Szara strefa sztuki. „Cała Polska” w BWA Wrocław
Cała Polska to tytuł, który brzmi zaczepnie. W tak małym pudełku jak BWA Wrocław raczej się nie zmieści, a jeśli nawet wstawić do niego małą część Polski, oczywiście tej artystycznej, to jaki z tego powstanie obraz? Kuratorka Anna Mituś miała spore ambicje – chciała opowiedzieć o sztuce w Polsce na nowo i na przekór warszawskocentrycznym narracjom. Na koniec sama przyznała, że jej się to nie udało, a wystawa wymknęła się spod kuratorskiej kontroli i zaczęła żyć własnym życiem. Efekty tej wystawienniczej samowoli są pod pewnymi względami problematyczne, choć same założenia pokazu rysują się interesująco: przekrojowa wystawa offowych galerii i niezależnych inicjatyw artystycznych to całkiem niezły przyczynek do refleksji nad stanem naszej sceny artystycznej, a ostatni pokaz tego typu miał miejsce w 2014 roku (chodzi oczywiście o Co widać w MSNie). Od tego momentu minęło już kilka lat i pytanie, w jakim momencie jesteśmy teraz, wydaje się zasadne. Jak jednak wiemy, pytania zadawać łatwo, trudniej znaleźć odpowiedzi i konsekwentnie konstruować wnioski.
Bieda! Jakie to wspaniałe źródło kreatywności i solidarności. W świecie biednych galerii nie ma takich konfliktów, jakie targają choćby uczestnikami Warsaw Gallery Weekend, nie ma tu także miejsca na nudę profesjonalizacji.
Zacznijmy jednak od początku, czyli głównych założeń wystawy – pomyślana jako wystawa o sztuce powstającej „w obszarze prywatnym, indywidualnym, wynikająca z osobistych inspiracji, poza obiegiem instytucji i publicznych mechanizmów wspierania kultury”, Cała Polska wydaje się rewersem takich wystaw jak wspomniane Co widać czy Establishment jako źródło cierpień. Mituś wybrała inicjatywy offowe (czy też może po prostu niekomercyjne) nieprzypadkowo – ich narastająca ilość jest dla kuratorki symptomem uwidaczniającego się na polskiej scenie instytucjonalnego kryzysu. Kryzys ten ma różne oblicza – z jednej strony ekonomiczny, z drugiej wizerunkowy. Instytucje mają być dla Mituś zbyt elitarne, a zarazem zbyt uzależnione od polityki spektaklu i walki o publiczność, przez co przestają odpowiadać potrzebom artystów. Anna Mituś obecny „kryzys zaufania” wobec instytucji porównuje wręcz do czasów stanu wojennego.
Co prawda sama nie doświadczyłam życia w stanie wojennym, mam jednak wrażenie, że sytuacja nie jest aż tak zła, a tezie kuratorki przeczy choćby sam skład uczestników wystawy – spore grono niezależnych grup, artystów i artystek, którzy z gościnnymi występami w instytucji publicznej jakoś nie mieli problemu. Więcej, na dobrą sprawę nikt z tego grona nie wypowiada się jawnie przeciwko instytucjom – od kontestacji istotniejsza wydaje się dla nich możliwość uzupełniania aktualnego pejzażu instytucjonalnego o nowe miejsca, dające artystom i artystkom więcej możliwości do pokazywania swojej twórczości. W tym sensie wystawę w BWA Wrocław można potraktować nie tyle jako opowieść o kryzysie zaufania, lecz raczej o poczuciu braku i próbach jego kompensacji. Istotnym tłem dla nich są napięcia na linii centrum-peryferie (w naszym lokalnym przypadku sprowadzające się do relacji Warszawa-cała reszta Polski) wypowiadane czasem ironicznie, a czasem z realną pretensją. Emblematyczną dla tego problemu pracą, pokazaną we Wrocławiu, wydaje się projekt Furtki dla wszystkich tych, którzy wyjechali z małych miejscowości do Warszawy Maćka Cholewy, na której zobaczyć można postać ludzką umykającą w kierunku miasta. Ten specyficzny dar, lub może gest, wykonywany jest przez Cholewę z pozycji dumnego prowincjusza i promotora małych miast Górnego Śląska, w szczególności Radzionkowa. Jest w nim trochę uszczypliwości, ale i empatii – wykorzenionym ze swojej kultury i kontekstu społecznego słoikom trzeba w końcu współczuć. Rewersem tej postawy jest praca kolektywu Żurnal Zin (Anna Maria Koronkiewicz, Nico Caramandaye, Emilia Bocianowska), funkcjonującego gdzieś w Londynie i Białymstoku. Ich instalacja Wierzby wśród pól nawiązuje do piosenki Ireny Santor Powrócisz tu. W klipie z 1968 roku Santor ubrana w zwiewną szatę śpiewa oczywiście o powrocie do nadwiślańskiego kraju, idąc z wolna ku absurdalnej rzeźbie przedstawiającej płaczącą wierzbę. Odtwarzając tę sytuację w londyńsko-wrocławskich warunkach członkowie Żurnal Zinu z premedytacją sprowadzili ją do beki i niefrasobliwego heheszkowania z polskich, romantyczno-nacjonalistycznych ciągot.
