Hipster do kotleta? Rzecz o kulinarnych podbojach galerii Czułość
Ubiegły tydzień upłynął pod wypływem gorączki weneckiego biennale. Ci szczęściarze, którzy mogli sobie pozwolić na wyjazd, oddali się szaleństwu na lagunie (wernisaże, wystawy, imprezka, skoki przez kanał…). Wśród nas byli jednak i tacy, którzy weneckie zabawy mogli jedynie podziwiać z perspektywy Facebooka, ewentualnie pocieszając się krajowymi, nieco mniej pikantnymi rautami. Pod takim kątem należy chyba rozpatrywać niedawne otwarcie nowej siedziby galerii Czułość w hali Koszyki. Kto nie miał nic ciekawszego do roboty, mógł pójść właśnie tam, wygrzać się chociaż trochę w blasku stołecznej hipsterii. Chociaż z drugiej strony, czy naprawdę było co wrzucać z Koszyków na fejsa…?
Nową siedzibę Czułość zawdzięcza mecenasowi Griffin Artspace, który udostępnił młodym artystom i kuratorom dosyć spektakularną powierzchnię: w dużej hali i kilku pomniejszych pomieszczeniach, także w podziemiach budynku, można pokazać naprawdę wiele. Po okresie funkcjonowania w intymnych wnętrzach willi na Saskiej Kępie, środowisko skupione wokół Czułości musi więc poradzić sobie z diametralnie inną przestrzenią. Czy będzie umiało ją wykorzystać?
Jak na razie fajerwerków nie ma, ale widać starania: na otwarcie zaplanowano aż trzy wystawy, które miały skutecznie zapełnić sale, a pustkę głównej hali dodatkowo zatuszowały podczas wernisażu koncerty grupy Niechęć i Twin Pecae. Wina nie było, ale zamiast tego rozdawano piwo obok sąsiedniej hali. Najwyraźniej miało to uświadomić gościom, że tuż obok znajduje się drugi budynek Koszyków, gdzie funkcjonuje normalny bar, a w dzień także regularny targ oferujący różnorodne spożywcze dobra. Uwaga może uszczypliwa, ale warto ten szczegół mieć na uwadze: ściągnięcie z Saskiej Kępy modnej galerii jest bądź co bądź zmyślnym marketingowym działaniem mającym na celu wykreowanie nowego, atrakcyjnego miejsca, gdzie rozrywka będzie przyjemnie przenikać się z handlem i konsumpcją. Krótko mówiąc, sztuka do kotleta… Przepraszam, w tym wypadku raczej kawałka tarty (bułki tartej?) i skromnej szklaneczki wina. Bo w Koszykach jest koktajlowo i degustacyjnie, porządnej pijackiej biby raczej się tam nie uświadczy. Jak to wpływa na legendarne imprezy w Czułości, można było się przekonać już podczas wernisażu: w zaproszeniu na wystawy organizatorzy wyraźnie zaznaczyli, że przynoszenie własnego alkoholu nie jest mile widziane. Żegnaj, młodzieńczy buncie i swawolo! – za pozostałe czułe przyjemności można obecnie zapłacić kartą MasterCard.
Instytucjonalny kontekst działalności nowej Czułości jest więc raczej średni, ale da się go przełknąć (w końcu nie w takie sytuacje wikłała się sztuka…), jeśli w samych salach galerii faktycznie będzie można zobaczyć coś ciekawego. Ta kwestia jest jednak równie kłopotliwa. Ściany największej sali zostały obwieszone zdjęciami japońskiego fotografa Nampeia Akaki, którego strategia artystyczna zasadza się na kompulsywnym rejestrowaniu najbliższej mu rzeczywistości (w wersji mikro). Na zdjęciach Akaki można było zobaczyć więc abstrakcyjne kompozycje z fragmentów różnych materiałów, tkanin i plam światła; czasem widać na nich drobne przedmioty czy kwiaty. Artysta stara się eksperymentować z formą i w jego pracach widać wyraźne wpływy estetyki post-internetowej: zawieszone w pozornym chaosie na ścianach, zdjęcia przywodzą na myśl chmurę tagów albo pulpit komputera należącego do nonszalanckiego nerda. Całość prezentowała się przyjemnie, ale raczej nie zapadała w pamięć. Uwaga na boku – jak właściwie należy rozumieć tytuł wystawy, GO UP, Get Togheter? Czy chodzi o to, że w trakcie oglądania wystawy należało lekko zadzierać nosa, bo część zdjęć wisi pod sufitem? A może była to zachęta do wspólnego wypicia piwka w nowej siedzibie?
