Ludzie, rośliny i wojna. Alevtina Kakhidze w Galerii Arsenał w Białymstoku
Wystawa Alevtiny Kakhidze w białostockim Arsenale to opowieść o rosyjskiej agresji w Ukrainie, o życiu w cieniu wojny, ale i o XX-wiecznej historii tej części Europy, bez której nie można zrozumieć tego, co wydarzyło się w ostatnich latach.
„Bierzcie przykład z roślin – są pacyfistkami na tej planecie. Na tyle, na ile to możliwe!” napisała Alevtina Kakhidze na drzwiach pracowni we wsi Muzycze pod Kijowem w marcu 2022 roku. Wojska rosyjskie zbliżały się właśnie do stolicy Ukrainy. W położonej w tym samym rejonie Buczy okupanci wymordowali, jak się szacuje, 400 cywilnych osób. Na wystawie znalazło się zdjęcie wiernie odwzorowujące te drzwi do pracowni. Niemalże chce się nacisnąć klamkę i znaleźć się w jej wnętrzu.
Prace Kakhidze są próbami odpowiedzi na pytanie: jak o tej wojnie mówić wszystkim grupom potencjalnych odbiorców. Jak znaleźć język możliwy do zaakceptowania przez doświadczających przemocy, niebanalizujący ich cierpienia, oddający jednostkowość tych wydarzeń bez zatracenia ich uniwersalistycznego wymiaru, ale też uczynić tą opowieść zrozumiałą dla zewnętrznego odbiory.
Alevtina Kakhidze nie opuściła wtedy swojego domu. Opiekowała się zwierzętami sąsiadów, którzy uciekli przez rosyjskimi wojskami. Ukrywała się w piwnicy, a jednocześnie nieustannie rysowała i zamieszczała swoje prace na profilu na Facebooku. Wtedy były to swoiste wiadomości wysyłane do świata; z czasem okazały się początkiem prowadzonego do dziś wizualnego dziennika czasów wojny (wybór rysunków znalazł się na wystawie w Arsenale).
„Dla mnie rysowanie jest kluczem do akceptacji rzeczywistości”, mówiła w rozmowie z Philippem Hindahlem opublikowanej na łamach niemieckiego magazynu „Monopol” niedługo po rozpoczęciu rosyjskiej agresji. Sięgnęła wtedy ponownie po medium, którym od dawna się posługiwała, z charakterystycznymi dla niej uproszczonym formami postaci czy przedmiotów i towarzyszącymi im ostrymi komentarzami. W tych pracach opowiadała o swej codzienności w czasie wojny. O życiu w stałym zagrożeniu. O ukrywaniu się w piwnicy bez prądu i braku rzeczy najbardziej niezbędnych, w oczekiwaniu na możliwe przecież wkroczenie wojsk rosyjskich do jej wsi. I o kolejnych miesiącach funkcjonowania w kraju, który codziennie jest atakowany; jednocześnie komentowała to, co dzieje się na świecie, zwłaszcza w sferze kultury, po 24 lutego 2022 roku. Jej prace stały się istotnym głosem w najważniejszych dyskusjach: o zaangażowaniu sztuki, bojkocie rosyjskiej kultury, rosyjskim imperializmie i dekolonizacji Ukrainy.
Data 24 lutego 2022 roku to jedna z dwóch osi organizujących wystawę. Alevtina Kakhidze nieustanie powraca do wydarzeń, jakie od tego dnia miały miejsce. W filmie Inwazje 1.2.3 (2022) zarejestrowała rozmowy ze swoimi przyjaciółmi po wyzwoleniu części obwodu kijowskiego zajętego przez wojska rosyjskie w pierwszych tygodniach po rozpoczęciu pełonoskalowej inwazji. Spotykała się z nimi w Irpieniu, Muzyczach i Mostyszczu. Okupantów tam już nie ma. Życie powoli normalizuje się. Dzieci wróciły na plac zabaw. Można ponownie chodzić na spacery z psem. Alevtina Kakhidze przygląda się codzienności nadal pozostającej w cieniu wojny. Słucha relacji przyjaciół z niedawnych jeszcze wydarzeń. Ogląda zniszczone domy, uszkodzony most, powalone drzewa.
