Sztuka erotyczna na mroczne czasy, czyli tylko seks nas uratuje. Karol Radziszewski i Maurycy Gomulicki w Galerii Labirynt
Tej jesieni mrok otacza nas zewsząd. Aura jest szara, chłodna i ciemna. W zamknięciu i zagrożeniu trzyma nas COVID. Jakby tego było mało, jesteśmy w długim i mrocznym korytarzu, pułapce rządów PiS-u, którego końca nie widać i trudno nawet dostrzec jakieś światełko w tunelu. Gdzie zatem szukać pocieszenia i ucieczki od fundamentalistyczno-chorobowej udręki? Jak odrodzić i ożywić nasze zniewolone i zamknięte ciała i dusze? Spleceni w jednym wirze obrazów w lubelskiej Galerii Labirynt, Karol Radziszewski i Maurycy Gomulicki wydają się proponować świetlaną alternatywę – wyzwolenia poprzez siłę pożądania i erotycznych fantazmatów! Ja taką terapię przyjmuje i polecam, ekspozycja Ménage à Deux (do 31.01.2021) jest niczym barwna kosmiczna rakieta przenosząca w inny świat.
Wspólna ekspozycja sztuki Radziszewskiego i Gomulickiego, jest pomysłem oczywistym i bardzo prostym, a jednocześnie w swojej prostocie genialnym. Autorem tego idealnego połączenia jest kurator wystawy, dyrektor Labiryntu, Waldemar Tatarczuk, który zestawił ze sobą artystów stworzonych dla siebie. Ten menaż dwóch był możliwy właśnie dzięki trzeciemu mężczyźnie – kuratorowi. W ten sposób dopełnia się męski trójkąt, ménage à trois, który prowadzi do wystawienniczej ekstazy. Jest to rozkosz o tyle produktywna, że erotyka łączy się tu z polityką, eksplodując. Kurator, niczym swatka, połączył perfekcyjnych partnerów do związku, którzy następnie spletli się w obrazowym kręgu, usuwając tego pierwszego z pola widzenia. Jednak do tej miłosnej gry nie doszłoby bez kuratorskiego impulsu – aranżacji spotkania. Na tym właśnie opiera się mistrzostwo pracy kuratorskiej, na odnalezieniu takich perfekcyjnych korespondencji.
W ekspresji swego pożądania artyści są bezwstydnie ekshibicjonistyczni i właśnie na tym polega ich siła. Otwarcie tworzą sztukę, która ich podnieca i tak też może działać na odbiorcę.
Prostota koncepcji polega na tym, że jest to wystawa kobiecych i męskich portretów, aktów i fetyszy, kreowanych z pozycji heteroseksualnego i homoseksualnego erotycznego spojrzenia. Te dwie perspektywy są ze sobą zestawione, zrównoważone i zespolone. Fascynacja Karola Radziszewskiego młodymi mężczyznami spotka się z fascynacją Maurycego Gomulickiego młodymi kobietami. Nie jest to jednak sztuka ciała czy sztuka krytyczna, dlatego otrzymujemy przegląd wyłącznie atrakcyjnych modeli i modelek. Jesteśmy jako widzowie otoczeni w większości wielkoformatowymi fotografiami, rysunkami, grafikami i wizualizacjami ukazującymi w stylistyce reklamy atrakcyjnych chłopaków i dziewczyny. W tej mieszance jest trochę sztuki i trochę popkultury. Większość prac artystów pochodzi z ostatnich lat, jest więc zatem także prezentacją ich najnowszej twórczości.
W ekspresji swego pożądania artyści są bezwstydnie ekshibicjonistyczni i właśnie na tym polega ich siła. Otwarcie tworzą sztukę, która ich podnieca i tak też może działać na odbiorcę. Jest to analiza erotyki gejowskiej i heteroseksualnej, ale podania w atrakcyjnym opakowaniu, tak aby wciąż działać, przede wszystkim na zmysłowym poziomie. To sztuka konsumpcyjna epoki postmodernizmu, która rzekomo już odeszła, ale ta wystawa – i twórczość obydwu artystów – pokazuje, że postmodernizm jest wciąż z nami, na szczęście dla tego kraju.