Najbliżej rozumowania kuratorki Całej Polski wydaje się praca Pawła Kowzana, prezentowana na wystawie przez łódzką galerię Czynną (definiująca samą siebie, co znaczące, jako alterinstytucję) – jego praca sprowadza się do odtwarzanego w loopie pogwizdywania, przywołującego różnorakie skojarzenia. Gwizdać można w końcu przy pracy, nagranie więc może świadczyć o tym, że artysta jest obecnie zajęty, bo już pracuje przy jakimś następnym projekcie (prekaryjny pościg za pracą zobowiązuje); można je także uznać za metaforę wygwizdywania – może właśnie kapitalizmu i jego mechanizmów, może sztuki uwikłanej w te mechanizmy, a może po prostu rzeczywistości politycznej, od której sztuka też nie jest wolna? Sam artysta nie daje wskazówek, a potencjalnych winnych najłatwiej zlokalizować dzięki krótkiemu kwestionariuszowi zamieszczonemu w przewodniku do wystawy, w którym uczestnicy Całej Polski opisywali swoje motywacje i sposób myślenia o sztuce i rzeczywistości. W kategoriach negatywnych („Co cię nudzi?”, „Obejdziesz się bez”) artyści najczęściej wymieniali faszyzm, szowinizm i nacjonalizm, populistyczną politykę, ale także jedzenie mięsa, Internet, polityczne granice, MOCAK, kredyt na całe życie, długie opisy, książki (bo papier?), dotacje, duże pieniądze, wsparcie instytucjonalne czy wreszcie (to mój ulubiony element) publikacje w magazynie „Szum” i uściski „liderów opinii”.
O ile deklaracje światopoglądowe artystów i artystek mnie osobiście nie dziwią, o tyle pojawiające się w tym kwestionariuszu konstatacje ekonomiczne mogą już zastanawiać. Wydaje się też, że dotykają one realnego problemu, o którym w istocie opowiada Cała Polska: przeroście artystycznej treści nad instytucjonalną formą, która zmusza młode pokolenie (i nie tylko młode) do radzenia sobie samemu. Instytucji muzealno-galeryjnych mamy w Polsce co prawda sporo, ale ciągle nie tyle, żeby każdy absolwent czy absolwentka ASP mógł w nich zabłysnąć. Jeszcze gorzej jest w przypadku galerii komercyjnych – jak to ostatnio ciekawie wyłożył Piotr Bazylko w rozmowie z Jakubem Banasiakiem w „Szumie”, rynek sztuki w Polsce rozwija się bardzo wolno, bo kupować nie ma komu, współpracować z komercyjnymi galeriami mogą więc nieliczni szczęściarze.
