Szum Express #6: #spojrzenia #repolonizacjainstytucji #krakówwwarszawie
Spojrzenia 2017 – Nagroda Deutsche Bank, Zachęta – Narodowa Galeria Sztuki, 9 września–12 listopada 2017
Nie wiemy, czy sportretowanie połowy naszego duetu jest próbą przekupstwa ze strony Agaty Kus. Być może, gdyby namalowała nas oboje, okrzyknęlibyśmy ją najlepszą artystką na Spojrzeniach. Pytania prowokuje również praca Łukasza Surowca, który na tę samą okazję stworzył perpetuum mobile lansu – bezużyteczne dotąd selfiki z protestów wymienić można na ciuchy i gadżety, by potem robić sobie w nich kolejne selfiki, i tak do wyczerpania asortymentu. Ciekawe tylko, czy jeśli Surowiec dostanie nagrodę i zaprotestujemy przeciwko tej decyzji, też dostaniemy jakieś kupony do jego sklepiku? Widać w tej edycji, którą nominujący gorączkowo usiłowali uczynić jak najbardziej polityczną, że idzie przede wszystkim o to, żeby przyciągać spojrzenia.
Półprawda, Muzeum Rzeźby im. Xawerego Dunikowskiego w Królikarni, 10 września–22 października 2017
Jak nie Deutsche Bank w Zachęcie, to Deutsche Telekom w Królikarni – dobrze, że nikt nie wpadł jeszcze na pomysł repolonizacji rodzimych instytucji, bo zostałyby nam już chyba tylko wystawy ZPAP pod patronatem lokalnych lombardów. Póki co czekamy na moment, kiedy korporacje ocieplające swój wizerunek za pomocą sztuki zaczną po prostu chwalić się swoimi kolekcjami, zamiast obudowywać wystawy losowymi konceptami, których nie sposób w nich wypatrzeć bez zaglądania do tekstu kuratorskiego.
Dominika Olszowy, Sześćdziesiąt sześć czterysta, Miejski Ośrodek Sztuki w Gorzowie Wlkp., 1 września–8 października 2017
Gratka dla miłośników Dominiki Olszowy zamieszkałych na Ziemiach Odzyskanych: w gorzowskim MOSie artystka zaprasza na swoją wystawę. W ramach wernisażu postanowiła nawet wynająć wróżącą z kawowych fusów wróżkę, tak by mieszkańcy jej rodzinnego miasta mogli sprawdzić, co ich czeka w przyszłości. „Mi wyszło gówno” – podsumowała jedna z gorzowianek i możliwe, że nie była w swoim spostrzeżeniu odosobniona.
BWA Warszawa, Living in a Material World, 2–16 września 2017
BWA Warszawa próbuje powtórzyć sukces sprzed kilku lat i znów zaprosiło do siebie młodą krakowską hipsterię – tym razem galerię Henryk nadzorowaną przez Aleksandra Celustę i Mateusza Piegzę. Niestety, trudno powiedzieć, żeby Henryk i jego artyści byli równie interesujący jak zaproszony niegdyś przez BWA kolektyw New Roman. O tych pierwszych można było powiedzieć, że robili coś nowego, ich następcy – już tylko coś wtórnego.
Alex Cecchetti, Tamam Shud, Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski, 1 września–1 października 2017
Wystawa książki w galerii brzmi jak tortura, wystawa niedokończonej książki – to już ostatnie kręgi piekieł. Na szczęście ta książka pełna jest ładnych obrazków. Tyle kombinowania, by w gruncie rzeczy wrócić do punktu zero – najzwyklejszej wystawy. Tekst polecamy raczej omijać.
Natalia Janus-Malewska, Niech cień słońca upada na świat w pokoju, Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski Bank Pekao Project Room, 14 września – 15 października 2017
W czasach, kiedy do mody wracają performansy ze strzelaniem do artysty, ślady nieistniejącego lwa raczej nie zrobią wrażenia. Gdyby zamkowy Project Room zamienił się w prawdziwą arenę, na której dziki kot rozszarpuje artystkę, to już byłoby coś. Tymczasem instalacja Natalii Janus-Malewskiej wygląda raczej jak piaskownica po porannym spacerze z psem. Ani chleba, ani, co gorsza, igrzysk.
Uwaga! Granica, Galeria Labirynt w Lublinie, 31 sierpnia – 22 października 2017; Galeria Arsenał w Białymstoku, 2 września–13 października 2017
Wbrew założeniom, wystawy w Lublinie i Białymstoku udowadniają, że pewne granice jednak istnieją. Jedną z nich jest granica wytrzymałości na oldskulowy ukraiński performans.
Błażej Pindor, Stan fugi, Galeria Studio, 6- 27 września 2017
Stan fugi w konkurencji z innymi wydarzeniami poczatku sezonu nie zapowiadał się może zbyt hot, ale jeśli szukacie prawdziwej jakości, Studio to w tej chwili najlepszy adres. Podane w bezpretensjonalnej acz wysmakowanej formie fotografie z realizowanego przed kilkoma laty projektu Pindora Rewizyta u Romualda Gutta to wciąż klasa sama w sobie, podobnie jak fotografowane budynki. Krótkie wideo zwraca uwagę na kreacyjny element zdjęć, paradoksalnie koloryzujących rzeczywistość przez wypranie jej z kolorów – fotograficzni fetyszyści będą wniebowzięci.