Od urzeczenia do pustki
Wystawą Fabiena Lédé The Gradual Disappearence of Melancholy w galerii Studio BWA we Wrocławiu wszyscy wydają się oczarowani. Rzadko się zdarza, by sztuka w Polsce cieszyła się taką atencją, popularnością i niemal jednomyślnie pozytywnym odbiorem. Uczestnicząc w kilku wydarzeniach wokół wystawy, zastanawiałam się, co wynika z tego społecznego poruszenia? Co z samą „sztuką” i jej potencjałem krytycznym, jeśli schlebia ona gustom takich rzesz odbiorców? Jakie wnioski płyną z analizy nie tylko samej wystawy, ale także mechanizmów wiążących się z jej odbiorem?
Galeria Studio BWA ma charakter warsztatowy, to przestrzeń o zdecydowanie mniej „oficjalnej” formule niż pozostałe galerie BWA we Wrocławiu. Dlatego też, jak mi się wydaje, quasi-alternatywna strategia artysty okazała się doskonale stapiać z nieco alternatywnym charakterem miejsca – choć pozostającym nadal w ramach instytucji – i poprzez zniesienie dystansu między sztuką, a odbiorcą, wzbudzać w nich pozytywne odczucia.
Fabien Lédé czerpie wzorce z niegdyś kontrkulturowej, związanej z kulturą rave, estetyki, która dzisiaj jednak nie jest już niczym nowym.
Na blisko dwa miesiące przestrzeń galerii wypełniły obrazy, rysunki, instalacje, projekcje, a także przeróżne obiekty składając się na gęstą i, z zamierzenia, chaotyczną ekspozycje o dość przewrotnym tytule: Stopniowy zanik melancholii. Przewrotnym dlatego, że ultra kolorowe obiekty, ich nagromadzenie, dźwięki, ruch wydają się epatować psychodeliczną melancholią – słodką, niegroźną wprawdzie, lecz utrzymującą się na stałym poziomie. Jest tutaj na przykład zwisające z sufitu wielkie oko, jakby wyrwane z oczodołu, grafika z kotkiem, który co jakiś czas podejmuje miaucząco-ryczący dialog ze stojącą nieopodal grafiką z dinozaurem, są projekcje z pikselowatymi chmurkami rodem z wczesnych lat 90., kręcące się małpki-reflektory, pełno kolorowych obrazów-wyszywanek. Drugą odsłonę wystawy zdominowały z kolei psychodeliczne wideo-rysunki, przypominające nieco twórczość fowistów. Wszystko urocze, nieco dziwne. Fabien Lédé ewidentnie czerpie wzorce z niegdyś kontrkulturowej, związanej z kulturą rave, estetyki, która dzisiaj jednak nie jest już niczym nowym. Zestawiając Lédé z polskimi artystami – Stachem Szumskim, Kamilem Kurzawą – operującymi momentami podobną estetyką, to, co zobaczyć można w Studio BWA wypada niestety dosyć topornie.
Rzeczy tworzone przez Lédé bywają naprawdę ładne (zwłaszcza wyszywanki), niektóre są zabawne. Brak im jednak krytycznego zacięcia, a ich estetyka jest opatrzona, choć dla przeciętnego odbiorcy, „człowieka z ulicy” nadal pozostaje atrakcyjna. Zapewne byłoby inaczej, gdyby Lédé odwoływał się do tych przestrzeni kultury, które pozostają naznaczone konfliktem ideologicznym. Tak jest w przypadku wspomnianego wyżej Szumskiego – choć w wielu jego kolażach znaleźć można równie soczyste kolory oraz motywy kojarzone z psychodelikami, koegzystują one na jednej płaszczyźnie z symbolami o potencjale konfliktogennym i krytycznym – symbolami państwowymi, krzyżem, pacyfką oraz mnóstwem treści jawnie – bądź mniej jawnie – erotycznymi. Podobnie bywa w przypadku Kamila Kurzawy. Wykonywane przez niego animacje miewają równie szkicowy, niedopracowany i – jak już mówiłam – nieco toporny, charakter. W tej stylistyce utrzymani są kreowani przez Kurzawę bohaterowie, którzy przypominają tych z dzieciństwa średniego pokolenia – Dragon Balla, Pokemony, Czarodziejki z Księżyca, ale też bohaterów z Gwiezdnych Wojen. Pomimo psychodelicznych kolorów i postinternetowej stylistyki, Kurzawa penetruje takie zagadnienia jak wojna, terroryzm, globalizacja i komercjalizacja kultury. Poprzez przestrzenie, w których umieszcza swoich bohaterów – zupełnie nie adekwatne do ich kolorowej, miłej dla oczu oprawy – oraz aluzyjne dialogi, prace Kurzawy okazują się być nie tylko fajne – jak prace Lédé – ale także zaangażowane politycznie. Zaś beztreściowa i w gruncie rzeczy dekoracyjna sztuka Fabiena Lédé osadzona jest raczej w strategiach DIY (Do It Yourself) i bliższa polskiemu duetowi Bracia. To, co ich łączy, a i zjednuje publiczność, to praca z tekstyliami, egalitarność tego, co wytwarzają. DIY to coś, co robić mogą wszyscy, w przeciwieństwie do sztuki, która bywa odbierana jako elitarna. To znacząco skraca dystans, zaprasza do partycypacji.