W takim wypadku działalność niezależna wydaje się w zasadzie jedynym możliwym rozwiązaniem – polscy artyści i artystki nie tyle mogą się obejść bez instytucji czy dotacji, co właściwie często muszą. I to robią, a wystawa w BWA Wrocław to pokazuje – Cała Polska to osobliwy festiwal biedy, celebrowanej aż do granic śmieszności. Działający w Szczecinie na ogródkach działkowych duet Centrum Centrum (Łukasz Jastrubczak i Małgorzata Mazur) chwali się alternatywnym kapitałem w postaci 66 sztabek złota, wykonanych z kartonu i pomalowanych złotym sprayem. Krakowski artist-run space Jak zapomnieć (Karolina Jarzębak, Tomek Nowak, Arek Dec) utrzymuje się dzięki prowadzonemu równolegle lumpeksowi Szmaty. Mistrzynią ekonomicznej ekwilibrystyki jest Maja Demska, główna animatorka i właścicielka Groszowych Spraw – ona sama określa swoje działania jako karykaturę przedsiębiorczości. Pieniądze na prowadzenie swojej działalności zdobywa organizując loterie fantowe, sprzedając własne włosy lub po prostu wykłada je z własnej kieszeni; ostatnio jednak z sukcesem pasożytuje na NGO-sach – zainwestowany kapitał symboliczny jak widać zaczyna się zwracać. Na Całą Polskę Demska przyjechała z pańską skórką, rozłożoną w bazarowy sposób na łóżku polowym. Pańska skórka – warszawski przysmak cmentarny, którym handluje się tylko w szarej strefie – w tym wypadku zafunkcjonował jako symboliczne bogactwo Groszowych Spraw, szczodrze rozdawane publiczności przez stołeczną business woman, z uśmiechem przyznającą, że zakupione przez nią na OLX cukierki najpewniej są podróbkami.
Szara strefa sztuki oczywiście może opisywać się nie tylko poprzez metafory porażki, ale i sukcesu, co prawda trochę podkolorowanego w fotoszopie, ale ciągle z potencjałem.
Bieda! Jakie to wspaniałe źródło kreatywności i solidarności. W świecie biednych galerii nie ma takich konfliktów, jakie targają choćby uczestnikami Warsaw Gallery Weekend, nie ma tu także miejsca na nudę profesjonalizacji. Chcesz wyjechać na rezydencję, ale nie masz siły startować w instytucjonalnych rekrutacjach? Zgłoś się do działającej w Michałowicach Latarni Górskiej, która rozdaje rezydencje w formie bezinteresownego daru. Nie masz pieniędzy? Inspiracją dla ciebie niech będzie warszawska Galeria Śmierć Frajerom, która szukając alternatywnych źródeł finansowania, postanowiła zainteresować się kryptowalutami i założyła swoją filię w świecie crypovoxels.com. Na Całej Polsce galeria zafunkcjonowała więc jako strona internetowa, dzięki której można było odbyć spacer po wirtualnym, trochę psychodelicznym i przygnębiająco pustym świecie sztuki.
Równie smętna, ale już zupełnie realna jest codzienność kolektywu (projektu? eksperymentu z pogranicza survivalu?) DOMIE, działającego w zrujnowanym domku w podwórku ulicy Święty Marcin w Poznaniu. Założona przez Katarzynę Wojtczak i Martynę Miller inicjatywa ogniskuje swoją aktywność nie tylko na animacji tej przestrzeni, ale także rozpaczliwych próbach udomowienia i renowacji ruiny, która w nocy zamienia się w szalet dla bezdomnych. Rozplanowany na 10 lat i prowadzony bez środków finansowych remont domku stał się osobliwą formą kreacji artystycznej i desperacką próbą walki z kryzysem mieszkaniowym, którą same autorki puentują: „Domowość i własność się wyczerpały. Nadszedł czas post-zamieszkania, zombie wspólnot, labilnych domowisk”. Jest to oczywiście także opowieść o artystycznej biedzie, na wystawie w BWA Wrocław zilustrowanej przez filmowy tryptyk – pod koniec projekcji bohaterki filmu znajdują na swoim podwórku ludzkie odchody, do których ktoś doczepił kartkę z numerem telefonu. Na tajemniczy numer udaje im się nawet dodzwonić, ale właściciel telefonu bełkocze coś niezrozumiale do słuchawki. Dyktowane troską połączenie zostaje więc przerwane.
