Mięso fotograficzne. „Lektury dodatkowe” Clare Strand w ramach Miesiąca Fotografii
Jeśli wierzysz, że jesteś specem w dziedzinie fotografii, a nazwisko Clare Strand nic ci nie mówi – grubo się mylisz! Dobra wiadomość: z odsieczą przybywa jej wystawa retrospektywna zorganizowana w ramach Miesiąca Fotografii. Ekspozycja goszcząca do sierpnia w Kamienicy Szołayskich jest pierwszą polską prezentacją prac uznanej na świecie artystki. Strand działa przede wszystkim w dziedzinach fotografii i video. Artystka zajmuje się głównie badaniem naszego przyzwyczajenia w wiarę fotograficznej prawdy, co subtelnie i z humorem obnaża udowadniając, że obrazy raz po raz nabijają nas w butelkę. Owszem, niosą także pewien przekaz, ale jest on daleki od upragnionej dosłowności. W jej fotografiach nigdy to, na co patrzymy, nie jest barthowskim tym, co było.
Świetnym wprowadzeniem w przewrotne zabawy z patrzeniem są na wystawie Kostium magnetyczny i Trawiasty sweter ilustrujące sposób pracy artystki. Strand sama mówi o sobie, że z zaciekawieniem obserwuje jakie obrazy przyklejają się do niej, niczym do magnesu czy jak trawa do swetra po leżeniu na murawie. Owa śmieciowa ikonosfera, zatytułowana zgodnie z prawdą Ścinki, to zbiór najróżniejszych fotografii wycinany z gazet i reklam (zmywarki, reklamy wykładziny, opony etc.), zbierany pieczołowicie przez wiele lat. Obserwacja ogromu materiału, który zajmuje poczesne miejsce w gablotach, pozwala potem zrozumieć małpią sprawność, z jaką Strand wchodzi w najróżniejsze estetyki. Ścinki są o tyle ważne, że unaoczniają natłok obrazów, zalewający nas każdego dnia i w którym mniej lub bardziej świadomie się poruszamy. Odnosząc się do tytułu wystawy – niejedną wizualną lekturę dodatkową przyswoiła i niekoniecznie były to dzieła na miarę Prousta (bliżej im niejednokrotnie do Harlequinów).
Strand realizuje swoje pomysły w postaci cykli fotograficznych. Trzem z nich, a mianowicie Zabłąkanym, Śladom walki i Ukrytym czynnikom poświęcono na wystawie szczególną uwagę. Zabłąkani (Gone Astray) dzielą się na dwie części: Portrety i Detale. Te pierwsze są stylizowane na XIX-wieczną fotografię studyjną. Każde zdjęcie wygląda w ten sam sposób: w centrum kadru znajduje się postać, a namalowane tło za nią przedstawia pejzaż z drzewami tworzącymi ramę dla portretu. Raz jest to opryszek, raz kobieta z siatami, znowu młodociany złodziejaszek. Każda z postaci odwołuje się do jakiejś kliszy. Widok skromnie ubranej kobiety w adidasach i z rozmazanym tuszem do rzęs od razu rodzi w głowie historię o ofierze męża opijusa, znoszącej dzielnie regularne libacje gospodarza domu i dziecięce wrzaski. Stosunkowo elegancka pani na obcasach czekająca wieczorową porą w parku przywodzi na myśl wyobrażenia o córach Koryntu; tym bardziej, że jej łydkę znaczy spore oczko w rajstopach. I tak dalej. Każda fotografia zaprasza do tworzenia historii na temat przedstawionej postaci. Już sam ten proces ujawniający się w umyśle każe poddać w wątpliwość czemu tak naprawdę ufamy: naszej wyobraźni czy zdjęciu? Tekst kuratorski ujawnia, że do cyklu pozowali znajomi Strand, czyli nici z domysłów. Choć, trzeba przyznać, zabawa była przednia.
Podobnie ma się sprawa z Detalami (Gone Astray Details). Te prace stylistycznie przenoszą nas do świata fotografii reporterskiej, najbliżej im do kadrów autorstwa Weegee’go. W miejscu, gdzie u Amerykanina wśród żądnego wrażeń tłumu leżały oślepione fleszem zwłoki, Strand umieszcza… doniczkę z rośliną. Albo ochlapane błotem łydki kobiety. Lub jeszcze dziecko trzymane za szelki. Absurdalne motywy, które i tak w połączeniu z doskonałą iluzją stylu, są wodą na młyn tworzenia opowieści. Kolejnej fikcji.
