Duch spółdzielczości na szlaku. Legenda Gospody Włóczęgów i polska turystyka robotnicza
Spółdzielnia Mieszkaniowo-Turystyczna Gospoda Włóczęgów funkcjonowała w latach 1923–1936 i w czasie swej działalności obrosła licznymi legendami. Założona została w Warszawie z inicjatywy Jana Hempla oraz Stanisława Tołwińskiego w ramach Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej (WSM), a jej zadaniem było zaspokajanie potrzeb wypoczynkowych mieszkańców, organizowanie wycieczek i kół turystycznych. Miała charakter spółdzielni wczasowej i skupiała działaczy z kręgu Komunistycznej Partii Polski, Polskiej Partii Socjalistycznej, a także innych organizacji lewicowych, odgrywając pionierską rolę w dziedzinie popularyzacji turystyki wśród klasy robotniczej. W końcu to właśnie turystyka była jedną z najwcześniej rozwijających się dziedzin działalności robotniczego nurtu kultury fizycznej oraz stowarzyszeń spółdzielczych[1] .
„Stowarzyszenia spółdzielcze są organizacjami na wskroś konstruktywnymi, budującymi, zakładającymi podwaliny gospodarcze nowego ładu i wychowującymi dla tego ładu nowego człowieka[2] ” – podkreślał Tołwiński w swym sztandarowym tekście Duch spółdzielczości (1921). Turystyka wpisywała się doskonale w realizację misji wychowawczej, łącząc założenia kulturalno-oświatowe z zagadnieniami wychowania fizycznego i krajoznawstwem. Poza tym organizowane wycieczki zapewniały tak potrzebny robotnikom kontakt z naturą, umożliwiając pobyt w zdrowym otoczeniu, z dala od szkodliwych warunków pracy czy mieszkania. Nie bez powodu dojrzewała więc w Tołwińskim myśl powołania do życia robotniczej spółdzielni turystyczno-wypoczynkowej. Jej zarejestrowanie nastąpiło w 1923 roku, a cele statutowe zakładały: dostarczanie i wydzierżawienie członkom dogodnych mieszkań na czas wypoczynkowy, organizowanie im zbiorowych wycieczek, a także zaspakajanie ich potrzeb kulturalno-oświatowych w duchu lewicowej propagandy[3].
Członkiem Gospody Włóczęgów mógł stać się każdy, kto został zaakceptowany przez Radę Nadzorczą spółdzielni i zobowiązał się do płacenia rat i działania na rzecz rozwoju Gospody. W pierwszym roku działalności lista zapisanych osób wynosiła niewiele ponad 100. Zapis.w dokonywał sekretariat Gospody, który prowadziła siostra Tołwińskiego, Anna Tołwińska, a jego siedziba mieściła się przy ulicy Kruczej w Spółdzielni Książka, pierwszej spółdzielni księgarskiej w Polsce, wydającej ważne publikacje promujące kulturę robotniczą.
Na przestrzeni 15 lat działalności Gospoda urządziła wiele wypraw krajowych i zagranicznych, a jej członkowie nawiązali kontakty z podobnymi organizacjami turystycznymi poza Polską. I chociaż wycieczki spółdzielni nie były jedynie związane z wyprawami w Tatry, to jednak turystyka górska stała się nadrzędną aktywnością wypoczynkowo-sportową jej członków. Dzieje Gospody wiązały się bowiem w głównej mierze z życiem codziennym schroniska górskiego, zwanego Domem na Antałówce, które w oczach lewicowych działaczy uchodziło za „raj dla rewolucjonistów”[4].