Film nakręcono w technice VR 360°, co daje możliwość przyglądania się szczegółom z niezwykłą dokładnością, widz zaś zostaje umieszczony w centrum odwiedzanych przez artystkę przestrzeni. Osoby, zabudowania, roślinność są niemalże na wyciągnięcie ręki, a jednocześnie oglądający jest jedynie gościem w wojennej rzeczywistości.
Artystka przywołuje dane, które poza Ukrainą nie zawsze są znane. „W ciągu 2 lat pełnoskalowej wojny Rosjanie zniszczyli 1946 obiektów infrastruktury kulturalnej, w tym 113 muzeów i galerii” – przypomina artystka. I dodaje: „Historyk Łeonid Maruszczak uratował ponad 2 mln dzieł sztuki z terytoriów przyfrontowych”.
Inwazje 1.2.3 i inne prace artystki są nieustannym mierzeniem się z doświadczeniem wojny i opowiadaniem o niej innym: tym, którzy są jej ofiarami, świadkami, ale też patrzącym na nią z bezpiecznej dla nich odległości. Są próbami odpowiedzi na pytanie: jak o tej wojnie mówić wszystkim grupom potencjalnych odbiorców. Jak znaleźć język możliwy do zaakceptowania przez doświadczających przemocy, niebanalizujący ich cierpienia, oddający jednostkowość tych wydarzeń bez zatracenia ich uniwersalistycznego wymiaru, ale też uczynić tą opowieść zrozumiałą dla zewnętrznego odbiory.
„Kakhidze rejestruje dramatyczne wydarzenia z dystansem i chłodem naukowca badającego system, a może raczej różne rozpoznawalne systemy: prawne, edukacyjne, kolonialne, konsumpcyjne, systemy przemocy” – podkreśla Monika Szewczyk, kuratorka wystawy. Rzeczywiście, można odnieść wrażenie, że artystka wciela się w rolę badawczyni, która możliwie obiektywie stara się relacjonować fakty czy opisywać czasami niedostrzegane procesy, przeoczone zmiany. Jednak, paradoksalnie, jej własna biografia jest w jej pracach nieustannie obecna.
Specjalnie na wystawę w Białymstoku przygotowała pracę Dane (2024). To cykl rysunków wykonanych na folii będący podsumowaniem rosyjskiej agresji. Nieoczywistym, co dobrze pokazują tytuły poszczególnym plansz: Muzea i ranni, Ataki rakietowe i sztuka, Korupcja i mobilizacja (mężczyźni i kobiety).
Artystka przywołuje dane, które poza Ukrainą nie zawsze są znane. „W ciągu 2 lat pełnoskalowej wojny Rosjanie zniszczyli 1946 obiektów infrastruktury kulturalnej, w tym 113 muzeów i galerii” – przypomina artystka. I dodaje: „Historyk Łeonid Maruszczak uratował ponad 2 mln dzieł sztuki z terytoriów przyfrontowych”. A na innej informuje: „»Ukraina nie produkuje żadnych min« – powiedział mój instruktor medycyny taktycznej”. I zaraz potem przytacza dane: „Kwiecień 2024: 29 proc. terytorium Ukrainy (174 tys. km kw., ponad połowa powierzchni Polski) jest zaminowane”.