Oglądanie ekspozycji jest czystą przyjemnością wizualną i erotyczną; do tego stopnia, iż ten pociągający i smakowity naskórek maskuje głębsze i trudniejsze kwestie, mięso, które się pod komercyjnymi wizerunkami kryje i które wychodzi na powierzchnię właśnie dzięki kuratorskiemu zestawieniu. Ci artyści wyglądają lepiej w swoim towarzystwie.
Po pierwsze, pojawia się nieustannie intrygujący temat seksualności spojrzenia. Dzięki feministycznej krytyce sztuki mamy niezliczone analizy obrazów kobiet poprzez pryzmat uprzedmiotawiającego heteroseksualnego oglądu. Sztuka Maurycego Gomulickiego znajduje się tutaj w oku cyklonu, gdyż on dokładnie to robi – wizualnie zamraża, fetyszyzuje i fragmentaryzuje kobiece ciała i portrety, w prawie podręcznikowy, można nawet uznać, auto-analityczny sposób. Jego kolorowa erotyka jest rozkoszą heteroseksualnej męskości. Nie ma tam miejsca dla nikogo innego, nawet dla uwięzionych w tym landrynkowych świerszczykach kobiet. W indywidualnych wystawach artysty staje się to niekiedy słabością – feministycznym koszmarem, a nie zabawą. Jednak w zestawieniu z Radziszewskim nabiera wartości.
Z tego artystycznego sex shopu uwodzą reklamowe zbliżenia na szpilki na kobiecych nogach i długie pomalowane paznokcie, rysunki lolitek, fotografie kobiet ubranych jak gwiazdki porno lub disco polo, fetyszystycznie wyizolowane fragmenty ciała i stroju. To wszystko zostało rewolucyjnie powieszone tuż obok homoerotycznych obsesji Karola Radziszewskiego, w sąsiedztwie licznych męskich i queerowych aktów. W ten sposób ukryty meta-erotyczny charakter sztuki Gomulickiego, jako sztuki o heteroseksualnej erotyce, w pełni dochodzi do głosu, zostaje wydobyty w homoseksualnym sąsiedztwie. Gdyż Radziszewski postępuje podobnie, tylko że z męskim modelem, choć jego stylistyka jest zupełnie inna. Gomulicki jest surrealistyczny w swoich wizerunkach kobiecości, Radziszewski jest naturalistyczny w seryjności męskich twarzy i ciał.
O ile wielkim tematem w krytyce sztuki jest uprzedmiotowienie kobiet, o tyle podobne spojrzenie na męskie ciało wciąż wydaje się niewinne. Tak jakby mężczyzn można było rozbierać bez winy, ale za to w ukryciu, gdyż wciąż obowiązuje tabu pełnej męskiej nagości w przestrzeni publicznej – a taką przestrzenią jest również galeria. Jednak nie u Karola Radziszewskiego. Jest on jednym z najważniejszych artystów, który konsekwentnie przezwycięża to tabu, przyzwyczajając nas w polskiej sztuce do męskich genitaliów i ich piękna.
