Koło pracy. Alternatywne Targi Pracy Pracuj Polska
Grupa Sen o Końcu – jak to się mówi – nie traci czasu. W kwietniu w warszawskiej galerii Nanazenit prezentowali prace poświęcone tradycyjnej rodzinie. Wystawa Plain vanilla home porcjowała mity związane z „normalnym” domem, zza tapczanu wywoływała duchy niepewności, braku bezpieczeństwa, opresji. W ciemności dało się odnaleźć światło nadziei, choćby dochodziło ono z żyrandola zrobionego z mizerii, wykonanego przez Maję Janczar.
Tym razem grupa (w składzie: Kinga Dobosz, Maja Janczar, Piotr Mlącki i Tomasz Paszkowicz) opuściła skalane rodzinne gniazdo, by wejść na rynek pracy. Taka jest kolej rzeczy, po obronie dyplomu człowiek staje się, zależnie od sytuacji, bezrobotny albo wyzyskiwany. W drobnej przestrzeni Rotacyjnego Domu Kultury na warszawskim Jazdowie grupa przygotowała Alternatywne Targi Pracy Pracuj Polska. Symulująca targi wystawa w przenikliwy sposób analizowała spotkanie z pracą zawodową, mitami merytokracji, brania spraw w swoje ręce i profesjonalizmu.
Prezentacja – jeśli zdecydujemy, że chcemy ją tak odbierać, a chcemy – została skonstruowana na planie koła. Aby je domknąć, trzeba wyjść oknem, ale to dopiero przed nami. Ustawiona przed wejściem do budynku praca Kiedy konar płonie zbyt mocno Kingi Dobosz przedstawia twarz Jeffa Bezosa na kawałku drewna wsadzonym w palenisko. Nie czas na grilla. Wedle niektórych historyków, prezes Amazona zawdzięcza swój majątek ciężkiej, codziennej pracy od wynalezienia i opatentowania ognia, czyli co najmniej dwustu tysięcy lat. Jedna z figur znalezionych w najstarszym ludzkim mieście, Göbekli Tepe, jak żywo przypomina Bezosa. Ten artefakt potwierdza najczarniejsze przypuszczenia antykapitalistów, że wyzysk jest wieczny. Stąd też postulaty niektórych z nich, by cofnąć się do czasów sprzed ujarzmienia ognia, skoro na tym wrzącym łobuzie ufundowano piramidę cywilizacji.
My jednak będziemy kroczyć za ogniem: wejdziemy do budynku Rotacyjnego Domu Kultury.
Wynalazek, nawet tak udany jak ogień, jest niczym bez odpowiedniego dokumentu potwierdzającego własność intelektualną oraz zawierającego instrukcję obsługi. Targom Pracy towarzyszył regulamin, który porządkował zachowania na terenie wystawy i dostarczał planu sytuacji (mapka z rozmieszczeniem i autorstwem prac). Warto się tu zatrzymać. W fantastycznym tekście Institutional conditions for diffusion (1993) David Strang i John Meyer przekonują, że nowoczesności nie byłoby bez dobrego regulaminu. Abstrahowanie i kodyfikacja zmieniają nieznane w znane i zrozumiałe, a przez to umożliwiają rozprzestrzenianie się rozwiązań ponad kulturowymi różnicami. Sama forma regulaminu, który nie pozostawia wątpliwości między paragrafami, jest nośnikiem nowoczesności równie ważnym, co także abstrakcyjny i pozbawiony sentymentów pieniądz. W obliczu tych dwóch obiektów każda sprawa staje się płaska, ładowna, zrozumiała, możliwa do wyceny. Ogień został ujarzmiony i skodyfikowany, wychodzimy z lasu (osiedle Jazdów jest mocno zadrzewione) do bielonej siedziby, a już niedaleko przed nami kapitalistyczna dyscyplina pracy.
Regulamin targów jest dublowany w przestrzeni galerii szafą ołtarzową Piotra Mląckiego (Ołtarz ciężkiej pracy). Ołtarz to przednowoczesny regulamin, który zawiera – w formie dopasowanej do publiczności – zakazy, nakazy oraz wzory postępowania. W tym przypadku formuła jest prosta: znój albo gnój. Inspirowana średniowieczem ikonografia skutecznie przekazuje komunikat aktualny i dziś: osoba nie wykonująca pracy zarobkowej będzie miała kłopot z przedłużeniem egzystencji. Nie potrzeba już do tego tortur, piekła, ni działań zbrojnych, karę wymierzy rynek nieruchomości z rynkiem produktów spożywczych.
Słońce, milczący nadzorca żywota, skrywa niespodziankę. Po odsłonięciu jego metalowego przedstawienia ujawnia się jego markotna twarz. W czasach przednowoczesnych zachód oznaczał koniec mordęgi. Autorytarny ołtarz pozostawia zatem skrytą nadzieję na wyzwolenie. Jest to czas snu, na który we współczesnych regulacjach i wszechobecnych lampach (w tym lampie, która jest ekranem smartfona), nie jest już tak oczywisty. Nocą proletariusz może sobie wyobrażać lepszy świat. Dlatego z nocą się walczy.