Enigmatycznie i z angielska została nazwana także kolejna wystawa – ALWAYS NEVER SILENT LISTEN Michała Kozłowskiego. Przyznam się bez bicia, że mam pewne problemy z ustaleniem, jakie było jej przesłanie: w niewielkiej salce artysta zawiesił dwa czarne obrazy i umieścił gablotkę z czarnymi gadżetami, które nawiązują w różny sposób do postaci Burroughsa (znaleźć można w niej np. plastikową figurkę świnki). Nad gablotką zawisła malutka biała flaga z odwróconą pacyfką. Do tego było jeszcze wideo, możliwe do oglądania przez okno. Czarne wytwory Kozłowskiego zostały dodatkowo okraszone krótkim wywodem Pawła Eibla, który podsuwa nam taki oto interpretacyjny klucz: „Dzieło sztuki nie jest produktem ani żadnym dobrem. Nie jest też złem” (!). A żebyśmy nie mieli problemów z wartościowaniem prac Kozłowskiego, pośpiesznie dodaje: „Dzieło sztuki nie ma też żadnej szczególnej wartości. W przeciwieństwie do produktu jest jej wręcz pozbawione. Celem dzieła sztuki jest spowodowanie zmiany i tylko jej (o ile się dokona) można przypisać jakąś wartość”. Jakie zmiany generują czarne obrazy Kozłowskiego i jaka wartość stoi za tą zmianą – pozwolę sobie nie wnikać.
Uwieńczeniem hipsterskich mitologii w Czułości była wystawa Stanisława Legusa zlokalizowana w piwnicy. Tytuł pokazu wyraźnie nawiązywał do swoich bełkotliwych poprzedników – tym razem brzmiał on Amor Agape Afekt Bliskość. Sam Legus to z kolei człowiek, który (jak dowiadujemy się z teksu wprowadzającego) po wielu latach sprzątania po cudzych wystawach wreszcie doczekał się własnej. Ładnie powiedziane, w końcu wiadomo, że nie każdy urodził się artystą. Legus swoją drogę do artystyczności wytyczył miotłą i szufelką, jak przystało na porządnego prekariusza. Dumny z klasy społecznej, do której przynależy, Legus postanowił uczynić ją głównym bohaterem swojej wystawy. Na dużych zdjęciach, wydrukowanych na tanim papierze (6 gr. za A4), nasz młody artysta uwiecznił swoich przyjaciół i znajomych. Są to członkowie tzw. „klasy kreatywnej”, którzy na co dzień parają się kelnerowaniem lub są „kurierami rowerowymi, sklepowymi, portalowymi wyrobnikami, sfrustrowanymi artystami i oczywiście bezrobotnymi”. Na twarzach znajomych Legusa jednak nie wyczytamy zmęczenia ani poczucia życiowej porażki. Są raczej zrelaksowani i zadowoleni, „a przynajmniej spokojni”. Najwidoczniej odpoczywają po pracy, przy okazji udając, że jednak są kimś innym, a niekoniecznie akurat tymi sprzedawczykami i wyrobnikami. Jak jednak dowiaduję się z tekstu, wystawę Legusa należy rozumieć jako rejestrację „ostatnich wesołych dni prekariatu i hipsteriatu”. Dlaczego ostatnich? Czyżby był to sygnał, że bohaterowie zdjęć Legusa już wkrótce przejrzą na oczy i odkryją, jak niewiele sami sobą reprezentują? A może to jest ten moment, gdy leming stoi nad przepaścią i szykuje się do ostatniego skoku?
Pod jednym z wydruków przedstawiających szczęśliwych hipsterów piętrzą się artystyczne stosy mniejszych zdjęć w formie świstków. Podczas wernisażu ktoś ustawił pomiędzy nimi butelkę po piwie, co świetnie dopełniało całą kompozycję. Dlaczego później została usunięta?…
Trzeba jednak odpowiedzieć wreszcie na kluczowe pytanie: o co właściwie tu chodzi? W zasadzie trudno brać te wystawy na poważnie, a teksty wyjaśniające działania prezentowanych w Czułości artystów zostały najwyraźniej napisane pod wpływem alkoholu (czyżby jednak przedwernisażowy bifor?). Klimat, który obecnie panuje w Czułości można chyba porównać do berlińskiego Tacheles, słynącego z promocji pseudosztuki i straganów z tandetną biżuterią z widelców. Liche deklaracje intelektualnego indywidualizmu i artystowskiej nadwrażliwości, jakie można odczytać z tekstów towarzyszącym wystawom tylko podbijają stawkę w tym wyścigu po palmę głupoty.
Przyjmę najbardziej życzliwy dla Czułości scenariusz i uznam całe to wydarzenie za satyrę, prześmiewczy komentarz na temat obecnej sytuacji Czułości i jej spożywczego kontekstu, a także – za ironiczną wypowiedź o hipsterach w ogóle. Pytanie tylko, czy jest to satyra świadoma, czy też może wynik nadmiernego zadęcia czułego dream teamu? Jakakolwiek jest prawda, jedno jest pewne: jeśli ktoś z nas miał ochotę na sztukę do kotleta, to wreszcie mógł jej zakosztować. Na następny wernisaż polecam więc zabrać espunisan.
Karolina Plinta – krytyczka sztuki, redaktorka naczelna magazynu „Szum” (razem z Jakubem Banasiakiem). Członkini Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Sztuki AICA. Autorka licznych tekstów o sztuce, od 2020 roku prowadzi podcast „Godzina Szumu”. Laureatka Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy (za magazyn „Szum”, razem z Adamem Mazurem i Jakubem Banasiakiem).
WięcejPrzypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Nampei Akaki, Stanisław Legus, Michał Kozłowski
- Wystawa
- GO UP, Get Together, ALWAYS NEVER SILENT LISTEN, Amor Agape Afekt Bliskość
- Miejsce
- Galeria Czułość
- Czas trwania
- 30.05 - 06.06.2013
- Strona internetowa
- czulosc.com/