Surowa przestrzeń galerii Studio została przez artystę opanowana, zawłaszczona. Poprzez ten radykalny gest gest, Lédé wykreował ostatecznie przestrzeń urzekającą i zapraszającą do uczestnictwa.
Dystans znacząco skraca także sama aranżacja. Fabien Lédé jest również scenografem i to wyczucie oraz umiejętność konstruowania teatralnych przestrzeni zdecydowanie widać na wystawie. Lédé anektuje pomieszczenie zacierając granice między podziałami stanowiącymi o funkcji danego obszaru. Umieszcza obrazy przy samym wejściu, rozstawia wyszywanki rozwieszone na stojaku na środku przejścia do głównej przestrzeni galerii. Tekstylne elementy porozstawiane i porozwieszane są nieregularnie, coś zwisa ze ścian czy sufitu, coś stoi oparte o ścianę, elementy ruchome korespondują ze statycznymi. Nie ma tutaj „prac” czy „dzieł” – wszystko, co znalazło się w galerii, składa się na jeden estetycznie spójny byt. Surowa przestrzeń galerii Studio została zatem przez artystę opanowana, zawłaszczona. Poprzez ten radykalny gest gest, Lédé wykreował ostatecznie przestrzeń urzekającą i zapraszającą do uczestnictwa.
Zaproszenie to jest zresztą przez cały czas trwania wystawy wzmagane poprzez ingerencję w przestrzeń – modyfikację aranżacji i organizowanie dodatkowych eventów, jak na przykład nocne zwiedzanie, podczas którego za pomocą światła latarek można było odnaleźć nowe rysunki. Taka „estetyka relacyjna” między artystą a publicznością powoduje aktywizację tej drugiej, a w konsekwencji jej identyfikację z przestrzenią wystawy, która staje się miejscem wspólnego doświadczenia. Z tego punktu widzenia The Gradual… zyskuje, jako – jakby to powiedział Heidegger – miejsce „wydarzania się”, odkrywania świata równych, współistniejących w świecie egzystencji. Aspekt relacyjny i – nazwijmy go – „heideggerowski” – nie zmienia jednak tego, że według mnie sztuka Lédé, sama w sobie, pod urzekającą aranżacją nie wiele ma mi do zaproponowania. Nawet podążając ścieżką egzystencjalną, kierując ocenę nie ku formalnej i materialnej sferze tych przedmiotów, ale ku wartościom opartym na nieuchwytnym doświadczeniu i partycypacji, okazuje się, że na końcu jego wszystkiego jest pustka. Dzieje się tak, ponieważ doświadczenie to jest w dużej mierze autoreferencyjne. Przedmioty wraz z aktywną postawą artysty służą wykreowaniu samego doświadczenia, po którym następuje jego rozprężenie.
Myśląc o wystawie cały czas konfrontuję się z jej pozytywnym odbiorem. Wiadomo, że w polskim społeczeństwie, poza dość wąskim marginesem, sztuka nie jest ceniona. Społeczne korzyści, jakie mogłyby płynąć z niematerialnych treści, które sztuka kumuluje, są negowane i odrzucane, szczególnie przez te grupy społeczne, dla których paradoksalnie mogłyby być one najważniejsze. Wydawać by się zatem mogło, że każde wzmożone zainteresowanie jakąś wystawą czy formą twórczości w Polsce byłoby korzystne. Chciałabym jednak doczekać takich czasów, kiedy Polak będzie zainteresowany kontaktem ze sztuką, także taką, która nie jest tak atrakcyjna wizualnie jak The Gradual Disapearrance of Melancholy.
Przypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Fabien Lédé
- Wystawa
- The Gradual Disappearance of Melancholy
- Miejsce
- galeria Studio BWA Wrocław
- Czas trwania
- 31.03 - 27.05.2017
- Osoba kuratorska
- współpraca kuratorska: Joanna Stembalska
- Strona internetowa
- bwa.wroc.pl
- Indeks
- BWA Wrocław Daria Skok Fabien Lede