W Domu na Antałówce
W celu znalezienia dogodnych miejsc noclegowych dla członków Gospody 15 września 1923 zawarta została umowa między Tołwińskim a Marią Witkiewiczową na dzierżawę Domu na Antałówce w Zakopanem na czas do 1 maja 19255 . Dom ten przeszedł następnie na własność spółdzielni na kolejne dziesięć lat. Istniały co prawda również plany wybudowania własnego schroniska w Dolinie Białego, ale projekt opracowany przez architekta Karola Stryjeńskiego nie został zrealizowany. Nie doszła też do skutku idea rozbudowania Domu na Antałówce podjęta przez architekta Jana Chmielewskiego. Schronisko składało się zaledwie z sześciu pokoi i kuchni, co uniemożliwiało nocleg większej liczbie wycieczkowiczów, a zapotrzebowanie na miejsca noclegowe było bardzo duże –Gospoda Włóczęgów liczyła w końcu początkowo aż 104 członków. Warto pamiętać, że w tamtych czasach nie było jeszcze w Tatrach zbyt wielu baz turystycznych. Rolę przewodników górskich pełnili m.in. związani ze Spółdzielnią Książka Bolesław Bierut, Mieczysław Kwiatkowski oraz sam Tołwiński[6]. Gospoda organizowała wspólne wycieczki pod ich kierownictwem i łączyła je ściśle z pracą kulturalno-oświatową oraz promowaniem „ducha spółdzielczości”. Obiekt posiadał bibliotekę i świetlicę, gdzie odbywały się odczyty, dyskusje i prelekcje wygłaszane przez lewicowych działaczy. Dużym zainteresowaniem cieszyły się urządzane w Domu na Antałówce wieczory literackie, w czasie których obok utworów Władysława Broniewskiego, Witolda Wandurskiego i Stanisława Ryszarda Standego recytowano rewolucyjne poezje Włodzimierza Majakowskiego[7].
Wydaje się, że miłość Szczuki do Tatr równoważyła w pewnym stopniu jego nowatorskie dążenia artystyczne. Indywidualne osiągnięcia wysokogórskie łączyły się w jego przypadku z ideą kolektywnej współpracy promowaną przez grupę warszawskich konstruktywistów Blok.
Życie wypoczynkowe i codzienne schroniska zapisane zostało przede wszystkim na kartach wspomnień lewicowych działaczy, literatów i artystów, które publikowane były po II wojnie światowej[8]. W czasach PRL Gospoda Włóczęgów uchodziła za miejsce legendarne, prawdziwą „kuźnię socjalizmu”[9]. To właśnie w Domu na Antałówce spotykali się aktywiści polityczni, byli więźniowie, lewicowi artyści, pisarze, architekci, przy okazji wspólnie spędzając wolny czas na górskich wędrówkach. Do stałych bywalców należeli m.in. wspomniani Tołwiński, Bierut, Hempel, Kwiatkowski, a także Włodzimierz Sokorski, Władysław Broniewski, Antonina Sokolicz, Ludwik Merkel czy Mieczysław Szczuka. „Dopiero wspólne wycieczki w Tatry zbliżyły nas do siebie[10]” – pisał Sokorski o swoim pierwszym zetknięciu z Broniewskim, a sam Broniewski, w innym z tekstów wspomnieniowych, opublikowanych już po wojnie, podkreślał z kolei wspaniałą atmosferę tamtego miejsca:
Gospoda mogła pomieścić – przy największym nasileniu ruchu – do trzydziestu osób i to z tym, że większość spała na siennikach, rozłożonych w dwóch pokojach i jadalni. Zacząłem tam przyjeżdżać w 1925 r. Było czysto, ale więcej niż skromnie. Panował rygor: o ósmej już wszyscy wstali, sprzątnęli sienniki i zabierali się do śniadania. Liny, haki i inny sprzęt taterniczy był do dyspozycji. Zresztą własny sprzęt posiadał Mietek Szczuka, mój kolega z redakcji „Dźwigni”, nieodżałowanej pamięci malarz i taternik […]. Nazwiska uczestników pozacierały się w pamięci, ale chyba wszyscy „włóczędzy” pamiętają piękną, szlachetną atmosferę tego spółdzielczego domu[11].
Gospoda była miejscem, w którym spędzali czas niezwykle ważni twórcy, mający znaczący wpływ na polską kulturę dwudziestolecia. Przebywali w niej jednocześnie: Tołwiński – ekspert mieszkaniowy, późniejszy członek Międzynarodowego Kongresu Architektury Nowoczesnej (Congrès International d’Architecture Moderne, CIAM); Ludwik Merkel – projektant pierwszej w Polsce kotłowni na osiedlu WSM; Leon Schiller – twórca lewicowego teatru; Broniewski – lider ówczesnej polskiej lewicy literackiej, jak również Szczuka – założyciel konstruktywistycznej grupy Blok i pisma o tym samym tytule (1924–1926), twórca fotomontaży i architekt, lider lewicowej awangardy. Ci ostatni pracowali zresztą wspólnie nad wizualną stroną tomiku poetyckiego Dymy nad miastem (1927) wydanego przez wspomnianą Spółdzielnię Książka.