Nieoczywistość przytaczanych faktów czy wydarzeń, ich niekonwencjonalne zestawienie sprawia, że prace Kahkidze przełamują patrzenie na wojnę. A jednocześnie zwraca w nich uwagę na jeszcze jedną ofiarę: rośliny. Są one nieustannie obecne na tej wystawie. artystka pokazuje je jako wzór, przykład siły, ale też wytrwałości. „Rośliny, nauczcie mnie być taką jak wy” – pisze na rysunku Rośliny i ludzie, wykonanym w dużej skali w 2022 roku. Podkreśla, że można od nich wiele się nauczyć. „Zachowam się jak roślina – zostanę na miejscu, nawet jeśli będą strzelać. Nie ucieknę!” – tłumaczy w innym rysunku decyzję o pozostaniu w Muzyczach w lutym 2022 roku.
Jednak ze strony roślin widzi także zagrożenie. Już w 2020 roku artystka zaczęła zbierać próbki gatunków inwazyjnych na całym świecie i tworzyć z nich zielniki – jeden z nich jest obecny na wystawie. Przykład takich roślin pokazuje, że chociaż nie zabijają natychmiastowo, to bardzo skutecznie wypierają rodzime gatunki. Ich symbolem w Ukrainie jest sprowadzony z Kaukazu barszcz Sosnowskiego, nazywany zresztą w Ukrainie „zemstą Stalina”. Jego uprawę w tym kraju rozpoczęto się w 1947 roku, a w latach 60. zaczęto go używać w kołchozach jako karmy dla krów. Podkreślano jego wydajność, jednak szybko okazało się, że roślina szkodzi zwierzętom. Ostateczne wstrzymano uprawę barszczu Sosnowskiego, jednak on sam zaczął się rozsiewać, a dziś coraz bardziej niszczy tamtejszy ekosystem.
Jednak rosyjska agresja nie zaczęła się 24 lutego 2022 roku, tylko osiem lat wcześniej. Tego faktu długo nie chciano przyjąć do wiadomości, chociaż mówiły o tym głośno osoby z Ukrainy, w tym artystki i artyści właśnie. Alevtina Kakhidze jest autorką jednej z najdobitniej brzmiących wypowiedzi – obok m.in. powieści Internat Serhija Żadana – poświęconych wojnie wypowiedzianej Ukrainie już w 2014 roku. Jej Kłubnika Andrijiwa (2014–2021) to opowieść o matce artystki, która pozostała po „drugiej stronie” i przez lata, aż do śmierci w kolejce na punkcie kontrolnym (stała przez 11 godzin w styczniu w kolejce pod gołym niebem, aby zobaczyć się z siostrą na terytorium nadzorowanym przez Ukrainę) opowiada córce o życiu w sytuacji podziału.
Tej pracy nie ma na wystawie w Białymstoku – jednak nie sposób jej pominąć. Jest ona bowiem nieodzownym dopełnieniem opowieści o rosyjskiej agresji, która nie ogranicza się, o czym przypomina także Alevtina Kakhidze, do działań zbrojnych. Jedną z najbardziej niezwykłych prac na wystawie jest film Dialog #7 lub krótka próba zeznań, 2024, będący formą dialogu z Michaiłem Piotrowskim, dyrektorem Ermitażu i jedną z czołowych osób wspierających dziś rosyjską agresję. Artystka sięgnęła po jego przemówienia podczas otwarcia Manifesta 10 w Sankt Petersburgu w czerwcu 2014 roku i po głośny wywiad, opublikowany niemalże dokładnie osiem lat później na łamach „Rossijskej Gaziety”. Pokazała jego ciągłość myślenia o roli kultury jako narzędziu polityki imperialnej rosyjskiego państwa i samoidentyfikacji jej obywateli. „Wszyscy jesteśmy militarystami i imperialistami” – mówił z dumą w 2022 roku czytelnikom oficjalnego dziennika Federacji Rosyjskiej. A jednocześnie jej praca przypomina o przyzwoleniu, jakie przez lata dawano działaniom Moskwy i wykorzystywaniu przez nią kultury do budowania wpływów na całym świecie. I ten brak reakcji, także zachodnich słuchaczy, nawet gdy Piotrowski mówił, że wszystkie prace na Manifesta 10 zostały poddane cenzurze przed ich zaprezentowaniem, jest dziś chyba najbardziej uderzający. Z Ermitażem po 2014 roku nadal chętnie współpracowano, bo ma przecież w swoich zbiorach wspaniałe obrazy Rembrandta, Moneta, Gauguina, van Gogha i Picassa z kolekcji Iwana Morozowa czy słynne wyroby Fabergé.