W serii niewielkich, powieszonych w dwóch rzędach, kolorowych fotografii Studio (2017–2020) widzimy portrety nagich i półnagich młodych mężczyzn, patrzących na widzów i eksponujących swe atrakcyjnie różnorodne sylwetki i twarze. Tytuły poszczególnych zdjęć to imiona tych chłopców, np. Rafał, Maciek, Pat, Tomasz, Joseph, Dominik, Kuba, Adam, Konrad, Filipka, Daniel, Bartek, Kamil, Max, Mateusz itp. Z pozy modeli i stylistyki zdjęć wyraźnie emanuje przejrzysty kontrakt pomiędzy portretowanymi i portretującym, wzajemna wymiana i zgoda na tego typu relację. Modele pracują dla artysty, oddając mu się wizualnie, a jednocześnie zachowując swoją autonomię, siłę i przyjemność pozowania. Widzimy twarze modeli, centrum ludzkiej podmiotowości, ich spojrzenia są odważnie skierowania w obiektyw kamery, patrzą na artystę, patrzą na nas. Podmiotowa pozycja wydaje się zachowana! A jednocześnie, zgodnie z tytułem cyklu, są to studyjne fotografie, takie jakie od XIX wieku wykonywali artyści w swoich pracowniach modelom po to, aby zapisać ich pozy i ciała, a potem wykorzystywać w swoim malarstwie lub rzeźbie. W sztuce współczesnej od lat 70. ubiegłego wieku nastąpiła autonomizacja tego typu fotografii studyjnych. Stają się one niezależnymi dziełem sztuki. Tak jest u Radziszewskiego w jego niezliczonych studyjnych aktach męskich. Pomimo ewidentnej wzajemnej relacyjności tych portretów, pozostaje jednak fakt, iż mamy wciąż do czynienia z mężczyznami uprzedmiotowionymi przez spojrzenie artysty.
Jednymi z najlepszych dzieł na wystawie są duże wiszące rytmiczne kurtyny z tkanin autorstwa obydwu artystów. Na tej Maurycego Gomulickiego, oczywiście różowej, o stosownym tytule Ghost of Pleasure (2020), widzimy gęsty deseń ornamentalnych waginalnych kształtów, fatamorganę cunnilingus.
To oni są wystawieni na ekspozycję, nadzy, a nie ukryty za kamerą twórca. Gdyby Karol Radziszewski umieścił swój własny akt w tym cyklu, postawił się na równi z tymi młodzieńcami, doszłoby do zakłócenia systemu eksploatacji. Gdyż jest to wciąż system eksploatacji, nawet jeśli modele otrzymali zapłatę za swoją pracę, a przyjemność, którą dają widzowi i sobie (?) wydaje się niewinna. Bycie nagim w naszej kulturze, bez względu na płeć, jest wciąż kojarzone z obnażeniem, słabością, wystawieniem na inspekcję, wykorzystaniem, a nawet, w niektórych przypadkach, poniżeniem. Wprawdzie wiele z tych uprzedzeń wizualnych zostało przepracowanych dzięki współczesnej kulturze filmowej, internetowej i terapeutycznej, jednak takie konotacje wciąż pozostają w tle. Sztuka Karola Radziszewskiego, pomimo swego silnego emancypacyjnego charakteru, wciąż problematyzuje seksualną eksploatację młodych mężczyzn. Nie jest to jednak w niej tak oczywiste i uświadomione, zaakceptowane, jak w przypadku zabawy figuracją kobiecości w twórczości Maurycego Gomulickiego. Właśnie dzięki zestawieniu w Galerii Labirynt ta kwestia zostaje wydobyta. Karol Radziszewski zdaje się myśleć, że w tych aktach emancypuje siebie i tych mężczyzn, i to czyni, pod powierzchnią dzieje się jednak również coś innego, bardziej mrocznego. Tą ciemność pożądania dookreśla naturalistyczna stylistyka zdjęć i ich seryjność, w której jeszcze bardziej ginie indywidualność.
W przeciwieństwie do swego partnera Gomulicki – jako surrealista – wyobraźniowo dekoruje, fragmentaryzuje, odrealnia i ubiera swe modelki, najczęściej pozbawiając je twarzy. One są dla niego przedmiotem, nawet jeśli umiłowanym! Tak jak w barwnych seriach cyfrowych fotografii Wild Life (2018/2019) i Nightflight to Venus / Minimal Fetish (2020). Z tytułów znamy wprawdzie imiona modelek, ale zostają one ukryte pod różnego rodzaju fetyszystycznymi kamuflażami i obcisłymi połyskliwymi kostiumami, sprowadzone do pociągających i prowokujących znaków kobiecości. U Radziszewskiego są obecni podniecający młodzi mężczyźni jako całość, u Gomulickiego są to właśnie pobudzające znaki kobiecości jako fragmenty i deformacje, czasami piktogramy. Być może dochodzimy tutaj do pewnej istoty i różnicy homoseksualnych i heteroseksualnych fantazji erotycznych!