W przeciwieństwie do Broniewskiego, jedynie uczestnika wypraw, a także Tołwińskiego, przewodnika po łatwiejszych szlakach, Szczuka był zawodowym taternikiem i popularyzatorem wypraw taterniczych w stolicy. Na łamach pisma „Blok” publikował zdjęcia Tatr obok reprodukcji dzieł międzynarodowej awangardy. Z kolei w redagowanej przez siebie „Dźwigni” (1927–1928), w której zamieszczał m.in. własne architektoniczne plany rozbudowy kwartałów mieszkaniowych w Warszawie, już w pierwszym numerze pragnął wyjaśnić, czym była dla niego istota taternictwa: „Zdaniem moim – istota taternictwa nie polega na zadowoleniu ambicji w dokonywaniu pierwszych przejść. Powtarzając odkryty – lecz mnie nieznany szlak – zdobywam go dla siebie jako nowy. […] Nieznany szlak dostarcza mi wszechstronnych wzruszeń i stawia mnie wysokie wymagania – których nie zmniejszy żaden opis, ani świadomość, że ktoś inny go przeszedł – gdy ja podołać mu nie mogę”[12].
W latach 1923–1936 w Domu na Antałówce gromadzili się zarówno zawodowi taternicy i przewodnicy wysokogórscy, jak i politycy, ludzie kultury, sztuki oraz więźniowie polityczni, którzy po uwolnieniu szukali schronienia w Tatrach.
Szczuka odwoływał się w ten sposób do artykułu Mariana Sokołowskiego O nowe hasło w taternictwie opublikowanego w sportowym piśmie „Stadion”, podkreślając optymizm, z jakim założyciel Sekcji Taternickiej krakowskiego oddziału Akademickiego Związku Sportowego (AZS) podchodził do kwestii przyszłości sportu wysokogórskiego. Z zachowanej korespondencji Szczuki z Sokołowskim możemy się również dowiedzieć, że redaktor „Dźwigni” organizował odczyty w Oddziale Warszawskim Polskiego Towarzystwa Turystycznego w celu propagowania „idei wielkich wypraw wśród młodych taterników”[13]. Pragnął nawet zorganizować Koło Taternickie w Warszawie o charakterze klubowym, kt.re byłoby filią Sekcji Taternickiej AZS. Ambicje sportowe Szczuki wykraczały więc daleko poza idee Gospody, która gromadziła głównie amatorów górskich wędrówek. Wraz z Józefem Orenburgiem, Józefem Oppenheimem – wieloletnim kierownikiem Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego – był jednym z najbardziej doświadczonych taterników przebywających w Gospodzie. Niejednokrotnie podejmował ryzyko przebycia najtrudniejszych dróg w Tatrach, wśród nich m. in. nowego wariantu na północno-wschodniej ścianie Mięguszowieckiego[14]. Wielokrotnie przechodził też Zamarłą Turnię. Tym bardziej zagadkowa okazała się jego wyprawa 13 sierpnia 1927 roku, kiedy tragicznie zginął, próbując ponownie zdobyć ten szczyt w towarzystwie dwóch młodych i niedoświadczonych taterników. W jednym ze swych ostatnich niedokończonych dzieł, ilustracji do poematu Europa (1927–1929) Anatola Sterna, Szczuka otoczył ów górski szczyt swoistą klepsydrą, być może przeczuwając, że będzie to jego ostatnia wyprawa[15].
Wydaje się, że miłość Szczuki do Tatr równoważyła w pewnym stopniu jego nowatorskie dążenia artystyczne. Indywidualne osiągnięcia wysokogórskie łączyły się w jego przypadku z ideą kolektywnej współpracy promowaną przez grupę warszawskich konstruktywistów Blok. Wspominający go przyjaciel z górskich wspinaczek, Jan Alfred Szczepański, w liście do Broniewskiego, napisanym niedługo po śmierci Szczuki, podkreślał wyraźnie:
Oczywiście z jednym zgodzić się niepodobna: jakoby Szczuka wyładowywał w turystyce pasję artysty skazanego na ograniczoną działalność na innych polach, nawet przymusową bezczynność. Oczywiście taternictwo Szczuki znacznie głębsze miało podłoże. Oczywiście, gdyby mu nawet dozwolono realizować wszystkie swoje pomysły, długie miesiące spędziłby zawsze w górach, realizując swoją (czemu unikać słowa?) miłość. Oczywiście pasja alpinisty żyła w nim z pasją artysty niemal na równi[16].