Prace Kahkidze przełamują patrzenie na wojnę. A jednocześnie zwraca w nich uwagę na jeszcze jedną ofiarę: rośliny. Są one nieustannie obecne na tej wystawie. artystka pokazuje je jako wzór, przykład siły, ale też wytrwałości. „Rośliny, nauczcie mnie być taką jak wy” – pisze na rysunku Rośliny i ludzie, wykonanym w dużej skali w 2022 roku.
„Alevtina Kakhidze urodziła się w Związku Radzieckim”. To zdanie zaczyna tekst Anny Łazar towarzyszący wystawie w Arsenale. To stwierdzenie wyznacza drugą kluczową oś ekspozycji. Jednocześnie jest jednym z kluczy do zrozumienia tego, co dzieje się od 24 lutego 2022 roku. Artystka słuchała Michaiła Piotrowskiego, mając doświadczenie funkcjonowania w ZSRR, z jego ideologią, polityką, gospodarką. I je świetnie wykorzystuje, wyłapując z dzisiejszej rzeczywistości to, co innym umyka.
Anna Łazar w przywołanym już tekście podkreśla, że „w kulturze współczesnej, szczególnie zaś w sztukach wizualnych, nie opowiedzieliśmy sobie o byciu w orbicie Związku Radzieckiego”. Prace Alevtiny Kakhidze są próbą wypełnienia tej luki. Wystawę otwiera praca Wszystko w porządku? (2024). To sześć paneli, na których artystka zgromadziła różnorodne materiały archiwalne, ale też własne rysunki, zasuszone rośliny etc. Wszystko to, opatrzone dodatkowymi komentarzami, układa się w historię artystki i jej rodziny. Opowiada o ukraińskich dziadkach od strony matki i o ich bliskich, którzy zmarli w obwodzie winnickim w czasie Hołodomoru. O ucieczce dziadka i babci do Donbasu przed głodem i o wyjeździe matki do Odessy, która, by móc zamieszkać nad morzem, zatrudniła się fabryce lin stalowych, co oznaczało pracę w warunkach szkodliwych dla zdrowia (zmiana miejsca zamieszkania w ZSRR wymagała zgody władz). Jest też tu historia gruzińskiej części rodziny. Artystka mówi o drugich dziadkach i ojcu, który z Gruzji przyjechał do Odessy, by studiować w tamtejszej szkole morskiej. I tam poznał matkę artystki. Wreszcie opowiada o sobie, o nauce w szkole – skończyła ją w Mariupolu, mieście całkowicie zniszczonym przez Rosjan w 2022 roku, i o byciu artystką z Ukrainy.
Wszystko w porządku? to splecione indywidualne losy członków i członkiń dwóch rodzin, ale przeplatają się one z kluczowymi wydarzeniami dla tej części Europy w XX wieku: pierwszą i drugą wojną światową, powstaniem ZSRR, kolektywizacją i uprzemysłowieniem w czasach sowieckich, rozpadem imperium, ogłoszeniem niepodległości Ukrainy, konfliktem gruzińsko-abchaskim, agresją Rosji na Gruzję w 2008 roku i na Ukrainę w 2014 roku. Połączenie jednostkowych dziejów i wielkiej historii nadaje tej drugiej intymny, ludzki wymiar, przede wszystkim czyni ją bardziej bliską i zrozumiałą.
