Mapa sztuki polskiej 2015: Cieszyn, Hucisko, Jelenia Góra, Zielona Góra
Cieszyn
Niegdyś istotny peryferyjny ośrodek polskiej sztuki z legendą Andrzeja Szewczyka i Galerii Szarej oraz festiwalu organizowanego tu przez Romana Gutka (Nowe Horyzonty; aktualnie we Wrocławiu z przedrostkiem „T-Mobile”). To właśnie w ramach tej imprezy odbyły się głośne wystawy zorganizowane przez Fundację Galerii Foksal: Ukryte w słońcu (2003), Relax, Just Do It! (2004, kurator Michał Woliński) i Loophole (2005, kurator François Roche). Obecnie jednak scena kulturalna Cieszyna podupada za sprawą nieprzychylnej polityki miejskich włodarzy. Z permanentnymi problemami finansowymi od kilku lat boryka się Galeria Szara (prowadzona przez Joannę Rzepkę-Dziedzic i Łukasza Dziedzica), co jednak nie przeszkadza jej wychodzić z bardzo ciekawymi inicjatywami, takimi jak Curatorial Meetings czy dwutomowa publikacja Centrum poza centrum. Archiwum Galerii Szara 2002–2012. Szara nie jest jedyną instytucją kulturalną w Cieszynie, która nie może liczyć na zadowalające wsparcie miasta – podobny los dzielą Zamek Cieszyn i funkcjonujący nieco na uboczu Instytut Sztuki, a także Stowarzyszenie Kultura na Granicy. Ulubiona knajpa lokalnego środowiska została niedawno zamknięta, tak więc kawiarniano-kulturalne życie Cieszyna toczy się głównie w starym pawilonie na granicy polsko-czeskiej, gdzie mieści się siedziba „Krytyki Politycznej”. Mimo to w mieście ciągle pojawiają się nowe inicjatywy: w 2015 roku po raz pierwszy odbył się festiwal A Rt+, organizowany przez studentów Instytutu Sztuki oraz Instytutu Muzyki Wydziału Artystycznego Uniwersytetu Śląskiego. W Cieszynie jest jeszcze przejście graniczne, które wbrew pozorom prowadzi nie tylko do Czeskiego Cieszyna, gdzie można napić się taniego dobrego piwa i zjeść párek v rohlíku, ale także do czeskich ośrodków artystycznych: Ostrawy, Opawy, Zlina, Brna i Pragi. A jeżeli znudzi wam się sztuka, wpadnijcie na coroczne Svátek čaje/Święto herbaty.
Hucisko
Mekka wyznawców autora Umarłej klasy. Willa, zaprojektowana przez samego Tadeusza Kantora i wybudowana w 1982 roku, miała być domem pracy twórczej dla niego i jego żony Marii Stangret. W 1995 roku, a więc pięć lat po śmierci mistrza, obok domu stanęło dziesięciometrowe betonowe krzesło, które jest jedną z niewielu udanych realizacji jego „pomników niemożliwych”. Ponadto w samej willi znaleźć można zbiór prac Kantora i Stangret. Zgodnie z intencją artysty dom miał stać się muzeum, jednak to zadanie, powierzone Marii Stangret, nigdy nie zostało zrealizowane – rodzina Stangretów nie może dojść do porozumienia z gminą Gdów. Zwraca uwagę architektura obiektu – nie wiemy, czy antycypująca polski postmodernizm, czy po prostu nawiązująca do wyglądu domków Smurfów.