Kiedy jednak pojawia się pełen akt/portret kobiecy, tak jak w serii Sauté, Agata, Sauté, Maria, Sauté, Kaśka (2017–2019), świetne zestawionej z dwoma aktami Radziszewskiego z serii Studio, to wyraźnie widać dlaczego akt kobiecy nigdy nie będzie tym samym, czym akt męski. Te dwa gatunki wymagają odrębnej perspektywy, osobnych specjalistów i wielbicieli. Sfotografowane w pełnej nagości na tle bujnej zieleni, w pejzażu, bez makijażu, dziewczyny Gomulickiego z serii Sauté mają w sobie delikatność, wstydliwość, wrażliwość i humor, jakości zupełnie nieobecne w sąsiednich aroganckich męskich aktach. Dlatego cała retoryka uprzedmiotowienia i eksploatacji może się automatycznie uruchomić w odniesieniu do kobiecości, jakby blokowana na pierwszym poziomie przez agresywność i powagę emanującą z portretów/aktów Radziszewskiego.
Ponadto jako akt kobiecy na tle przyrody lub wtopiony w pejzaż, dzieło Gomulickiego staje się alegorią natury, zgodnie z konwencjami historii obrazu. Jego sztuka przybiera alegoryczny charakter, który jest zupełni nieobecny w o wiele bardziej reportażowych aktach męskich Radziszewskiego. Maurycy Gomulicki dokonuje większej estetycznej transformacji kobiecości, gdy tymczasem męskość Radziszewskiego jest bardziej realna, pochodząca z tej rzeczywistości, a nie z innego „bajkowego” świata, tak jak sztuka Gomulickiego. Jego twórczość unosi się ponad realnością, również ponad seksualną rzeczywistością, pożądanie jest odklejone od życia, staje się czystą fantazją, tak jakby traumy heteroseksualnej relacji nie istniały.
Twórczość Maurycego Gomulickiego nie jest bowiem zaangażowana i świadoma społecznie, natomiast Karola Radziszewskiego jest, stanowi projekt emancypacyjny, edukacyjny i aktywistyczny. Tymczasem nikt nie potrzebuje emancypacji heteroseksualności, a już szczególnie heteroseksualnej męskości, w obrębie której operuje Gomulicki[1]. Wolny od obowiązków, opresji i chorób playboy ucieka w czystą przyjemność iluzji. Natomiast Radziszewski jako artysta i gej w Polsce nie może sobie na to pozwolić, znajduje się bowiem na bruku. Dlatego w jego sztuce realność jest wciąż obecna.
Jednymi z najlepszych dzieł na wystawie są duże wiszące rytmiczne kurtyny z tkanin autorstwa obydwu artystów. Na tej Maurycego Gomulickiego, oczywiście różowej, o stosownym tytule Ghost of Pleasure (2020), widzimy gęsty deseń ornamentalnych waginalnych kształtów, fatamorganę cunnilingus. Dokładnie po przeciwnej stronie sali kurtyna Karola Radziszewskiego dekorowana jest repetycją słowa AIDS. Seks nie jest więc powiązany tylko z przyjemnością i fantazją, jak u Gomulickiego, ale i z chorobą, polityką, odpowiedzialnością, zagrożeniem, a nawet śmiercią. Dla Radziszewskiego seksualność nie jest rozrywką, ale dramatem, dlatego jego obecność na wystawie wznosi sztukę Gomulickiego na bardziej egzystencjalny i społeczny poziom. To dzięki sąsiedztwu sztuki Karola Radziszewskiego twórczość Maurycego Gomulickiego, jako refleksja o heteroseksualnej seksualności, staje się trochę bardziej polityczna.