W takich warunkach dystans i poczucie humoru są właściwie jedyną bronią bieda-galerzystów. Rzucając się w wir pracy i projektów, równocześnie mrugają do publiczności okiem, dając znać, że są świadomi jej potencjalnej bezsensowności. Nazwa poznańskiej galerii Przemka Sowińskiego – Łęctwo – to neologizm oznaczający zapętlenie się w czynności skazanej na porażkę. Na Całej Polsce galeria pokazała prace swoich artystów i artystek w szklarni i opisała poprzez futurologiczną opowieść o chwastach, przyzwyczajonych do życia w trudnych warunkach i dzięki temu silniejszych.
Szara strefa sztuki oczywiście może opisywać się nie tylko poprzez metafory porażki, ale i sukcesu, co prawda trochę podkolorowanego w fotoszopie, ale ciągle z potencjałem. Jego świetnym przykładem jest galeria Potencja, która lubiła dowcipkować o sobie jako przyszłych celebrytach sztuki, pokazujących swoje prace w Nowym Jorku czy Miami, i w zeszłym roku faktycznie im się to udało. Potencja znana jest z nietuzinkowych formatów wystawienniczych, którymi lubiła bawić publiczność, ale na Całej Polsce jej matka i ojcowie-założyciele pokazali po prostu swoje obrazy, jakby na znak, że oni w zasadzie już nic nie muszą. Szczęśliwy przypadek Potencji pokazuje, że praca w szarej strefie sztuki nie jest wcale tak bezsensowna, jak się niektórym wydaje, a prekariuszowski entuzjazm bywa nagrodzony zainteresowaniem znienawidzonego, lecz ciągle pożądanego establiszmentu. Gdy ręka w zasięgu, nawet uścisk lidera opinii może okazać się całkiem miły.
Cała Polska byłaby w zasadzie niezłą wystawą, gdyby bez szczególnego kombinowania po prostu pokazywała tych kilka przykładów niezależnych inicjatyw artystycznych. Wnioski płynące z tej prezentacji może nie byłyby szczególnie odkrywcze (o ciemnej materii świata sztuki powiedziano już sporo), za to interesujące poznawczo. Zaproszeni goście nie tylko pozycjonowali się wobec świata sztuki, ale także rzeczywistości jako takiej, dając wyraz swojej pokoleniowej i estetycznej wrażliwości. Łukasz Radziszewski, założyciel galerii Komputer i fascynat oldskulowej elektroniki, w BWA pokazał więc swój stary komputer z 1999 roku. Przy użyciu wyszabrowanych ze śmietników stołecznych instytucji montażowych resztek, Radziszewski przekształcił swój komputer w mobilny artefakt, inspirowany fikcyjnym cudem techniki z gry Fallout – G.E.C.K. (Garden of Eden Creation Kit).
Duet Inside Job (Ula Lucińska i Michał Knychaus), pokazany we Wrocławiu przez galerię 9/10, stworzył instalację złożoną z trzech psychodelicznych portali – bram do rzeczywistości równoległych i światów dezinformacji, w których niestety każdy z nas choć raz się zanurzył, po prostu otwierając jakiś portal newsowy w sieci. W podobnym kierunku podążyła galeria Jak zapomnieć, która w BWA przygotowała instalację Idziemy do piekła, złożoną z elementów kształtujących wyobraźnię młodej generacji: jest tu więc mieszczańska boazeria i kostka bauma oraz starożytne pismo klinowe i piktograficzne chaotycznie zmiksowane z teoriami spiskowymi pojawiającymi się w prasie. W rzeczywistość cyfrową postanowiła zanurzyć się także wrocławska galeria Jest (Agata Lankamer, Iza Opiełka, Magdalena Kanawka, Krzysztof Latarowski, Piotr Bzdęga), która w pracy Grzeszne przyjemności pochyla się nad współczesnymi metodami prokrastynacji, czyli oglądaniem głupich filmików, skrolowaniem Pudelka i tym podobnymi odmóżdżającymi rozrywkami, często na granicy dobrego smaku i fascynujących swoją obrzydliwością.