„Miał w sobie dar jednania młodzieży[17]” – pisał o pierwszym spotkaniu ze Szczuką w Domu na Antałówce Tadeusz Paszta, późniejszy dyrektor zarządu Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego (PTTK). W swych wspomnieniach podkreślał, jak duży miał on wpływ na życie schroniska, zwłaszcza na młodych adeptów taternictwa. Przybywały bowiem do Domu na Antałówce najróżniejsze osobowości, a sam Paszta uznawał też, że osoby odwiedzające schronisko były tak różne, że można je było podzielić na grupy:
Bywalców gospody można podzielić na 3 grupy: pierwsza to taternicy z prawdziwego zdarzenia, którzy uprawiali od wielu lat wspinaczkę i stanowili zarazem kadrę instruktorską dla mniej zaawansowanych, druga – to uprawiający turystykę górską oznakowanymi szlakami, trzecia – to ludzie starsi wiekiem, chorzy czy rekonwalescenci po wielu latach więzień, dla których ważną możliwością było korzystanie z górskiego powietrza. Wszystkie te kategorie rekrutowały się ze środowiska reprezentującego lewicowy nurt społeczny. […] Wszystkich ich jednoczyła nie tylko wspólna idea, wspólna walka o społeczne wyzwolenie, ale i wspólne umiłowanie piękna przyrody i turystyki. Turystyka spełniała rolę poznawczo-wychowawczą oraz maskowała nielegalne poczynania – zebrania i konferencje, kt.re można było organizować w „Gospodzie Włóczęgów”[18].
W latach 1923–1936 w Domu na Antałówce gromadzili się zarówno zawodowi taternicy i przewodnicy wysokogórscy, jak i politycy, ludzie kultury, sztuki oraz więźniowie polityczni, którzy po uwolnieniu szukali schronienia w Tatrach. Gospoda niosła przy tym wyraźną pomoc rewolucjonistom powracającym z więzień, a schronisko uchodziło za punkt etapowy uciekających za granicę komunistów prześladowanych przez polskie władze. Ów fakt, a także nielegalne zebrania oraz działalność oświatowo-kulturalna w duchu lewicowej propagandy wzbudzały podejrzliwość władz, co było powodem wielokrotnych kontroli i rewizji policji. Pierwsze policyjne sprawozdania pochodziły już z roku 1924, a więc w rok po otwarciu Domu na Antałówce[19]. Takie nastawienie władz, a także brak środków finansowych, przyczyniły się ostatecznie do zamknięcia schroniska w 1936 roku.
Wycieczki zagraniczne w duchu spółdzielczości
Jak już wspomniano we wstępie, działalność Gospody Włóczęgów związana była nie tylko z życiem kulturalno-turystycznym Domu na Antałówce i z Tatrami. W latach 1927–1930 Gospoda zorganizowała w Kole, z inicjatywy Ludwika Merkela, drugą placówkę – dom dziecka – przeznaczony dla dzieci działaczy lewicowych pozostających w więzieniach oraz sierot po tych działaczach[20]. Budynek na dom dziecka podarował farmaceuta, Piotr Wojciechowski, a działalność placówki nie była związana z turystyką.
