretycznej czy archiwalnej jest szalenie inspirujące! Właśnie Instytut pokazał, w jaki sposób można podchodzić do teatru eksperymentalnego. Jednak Grotowski nie był artystą wizualnym, więc nie istnieje kolekcja jego obrazów czy rzeźb. Co prawda można wyobrazić sobie przygotowanie ekspozycji poświęconej Grotowskiemu, ale nie z jego „obiektów sztuki”.
Wspominałaś o relacjach z performatyką i działaniami Joanny Zielińskiej w Cricotece. Performatyka jest od kilku sezonów modna w świecie sztuki, choć ta moda zdaje się stopniowo przemijać. Tymczasem Cricoteka to jest jedyna instytucja, która rzeczywiście ma stały program performatywny, czy tak?
Tak, w tej kwestii nic się nie zmieni.
Opowiedz proszę jeszcze o zespole, który pracuje w Cricotece.
Nie istnieję bez zespołu, choć on się nieustannie konstytuuje. W Cricotece pracują osoby, które związane są z tym miejscem od zawsze, które traktują je bardzo osobiście, przez pryzmat np. spotkania z Kantorem. Jest to też miejsce dla osób z zupełnie innym wykształceniem i doświadczeniem zawodowym – pracy edukacyjnej, administracyjnej czy promocyjnej. Rozmawiamy w momencie szczególnym – niedawno ogłosiliśmy konkurs na kierownika nowo powołanego Muzeum Tadeusza Kantora. Ta osoba na pewno otworzy przed nami nowe perspektywy.
Zespół tworzy, wymyśla projekty i je realizuje. Co nie jest dziś takie oczywiste. Nie zawsze masz osobę, która potrafi wymyślić projekt i go zrealizować. Z projektów, które są wymyślane, wychodzą kolejne. Mamy od niedawna „wewnętrzne ciało”, które wspólnie rozmawia na temat dalszych planów i realizacji.
W tym roku przypadają okrągłe rocznice – 110. rocznica urodzin i 60. rocznica śmierci Marii Jaremy. Dlatego też postanowiliśmy zrobić na jesień wystawę jej poświęconą. Stulecie uzyskania przez kobiety prawa wyborczego to także świetna okazja, by oddać głos tej niezwykłej artystce.
Coś w rodzaju kolegium, bo chyba nie rada programowa?
Nazywamy to spotkaniami programowymi. To czas dla przedstawicieli działów (choć chyba należałoby powiedzieć „przedstawicielek” – w Cricotece pracują w większości kobiety). Biorą w nich udział pracownicyArchiwum, działu promocji, koordynatorzy, kuratorzy, edukatorzy itd. Zależy mi na tym, by zespół się wzmocnił, by realizował swoje pomysły, by był świadomy wyborów czy rezygnacji. Osiągamy to dzięki wspólnym dyskusjom. Te spotkania są świetne!
A jakie są plany instytucji na ten rok i kolejne lata?
Mam wiele marzeń związanych z działaniem instytucji, ale nie będę nikogo przekonywać, że do ich realizacji potrzebne są pieniądze. Rzeczywistość pokazuje, że sposób funkcjonowania i finansowania w polskich instytucjach kultury jest trudny. Dlatego opowiem ci o planach, na których realizację bardzo się cieszę, czyli mam zapewnione finansowanie.
Po pierwsze – leży przede mną katalog prac Marii Jaremy. W tym roku przypadają okrągłe rocznice – 110. rocznica jej urodzin i 60. rocznica śmierci. Dlatego też postanowiliśmy zrobić na jesień wystawę jej poświęconą. Stulecie uzyskania przez kobiety prawa wyborczego to także świetna okazja, by oddać głos tej niezwykłej artystce. Twórczość kobiet, ich miejsce w świecie sztuki przypomina mi dotyczący tego tematu spektakl francuskiej grupy Plexus Polaire, z którą współpracujemy. Po drugie – wystawa fotografii Maurizio Buscarino, który dokumentował pracę i działania twórcze Kantora. Te fotografie są przepiękne! Po trzecie – Anselm Kiefer! Jeden z najważniejszych artystów wizualnych na świecie zostanie zaprezentowany u nas. To powód do dumy! Mamy także kilka pomysłów w tzw. rękawie – są toświetne propozycje pochodzące właśnie od członkiń naszego zespołu programowego, ale o tym opowiem przy kolejnej okazji.