SZUM
SZUM Wspieraj nas!
  • Działy
    • News
    • Krytyka
    • Rozmowy
    • Do zobaczenia
    • Na dobry początek
    • Eseje
    • Kwartalnik
    • Patronite
  • Archiwum
  • Podcast
  • Redakcja
  • Sklep
Piszemy o sztuce z całej Polski. Komentujemy najważniejsze wydarzenia, dowartościowujemy marginesy, dajemy głos osobom twórczym i specjalistom. Pomóż nam w robieniu SZUMU.
Wspieraj nas!
Newsletter Szumu
co piątek w Twojej skrzynce!
Krytyka 09.08.2013 5 min

„Niespokojne odbicie” w Czytelni Sztuki w Gliwicach

Marta Lisok
udostępnij — facebook   twitter/x   link
pobierz .pdf

3

Kiedy w 1939 roku angielski uczony Wiliam Henry Fox Talbot naświetlając w ciemni papier powleczony warstewką chlorku srebra, tworzy pierwszą fotografie, Wilhelm von Blandowski ma siedemnaście lat. Jest ostatnim z trzynaściorga dzieci Johanna Felixa oficera armii pruskiej, który planuje dla niego karierę wojskową. Nie wie jeszcze, że będzie walczył w Wiośnie Ludów, wyjedzie na studia do Berlina, potem do Australii, żeby badać jej dziką przyrodę, wynaleźć pompę parową, szukać złota, prowadzić Muzeum Historii Naturalnej w Melbourne, a po latach tułaczki wrócić do domu swojej matki w Gliwicach, żeby w 1864 roku założyć własne atelier fotograficzne.

Na jednym ze zdjęć widać jego wnętrze. Z wyczuciem zgoła postmodernistycznym Blandowski pokazuje warsztat swojej pracy. Odsłania podszewkę, w której lęgną się kolejni niepokojący oko, bohaterowie jego zdjęć. Pomiędzy aksamitnych kotar, kolumienek, krzeseł, drabin, obiektywów, calówek do mierzenia odległości, całej aparatury usztywniającej, chwytaków na głowę, które pozwalają pozować przez kilkanaście minut w bezruchu, widać namalowane na płótnie tło: jasną plamę nieba z zarysami wiotkich drzew. To tu Blandowski wciągał obiekty ostatnich lat swoich wizualnych badań, zanim nie trafił do szpitala dla nerwowo chorych w Bolesławcu. Na kilka lat jego niecierpliwa pasja klasyfikacji znalazła ujście w fotograficznym geście przyszpilania.

Postaci z jego zdjęć rekrutują się głównie z niższych warstw społecznych, ponieważ fotograf pracuje w stylu carte de visite, wykonując tanie, odbitki niewielkich rozmiarów na kartonikach. Zamyślone i pochmurne twarze portretowanych to znak rozpoznawczy jego zdjęć. Na ściągniętych, posępnych twarzach odbija się  czas długotrwałego pozowania przed obiektywem, a może przekonanie samego autora o tym, że przyszłość nie przyniesie nic dobrego. Ciała kominiarzy, szewców, murarzy, robotników, ubranych odświętnie dzieci, z minami na granicy płaczu, całych posępnych rodzin są nad wyraz napięte, oduczone od ruchu. Jakby portretowani założyli maski. Po wrogich, jakby na siłę otwartych oczach bohaterów jego zdjęć, wydaje się, że ciężko pracują pozując.

Mają w sobie sztywność, która przypomina stylem portrety trumienne. Wydają się beznamiętne, może nawet znudzone, pogrążone w otępieniu, na chwile odarte z historii. Być może udzielił im się ikonoklastyczny lęk przed oglądaniem siebie samego na papierze. Kiedy patrzyli w obiektyw objawiła im się nagle myśl, że między naciśnięciem spusty migawki podmiot staje się przedmiotem, w fotograficznym mikrodoświadczeniu śmierci.

Większość zdjęć wykonanych przez Blandowskiego jest niedoskonała technicznie. Na przykład rewelacyjna seria, w której fotograf realizuje zamówienie hodowcy stada krów rasy Szałsza. Próbuje ustawić je centralnie na tle białej planszy. Za wyczyszczonym zwierzęciem pojawiają się bohaterowie drugiego planu: zakłopotani, spuszczający wzrok chłopscy opiekunowie, którzy chcieliby zniknąć, ale zostają uchwyceni jak się zdaje, przez czysty przypadek. Zamazani, ucięci krawędzią kadru, widmowi.

Innym razem Blandowski stosuje proste triki dublowania tej samej postaci w ramach jednego kadru, figlarnie i nad wyraz nowocześnie przywołuje ich sobowtóry. Tak jak badając skamieniałości, jeziora wulkaniczne, skały, rośliny, tatuaże Aborygenów, w fotografii nie trzyma się wygodnych zasad. Działa porywczo, na oślep, z oszałamiającą energią.