W fantastycznym tekście Institutional conditions for diffusion (1993) David Strang i John Meyer przekonują, że nowoczesności nie byłoby bez dobrego regulaminu
Obrazy Ja naprawdę chcę spać, czemu musi to być takie trudne oraz Tired eyes Tomka Paszkowicza przedstawia osobę (autora) wybudzoną z ciężkiego snu przez budzik w telefonie. Jeśli oczy są zwierciadłem duszy, to jest to dusza styrana. Uniwersalny czas jest – obok pieniądza i regulaminu – kolejnym fundamentem globalnej gospodarki. Jesteśmy już daleko od czasów, gdy kościelna wieża wybijała czas na powrót z pola pod pierzynę. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu dzwoniący budzik można było potraktować młotkiem, rzucić nim o ścianę albo wywalić przez okno, a fantazję tę regularnie realizowali bohaterowie kreskówek. Wmontowanie w budzika w telefon blokuje te marzenia. Rozbicie telefonu byłoby utratą kontaktu ze światem. Być może to nie budzik jest w telefonie, ale telefon w budziku? Kontakty społeczne zostały wmontowane w dyscyplinę. Sen jest niemożliwy, a dyscyplina, jak w tytule głośnej książki Jonathana Crary’ego, trwa 24 godziny na dobę.
Dla niektórych oporem wobec dyscypliny będzie feministyczna etyka troski. Prace Kingi Dobosz (Szukam 4 Osób…) oraz Mai Janczar (Poczęstunek oraz seria grafik) opowiadają o ułomności tej nadziei.
Grafiki Mai Janczar przedstawiają w typowym dla artystki stylu (buzie, takie jak ta: ?) sytuacje potencjalnie pozytywne. Oto kobieta karmi świat swoimi włosami, inna przygotowuje zupę na niekończących się łzach, wreszcie wrony współpracują z ludźmi w zbieraniu petów. Czy to już postwzrost, zatrzymanie eksploatacji planety? Niestety nie. Reprodukcyjna praca kobiet nie jest niewyczerpywalnym zasobem: ciała i umysły eksploatowane są równie bezlitośnie, co skarby ziemi. Również obietnica międzygatunkowej współpracy sprowadza się do podporządkowania. Oto ptaki sprzątają po ludziach: zajmują miejsce subproletariatu, zbieraczy śmieci za drobne i ziarenka. Jest to poziom wyżej nad hodowlą na mięso, ale wciąż trudno nazwać to współpracą.
Szukam 4 Osób… to sztuczka bazująca na importowanym ze Stanów Zjednoczonych powiedzonku o robieniu lemoniady z cytryn. Goście przyuczani są do procesu wyciskania soku z cytryny, natomiast produkty ich pracy spieniężane przez artystkę. Proces jest prosty i znany z wielu miejsc, takich jak uczelnie czy firmy oferujące bezpłatne staże. Przyjemne i pożyteczne czynności takie jak uczenie czy przygotowywanie posiłków również wciągnięte zostały w reprodukcję kieratu. Zawarty w nich komponent troski, współpracy bądź współdziałania działa jak haczyk na osoby, które starają się odnaleźć w świecie nie tylko źródło dochodu, ale i wartościowe więzi.
Być może od znoju uratuje nas pracownicza solidarność? Interaktywna instalacja ASK A QUESTION! (Paszkowicz i Świerad) symuluje wymianę informacji między pracownikami za granicą. Zadaj pytanie: odpowiedź może nadejść, może nie nadejść, ostatecznie, nie sposób zweryfikować jej prawdziwości, „ktoś coś powiedział”, „słyszałem, że”. Mało to wszystko warte, podobnie jak rozdupcony laptop i zdarte krzesło.
Ostatnia oferta pracy na targach to możliwość zostania samozwańczym dyrektorem. Na ławce wypożyczonej z PRL-owskiej szkoły wyłożono fajkę, scyzoryk, szkiełko z zabytkowej butelki, guzik od munduru. Są to zbiory Muzeum Wojskowości w Starej Miłośnie, które powołano w celu zinstytucjonalizowania pasji zbierackiej. „Rób to, co kochasz, a nie przepracujesz jednego dnia”. Prawo zabrania składowania antyków poza muzeum, zatem legalizacja i objęcie posady dyrektora 1-osobowej placówki wydaje się najlepszym sposobem na awans w kulturze dla osób spoza kadr partii rządzącej.
Istnieje w Minecrafcie tryb gry, w którym gracz pojawia się na unoszącej się na niebie wyspie i musi zbudować cały świat. Taką sytuację przedstawia Makieta pierwszomajowa Piotra Mląckiego, która przedstawia robotnika i kołchoźnicę triumfujących nad spalonymi czołgami i – z jakiegoś powodu – również pociągami. Być może triumf ludzi pracy wymaga odrzucenia cywilizacji, w tym infrastruktury kolejowej? Na pewno i przede wszystkim – ognia. Może i tak jest, ale nie dowiemy się tego. Autor nazywa wizję „naiwną”. Nie ma wyjścia poza dyscyplinę pracy.
Po przejściu wystawy możemy domknąć koło: wymaga to wyjścia przez okno. Wracamy do drewnianego Bezosa i rozpalamy ogień. Na koniec dnia pracy przysługuje grillowanie, a rano, po kiełbasce i drzemce wrócimy do budynku, budzika, regulaminu. Sen o Końcu pesymistycznie diagnozuje współczesne społeczeństwo, a robi to w sposób przenikliwy. Nie pozbawiony przy tym humoru, co przecież bardzo ważne dla zachowania zdrowia psychicznego w warunkach bycia wyciskanym jak cytryna przez los. Pozostaje nam nadzieja (i nic więcej), że koło rynku pracy nie złamie prędko tej grupy artystów i artystek.
Powodzenia!
Piotr Puldzian Płucienniczak – artysta i socjolog. Pracuje na Wydziale Badań Artystycznych ASP w Warszawie i prowadzi wydawnictwo Dar Dobryszyc. Strona autorska: https://puldzian.net
WięcejPrzypisy
Stopka
- Wystawa
- Alternatywne Targi Pracy Pracuj Polska
- Miejsce
- Rotacyjny Dom Kultury
- Czas trwania
- 1.05 – 7.05.2022