Gospoda zajmowała się w dużym stopniu organizowaniem wypraw w inne miejsca w kraju i za granicą. Wyjeżdżano do Torunia, Bydgoszczy, a także do największej elektrowni wodnej na Pomorzu. Realizowano kajakowe spływy Wisłą, a także rowerowe wycieczki w okolicach Warszawy. Celem zagranicznych wycieczek było natomiast zapoznanie się z międzynarodowymi organizacjami spółdzielczymi. Jedną z nich była podróż do Niemiec, Belgii i Wielkiej Brytanii w drugiej połowie 1924 roku, w celu zwiedzenia przede wszystkim Międzynarodowej Wystawy Spółdzielczej w Gandawie. Była ona przeglądem pawilonów różnych krajów, które przy pomocy eksponatów i wykresów pokazywały zdobycze rodzimej spółdzielczości. Uczestnik wyprawy Jan Żerkowski w jednym z artykułów wypowiadał się z uznaniem o pawilonach belgijskich, czeskich i włoskich, krytykując wyraźnie pawilon polski:
Niestety, wystawa polska nie cieszyła się opieką Rządu i nawet musiała… zapłacić cło za eksponaty, wywożone do Belgii. Pawilon nasz […] jest bardzo niepraktycznie urządzony. […] Ze stowarzyszeń spożywczych najwięcej wystawia „Społem”. […] Mała liczba eksponatów Spółdzielni polskich tłumaczy się brakiem poczucia u nas potrzeby międzynarodowego współżycia i solidarności, a z drugiej mówi o słabym jeszcze rozwoju naszej spółdzielczości[21].
W obu przypadkach organizacji lewicowych i prawicowych – turystyka i krajoznawstwo miały być skutecznym instrumentem krzewienia oświaty i kultury fizycznej, choć przyświecały im odmienne ideologicznie cele.
Poza wystawą w Gandawie członkowie Gospody zwiedzali za granicą pierwsze osiedle spółdzielcze w niemieckim Freidorfie, kolebkę sp.łdzielczości angielskiej – Rochdale, spółdzielcze zakłady w Liverpoolu, a także hurtownie sp.łdzielcze w Manchesterze i Londynie. Przy okazji pobytu w stolicy Anglii, gdzie wybrali się na Wystawę Światową na Wembley, nawiązali kontakt z angielskim Robotniczym Stowarzyszeniem Turystycznym (Workers’ Travel Association, WTA). O samym stowarzyszeniu informowała już wcześniej na swych łamach „Nowa Kultura” – pismo o kulturze robotniczej wydawane przez założyciela Gospody Jana Hempla. Notka w owym piśmie podkreślała rolę tej organizacji w nawiązywaniu międzynarodowych kontaktów:
Robotnicze Stowarzyszenie Turystyczne w Anglii, założone przez działaczy robotniczych, ma na celu nawiązywanie łączności towarzyskiej między robotnikami różnych krajów. W 1923 urządzono szereg wycieczek do Paryża, Wiednia, Berlina… Stowarzyszenie oparte na pomocy wzajemnej rozrasta się bardzo szybko i obsługuje wzrastające z dnia na dzień potrzeby angielskiej klasy robotniczej w dziedzinie turystyki[22].
W przypadku nawiązania kontaktu Gospody z WTA zaistniała nadzieja na zawiązanie tzw. networkingu, czego skutkiem miała być dłuższa międzynarodowa współpraca turystyczna między spółdzielcami. Członkowie WTA w liście do Tołwińskiego wyrażali chęć przybycia do Polski i zapoznania się z tutejszym ruchem spółdzielczym[23]. Niestety, nie wiadomo, czy wycieczka angielskiej organizacji robotniczej doszła do skutku, bowiem trudno znaleźć informacje o tym na kartach wspomnień Tołwińskiego czy innych członk.w Gospody.
Znaczenie turystyki robotniczej
„Była to w Polsce pierwsza organizacja, która zapoczątkowała społeczny, klasowy kierunek turystyki i krajoznawstwa w oparciu o masowe organizacje robotnicze[24]” – pisał o Gospodzie w swych wspomnieniach Franciszek Ksawery Sawicki. Była z pewnością pierwszą taką organizacją w kraju, ale nie jedyną. Równolegle działało w tamtych latach koło Organizacji Młodzieży Towarzystwa Uniwersytetu Robotniczego (OMTUR), będące ogniwem pracy kulturalno-oświatowej i sportowo-rekreacyjnej młodzieży socjalistycznej. Również i tutaj w czasie wycieczek podkreślano odrębność turystyki robotniczej. Odwiedzane zabytki czy zakłady pracy miały ułatwić uczestnikom wycieczek poznanie walki, życia i różnych innych form działalności proletariatu. Zresztą dogorywająca z uwagi na trudności finansowe Gospoda przekazała właśnie tej organizacji w połowie lat trzydziestych niektóre swoje agendy i kierunki prowadzonej aktywności turystycznej. Warto też podkreślić, że przy OMTUR działała równolegle socjalistyczna organizacja Czerwone Harcerstwo, którego czołowym działaczem był Stanisław Dubois, a celem – wychowywanie młodzieży w duchu idei socjalizmu głoszonych w programach PPS[25].
