Podziemne układy i nowe porządki. Dalsze zamieszanie wokół CSW w Toruniu
Wacła Kuczma, wcześniej szef BWA w Bydgoszczy, podczas konferencji prasowej oskarżył lokalnych dziennikarzy o manipulacje i podawanie nieprawdziwych informacji. O rozdmuchanie afery obwinił – jak to ujął – „pewnego rodzaju podziemie”. Wrzawa wokół działalności kina podniosła się po sygnałach, że nowe władze CSW planują zaprzestanie jego działalności w dotychczasowym kształcie. Przez ostatnie lata miejsce to było jedyną w Toruniu realną konkurencją wobec multipleksów, prezentując częściowo repertuar nieobecny w nich, bądź oferując inną atmosferę i przystępniejsze ceny.
Kuczma i Żydowicz zarzucali Katarzynie Jaworskiej, kierowniczce kina i szefowej festiwalu filmowego Tofifest, że prowadziła działalność kina repertuarowego, a nie studyjnego oraz nie przedstawiła planów na bieżący rok, a koncepcji na poprzednie lata nie realizowała. Osobista niechęć pomiędzy Żydowiczem, twórcą festiwalu Camerimage, a Jaworską nie jest żadną tajemnicą, dlatego spekulowało się, że to właśnie była prawdziwa przyczyna zaistniałej sytuacji. Szefowa kina przebywa na zwolnieniu chorobowym i nie wypowiada się w tej sprawie, a Marek Żydowicz odrzucał te domysły.
– Pani Katarzyna Jaworska przedstawiła zarys programu, który zawiera tylko hasła. Pełny etat był marnotrawiony na coś, co może zrobić pani siedząca w recepcji, która zadzwoni do dystrybutora i spyta: proszę mi powiedzieć, jakie ma pan filmy niekomercyjne? – mówił, wtórując dyrektorowi Kuczmie, iż potrzebne jest ściślejsze powiązanie działalności kina z bieżącą działalnością wystawienniczą oraz obudowanie go programem edukacyjnym, którego wcześniej brakowało.
Zarzuty, które mogą wyglądać na merytoryczne oraz zawsze dobrze brzmiące hasła, zawarte w ogólnikowych deklaracjach na temat przyszłości kina, przeplatały się jednak w wypowiedziach dyrektora i głównego kuratora z personalnymi atakami i tropieniem ogólnopolskiego „układu w sztuce”, znanego już z publikacji Moniki Małkowskiej.
– Skończyła się w Polsce dominacja pewnej części działalności artystycznej, związana z określoną grupą nazwisk i przepływem niebotycznych pieniędzy tylko na określone konta określonych artystów – powiedział dyrektor Kuczma, odnosząc się nie tylko do dotychczasowego repertuaru wystawienniczego toruńskiego CSW.
Żydowicz również nie stronił od personalnych ataków, między innymi na krytykującą go Joanne Scheuring-Wielgus, obecną posłankę, starającą się w 2010 roku o fotel dyrektorki CSW. – Ja z panią posłanką nie miałem przyjemności zbyt często. Raz, kiedy byłem członkiem komisji konkursowej oceniającej kandydatów ubiegających się o stanowisko dyrektora Centrum Sztuki Współczesnej. I wtedy nasza komisja bardzo nisko oceniła propozycję pani Scheuring-Wielgus – mówił. Problem polega jednak na tym, że – abstrahując od faktycznej oceny ówczesnej komisji – według oficjalnych dokumentów urzędu miasta Żydowicz wcale w owej komisji nie zasiadał, był wówczas jedynie członkiem rady programowej CSW oraz wcześniej jednym z inicjatorów jego powstania.
Pewne na razie jest tylko to, że Kino Centrum ma zmienić nieco sposób działania. Jego przyszłość, wobec braku konkretów, pozostaje jednak dość niejasna. Tak jak i całego CSW „Znaki Czasu”. W tym roku realizowany będzie przygotowany wcześniej plan wystawienniczy, jednak co będzie dalej? Co z zespołem kuratorskim, który nie był nigdy duży? Z dwójką kuratorów tworzących festiwal architektury i wzornictwa Tormiar nie przedłużono umów, zarzucając im brak profesjonalizmu oraz niewielki wkład w działalność Centrum. Nie ma żadnych oficjalnych informacji na temat tego, czy na ich miejsce została zatrudniona jakakolwiek nowa osoba.
– Kurator, który robi przez rok jedną wystawę to trochę słabo – stwierdził Wacław Kuczma. – Ale są ludzie z zewnątrz, którzy na dizajnie się znają i których chętnie do współpracy zaprosimy, ale to nie jest kwestia pół roku czy roku, żeby taką wystawę przygotować, to jest około dwóch lat. Myślę, że w 2018 roku powinno się pojawić coś związanego z dizajnem – dodał.
Pozytywne podejście dyrektora do zatrudniania zewnętrznych kuratorów nie przeszkodziło jednak Markowi Żydowiczowi w skrytykowaniu dokładnie takiego postępowania w przypadku zaplanowanej przez poprzednie władze wystawy toruńskiej kolekcji w litewskim Kownie. Żadnego problemu nie stanowi według niego również zatrudnienie jako doradców pracowników założonej przez Żydowicza fundacji Tumult.
Obecni krytycy postępowania nowego szefostwa Centrum Sztuki Współczesnej nie szczędzili krytyki również wobec działań jego poprzednika, Pawła Łubowskiego. W przypadku tej instytucji lokalna polityka, osobiste ambicje i personalne relacje bądź niechęć zdają się grać główną rolę. Kuczma i Żydowicz próbują jednak przedstawić zaistniałą sytuację jako atak na siebie ze strony zwolenników utrzymania poprzedniego porządku. Trudno jednak dziwić się niepokojowi, związanemu zresztą chyba już na stałe z toruńskim CSW, jeżeli weźmie się pod uwagę wcześniejsze wypowiedzi dyrektora na temat roli szefa festiwalu Camerimage w funkcjonowaniu Centrum.
– Zaproponuję mu otwartą współpracę w sprawie organizacji wielkich wydarzeń. W charakterze menedżera lub specjalisty ds. artystycznych. Na pewno będę liczył na jego opinię w kwestiach programowych, ponieważ dyrektora programowego powoływać nie zamierzam – mówił w wywiadzie dla toruńskiego dziennika „Nowości”. Różnica pomiędzy dyrektorem programowym, a głównym kuratorem programowym jest chyba raczej niewielka. Pozostaje w takim razie czekać nie tyle na deklaracje nowej dyrekcji, co na jej faktyczne działania.