Galeria Labirynt od lat bohatersko i konsekwentnie realizuje program antyrządowy, przeciwny ideologii PiS-u, szczególnie wbrew jego upiornej polityce obyczajowej. To dzięki takim instytucjom kultury wciąż jeszcze możemy mieć złudzenie, że żyjemy w wolnym kraju.
Na jednej ze ścian w Galerii Labirynt artyści tak powiesili swoje fotografie, iż się one mieszają. Prawie nie można odróżnić, kto wykonał który portret lub akt. Ten efekt jest jeszcze podkreślony przez brak podpisów (wystawę zwiedza się z mapką). Oczywistym jest, że Radziszewski pracuje nad męskością, a Gomulicki nad kobiecością, pojawiają się jednak zakłócenia. Przede wszystkim Maurycy Gomulicki, aby udać Radziszewskiego i puścić do nas oko, umieścił na tej ścianie swoje fotografie tatuaży na męskich ciałach z serii Dziary (2009). Niektóre kolorowe fotografie kobiecych mężczyzn, mężczyzn w kobiecych pozach lub w drag’u, autorstwa Radziszewskiego, prawie zbliżają się do plastikowych kobiet Gomulickiego. Te z kolei można czasami pomylić z drag queens. Widać, że artyści starają się celowo grać z płcią i z przewidywalnymi oczywistościami swojej sztuki, wystawa cały czas pozostaje jednak w ostrym dualizmie kobiecości i męskości.
Karol Radziszewski próbuje jednak w swoich monumentalnych rysunkach akrylem na papierze wkraczać w modne obszary transgender, aby usilnie udowadniać, że jest artystą queerowym, a nie gejowskim. Nie są to jednak próby udane, na jego rysunkach widać wciąż muskularnych mężczyzn, ale bez genitaliów, tylko z kobiecym owłosieniem łonowym, lub z penisem i z kobiecymi piersiami. Są to wciąż rysunki męskiego ciała, twarzy i muskulatury, z dość obscenicznym ukłonem w stronę trans- lub interseksualności. Artysta nie umie przedstawić kobiecego ciała lub przekonującej kobiecości, ale nie jest to zarzut, Michał Anioł też nie umiał. Karol Radziszewski jest wystarczająco dobrym i autentycznym artystą w swojej działce aktu i portretu męskiego. Jego soczysty pokaz slajdów Bike Boy (2020) to absolutne erotyczne mistrzostwo, seks wyciekający z wizerunku.
Porozmawiajmy teraz o seksie, a właściwie jego przedstawieniach. Ménage à Deux to bowiem wystawa sztuki erotycznej oraz stawiająca problem sztuki erotycznej i jej granic, tego czym jest sztuka erotyczna dzisiaj w epoce pornografii. Sugeruję, że jest to wystawa sztuki erotycznej, a nie pornograficznej, z kilku powodów. Na wystawie dominują akty i portrety, w tym pełne akty, ale nie sceny seksu. Na wielu fotografiach widzimy pełną nagość i męskie genitalia, ale nie są to penisy w erekcji, tak jak w pornografii, nie ma również fotograficznych lub filmowych scen penetracji. Jedyny wyjątek stanowi rysunek Karola Radziszewskiego, na którym androginiczny kulturysta z piersiami otrzymuje fellatio od klęczącego przed nim mężczyzny. Z tego jednak powodu, iż jest to uproszczony ekspresjonistyczny rysunek akwarelowy, a nie fotografia, również i taką scenę zaliczyłbym do konwencjonalnej, rysunkowej sztuki erotycznej, której wiele w całej historii sztuki. O erotyce tego projektu świadczy również duży ładunek teoretyczny, intelektualny i polityczny całej mozaikowej kompozycji ciał i ich fragmentów. Niewątpliwie wiele z tych wizerunków może podniecać, ale nie tylko po to powstała ta sztuka i wystawa. Jest wiele innych wymiarów. Najciekawszym obok seksualnego, jest polityczny.
