Mapa sztuki polskiej 2015: Poznań, Kraków, Wrocław
Poznań
Reklamowany jako miasto KNOW-HOW Poznań położony jest na trasie Warszawa–Berlin. Wygodnie można też dojechać stąd do Wrocławia, Szczecina czy Kalisza. Po odpływie do Warszawy komercyjnych galerii Pies, Stereo i Starter tożsamość miasta kształtuje młode środowisko artystyczne w ciągu dnia skupione wokół Uniwersytetu Artystycznego, a w nocy niezmiennie przesiadujące w Dragonie, Kisielicach tudzież w licznych knajpach przy ulicy Taczaka (określanej jako poznański Kreuzberg). Przedsiębiorczość poznańskiego mieszczaństwa i biznesu jest przysłowiowa, nie dziwi więc, że to właśnie tu znajdziemy największe stężenie kolekcjonerów sztuki na tysiąc mieszkańców – na czele z panią na Browarze Grażyną Kulczyk. Lukę po ostatnim exodusie próbują wypełnić istniejące tam od dawna mieszczańskie galerie EGO (Joanna Madelska, Maria Taszycka) i Piekary (Cezary Pieczyński). Jedynym nowym miejscem jest Galeria Raczej (Łukasz Trusewicz, Agnieszka Szablikowska) skupiona jednakże na performansie, co automatycznie spycha ją na margines sceny artystycznej. Charakterystycznym rysem tamtejszego środowiska jest jego konfliktogenność i ideologiczne zacietrzewienie. Na lewicę i prawicę pęka nie tylko Instytut Historii Sztuki, ale także cały Uniwersytet Adama Mickiewicza (Akademicki Klub Obywatelski im. Lecha Kaczyńskiego w Poznaniu vs. Otwarta Akademia). Frakcja konserwatywna przejęła ostatnio Arsenał (dyrektor Piotr Bernatowicz) i miesięcznik „Arteon” (redaktor naczelna Karolina Staszak), które tworzą teraz naczynia połączone i zwornik tamtejszej mafii bardzo kulturalnej. Naturalnymi sprzymierzeńcami układu są Galeria Muzalewska i przykurzone Muzeum Narodowe kierowane przez Wojciecha Suchockiego. Wobec tej hegemonii bezsilne wydają się nawet lewicowo-anarchistyczne bojówki intelektualne skupione wokół kawiarnio-księgarni Zemsta, skłotów Rozbrat i Od:zysk oraz pracowni Sztuki w Przestrzeni Społecznej kierowanej przez artystyczną legendę miasta Rafała Jakubowicza. Ważnym ośrodkiem pozostaje Centrum Kultury Zamek kierowane przez Annę Hryniewiecką i Zofię Starikiewicz, zlokalizowane w Zamku Cesarskim, gdzie co dwa lata Tomasz Wendland z uporem maniaka organizuje Mediations Biennale – imprezę zapomnianą przez polskie środowisko i niedocenianą nawet przez samych poznaniaków.
Kraków
Sytuacja w Krakowie jest taka sama jak w Warszawie, tylko że na odwrót: wszyscy tu są wyluzowani i imprezują, jednak wiele z tego nie wynika. Miasto królów lubi stateczność, więc nic dziwnego, że układ sił w mieście pozostaje niezmienny od lat – MOCAK-iem rządzi Masza Potocka, rynkiem sztuki trzęsą galerie Starmach i Zderzak, Muzeum Narodowe od dekad pozostaje w rękach Zofii Gołubiew (ponoć już niedługo), a Międzynarodowe Centrum Kultury zarządzane przez Jacka Purchlę celuje w wystawach adresowanych do mieszczańskiej publiczności Krakowa. Bunkier Sztuki po raz kolejny reanimuje się programowo i wizerunkowo, tym razem dba o to Magdalena Ziółkowska. Nowym fancy miejscem na mapie miasta jest kierowana przez Natalię Zarzecką Cricoteka, no ale w niej wszystko musi się kręcić wokół Kantora. Przy okazji przypomnijmy o architektoniczno-kartongipsowym gwałcie, jaki dokonał się na Krzysztoforach, o czym heroicznie próbuje przypominać Józef Chrobak, ale nikt go nie słucha. W związku z powyższym ważnym elementem artystycznej tkanki miasta pozostają inicjatywy oddolne, pojawiające się i zaraz znikające (do historii należą już Goldex Poldex, New Roman, NoLocal, Delikatesy czy Zbiornik Kultury). Teraz uwagę przyciągają wydarzenia w Księgarni/Wystawie Bartosza Przybyła-Ołowskiego i zmartwychwstałej po raz kolejny galerii F.A.I.T. Magdaleny i Gawła Kownackich. Życie