Na Całej Polsce zastanawiać może stosunkowo niewielka reprezentacja galerii czy inicjatyw zaangażowanych czy też aktywistycznych – w tej kategorii znajdziemy CSW Wiewiórka i stworzoną przez Sergeya Shabohina platformę Kalektar.org, archiwizującą przełomowe dokonania sztuki białoruskiej. A co z galerią Sandra, Grupą nad Wisłą albo galerią Kiedyś to Będzie? Pytań o braki oczywiście jest więcej, kuratorka Całej Polski asekuracyjne przygotowała więc listę wszystkich pominiętych inicjatyw i galerii, którą dołączyła do readera wystawy – niestety nawet on był wybrakowany lub odsyłał do galerii już niedziałających (XS, New Roman, Henryk, Dwie Lewe Ręce, Miłość…), co jest niepokojącym sygnałem, że risercz kuratorski jednak nie był wystarczająco głęboki. Przechadzając się po wystawie można było odnieść wrażenie, że pracując nad nią Anna Mituś chyba sama do końca nie mogła się zdecydować, o czym ona ma być – o niezależnych galeriach i kolektywach, czy może po prostu o sztuce, nowych twarzach na scenie, lub po prostu krewnych i znajomych królika? Obok niezależnych grup można było tu spotkać bowiem sporo pokazujących się indywidualnie artystów i artystek – był więc wspomniany Cholewa, Marek Rachwalik, Irmina Rusicka i Kasper Lecnim, Paweł Matyszewski, a także Jan Baszak i Piotr Bruch, zeszłoroczni absolwenci szczecińskiej Akademii Sztuki, których dyplomy można było oglądać latem na wystawie Najlepszych Dyplomów ASP w Gdańsku. Kuratorska narracja Anny Mituś więc trochę się nie klei, a w pewnym momencie wystawy zupełnie rozpada – może to właśnie wynik deklarowanej na początku twórczej utraty kontroli nad własną wystawą? Wymownym podsumowaniem tego trudnego zderzenia z całą Polską mimochodem stała się publikacja Maryny Tomaszewskiej Kuratorzy, wydana przez BWA Wrocław i mająca swoją premierę podczas wernisażu Całej Polski. Tomaszewska postanowiła zebrać w niej nazwiska wszystkich osób w Polsce, które na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat określiły siebie jako kuratora bądź kuratorkę. Wyszła z tego imponująca i ciągnąca się w nieskończoność lista, ujmująca właściwie większość polskiego środowiska artystycznego i sięgająca granicami głęboko poza wystawienniczy mainstream. Jak widać więc, kuratorem chce być wielu i mało kogo obchodzą mroczne konotacje (władza, narzucanie narracji, kształtowanie dyskursu…) związane z tym zawodem. Pytanie, czy każdy potrafi?
Karolina Plinta – krytyczka sztuki, redaktorka naczelna magazynu „Szum” (razem z Jakubem Banasiakiem). Członkini Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Sztuki AICA. Autorka licznych tekstów o sztuce, od 2020 roku prowadzi podcast „Godzina Szumu”. Laureatka Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy (za magazyn „Szum”, razem z Adamem Mazurem i Jakubem Banasiakiem).
WięcejPrzypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- 9/10 (Jakub Borkowicz i zaproszeni artyści: Ula Lucinska i Michał Knychaus, czyli Inside Job), Jan Baszak, Piotr Bruch, Centrum Centrum (Łukasz Jastrubczak i Małgorzata Mazur), Maciej Cholewa, CSW Wiewiórka (Cecylia Malik i Bartolomeo Koczenasz), DOMIE (Katarzyna Wojtczak i Martyna Miller), Elementarz dla mieszkańców miast (Arkadiusz Półtorak, Martyna Nowicka i zaproszeni artyści: Mikołaj Małek i Leona Jacewska), Galeria Czynna (Łukasz Ogórek, Marcin Polak, Tomasz Załuski i zaproszony artysta: Paweł Kowzan), galeria Komputer (Łukasz Radziszewski i Szymon Kaniewski i zaproszony artysta: Bartosz Zaskórski), Galeria Śmierć Frajerom (Nikodem Baiser, Dominik Jałowiński, Jakub Gliński i specjalny gość: Marcin Kaliński, artyści pokazywani przez galerię na wystawie we Wrocławiu: Marcin Kalinski, Mateusz Sarzynski, Ryszard Winiarski), Groszowe sprawy (Maja Demska), Jak zapomnieć (Karolina Jarzębak, Tomek Nowak i zaproszony artysta: Arek Dec), JEST (Agata Lankamer, Iza Opiełka, Magdalena Kanawka, Krzysztof Latarowski, Piotr Bzdęga), Kalektar.org (Sergey Shabohin), Latarnia Górska (Konrad Brynda, Piotr Bujas, Paweł Krzaczkowski, Katarzyna Szumska), Kasper Lecnim i Irmina Rusicka, Łęctwo (Przemek Sowiński i zaproszeni artyści: Grzegorz Bożek, Agnieszka Grodzińska, Paweł Marcinek, Przemysław Piniak, Zuza Piekoszewska, Paweł Szostak), Paweł Matyszewski, Obrońców Stalingradu 17 (Obrońcy i zaproszeni artyści: Rafał Pietrowicz/Rufus, Iga Świeściak, Grażyna Monika Olszewska), ODIO (Aleksandra Ozimek i zaproszony artysta Gustaw Małecki), Post Brothers, Potencja (Karolina Jabłońska, Tomasz Kręcicki, Cyryl Polaczek), Pracownia Portretu (Katarzyna Stańczak, Maciej Łuczak i zaproszony artysta: Jakob Forster), Marek Rachwalik, Iza Tarasewicz, Żurnal Zin (Emilia Bocianowska, Nico Carmandaye, Anna Maria Koronkiewicz)
- Wystawa
- Cała Polska. Wyprawa do źródeł sztuki (nieinstytucjonalne przestrzenie sztuki w Polsce)
- Miejsce
- BWA Wrocław
- Czas trwania
- 13.12–1.03.2019
- Osoba kuratorska
- Anna Mituś
- Strona internetowa
- bwa.wroc.pl
- Indeks
- 9/10 Agata Lankamer Agnieszka Grodzińska Aleksandra Ozimek Anna Maria Koronkiewicz Anna Mituś Arek Dec Arkadiusz Półtorak Bartolomeo Koczenasz Bartosz Zaskórski BWA Wrocław Cecylia Malik Centrum Centrum CSW Wiewiórka Cyryl Polaczek DOMIE Dominik Jałowiński Elementarz dla Mieszkańców Miast Emilia Bocianowska Galeria Czynna Galeria Jak zapomnieć Galeria Komputer Galeria Łęctwo Galeria Śmierć Frajerom Grażyna Monika Olszewska Groszowe Sprawy Grzegorz Bożek Gustaw Małecki Iga Świeściak Inside Job Irmina Rusicka Iza Opiełka Iza Tarasewicz Jakob Forster Jakub Borkowicz Jakub Gliński Jan Baszak JEST Kalektar.org Karolina Jabłońska Karolina Jarzębak Kasper Lecnim Katarzyna Stańczak Katarzyna Szumska Katarzyna Wojtczak Konrad Brynda Krzysztof Latarowski Latarnia Górska Leona Jacewska Łukasz Jastrubczak Łukasz Ogórek Łukasz Radziszewski Maciej Cholewa Maciej Łuczak Magdalena Kanawka Maja Demska Małgorzata Mazur Marcin Kaliński Marcin Polak Marek Rachwalik Martyna Miller Martyna Nowicka Maryna Tomaszewska Mateusz Sarzyński Michał Knychaus Mikołaj Małek Nico Carmandaye Nikodem Baiser Obrońców Stalingradu 17 ODIO Paweł Kowzan Paweł Krzaczkowski Paweł Marcinek Paweł Matyszewski Paweł Szostak Piotr Bruch Piotr Bujas Piotr Bzdęga Post Brothers Potencja Pracownia Portretu Przemek Sowiński Przemysław Piniak Rafał Pietrowic Rufus Ryszard Winiarski Sergey Shabohin Szymon Kaniewski Tomasz Kręcicki Tomasz Załuski Tomek Nowak Ula Lucińska Żurnal Zin Zuza Piekoszewska