Galeria Labirynt od lat bohatersko i konsekwentnie realizuje program antyrządowy, przeciwny ideologii PiS-u[2], szczególnie wbrew jego upiornej polityce obyczajowej. To dzięki takim instytucjom kultury wciąż jeszcze możemy mieć złudzenie, że żyjemy w wolnym kraju. Najlepszymi ostatnimi przykładami alternatywy są znakomita tegoroczna wystawa LGBT+ Jesteśmy ludźmi, jak i najnowszy projekt You’ll Never Walk Alone dokumentujący demo-grafikę towarzyszącą protestom Strajku Kobiet. Ménage à Deux wpisuje się w ten program jako projekt równościowy, stawiający heteroseksualność i homoseksualność i ich wyraz w sztuce, na równym, demokratyczny poziomie. Bez dominacji lub uprzywilejowania czy poniżenia żadnej ze stron, tak jak to widzimy w oficjalnej rządowej polityce seksualności. Na tej wystawie przenosimy się ze wschodniej Polski do centrum Unii Europejskiej. Oglądając Gomulickiego i Radziszewskiego uprawiających wzajemnie seks poprzez sztukę i wspólnie osiągających spełnienie w mozaice erotycznych wizerunków, nie możemy zapomnieć, że Lublin jest otoczony strefami wolnymi od LGBT. Jesteśmy w południowo-wschodniej Polsce, gdzie osoby nieheteronormatywne naprawdę są niewidoczne i żyją w dramatycznej patriarchalnej i homofobicznej opresji.
Ménage à Deux, stworzona z perspektywy wyzwolonej wieloseksualnej męskości jako jedno polimorficzne jądro, jest znakomitym przykładem terapii poprzez sztukę, terapii erotycznej i politycznej. Dlatego wystawa powinna być zapakowana i sformatowana jako produkt eksportowy i pojechać z Lublina do wszystkich galerii w Polsce, w większych i mniejszych miastach, ponieważ w istocie ten kraj niczego nie potrzebuje bardziej niż takiej kultury rozkoszy.
[1] Heteroseksualność jako orientacja seksualna nie wymaga w Polsce ani promocji, ani emancypacji, inaczej to jednak wygląda w odniesieniu do sztuki. Artystki feministyczne dużo pracują nad erotyką, jednak ekspresja heteroseksualnego męskiego pożądania jest dość śladowo obecna we współczesnej sztuce polskiej, co obserwuję od lat. Właściwie Maurycy Gomulicki jest tu prawie jedynym wyrazistym i konsekwentnym przedstawicielem – obok artystów dawnej Łodzi Kaliskiej i na bardziej romantycznym poziomie malarstwa Wilhelm Sasnal. Zasadniczo tej męskiej ekspresji heteroseksualnej w sztuce polskiej nie jest tak wiele, jak można byłoby się spodziewać. W PRL-u było o wiele lepiej?!
[2] Pod względem tej przemyślanej i konsekwentnej anty-PiS-owej polityki wystawienniczej Labirynt możemy porównać jedynie z poznańską miejską Galerią Arsenał prowadzoną przez Marka Wasilewskiego i Zofię nierodzińską, w której programie kultura queer również zajmuje wiele miejsca.
Paweł Leszkowicz – historyk i krytyk sztuki, wykładowca akademicki i niezależny kurator specjalizujący się w studiach LGBTQ+ w obszarze sztuki i kultury wizualnej. Autor wielu pionierskich wystaw i publikacji o sztuce queer w Polsce i Europe Wschodniej.
WięcejPrzypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Maurycy Gomulicki, Karol Radziszewski
- Wystawa
- Ménage à Deux
- Miejsce
- Galeria Labirynt, Warszawa
- Czas trwania
- 23.10.2020–31.01.2021
- Fotografie
- dzięki uprzejmości Galerii Labirynt
- Strona internetowa
- labirynt.com