Góry są dla nich wszystkim. „Czarodziejska góra” w BWA Sokół
Góry są dla nich wszystkim. Odkreślają dni tygodnia w oczekiwaniu na weekend, dni roku czekając na lato. Czas pomiędzy wyprawami zapełniają rozmowami o nich. W miejskich kawiarniach od razu wypatrzą „swojego” – trochę byłego harcerza, trochę sportowca, majsterkowicza i marzyciela w jednej osobie. Wymieniają między sobą szeptem tajemne hasła w sobie tylko znanym języku: „Trawers?” „Czekan!”. Pytaniem, które zadają sobie planując wyjazd nie jest „Jechać nad morze czy w góry?”, ale „W jakie góry?”. O ludziach, dla których wyższa część świata jest wszystkim, opowiada wystawa Czarodziejska góra w BWA Sokół w Nowym Sączu.
Za sprawą kuratorki Magdaleny Ujmy do wypełnienia przestrzeni BWA zaproszono artystów z Rumunii i Polski. Do II wojny światowej mogli spotkać się na wspólnej granicy, dziś łączą ich Karpaty – góry wypełnione historią i słowiańskimi legendami Drakuli czy Janosika. Te opowieści od zawsze czarowały warstwę miejskiej inteligencji, wśród niej postacie takie jak Stanisław Vincenz, Stanisław Witkiewicz, Edward Stachura. Gdzieś w pół drogi z Zakopanego do Kluż-Napoki leży odniesienie do tytułu powieści Tomasza Manna. „Daje sygnał, że interesuje nas mitologia gór”- jak czytamy w materiałach do wystawy. Literacka aluzja zawarta w tytule ekspozycji podpowiada, że znajdziemy się w odmiennej czasoprzestrzeni, która trzy tygodnie odwiedzin Hansa Castorpa u kuzyna w sanatorium w Davos zamieniła w siedmioletnią rekonwalescencję. Współcześni artyści za pomocą różnych mediów tworzą konstrukcję czarodziejskiej góry. Odsłaniają emocje towarzyszące etapom spotkania z przedziwnym pięknem ziemi wspinającej się bliżej nieba zostawiając za sobą wszelkie narodowo-etnograficzne zapędy. Często występują w podwójnej roli uczestnika i bohatera wyprawy. Wakacyjna wystawa pozwala odpocząć od codzienności i wcielić się jednego z tych, dla których góry są wszystkim.
Zatem: start! Wyprawa rusza za kilka dni, czyli etap I: Przygotowanie sprzętu. Rozkładamy ośmiometrowy arkusz papieru i na nim notujemy listę potrzebnych rzeczy. Nie ma sensu ruszać w drogę, jeśli nie ma się celu. Zatem potrzebujemy nr 1: Łagodne zbocza. Potem to, co zostawiamy za sobą, czyli nr 2: Cywilizacja (industrialne ścieki, miejskie osiedla). Kolejna pozycja z listy to 3: Sprzęt (namiot, plecak, wspomniany czekan i karabinki, uprzęż do wspinaczki, kask, czołówka, a przede wszystkim ludzki szkielet, na którym można to wszystko wnieść). Brakuje nam już tylko bujnej roślinności i kilometrów liny odpowiadającym kilometrom drogi do pokonania. Takiej liście spraw odpowiada graficznie Góra sprzętu Bogdana Achimescu, „szkielet przyszłych gór” jak komentuje ją autor w wierszu umieszczonym obok pracy. Siedząc wygodnie na postawionych naprzeciw rysunku leżakach możemy studiować kolejne elementy pracy. A jest co śledzić, ponieważ artysta polsko-rumuńskiego pochodzenia komiksową kreską z dozą ironii obrysowuje rzeczy bardzo konkretne. Przywołują jego osobiste doświadczenie wspinaczki wysokogórskiej w rumuńskich Karpatach. „Zainspirowana autentycznymi historiami ludzi, których życie w górach splatało się z pasją twórczą, wystawa stawia pytania o atrakcyjność i siłę przeciągania gór” – ten akapit wstępu do wystawy odnosi się właśnie do pracy Achimescu. Kompozycję rysunku wyznaczają falujące czarne linie odcinające się od bieli tła. Łączą się w kolejne góry: cywilizacji, sprzętu, roślinności, węzłów. Panorama, podobna do tych rysowanych w przewodnikach dla wspinaczy, kontynuuje się za oknami galerii, skąd rozciąga się realny horyzont Beskidu Sądeckiego. Praca wpisuje się w tradycję panoram górskich w Nowym Sączu. W poczekalni tamtejszego secesyjnego dworca kolejowego Edmund Cieczkiewicz, uczeń Jacka Malczewskiego, namalował XIX-wieczną quasi-panoramę – cykl 10 panneau gloryfikujących urodę polskich Karpat. Achimescu trafnie zestawia ze sobą to dawne (mocno romantyczne) i współczesne (często techniczne) oblicze Karpat. Zadaje pytanie o współczesny alpinizm, obnaża bezsilność człowieka wobec niebezpieczeństwa gór. Jego bohater – dumny słabeusz – musi obłożyć się „górą sprzętu” by sprostać potędze natury.