Jelenia Góra
Niewielkie miasto z niewielką galerią BWA od lat kierowaną przez niestrudzoną Janinę Hobgarską i jej zespół, którzy próbują rozszerzać program o wystawy współczesnego komiksu, plakatu, dizajnu i fotografii. Jeżeli chodzi o sztukę jako taką, pokazywane jest tu całe spektrum artystów: od twórców miejscowych, przez klasyków polskiej sztuki powojennej, aż po najgłośniejsze nazwiska sztuki najnowszej. Niegdyś Jelenia Góra była kojarzona głównie jako zagłębie klasycznej fotografii (działają tu Wojciech Zawadzki i Ewa Andrzejewska), znaczący wpływ na scenę miała także funkcjonująca w latach 90. grupa Tynk (ziny, grafika, komiks) – to z tego środowiska wywodzi się na przykład Przemysław Matecki. Z Jeleniej Góry pochodzi także sporo innych ciekawych artystów, takich jak Rafał Wilk, Aleksandra Urban czy Jakub Czyszczoń, którzy jednak zwykle kojarzeni są z Zieloną Górą, gdzie wyjechali na studia lub mieli wystawy. Z tego powodu w Jeleniej Górze zauważyć można „kompleks zielonogórski”, którego wyrazem są takie wystawy jak Zielona z Jelenią mylą mi się (2010). Lokalnym fenomenem jest rodzaj miejscowego think tanku, czyli cykl debat o Kotlinie Jeleniogórskiej, który od 2007 roku odbywa się pod egidą galerii (Obserwatorium Karkonoskie). Brali w nim udział między innymi Wojciech Krukowski czy Józef Pinior. BWA prowadzi także intensywną działalność edukacyjną. Jelenia Góra, położona u stóp Gór Izerskich, Gór Kaczawskich, Rudaw Janowickich i Karkonoszy, to ciągle nieoczywisty cel wakacyjnych peregrynacji. Warto się tam wybrać i pamiętać o położonym w samym sercu miasta (na rynku) BWA, choć na huczne imprezy raczej nie liczcie – lokalne życie towarzysko-kulturalne koncentruje się raczej w ośrodkach poza Jelenią Górą, takich jak Stacja Wolimierz (podobno Zbigniew Libera zamierza tam osiąść na emeryturze) czy teatr Cinema w Michałowicach. Ciekawostka: to tam Katarzyna Kozyra kręciła swoją Opowieść zimową.
Zielona Góra
Winiarskie zagłębie Ziem Odzyskanych i stolica polskiego żużla. Wciąż ciężko tam dojechać, ale warto. Nie wiemy dlaczego, ale wszystko nam się tam podoba, począwszy od baru mlecznego przy dworcu (mimo że podano nam tam kiedyś zieloną wątróbkę), przez rozsiane po mieście rzeźby Bachusa, skończywszy na deptaku prowadzącym do galerii BWA. Prawdopodobnie tak świetny wizerunek miasta w naszych (spaczonych) oczach jest zasługą wieloletniego dyrektora tejże instytucji Wojciecha Kozłowskiego. Zielona Góra to także ojcowizna słynnych artystów (Basia Bańda, Rafał Wilk, Aleksandra Kubiak), krytyków (Konrad Schiller), kuratorów (Romuald Demidenko), galerzystów (Dawid Radziszewski) i aktywistów (Marta Gendera). Chłopaki z Zielonej Góry mają już nawet własną drużynę koszykarską o romantycznej nazwie Szpaki. Co ciekawe, wszyscy oni czują silny związek z rodzinnym miastem, a także z BWA – ich drugim domem. Być może Zielona Góra to mały Wrocław, gdzie osiedleńcy z rozmaitych regionów II RP stworzyli niepowtarzalny koktajl eksperymentu i wolnościowego ducha. Wojciech Kozłowski i Leszek Kania (dyrektor tutejszego Muzeum Ziemi Lubuskiej, w którym znajdują się cenne zbiory powojennej sztuki polskiej) podtrzymują zresztą legendę awangardowej przeszłości miasta, permanentnie celebrując historię Złotego Grona, Biennale Sztuki Nowej i czcząc osobę Mariana Szpakowskiego (stąd wspomniane Szpaki). Kultową postacią Zielonej Góry jest Zdziś, czyli pies Wojciecha Kozłowskiego i główny bohater jego bloga, natomiast miejscówką – bar kawowy Niger, w którym niepodzielnie rządzi deser „mozaika” (kostki galaretki zatopione w serniku na zimno).