Grzeczna mama czyta bajkę na dobranoc robot-żabie
Czy ta książka mi się podobała? Powiem tak, nie było tam rzeczy, które by mi się W OGÓLE nie podobały. Np. rysunki są bardzo fajne. Poza tym, że ten chłopiec, Bartek, ma tak rysowane brwi jakby ciągle był zdenerwowany albo zdziwiony. Ale to w sumie szczegół. Okładka fajna, bo bardzo mocna, i oglądając książkę na pewno jej nie zniszczysz. Są na niej również fajne esy-floresy na wodzie. Co prawda „Nie ocenia się książki po okładce’”, ale mama powiedziała, że jak się chce, to można.
Na okładce jest fajnie napisany tytuł:
Bałwan
w lodówce
Mniej więcej tak napisany jak tu. Zanim zacząłem pisać tę recenzję, byłem w Galerii Raster na spotkaniu z autorami. Jeden pan czytał nam rozdział o tym samym tytule, co książka – Bałwan w lodówce. Jak skończył, powiedziałem mu:
„A wie pan, że ten Oskar istnieje naprawdę?’”. On nic nie odpowiedział, tylko zrobił dziwną minę, ale potem rodzice mi powiedzieli, że to był właśnie on, we własnej osobie. Potem zresztą sobie przypomniałem, że go znam, bo on był nawet u nas w domu. Ale było już za późno.
W tej galerii robiliśmy też 7 zadań. Były ponumerowane. Trzeba było odszukać np. na ścianie taki sam numer zadania, jaki był na kartce i coś tam zrobić. Nie musiało być po kolei, ale ja zrobiłem po kolei. No, ale wróćmy do książki, o której chcę wam opowiedzieć. Jest tam napisane o dwójce dzieci, które poznają sztukę. Na przykład obrazy namalowane do góry nogami, uczą się jak oglądać film bez tabletu, o tym, że w lodówce można mieć nie tylko jajka i masło, ale i bałwana. O chińskim murze, o niebieskim pasku i wiele, wiele innych fajnych historii. Mnie bardzo podobała się historia o obrazach do góry nogami (o których już przed chwilą wspomniałem) i o niebieskim pasku. W tym rozdziale najśmieszniejsze było to, jak Bartek uparł się, że umie liczyć i liczył tak: „Raz, dwa, dwa, dwa, (…)”. Śmiałem się i śmiałem. Była tam też opisana fajna zabawa – oklejanie taśmą klejącą domu. Też się kiedyś tak bawiłem. W zeszłym roku był u mnie taki jeden Mikołaj i okleiliśmy taśmą całą podłogę, krzesła, stoły, drzwi i lampy. Ale nie wiedzieliśmy, że to była sztuka. Rodzice chyba też nie, bo kazali nam to poodklejać.
A najbardziej podobał mi się rozdział „O artystce, która uszyła sobie córkę”. Chciałbym, żeby moi rodzice narysowali jak będę wyglądał, gdy będę dorosły. Od razu zrobiłem takie rysunki moich kolegów – Poldka i Kaja.
Ciekawe było też o złotym autobusie z rozdziału „Autobus z fikołkami’”. Ale on
n a p r a w d ę jest złoty, sprawdziłem w internecie! Ciekawe, czy jego wnętrze też? Chciałbym się takim przejechać, ale lepiej samolotem.
A, i jeszcze jedno! Fajna była historia o Hasiorze z rozdziału „Niepotrzebne zabawki”. Ten rozdział jest o tym, że czasem nawet śmieci mogą stać się dziełem sztuki. Chętnie też zrobiłbym różne fajne rzeczy ze śmieci, ale rodzice każą mi je wyrzucać.
W książce są też różne fajne powiedzonka. Np. w rozdziale „Film, który można oglądać wszędzie”, rodzice Bartka i Matyldy powiedzieli, że przy kolacji będą oglądali polski film pod tytułem „Grzeczne dzieci jedzą kaszę kukurydzianą”. Jak skończyliśmy z mamą czytać ten rozdział, mama powiedziała, że ona będzie teraz oglądała polski film pod tytułem „Grzeczne dziecko idzie się myć”. Wtedy oznajmiłem, że ja będę oglądał polski film pod tytułem „Grzeczna mama czyta bajkę na dobranoc robot-żabie”*. I od tej pory tak czasem do siebie mówimy.
Szkoda, że w tej książce nie opisano więcej artystów. Na przykład mogłoby być o Leonardzie Da Vinci, o Vincencie Van Goghu, o Giuseppem Arcimboldzie, o Pablu Picassie, o Rembrandcie, o Józefach Pankiewiczu i Chełmońskim. Większość z nich znam z komiksów Tytus, Romek i A’tomek.
Po przeczytaniu tej książki zacząłem się zastanawiać nad różnymi rzeczami. Na przykład, nad tym co to jest ta sztuka, a co nie. Czy obieranie ziemniaków w galerii** to też jest sztuka? Może to równe uprawianie kobiet? Mama powiedziała, że kiedyś kobiety musiały chodzić w spódnicach i gorsetach, gotować. No i właśnie obierać ziemniaki. Nie wiem, czy obieranie ziemniaków w galerii to dzieło, ale na pewno sztuka. I dziwię się, że skoro robienie zwykłych, domowych rzeczy w galerii to sztuka, to dlaczego robienie rzeczy artystycznych w galerii to już nie? Bo niedawno byłem z rodzicami na wystawie takiego jednego malarza, była fajna, ale jednak trochę się nudziłem i pani dała mi kartki i kredki. Narysowałem bardzo fajny rysunek i chciałem powiesić go na ścianie, a mi nie pozwolili. To ja już nie wiem. A wy wiecie, czytelnicy?
* robot-żaba – słowo wymyślone przez moją mamę. Mam teraz taką ksywę, bo śpiewałem piosenkę o robotyce takim tonem, jakby śpiewał to robot-żaba.
** patrz rozdział „Ziemniaki w galerii”.
Przypisy
Stopka
- Osoby autorskie
- tekst: Łukasz Gorczyca; ilustracje: Krzysztof Gawronkiewicz
- Tytuł
- Bałwan w lodówce
- Wydawnictwo
- Fundacja Sztuki Polskiej ING
- Data i miejsce wydania
- 2017, Warszawa
- Strona internetowa
- ingart.pl