Oby nie minął czas okrutnych cudów. O wystawie Zuzanny Janin w Krakowie
Po dziesięciu latach od jej ostatniej indywidualnej wystawy, prace Zuzanny Janin wracają do Krakowa dzięki ekspozycji w Muzeum Narodowym. Nie minął czas okrutnych cudów, pokaz w ramach projektu Galeria Żywa w Galerii Sztuki Polskiej XX wieku, kuratorowany jest przez Dominika Kuryłka. Chociaż prace Janin można było ostatnio oglądać choćby na wystawie Pamięć. Rejestry i terytoria w Międzynarodowym Centrum Kultury, to najwyższy czas, by o tej artystce porządnie przypomnieć. Niektórzy pamiętają pewnie jej walkę z Przemysławem Saletą z 2001 roku, sfilmowaną pod tytułem Fight/I love you too, albo Widziałam własną śmierć z 2003, fikcyjny pogrzeb artystki. Tych prac nie zobaczymy jednak w Muzeum Narodowym. Może właśnie dlatego nikt nie nazywa wystawy retrospektywą, jakby z obawy, że nie zaprezentowano tu wszystkiego, co Janin ma do powiedzenia. Jednocześnie nie jest to podsumowanie wybranego okresu w twórczości artystki, a raczej przegląd jej nowszych prac.
Hol na drugim piętrze Muzeum został zaanektowany na potrzeby wystawy – nad podłogą wisi różowa kula z materiału, wzdłuż jednej ze ścian szereg ekranów, przed każdym stoi inne krzesło. Kolejne siedziska są częścią innej pracy, zajmującej dużą część przestrzeni – okręgu z pięciu masywnych foteli. Ilość zajmowanego przez prace miejsca okazuje się kluczowa, wystawa mieści się bowiem we wspomnianym już holu i trzech niewielkich salach w amfiladzie. Rzeźby z cyklu Pasygrafie zostają więc wepchnięte pod ściany w wąskim pomieszczeniu, część pokazów wideo obywa się bez krzeseł. Przestrzenią (a właściwie jej brakiem) skutecznie zagrano tylko w ostatniej sali. Wideo jest tam wyświetlane na ekranie wielkości GPS-u, ale kiedy widz siada, żeby je zobaczyć, w całym pomieszczeniu gaśnie światło. Paradoksalnie, żeby zobaczyć w całości tę niewielką wystawę musielibyśmy poświęcić około siedmiu godzin, najdłuższy film trwa okrągłe trzy godziny, a większość trwa od dziesięciu do trzydziestu minut. Muszę przyznać, że część filmowego serialu Majka z filmu zobaczyłam już po powrocie z Muzeum (na stronie Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie dostępna jest cała seria), na wystawie po prostu nie starczyło mi na to czasu. Takie rozwiązania jak prezentacja całości bardzo długich filmów zawsze budzą wątpliwości – filmy artystyczne lepiej ogląda się na kanapie w domu.
Dominik Kuryłek w tekście wprowadzającym zauważa, że Janin nie wpisuje się w żadne schematy, w których zwykło się opisywać sztukę lat 90. – ani krytyczna, ani popbanalistyczna, jest przede wszystkim zainteresowana relacjami między jednostką a społeczeństwem. Wiele z prezentowanych na wystawie prac opowiada właśnie o próbie odnalezienia własnego miejsca w rodzinie, wśród rówieśników czy na mapie politycznej. Potwierdzeniem takiego sposobu myślenia jest choćby opisana powyżej Pasygrafia. Rzeźba demokratyczna (okrąg z foteli), która wymaga od widza wyboru – czy bardziej odpowiada mu wzór kościelny, militarny, czy może sportowy? Gdzie chciałby usiąść, z jakiej pozycji mówić? W podobny sposób myślenia wpisują się pozostałe rzeźby z cyklu Pasygrafie – abstrakcyjne konstrukcje z fragmentów przestrzeni publicznej, takich jak kostka brukowa, gałęzie i ubrania. Pasygrafie, czyli znaki zrozumiałe jednocześnie w wielu kulturach, zostają przez zakwestionowane – z powszechnie używanych materiałów Janin układa abstrakcyjne i niezrozumiałe konstrukcje. Artystka także w innych pracach często pracuje na istniejących obiektach z porządku poza-artystycznego (takich jak pamiętnik prapradziadka, ubrania czy fragmenty filmów), zmieniając ich treść nie tylko poprzez samo ich wystawienie, ale także dodanie do nich innych elementów. Pasygrafie to cykl, w którym technika ta jest najbardziej widoczna, ponieważ przedmioty występujące zazwyczaj w tych samych miejscach (czyli fotel i ubranie, skarpetki i kostka brukowa) zostają zestawione ze sobą w ramach dzieła sztuki, a jednocześnie ich związki zostają zakwestionowane poprzez dokonane przez artystkę zestawienia.