W tym samym kręgu snucia opowieści obracamy się przy okazji cyklu Ślady walki (Signs Of A Struggle). Tym razem Strand toczy grę ze zdjęciami rodem z policyjnych kartotek. Znów w wersji bezkrwawej, ale równie niepokojącej. Wygnieciony dywan, podniesiona klepka wykładziny i wskazówka strzałki, gdzie kryje się dowód zbrodni. Opuszczona droga, przydomowe drzewo potraktowane fleszem i białym krzyżykiem. Pytania: „co się tam wydarzyło? Kto zginął?” aż się cisną na usta. Odpowiedzią na nie będzie wyłącznie pusty śmiech. Strand nie kryje tego, że aranżuje fotografowane scenografie, które wyglądają tak przekonująco. A skąd mamy pewność, że zdjęcia zbrodni oglądane w prasie także nie są w jakiś sposób preparowane? Jaki inny dowód zaświadczyłby o ich prawdziwości? Wideo? Może materiał dźwiękowy? Następne zdjęcie?
Trzeci szeroko prezentowany w Kamienicy Szołayskich cykl nosi nazwę Ukryte czynniki (Unseen Agents) i podważa prawdziwość szemranych zdjęć z duchami już na starcie. W wykonaniu Strand portrety ludzi otacza jasna, rozmywająca ostrość chmura. Można powiedzieć, że jest to rodzaj aury, zacierający obecność tak samych portretowanych, jak i ewentualnego ducha, który wyjątkowo chętnie wchodzi w obiektyw. Jeśli ktoś miałby wątpliwości co do prawdziwości fantomu, Strand służy fotografiami prymitywnych sprzętów mających zapewne na celu ułatwienie seansu i kontaktu z marą. Na pewno bucik przypięty do drucika świetnie przewodzi duchy.
Wisząca nad podłogą kobieta z materiałów promocyjnych tegorocznego Miesiąca Fotografii to także postać ze zdjęć Strand. W przypadku tej autorki zdjęcia nie przysłużą się uwiarygodnieniu nauki, więc wybór jej fotografii rozumiem jako znak zapytania, który stawiają przed widzami autorzy tegorocznego programu. Wystawę zamyka rozłożona w wachlarz teczka z wysypującymi się wręcz z niej artykułami. Tytuł pracy, Niepotwierdzone prawdy, mówi sam za siebie, z jakim kredytem zaufania powinno się traktować dopadające nas wiadomości.
Celem tej wystawy, a szerzej pracy twórczej Strand, jest podważenie naszego przyzwyczajenia do prostej wiary w dokumentalną prawdę zdjęć. Nic nie jest tym, na co patrzymy – zdają się mówić eksperymenty artystki. Bez zadęcia, za to z lekkością i humorem. Wskazane powyżej strategie są obecne w twórczości wielu współczesnych artystów fotografików. Można spytać, co wyróżnia zdjęcia Strand na tym wyjątkowo bujnym tle? Moim zdaniem są to biegłość z jaką porusza się ona w rozmaitych stylistykach oraz pokora. Pierwszy aspekt nazwałabym wręcz mięsem fotograficznym na wzór tzw. mięsa malarskiego – tak świetnie artystka czuje rzemiosło i naprawdę imponująco się nim posługuje. Z kolei przez pokorę mam na myśli świadomość artystki, jak bardzo jesteśmy otoczeni, przefiltrowani przez tysiące nieważnych fotografii każdego dnia. Jej Ścinki są tego doskonałą lekcją.
Nie będzie umiejętnego poruszania się w rzeczywistości, o ile nie uwrażliwimy się na obecność także tych niepozornych, a skutecznie atakujących nas obrazków. Wreszcie erudycyjne i efektowne prace Strand są okazją do przekonania się w praktyce, które z lektur dodatkowych naprawdę przeczytaliśmy i zobaczyliśmy wcześniej.
Przypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Clare Strand
- Wystawa
- Lektury dodatkowe
- Miejsce
- Muzeum Narodowe w Krakowie - Kamienica Szołayskich im. Feliksa Jasieńskiego, wystawa w ramach 12. edycji Miesiąca Fotografii
- Czas trwania
- 17.05-17.08.2014
- Fotografie
- Studio Luma, www.studioluma.pl
- Strona internetowa
- www.photomonth.com