Kolejne punkty na liście przygotowań odkreślone, czas ruszyć na szlak. Plecak lekko wrzyna się w zbolałe ramiona, krople potu powoli zasłaniają oczy. Znikąd łagodnego wietrzyku. Weszliśmy już w pasmo kosodrzewiny, w slangu zwane „kosówką”. To zapach, który oznacza, że przekroczyliśmy 1500 m.n.p.m. Kiedy na grani (nieosłoniętej przestrzeni szczytu) rozpęta się burza kępki karłowatej sosny są jedynym schronieniem. Kornel Janczy wyczuł ten zapach bezpieczeństwa i zbudował Doskonałą widoczność. Transparentna biała konstrukcja przypomina ni to górę ni to namiot. Jest bezpieczną kryjówką wypełnioną rozsypaną korą sosnową i zapachem żywicy. Poprzez okno wprowadza do wnętrza oświetlenie, które zmienia się zgodnie z rytmem dnia, tak jak w górach. Bo bycie bliżej nieba nastawia nas na inne odczuwanie świata – kontemplację „tu i teraz”, sensualność. Praca stanowi uzupełniającą się parę z prezentowanym w tej samej sali wideo Angeliki Markul Paysage. W specyficznej kolibie (szałasie górskim) wybudowanym przez Janczego możemy odciąć się od niepokojących dźwięków, które dochodzą z filmu Markul. Artysta z wachlarza emocji towarzyszących górom wyjął błędne koło potrzeby odosobnienia i strachu. Potrzeba odosobnienia pcha nas do szukania schronienia przed codziennością, którym dla wieli osób są góry. Jednak lęk przed nieznanym każe stwarzać sobie pozory bezpieczeństwa o zapachu kosodrzewiny i kształcie namiotu.
Idziemy krok za krokiem. Udało się, zza ostatniego podejścia wyłania się szczyt. Rozglądamy się wokół, a u naszych stóp „morze chmur” jak powiedziałby pisarz-pilot Antoine de Saint-Exupéry, który oglądał je z górującej nad nimi perspektywy samolotu. Z takiej pozycji Pio Bujak obserwuje Puff over the Cuckoo’s Nest – obłok nad kukułczym gniazdem. Artysta wciela się w reżysera i montuje amatorskie filmy zaczerpnięte z YouTube’a. Ich bohaterowie rzucają się z górskich szczytów w specjalnych kombinezonach realizując odwieczne marzenie człowieka o lataniu. Kolorystyka jak z filmów fotograficznych ORWO i kineskopowy ekran ustawiony na kamieniach dodaje zdjęciom archiwalnego czaru i wrażenia autentyczności, mimo iż akcję oglądamy na surrealnym „wstecznym”. Wolność to uczucie, które Bujak wybrał z górskiego repertuaru. Przekraczanie własnych granic fizycznych i psychicznych, wyczyn, zdobywanie szczytów – to portretuje. Interesuje go siła przyciągania gór sprzężona z potrzebą silnych doznań. Dlatego też wybiera filmowe medium, które poprzez skondensowaną akcję i dynamiczne ujęcia może oddać nutkę adrenaliny towarzyszącą każdej przygodzie.
