List otwarty do redakcji magazynu „Szum”
Szanowna Redakcjo,
W rozmowie z Janem Strumiłło na temat prac nad projektem wystawy Wojciecha Zamecznika Foto-graficznie w warszawskiej Galerii Zachęta, opublikowanej na łamach internetowego wydania magazynu „Szum”, pojawiły się stwierdzenia odbiegające od stanu faktycznego i krzywdzące dla osób i instytucji zaangażowanych w projekt. Wystawa Wojciecha Zamecznika w Zachęcie jest wynikiem pracy zespołowej, dialogu między kuratorkami, projektantami i wykonawcami, a styl, w którym scenografia została wykonana został zaproponowany przez kuratorki, czego nie można wywnioskować z wywiadu. W związku z tym prosimy o zamieszczenie przy owej rozmowie poniższych sprostowań i uzupełnień, które pozwolą czytelnikom mieć bardziej klarowny obraz sytuacji. Prosimy także aby sprostowania te stanowiły integralną część tekstu rozmowy tak, by nie mogła być ona rozpowszechniana w internecie samoistnie.
- Trudność w realizacji projektu wystawy Zamecznika w Zachęcie przez Jana Strumiłłę nie wynikała z niskiego budżetu na scenografię, tylko z tego, że Zachęta mając złe doświadczenia z pracy z tym projektantem miała duże zastrzeżenia co do naszego wyboru. Pojawiły się inne pomysły na autorów scenografii, a ponieważ było ich kilka, uznałyśmy zgodnie z dyrekcją Zachęty, że sytuację rozwiąże konkurs. Wysokość honorarium znana było od początku i niestety jest na poziomie wielu instytucji budżetowych. Wiadomo też było, jaki jest budżet na scenografię – kosztorysowaniem projektów zajmuje się zawsze ekipa Zachęty – nie projektant.
- Jan Strumiłło był istotnie jedynym z projektantów zaproszonych do konkursu, który zdecydował się nadesłać projekt. Widząc więc pewien potencjał, postanowiliśmy podjąć z nim negocjacje pokonkursowe. Bohater rozmowy nie wspomina jednak o tym, że projekt przesłany przez niego na konkurs został całkowicie zmieniony przez obie kuratorki, gdyż nie tylko pod względem estetycznym był nie do zaakceptowania, ale ponadto nie uwzględniał specyfiki prac, nie odpowiadał standardom muzealnym i nie uwzględniał dokładnego scenariusza wystawy, który był znany już na etapie konkursu.
- Jan Strumiłło nie wspomina również, że otrzymał od kuratorek niezwykle precyzyjne wytyczne, dzięki którym wystawa ma charakter, który autor architektury wystawy przypisuje własnemu stylowi: „elegancki” i „klasyczny”. Na wstępnym etapie pracy nad architekturą wystawy poddałyśmy wiele konkretnych rozwiązań, takich jak: styl gablot i stelaży do prezentacji plakatów; sposób oprawy prac; dokładne rozpisanie, które prace powinny być oprawione w ramy skrzynkowe, które w passe-partout a które powinny znaleźć się w gablotach; niezwykle precyzyjny podział przestrzeni na działy wraz z wyznaczeniem początku oraz precyzyjnego przebiegu pokazu. Co więcej, aby wystawa miała obecny kształt, konieczne było wprowadzenie wielu zmian w przygotowanym w odpowiedzi na nasze wytyczne projekcie, jak choćby konsekwentne wykorzystanie w każdej sali całej ściany pomalowanej na ciemny kolor, odcień i profil ram, obecność dużych projekcji etc.
- Sformułowanie na temat walki z kuratorkami o zmniejszenie ilości prac na wystawie jest kuriozalne i brzmi absurdalnie, zwłaszcza w odniesieniu do osób z bardzo dużym doświadczeniem kuratorskim. Istotnie, wyjściowa ilość prac była dużo większa i ulegała ona stopniowej modyfikacji wraz z dostarczaniem przez projektantów prawidłowo obliczonych wymiarów opraw i symulacją zajmowanej przez prace przestrzeni.
- Kontrowersje wokół „ściany z kołami” wynikały po części z wcześniejszych doświadczeń pracy z Janem Strumiłłą i świadomości, iż precyzyjne rozwiązania techniczne nie są jego mocną stroną. Kwestią przyzwoitości jest wspomnienie, że gdyby nie ekipa Zachęty, wykonawca, konserwatorzy oraz przytomność i wyobraźnia techniczna kuratorek, którzy współpracując ze sobą znaleźli sprawne rozwiązanie na realizację tego elementu architektury wystawy, ściana ta nie byłaby zrealizowana.
- Warto też może wspomnieć iż zaproponowany w projekcie sposób rozmieszczenia ram był nie do przyjęcia i NIE został zrealizowany. Ostateczne rozmieszczenie prac jest w całości skutkiem pracy kuratorek wystawy.
- Jan Strumiłło nie jest również autorem kolejności wieszania prac – nigdy na ten temat się nie wypowiadał, nie wskazywał tego w projekcie, nie mówiąc już o tym, że był nieobecny podczas rozplanowywania prac podczas montażu.
- Z nie mniejszym zdumieniem odebrałyśmy wypowiedź Jana Strumiłły, jakoby celem kuratorek było „podniesienie rangi tych dzieł [fotografii Zamecznika – KPR, KZL] w świecie” oraz umieszczenie ich na piedestale. Jeśli Jan Strumiłło po wielomiesięcznej pracy przy wystawie wyniósł tylko tyle z naszej koncepcji kuratorskiej, możemy jedynie wyrazić ubolewanie. W tej kwestii zainteresowanych odsyłamy do tekstów wprowadzających do poszczególnych części wystawy.
Na zakończenie warto przypomnieć, iż praca nad wystawą wymaga wysiłku wielu stron oraz, że jest procesem. To dialog, wymiana idei, uczenie się od siebie nawzajem, wspólne szukanie rozwiązań, których celem jest jak najlepszy efekt – dla dobra artysty, publiczności i wystawy. Niedobrze tylko, gdy okazuje się , że jeden z partnerów nie tylko nie zauważył owego procesu, ale też przypisał sobie pomysły i zasługi innych.
Z poważaniem,
Karolina Ziębińska-Lewandowska
kuratorka, dział fotografii Centrum Pompidou
Karolina Puchała-Rojek
prezeska Fundacji Archeologia Fotografii