Wojciech Nowicki, krytyk, autor recenzji kulinarnych, antropolog smaku, pisarz, jako kurator prezentujący w gliwickiej Czytelni Sztuki fotografie Wilhelma von Blandowskiego tworzy wystawę, w której rządzi tekst. W duchu nominowanej do nagrody Nike książki „Dno oka” w eseju „Wysnuwanie Blandowskiego” kreuje fotografa na awanturnika, postać-widmo zacierającą własne ślady. Postać Blandowskiego wydaje się nierzeczywista, złożona z kilku osobnych życiorysów, wyjęta niczym z taniej dziewiętnastowiecznej powieści. Odtwarzanie burzliwych losów von Blandowskiego buduje wokół pustki i nieobecności. Wskazuje na luki, niejasności, niedomówienia, strzępki informacji.

Bez tekstu Nowickiego zdjęcia z wystawy „Niespokojne odbicie” są jedynie zbiorem kilkunastu zakurzonych fotografii uzupełnionych o liczne reprodukcje w postaci przeskalowanych wydruków, rodem z prowincjonalnego muzeum etnograficznego. Wystawa jest w tym przypadku tylko ilustracją, przyczynkiem do snucia historii dla własnej przyjemności. Linkiem do minionego czasu, tak lubianego przez Nowickiego zapomnianego, wyblakłego. Dlatego wynikiem jego niemal detektywistycznego śledztwa, które świadomie traci logikę i spójność, rozpływając się w przeczuciach i fikcjach, jest tak zmysłowa opowieść.

Dzięki zastosowanemu przez niego kuratorskiemu zabiegowi ucieleśniania, choleryczny badacz Blandowski z krwi i kości staje odbiorcy przed oczami i rzuca cień na poszczególne prace. I to się sprawdza. Widać jego tytułowe niespokojne odbicie we wszystkich pracach.

Jak pisze Nowicki „wszystkiego mu było za mało”. Świat do skolekcjonowania, nazwania, sfotografowania i odkrycia ostatecznie okazał się przytłaczający dla Blandowskiego. Eksperymentalnie nastawiony przybywał na nowe miejsce, dokonywał tam odkryć i za każdym razem skłócony z otoczeniem, znikał. Wydaje się, że to właśnie postrzępiony i zanikający życiorys Blandowskiego nadaje kolejnym bohaterom jego zdjęć charakterystyczny ponury rys. Australijczycy, którzy zawdzięczają mu nazwy dwóch gatunków ryb, mówią o nim trafnie unknown adventurer. Zachował się jeden idealnie pasujący do tej historii autoportret w ujęciu profilowym. Fotograf ma na nim zmierzwione włosy i długą brodę,  surowo i z wyraźnym zniecierpliwieniem patrzy w bok. Ręce ma ciasno skrzyżowane na piersiach.

5

Przypisy

Stopka

Osoby artystyczne
Wilhelm von Blandowski
Wystawa
Niespokojne odbicie. Wilhelm von Blandowski, 1822–1878.
Miejsce
Czytelnia Sztuki, Gliwice
Czas trwania
17.05-31.07.2013
Osoba kuratorska
Wojciech Nowicki
Indeks
Czytelnia Sztuki Marta Lisok Wilhelm von Blandowski Wojciech Nowicki

Najczęściej czytane

1
Na Dobry Początek 12.05.2025

12–18 maja

Redakcja
2
Do zobaczenia 13.05.2025

„Nie pytaj o Polskę. Z kolekcji Katarzyny Szafrańskiej i Wojciecha Szafrańskiego” w CSW „Znaki Czasu” w Toruniu

Redakcja
3
Krytyka 09.05.2025

Wejście na scenę (własnej) sztuki. „Performanse plastyczne Władysława Hasiora” Magdaleny Figzał-Janikowskiej

Portret Marcelina Obarska
4
Krytyka 16.05.2025

Szafka i pudełko. „Café Manekin” Zuzanny Kozłowskiej w Galerii Promocyjnej

Portret Janek Owczarek
5
Eseje 09.05.2025

Miejskie instalacje – performowanie przestrzeni publicznej

Magdalena Figzał-Janikowska
6
Do zobaczenia 13.05.2025

„Zamknięci w skorupie” Karoliny Zimnickiej w Akademickim Centrum Designu

Redakcja

Newsletter Szumu
co piątek w Twojej skrzynce!

REKLAMA
Piszemy o sztuce z całej Polski. Komentujemy najważniejsze wydarzenia, dowartościowujemy marginesy, dajemy głos osobom twórczym i specjalistom. Pomóż nam w robieniu SZUMU.
Wspieraj nas!
„Niespokojne odbicie” w Czytelni Sztuki w Gliwicach — SZUM
REKLAMA
Logo: SZUM

Magazyn SZUM

Fundacja Kultura Miejsca
Wydział Badań Artystycznych i Studiów Kuratorskich
Akademia Sztuk Pięknych w Warszawie
ul. Wybrzeże Kościuszkowskie 39
00-347 Warszawa

redakcja@magazynszum.pl

ISSN 2956-817X

Media społecznościowe

  • facebook
  • instagram
  • spotify
  • apple podcasts
  • podcast RSS

Wspieraj nas!

Polityka prywatności

Kontakt

Przeszukaj SZUM

‹ › ×

    ‹ › ×
      Nasz serwis korzysta z cookies w celu analizy odwiedzin.
      Zapoznaj się z naszą polityką prywatności