towarzyskie w Krakowie koncentruje się wokół Bomby i Betelu na placu Szczepańskim, popularna (szczególnie latem) jest także knajpa w dawnym hotelu Forum, określana jako najbardziej warszawska miejscówka w Krakowie. Zwyczajowo dużą popularnością cieszy się kawiarnia przy Bunkrze Sztuki, na którą jednak niechętnie spoglądają pracownicy oraz dyrekcja galerii i miejmy nadzieję, że jej dni są policzone. Na nostalgii za latami 90. próbuje grać nowy-stary Piękny Pies, z przeniesionym muralem Marcina Maciejowskiego i dwoma nowymi jego autorstwa. Jednak życie artystyczne Krakowa zawsze napędzają przede wszystkim osobowości, które świadczą o kolorycie miasta od czasów Przybyszewskiego i Mehoffera. Obecnie do tego grona zaliczyć można małżeństwo filmowców Wilhelma i Ankę Sasnalów, ekscentrycznego właściciela Księgarni/Wystawy Bartosza Przybyła-Ołowskiego (prywatnie męża Pauliny Ołowskiej), performerkę i aktywistkę Cecylię Malik, chimeryczną kuratorkę Ewę Tatar, malarza nadrealistę Jakuba Juliana Ziółkowskiego, akademika i dekadenta Jakuba Woynarowskiego i jego trupę z Quadratum Nigrum, a także Małgorzatę i Marcina Gołębiewskich, dzięki którym Kraków jest uznawany za miasto festiwali (ArtBoom, Krakers). Wspomnijmy także grupę trzymającą władzę w polskiej fotografii, czyli Fundację Sztuk Wizualnych (Tomasz Gutkowski, Karol Hordziej, Wojciech Nowicki i Pilar Rojo). Najbardziej ogarnięta osoba od sztuki w tym mieście, czyli Magdalena Sroka (wiceprezydent miasta, żołnierz Jacka Majchrowskiego), właśnie wyemigrowała do Warszawy, gdzie została dyrektorką PISF-u (nic dziwnego: patrz pierwsze zdanie). Kraków jest także punktem przesiadkowym. To tutaj najłatwiej wsiąść w busiki do Tarnowa, Katowic, Nowego Sącza, Cieszyna, Zakopanego czy Bytomia.
Wrocław
Wygląda na to, że niepostrzeżenie Wrocław stał się nowym Krakowem. Swój dynamiczny rozwój miasto zawdzięcza w dużej mierze hojnej trosce ministrów kultury pochodzących z Wrocławia (Bogdan Zdrojewski, Kazimierz M. Ujazdowski), a obecnie także finansowemu zastrzykowi z racji wyboru na Europejską Stolicę Kultury 2016. Wrocław czeka prawdziwa erupcja wydarzeń towarzyszących ESK 2016 – na czele z otwarciem nowego, dedykowanego sztuce najnowszej oddziału Muzeum Narodowego w Pawilonie Pięciu Kopuł. Z drugiej strony we Wrocławiu ciągle brakuje świeżej krwi, infrastruktura dominuje nad kapitałem ludzkim, a w mieście rządzi pokolenie Permafo (Natalia LL), Luxusu (Paweł Jarodzki, Marek Puchała itd.) i Entropii (Mariusz Jodko), które z niegdysiejszych awangardzistów przerodziło się w establishment. Jeśli pojawia się tu miejsce na eksperyment, to najczęściej w ramach działalności prowadzonego przez Piotra Krajewskiego Centrum Sztuki WRO – i zwykle chodzi o eksperyment z pogranicza sztuki i nowych mediów, które od czasu pierwszego festiwalu WRO w 1989 roku zdążyły się już nieco zestarzeć. Z miejsc promujących młodych można wymienić jedynie studencką galerię MD_S i Miejsce Przy Miejscu (prowadzone przez Łukasza Rusznicę), twory skromne i budzące nikłe zainteresowanie poza Wrocławiem. Wygląda na to, że najlepiej wypada odświeżanie klasyków, czym zajmuje się ulokowane w poniemieckim bunkrze Muzeum Współczesne Wrocław Doroty Monkiewicz, z powodzeniem budujące legendę tutejszego środowiska awangardowego. Kuriozalnym dopełnieniem tego pejzażu jest sentyment po Pomarańczowej Alternatywie objawiający się obecnością ohydnych krasnali z mosiądzu rozsianych po całym mieście. Co ciekawe, tutejsze środowisko wydaje się wsobne, nie ma potrzeby wyjazdów do Warszawy czy Berlina, choć dzięki uruchomieniu pendolino i tanich lotów ruch na linii Wrocław–reszta Polski znacznie się ożywił. Nieodmiennie zdumiewa nas brak jakiegokolwiek rynku sztuki w tym mieście.