Miks – tak. Ale czy remiks? „Ciało Oko” w Komuna//Warszawa
Remiksy w Komunie Warszawa to jedna z ciekawszych (i na dodatek regularnie rozwijanych) propozycji w dziedzinie współczesnego polskiego performensu, teatru oraz tańca. Między innymi dlatego, że seria ma ambicje edukowania publiczności. Każdy występ poprzedzony jest kilkuminutowym wykładem na temat artysty, którego twórczość poddawana jest akurat remiksowi. Wczorajsza prelekcja dotyczyła performensów Carolee Schneemann.
Ten zabieg ma oczywiście swoją gorszą stronę, ponieważ sprawia, że oglądanie spektaklu zmienia się w zgadywankę i wyszukiwanie podobieństw. I jeśli spojrzeć na miniaturę Ciało Oko Marty Ziółek pod tym kątem, to wypada ona naprawdę przeciętnie. Działania Schneemann były komentarzem do sytuacji kobiet-artystek w purytańskiej Ameryce lat 60. Uprzedmiotowienie własnego ciała i myślenie o nim jako o dosłownym fragmencie dzieła sztuki (Eye Body, 1963) było wówczas gestem radykalnym i świeżym, a wyciąganie z waginy rolki papieru z manifestem artystycznych przekonań (Interior Scroll, 1975), miało siłę miażdżącej riposty.
Współczesna Polska może i jest pod niektórymi względami nie mniej pruderyjna niż Ameryka pięćdziesiąt lat temu. Biorąc jednak pod uwagę kontekst Remiksu (do Komuny Warszawy nie przychodzą przypadkowe osoby, a zasięg spektaklu jest dość mały), pokazywanie na scenie nagości byłoby wywarzaniem otwartych drzwi.
W spektaklu Ziółek aktorki ubrane są w obcisłe trykoty imitujące kolor skóry, ale niestety ten pomysł wydaje mi się tym bardziej nietrafiony. Historia opowiedziana takim ciałem jest po prostu nieszczera. Widz oglądał już i więcej, i w bardziej dosadnie podanej formie. Nagość w sztuce oraz teatrze już dawno straciła siłę definiowania seksualności: własnej czy zbiorowej. Dlatego dziś radykalność polegałaby raczej na ubraniu ciała i skupieniu się na zmysłowości ruchu samego w sobie.
Brak pomysłu na wykorzystanie ciała jako artystycznego komunikatu nie jest jednak głównym minusem tego spektaklu. Jest nim niewybaczalna nuda wiejąca ze sceny. Przedstawienie składa się z serii póz zapożyczonych lub zainspirowanych performensami Schneemann. Aktorki przemieszczają się po scenie precyzyjnie powtarzając wciąż te same ruchy zginania nóg, przysiadów, rozkroków, wypinania pupy w kierunku widowni. Mamy więc tu echa Eye Body, Interior Scroll oraz Meat Joy (1964). Prawdziwy „miks”, ale w ogóle nie „re-”. Choreografia Ziółek jest nieefektownym powtarzaniem subiektywnie wybranych gestów nieuzasadnionym ani z punktu widzenia wewnętrznej spójności dzieła, ani w kontekście twórczości Schneemann.
Spektakl bierze swój tytuł od przełomowego Eye Body i to powinno zobowiązywać. Tymczasem na poziomie estetycznym, jak również merytorycznym, bliżej mu, przepraszam za drastyczne porównanie, do teledysku do piosenki Single Ladies goszczącej niedawno w Polsce Beyonce – także amerykańskiej gwiazdy, ale zupełnie innego rodzaju. Skąd takie skojarzenie? Chyba głównie przez wspomniane trykoty. Dodatkowo, mimo iż nie jest to ich głównym zamierzeniem, obywa obrazy promują naturalny kanon kobiecego piękna: pełen krągłości, małych niedoskonałości. I to jest w spektaklu Ziółek, już bez przekąsu, super pozytywne.
Przypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Carolee Schneemann, Marta Ziółek, Marina Colomina, Maria Peralta, Eva Susova
- Tytuł
- Ciało Oko
- Miejsce
- Komuna Warszawa
- Czas trwania
- 1.06-2.06.2013
- Fotografie
- Anna Diduch
- Strona internetowa
- komuna.warszawa.pl