Muzeum środka
To już nieco ponad rok od otwarcia nowej siedziby Muzeum Śląskiego. Na wydarzenia rocznicowe zaplanowano wiele wydarzeń i atrakcji. Muzeum cieszy się z frekwencji, liczby zorganizowanych wystaw, zaproszonych gości i nagród. Odwiedzający cieszą się, że wreszcie mają instytucję, do której bez obciachu mogą zabrać znajomych z zagranicy. A urzędnicy, że jest dobry PR dla miasta, efektowne zdjęcia z drona i nominacje w konkursach architektonicznych. Wszyscy są zadowoleni i świętują razem z Muzeum. Mnie jednak czegoś zabrakło w czasie tego roku.
Do tej pory starałem się unikać ocen i krytyki, czekając aż muzeum osiądzie w mieście, przyzwyczai do siebie odbiorców i pokaże, jaką rolę chce pełnić w przestrzeni Katowic i Ślaska, zarówno tej fizycznej, jak i mentalnej. Chciałem zobaczyć, jaką historię o Śląsku zechce nam opowiedzieć, jakie pytania zadać i do jakich dyskusji sprowokować. Dziś wiem, że Muzeum Śląskie to instytucja, gdzie zobaczymy dobrą wystawę, pójdziemy na ciekawe spotkanie czy obejrzymy fajny film w plenerze. Ale to również muzeum kompromisów, unikające konfliktów i krytycznej refleksji. To muzeum środka, o przyzwoitym programie, efektownie zaaranżowane, ale nieuczestniczące w realnej debacie o Śląsku tu i teraz. Polityczność instytucji i jej publiczny charakter pozwalający na zaangażowanie się w sprawy regionu jest tu raczej balastem niż szansą.
Już wystawy stałe były zwiastunem poprawności, szukania łatwych rozwiązań i wygodnych odpowiedzi. Z jednej strony wystawa o historii Górnego Śląska, która jest klasycznym przykładem przerostu formy nad treścią. Naszpikowana gadżetami technologicznymi, historię ukazuje jako nieskomplikowaną, lekką i przyjemną. Nie prowokuje, nie chce być wciągnięta w dyskurs o regionie ani posądzona o polityczne konotacje. Z tego powodu stała się nudną i podręcznikową rozprawą. Trudno powiedzieć na ile jest to efektem kontrowersji związanych z jej powstaniem i chęcią unikania trudnych tematów, a na ile próbą wpisania się we współczesne trendy muzealne, gdzie nowe technologie stają dominantą. Niestety przez to wpada w pułapkę gadżeciarskich wystaw, w których użyte technologie, dziś nazywane jeszcze nowymi, jutro określane będą jako przestarzałe i archaiczne. Dlatego tak ważne jest traktowanie ich tylko jako środka, narzędzia, a nie celu samego w sobie. W Muzeum Śląskim ewidentnie zabrakło ciekawej treści oraz podjęcia dyskusji z historią regionu i jej współczesnymi interpretacjami. Zamiast tego otrzymaliśmy efekciarską ekspozycję.
Inną ważną wystawą jest dla mnie Galeria Malarstwa Polskiego. Bogate zbiory sztuki, jakie mamy w regionie, wreszcie zyskały odpowiednią przestrzeń do prezentacji. Niestety i tutaj mamy do czynienia z wystawą tylko przyzwoitą. Zbiory pokazane w bardzo szkolny, chronologiczny sposób są prezentacją najciekawszych kierunków i twórców w sztuce polskiej. Taki przeciętny podręcznik do historii sztuki w wersji wystawienniczej. Niestety nie widać tu porządnej kuratorskiej pracy, która tworzyłaby spójną narrację. Zabrakło pomysłu jak wykorzystać kolekcję i opowiedzieć dzięki niej interesującą historię, zaangażować się w artystyczne spory czy odkryć dla sztuki polskiej nowe wątki i konteksty. Nie trzeba daleko szukać, wystarczy zobaczyć co ze swoimi zbiorami robi Muzeum Sztuki z Łodzi, które udowadnia, że kolekcja to nie muzealny skansen, a żywa tkanka, nad którą trzeba pracować. Tylko dzięki takiemu myśleniu jesteśmy w stanie pokazać, że historia to stały element naszej współczesności, niezbędny do jej zrozumienia.
Kolejnym obowiązkowym punktem podczas wizyty w Muzeum Śląskim miała być Galeria Malarstwa Nieprofesjonalnego. Trzeba przyznać, że jest ona formalnie i estetycznie wysmakowana. Dobrze, że wreszcie możemy się pochwalić lokalnym dziedzictwem, jakim niewątpliwie są prace śląskich artystów naiwnych. Szkoda tylko, że wystawa nie stała się punktem wyjścia do czasowych wystaw problemowych. Warto zastanowić się nad tym, czym jest dzisiaj sztuka nieprofesjonalna. Czy takie zjawiska jak miejski wandalizm, wiejski street art, sztuka polityczna czy post-sztuka to jej współczesne odmiany? Niestety nie uświadczyliśmy do to tej pory żadnej wystawy podejmującej podobną problematykę. Żeby włączyć się w taką dyskusję zmuszeni byliśmy jechać do warszawskiego Muzeum Sztuki Nowoczesnej, które w swoich wystawach Robiąc użytek czy Po co wojny są na świecie poruszyło kilka interesujących kwestii w kontekście sztuki nieprofesjonalnej. Niestety według Muzeum Śląskiego taka sztuka to zjawisko przede wszystkim estetyczne i w takich kategoriach należy je rozpatrywać. Brak tu otwarcia na współczesność i rozmowy o jej politycznych, tożsamościowych czy społecznych aspektach.