Z wyjątkiem różnic ideologicznych organizacje lewicowe postrzegały turystykę w podobny sposób co organizacje prawicowe, w tym Związek Harcerstwa Polskiego czy Towarzystwo Gimnastyczne Sokół. Zdaniem Mieczysława Orłowicza – kierownika Referatu Turystyki przy Ministerstwie Robót Publicznych – znaczenie turystyki dla państwa objawiało się głównie w realizacji dwóch postulatów: oświaty, do której należy zaliczyć wycieczki krajoznawcze, zwiedzanie zabytków sztuki, muzeów, oraz wychowania sportowego, jak każdy sport dążącego do wyzwolenia sił fizycznych[26]. W obu przypadkach organizacji lewicowych i prawicowych – turystyka i krajoznawstwo miały być skutecznym instrumentem krzewienia oświaty i kultury fizycznej, choć przyświecały im odmienne ideologicznie cele. Z drugiej strony robotnicze organizacje turystyczne finansowane były głównie przez spółdzielców i nie mogły liczyć na pomoc finansową ze strony rządu.
Gospoda Włoczęgów na trwałe zapisała się w dziejach turystyki robotniczej. Dom na Antałówce był miejscem elitarnym skupiającym głównie postępową inteligencję i działaczy, którzy po II wojnie światowej piastować będą najwyższe stanowiska w państwie. Bolesław Bierut był pierwszym prezydentem PRL, Tołwiński – pierwszym powojennym prezydentem Warszawy, Władysław Gromkowski – pierwszym burmistrzem Zakopanego po wojnie, Alfred Fiderkiewicz – pierwszym powojennym prezydentem Krakowa, Stanisław Szwalbe wiceprezydentem Krajowej Rady Narodowej, a Sokorski ministrem kultury. Doświadczenia Gospody staną się również podstawą działalności turystycznej wielu organizacji społecznych i spółdzielczych powstałych w komunistycznej Polsce. „Ten dom niewielki i skromny był jedną z kuźni socjalizmu[27]” – podkreślał w swoich wspomnieniach Paszta, kreując wraz z Sokorskim, Broniewskim i innymi członkami legendę Domu na Antałówce. W późniejszych latach PTTK planowało urządzić tam muzeum, a do niedawna schronisko to znajdowało się przy ulicy nazwanej od jej stałego gościa – Broniewskiego. Dom został ostatecznie rozebrany w 2008 roku.
Tekst powstał w ramach projektu badawczego Sport w sztuce wizualnej Europy Środkowo-Wschodniej, 1918–1939, finansowanego przez Narodowe Centrum Nauki (2015/17/D/HS2/00530). Został opublikowany w książce Szklane domy. Wizje i praktyki modernizacji społecznych po 1918 roku pod redakcją Joanny Kordjak, towarzyszącej wystawie Przyszłość będzie inna. Wizje i praktyki modernizacji społecznych po 1918 roku w Zachęcie – Narodowej Galerii Sztuki.
[1] Jerzy Gaj, Dzieje turystyki w Polsce, Wydawnictwo AlmaMer, Warszawa 2006, s. 91.
[2] Stanisław Tołwiński, Duch spółdzielczości, w: idem, Wybór pism, Centralny Związek Spółdzielni Budownictwa Mieszkaniowego. Komisja Historyczna Rady Naukowej, Warszawa 1975, s. 22.
[3] Zob. Statut Spółdzielni Mieszkaniowej p.n. „Gospoda Włóczęgów”, Warszawa 1923. https://polona.pl/item/69958338/0/, dostęp 20.09.2017.
[4] Wojciech Jarzębowski, Andrzej Konieczny, Zakopiański jarmark romantyczny i tragiczny, Wydawnictwo Sport i Turystyka, Warszawa 1978, s. 184.
[5] Umowa między Stanisławem Tołwińskim a Marią Witkiewiczową, 15.09.1923, Archiwum Stanisława Tołwińskiego, Polska Akademia Nauk, sygn. III–185, II 66.