Do rodzinnej historii wraca artystka w firmie zatytułowanym tak samo: Wszystko w porządku? (2024). Jedzie do Odessy, w której poznali się jej rodzice. Odwiedza zakład pracy, w którym pracowała matka. Szkołę morską, którą ukończył ojciec. Szuka miejsc czy przedmiotów, które mogli znać. Z obojgiem zresztą przez cały czas rozmawia, jakby podróżowała z duchami swych rodziców. Chce ich lepiej poznać, zrozumieć ich wybory. To praca niezwykła, nostalgiczna, ale też pełna humoru, pozwalająca zrozumieć skomplikowanie przeszłości, ale też teraźniejszości tej części Europy.
Ten film, podobnie jak inne prace Kakhidze, pokazuje, że przeszłość stała się istotną częścią rozmowy o współczesności, bowiem wiedza o pamięci jest ważna dla kształtowania samowiedzy i samoświadomości. To ona, jak podkreślał przed laty amerykański historyk David Lowenthal, jest decydująca dla naszego poczucia tożsamości. Pisał też o tym, jak trudne jest jej określanie.
„A oto mój akt urodzenia. Jest tam napisane, że mój tata to Adżar, a mama jest Rosjanką. Dlaczego tak o niej napisali? Była Ukrainką” – zastanawia się Kakhidze. Nigdy nie poznała swojej gruzińskiej babci, bo ta nie chciała „rosyjskich dzieci” w domu. Ale też podkreśla, że ukraiński słyszała tylko od swojej drugiej babci i z kreskówek nadawanych na kanale Ukraina-1. Pierwszy raz rozmawiała po ukraińsku w 2000 roku z osobą z ukraińskiej diaspory, która nie rozumiała po rosyjsku. Miała wtedy 27 lat.
Alevtina Kakhidze wydobywa napięcia, podziały, ukryte konflikty, które maskował system panujący w ZSRR i w całym bloku sowieckim. W którym, jak pisał Krzysztof Pomian w tomie Historia. Nauka wobec pamięci, „oficjalna pamięć była mniej czy bardziej gwałtownie skłócona z pamięcią przekazywaną w najlepszym razie ustnie, w rodzinie, a publicznie – tylko wśród emigracji czy w samizdacie, jeśli istniał”. Upadek tego systemu w latach 1989–1991 wydobył te stłumione pamięci. Jednak dopiero polityka Putina ostateczne ujawniła różnice czy wręcz konflikty między pamięcią Rosji i Ukrainy.
Dzisiaj pytanie o stosunek do czasów sowieckich jest jednym z najważniejszych w dyskusjach o ukraińskiej współczesnej tożsamości. Trwają spory o dziedzictwo Ukrainy sowieckiej. Alevtina Kakhidze w swych pracach przypomina, że bez tego doświadczenie nie można zrozumieć czego doświadczamy w drugiej dekadzie XXI wieku. Zrozumieć obecnej Ukrainy, ale też naszej części Europy.
Piotr Kosiewski (ur. 1967) – historyk i krytyk sztuki, publicysta. Stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego” i magazynu „Szum”. W latach 1990-2010 członek redakcji kwartalnika literackiego „Kresy”. W latach 2007-2008 stały recenzent „Dziennik. Polska. Europa. Świat”. Publikował także m.in. na łamach „Odry”, „Przeglądu Politycznego”, „Rzeczpospolitej”, „Więzi” i „Znaku”. Członek Sekcji Polskiej Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyki Artystycznej AICA. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.
WięcejPrzypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Alevtina Kakhidze
- Wystawa
- Rośliny i ludzie
- Miejsce
- Galeria Arsenał w Białymstoku
- Czas trwania
- 24.10.2024 - 19.01.2025
- Osoba kuratorska
- Monika Szewczyk
- Fotografie
- Jan Szewczyk
- Strona internetowa
- galeria-arsenal.pl/wystawy/alevtina-kakhidze-rosliny-i-ludzie