Nie inaczej jest niestety z wystawami czasowymi. Nowa przestrzeń, jaką ma muzeum i zapowiedzi dyrekcji, że sztuka współczesna będzie tu stale obecna, pozwalały mieć nadzieję, że wreszcie na Śląsku powstanie centrum sztuki z prawdziwego zdarzenia. Największą prezentacją sztuki współczesnej do tej pory była wystawa Z Głębi. Artyści Muzeum Śląskiemu, która, poza gwiazdorską obsadą z wielkimi nazwiskami polskiej sztuki i aranżacją na bogato, miała niewiele do powiedzenia. Ciekawe prace, zestawione ze sobą dosyć przypadkowo, sprawiały wrażenie jakby nic je nie łączyło. Do tego tekst kuratorski, który był tak ogólnikowy, że w zasadzie mógł dotyczyć jakiejkolwiek wystawy. Sami kuratorzy tak piszą o swoim pomyśle: “zamiarem kuratorów jest zasygnalizowanie różnorodności postaw oraz dyscyplin i kierunków tworzących barwna mozaikę współczesnej sztuki polskiej”. Czyli kolejna wystawa o wszystkim i o niczym. Nie doczekaliśmy się jak na razie żadnej wystawy, którą by dyskutowano i komentowano poza regionem. Muzeum Ślaskie nie zaistniało na artystycznej mapie Polski. Co więcej nie stworzyło też żadnej ekspozycji o współczesnym Śląsku, z jego problemami, szansami i nadziejami. Takiej, która zadałaby parę niewygodnych pytań, poruszyła i zmusiła do dyskusji. No dobrze, jedna taka wystawa odbyła się i do tego była bardzo udana. Mowa o wystawie projektu Metropolis organizowanej jednak z inicjatywy CSW Kronika i do tego jeszcze przed oficjalnym otwarciem samego gmachu. Dawała ona nadzieję, że podobny kierunek obierze samo Muzeum już po otwarciu. Stało się inaczej, więc warto podpowiedzieć kuratorom tej instytucji, że jeśli tylko w niedalekiej przyszłości będą chcieli coś ważnego powiedzieć o naszym regionie, to właśnie w stronę CSW Kronika powinni uważnie zerkać i szukać tam inspiracji.
Trzeba jednak odnotować też to, co funkcjonuje całkiem dobrze bądź jest interesującą zapowiedzią. Na tle wystaw czasowych ciekawa wydaje się idea Galerii Jednego Obrazu, gdzie prezentowane są instalacje artystów współczesnych. Jak do tej pory mieliśmy okazję obejrzeć w jej ramach prace Leona Tarasewicza oraz Carole Benzaken i trzeba przyznać, że obie realizacje były bardzo udane. Obie efektowne wizualnie, subtelnie weszły w lokalny kontekst, tworząc bardzo osobiste narracje o regionie. Trzeba też dodać, że ogromna przestrzeń holu głównego, gdzie Galeria się znajduje, jest bardzo wymagająca i trudna ze względu na swoje rozmiary i specyficzne przeszklenia. Ponadto, cieszyć może otwarcie się muzeum na sąsiadującą z gmachem dzielnicę Bogucice i realizowanie projektów wspólnie z mieszkańcami (Larmo w Bogucicach czy Szychta kreatywna). Pomimo urbanistycznego odgrodzenia się całej Strefy Kultury od swojego otoczenia, muzeum dba o to, żeby te bariery przełamać i zapraszać mieszkańców do wspólnej pracy. Warta odnotowania jest również współpraca z takimi projektami jak Medialab, Ars Cameralis, Tauron Nowa Muzyka, Napraw Sobie Miasto czy Zamek Cieszyn, która może świadczyć o chęci nawiązania partnerstw z lokalnym środowiskiem.
Pomimo plusów opisanych powyżej, paru ciekawych projektów, o których pewnie nie wspomniałem, wystaw przyzwoicie zaaranżowanych, brakuje w działaniach Muzeum Śląskiego realnej przestrzeni do dyskusji, krytyki, nowych odczytań i interpretacji. Takiej, która może nawet rodzić konflikty i kontrowersje, ale dzięki temu żywej i otwartej na dialog. Zamiast tego mamy poprawną i grzeczną instytucję, która jak ulał pasuje naszym urzędnikom. Szkoda tylko, że przez to traci moc oddziaływania i wpływu na rzeczywistość, stając się placówką niezauważalną. Pamiętając, że minął dopiero pierwszy rok jej funkcjonowania, patrzę jednak na dotychczasowe działania jako na wstępne przymiarki i liczę, że jeszcze wszystko przed nami. Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości nowe Muzeum Śląskie poza nowym gmachem zaprezentuje nam również nową jakość.
Przypisy
Stopka
- Strona internetowa
- www.muzeumslaskie.pl/