[6] Stanisław Tołwiński, Gospoda włóczęgów spółdzielnia mieszkaniowo-turystyczna, w: Sport robotniczy: opracowania, dokumenty, materiały. T. 2, 1918–1939, red. Andrzej Wohl, Henryka Młodzianowska, Henryk Laskiewicz, Wydawnictwo Sport i Turystyka, Warszawa 1964, s. 171.
[7] Tadeusz Paszta, Z pokolenia w pokolenie, Książka i Wiedza, Warszawa 1976, s. 177.
[8] Poza przytoczonymi w niniejszym artykule wspomnieniami o Gospodzie pisał też m.in. Witold Henryk Paryski, Gospoda Włóczęgów, w: Mieczysław Szczuka, oprac. Anatol Stern, Mieczysław Berman, Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1965, s. 154–155.
[9] Tadeusz Paszta, op. cit., s. 179.
[10] Włodzimierz Sokorski, Wspomnienia o Broniewskim, „Miesięcznik Literacki” 1973, nr 1, s. 68.
[11] Władysław Broniewski, Gospoda Włóczęgów, „Turystyka” 1951, nr 3/4, s. 18.
[12] Mieczysław Szczuka, Na marginesie sportowym, „Dźwignia” 1927, nr 1, s. 56.
[13] List Szczuki do Mariana Sokołowskiego, 6.11.1926, w: Mieczysław Szczuka…, op. cit., s. 165.
[14] Wawrzyniec Żuławski, Sygnały ze skalnych ścian, Tragedie tatrzańskie. Wędrówki alpejskie. Skalne lato, Nasza Księgarnia, Warszawa 1967 s. 143.
[15] Anatol Stern pisał: „Gdybym był mistykiem, musiałbym poczuć na twarzy oddech zaświatów na widok owej „klepsydry”, jaką artysta zamieścił w mym poemacie – na widok owego otoczonego „czarną krechą” szczytu, gdzie zostało zaznaczone punktem miejsce na ścianie, z której później miał spaść Szczuka”; idem, Głód jednoznaczności i inne szkice, Czytelnik, Warszawa 1972, s. 351. Więcej o interpretacji owej „klepsydry” Szczuki w kontekście jego wspinaczki wyczynowej zob. Andrzej Turowski, Budowniczowie świata, Universitas, Kraków 2000, s. 368–370.
[16] Jan Alfred Szczepański, List do Broniewskiego z 31 sierpnia 1927, w: Od bliskich i dalekich. Korespondencja do Broniewskiego, 1915–1939, t. 1, red. Feliksa Lichodziejewska, PIW, Warszawa 1981, s. 367.
[17] Tadeusz Paszta, op. cit., s. 167.
[18] Ibidem, s. 163.
[19] Wszystkie dokumenty związane z aktami policyjnych rewizji dostępne są w Archiwum Stanisława Tołwińskiego, Polska Akademia Nauk, Archiwum w Warszawie, sygn. III-186, II 66.
[20] Bernard Konarski, Gospoda Włóczęgów. Lewicowa Spółdzielnia Turystyczna, „Mówią Wieki” 1981, nr 1, s. 35.
[21] Jan Żerkowski, Wycieczka spółdzielcza do Anglii i Belgii, wycinek prasowy z Archiwum Tołwińskiego, Polska Akademia Nauk, Archiwum w Warszawie, sygn. III–185, II 66.
[22] Robotnicze Stowarzyszenie Turystyczne w Anglii…, „Nowa Kultura” 1924, nr 14, s. 334.
[23] Korespondencja Gospody Włóczęgów z Workers’ Travel Association znajduje się w Archiwum Stanisława Tołwińskiego, Polska Akademia Nauk, Archiwum w Warszawie, sygn. III–185, II 66.
[24] Franciszek Ksawery Sawicki, Gospoda Włóczęgów, „Wierchy” 1950/1951, s. 177.
[25] Jerzy Gaj, op. cit., s. 75.
[26] Ibidem.
[27] Tadeusz Paszta, op. cit., s. 179.
Przypisy
Stopka
- Osoby autorskie
- pod redakcją Joanny Kordjak
- Tytuł
- Szklane domy. Wizje i praktyki modernizacji społecznych po 1918 roku
- Wydawnictwo
- Zachęta - Narodowa Galeria Sztuki
- Data i miejsce wydania
- 2018, Warszawa
- Strona internetowa
- zacheta.art.pl