Na wystawie prezentowany jest także serial artystyczny Majka z filmu, który powstawał w latach 2009-2011. W 1976 roku Zuzanna Janin, wtedy jeszcze Antoszkiewicz, zagrała w serialu Stanisława Jędryki Szaleństwo Majki Skowron tytułową rolę uciekającej z domu nastolatki. Produkcja ta, oparta na książce Aleksandra Minkowskiego, autora licznych powieści dla młodzieży, opowiada o konflikcie Majki z ojcem, dyrektorem fabryki. W zmianie medium zatraca się gdzieś silny charakter bohaterki – w filmie raczej naiwnej i sterowanej przez otaczających ją chłopców, w powieści niezależnej i zdecydowanej. Przy produkcji serialu artystka zaprosiła swoją córkę, Melanię Baranowską, do odegrania roli „nowej” Majki, oswobodzonej z telewizyjnych ram i szukającej swojego miejsca zastanej rzeczywistości. W pierwszym odcinku serialu, Melania/Majka zadaje spotkanemu na Dworcu Centralnym w Warszawie Slavojowi Žižkowi pytanie o to, jak poruszać się po współczesnych kulturach i kogo uczynić swoim wzorem. Filozof sugeruje jej konieczność szukania nie tyle autorytetów, ile raczej konkretnych aktów, które wydają się godne naśladowania, cudów wydarzających się przypadkiem, które najczęściej okazują się produktem ubocznym działań.
Owocem tych poszukiwań są kolejne części serialu, w których bohaterki dyskutują z filozofami, aktorami, bohaterami rewolucji spotkanymi „w realu” albo w materiałach filmowych. Małgorzata Radkiewicz we Władczyniach spojrzenia zauważa, że Janin w swoim projekcie tworzy filmowy kolaż, będący miejscem dla wszystkich podmiotów – zarówno Zuzanny, Melanii, jak i Majki. W ten sposób rola, przez pryzmat której postrzegano artystkę, zyskuje nowy wymiar, staje się przestrzenią wolności. Jednocześnie, tak jak w przypadku Pasygrafii, Janin korzysta z istniejących już fragmentów, które jako found footage włącza do swoich prac, zmieniając jednocześnie pierwotny kontekst. W ten sposób Majka Skowron, rola, w której była przez lata uwięziona, zostaje rozszerzona tak, bo umożliwiać poszukiwania własnego miejsca.
W tym kontekście łatwo byłoby ulepić z Janin na przykład artystkę feministyczną – prezentując subwersywne działania na Majce Skowron, wspominając o jej poparciu dla Pussy Riot, transparentach na Manifę (również wystawionych w Narodowym) czy zainteresowaniu rolą kobiet we własnej historii rodzinnej. Zainteresowanie kobietami i ich rolą we współczesnym świecie jest jednak jednym z licznych tematów, które podejmuje w swoich pracach Janin, takich jak porzucone szpitale psychiatryczne, podróże, muzyka, literatura czy relacje z matką. Jednocześnie realizowane przez artystkę projekty często wchodzą w interakcje z otaczającym ją światem, mają realizować określone postulaty, choćby takie jak wyrażanie poparcia dla Pussy Riot (kiedy piszę te słowa członkinie kolektywu po dwóch miesiącach na wolności zostały ponownie aresztowane za pojawienie się na Igrzyskach Olimpijskich w Soczi).
Po wystawie w Muzeum Narodowym pozostaje mieć tylko nadzieję, że dla Zuzanny Janin długo jeszcze nie skończy się czas okrutnych cudów, że pozostanie aktywną komentatorką rzeczywistości. Za osiągnięcie uważam prezentację większości jej projektów zrealizowanych w ostatnich latach, bez próby narzucenia artystce etykietek, wystawę skonstruowaną przez Dominika Kuryłka na zasadzie śledzenia w twórczości artystki interesujących ją tematów, bez próby ułożenia z nich konsekwentnej całości. Takie postępowanie, badanie przypadków, a nie intencjonalnych całości, wydaje się godną Janin strategią istnienia w kulturze.
Przypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Zuzanna Janin
- Wystawa
- Nie minął czas okrutnych cudów
- Miejsce
- Muzeum Narodowe w Krakowie
- Czas trwania
- 31.01.-30.03.2014
- Osoba kuratorska
- Dominik Kuryłek
- Strona internetowa
- www.muzeum.krakow.pl