Powoli się zmierzcha. Zieleń dookoła zmienia się w szarość. Rozstawiamy namiot, rozpalamy ognisko. Jego zapach miesza się z zmęczoną wonią naszych ciał. Posiłek daje wytchnienie po ciężkim dniu, ognisko poczucie bezpieczeństwa. Wsłuchujemy się w ciszę. Za naszymi plecami coś drgnęło. Wiatr, ptak czy może niedźwiedź? W gęstniejącym mroku niełatwo rozróżnić kształty. Paysage Angeliki Markul oddaje nastrój napięcia towarzyszącego takiemu wieczorowi. Polska artystka mieszkająca na stałe w Paryżu, wychowanka pracowni Christiana Boltanskiego, prezentuje widzowi czterominutowy film rejestrujący wędrówkę mgły po zalesionych wzgórzach. Gdzieś w tle przelatuje ptak, jednak na ekranie tak naprawdę nie dzieje się nic. Co innego w wyobraźni odbiorcy. Z głośników słyszymy niepokojące miarowe westchnienia kobiety, krzyki, stęknięcia. Nie wiadomo czy są to odgłosy radości czy strachu. Nastrój grozy potęguje mgła – nieuchwytna materia, która rozprasza się, gdy się do niej zbliżamy. W filmie porusza się w rytm oddechu bohaterki. Artystka zarejestrowała jak metafizyczna groza gór otwiera nas na zjawiska z pogranicza życia i śmierci, nieba i ziemi.
Noc za nami, a przed nami „wszechświat godny podziwu”. Pakujemy górę sprzętu, składamy bezpieczne schronienie namiotu, zostawiamy za sobą wspomnienia majestatycznego szczytu i niepokojących wieczornych odgłosów. Nocna mgła już opadła, zatem czas ruszać z powrotem. Schodzimy niżej i niżej, skały przechodzą w lasy. Idziemy wzdłuż ścieżki, gdy niespodziewanie naszym oczom ukazuje się łąka barwinka. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że roślina ta rośnie wyłącznie przy ludzkich siedzibach, a takiej nie ma w zasięgu oczu. Chwasty zasadziła na naszej drodze Karolina Grzywnowicz. Nie przypadkiem galeryjną łąkę zarósł barwinek. To roślina znana w medycynie ludowej, symbol nieśmiertelności, używany do dekoracji ślubów i sadzony na grobach. Grzywnowicz mapuje historię, której Polskie góry są pełne. Na szlakach mija się wiele miejsc opuszczonych w wyniku zmiany granicy czy akcji wysiedleńczych. Po dawnych mieszkańcach może pozostać jedynie łąka barwinka, zdziczała jabłoń, opuszczona studnia czy zapomniany grób. Artystka zderza naturę z kulturą, tradycję ludową i historię z współczesnością ziem górskich. Pokazuje, że na ich czar składa się wiele warstw, które potrzebują cierpliwego odkrywcy.
Schodzimy coraz niżej i niżej. Zostawiamy za sobą czarodziejskie góry i słowa, które je budują: małość i majestat, strach i szczyt, wolność i wielkość. W wyobraźni pozostają obrazy osnutego mgłą poranku, nasyconych barw południa i wieczornej szarości. Pamięć zatrze przekraczający granice wysiłek, a pozostawi poczucie, że jesteśmy w stanie zrobić więcej niż nam się wydaje. W długi jesienny wieczór nasz miejski dom zapachnie kosodrzewiną, hałas na balkonie przypomni leśny szelest, a doniczkowe pnącza wydadzą się podobne do barwinka. Z intensywnością górskiej przygody zostanie nam w pamięci Czarodziejska góra skonstruowana przez artystów polsko-rumuńskich. Prostocie życia na wyżynach odpowiada ubogość materiałów używanych przez artystów, intensywności przeżyć twórcy – sensualność doznań odbiorcy. Współcześni twórcy proponują górski dyskurs na nasze czasy. Osią wystawy staje się czar, magia, tajemnica, czyli wszystko to, co nie uchwytne. Dlatego dają nam zasmakować rzeczy trudno uchwytnej – emocji. Proponują przestrzeń odpoczynku od pragmatyzmu, ucieczki w nieznane. Prezentują różne oblicza człowieka gór: wyczynowego sportowca, dumnego słabeusza, marzyciela, cierpliwego odkrywcę. Zapraszają do swojego świata przeżyć tworząc nowy język wizualny do dyskusji o Europie Środkowej, odległy od pojęcia narodu, a bliski poczuciu wspólnoty odczuwanej. Nie dajmy się długo prosić.
Przypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Bogdan Achimescu, Pio Bujak, Karolina Grzywnowicz, Kornel Janczy, Angelika Markul
- Wystawa
- Czarodziejska góra
- Miejsce
- BWA Sokół
- Czas trwania
- 4.07-20.09.2015
- Osoba kuratorska
- Magdalena Ujma
- Fotografie
- Piotr Droździk
- Strona internetowa
- bwasokol.pl