Ćwiczenia dla domatorów
Coraz liczniejsze ostatnio badania i publikacje odnoszą się do organizacji przestrzeni makro – do architektury i porządku miast; demaskują struktury władzy, przymusu, proponują akcje społeczne ku poprawie życia i międzyludzkich relacji. Temat jest już naprawdę dobrze znany, a moda na sztukę w przestrzeni publicznej nie przemija. Równocześnie jako formalne kryterium jakości projektów artystycznych priorytetową rolę zaczyna odgrywać widoczność, konieczny jest PR, dobrze jak jest rozgłos. Wbrew temu wszystkiemu Patrycja Orzechowska jest domatorką. Interesuje ją przestrzeń domu i dobrze się w niej czuje, podobnym sobie oddaje głos w swoich ostatnich projektach.
Dom-Pracownia
Nad swoimi projektami Orzechowska pracuje w domu, czyli w mieszkaniu, które stało się jej pracownią. Tutaj gromadzi kolekcjonowane przedmioty i tworzy bardzo misterne kolaże. Ostatnio serię Kinderturnen, czyli gimnastyka dziecięca w której wycięte z niemieckiego podręcznika sylwetki dzieci komponuje z abstrakcyjnymi kształtami. W tych konfiguracjach ciała dzieci odgrywają rolę zbliżoną do ornamentów. Ich niby-gimnastyczne układy spinają barierki, liny, wielokąty i okręgi. Niektóre kolaże prezentują doskonale geometryczne kompozycje niemal jak u Rodczenki z innych dzieci wydają się ześlizgiwać, wprowadzają chaos do zorganizowanej przestrzeni. Relacja dzieci-ciał i geometrycznych form nie jest jednoznaczna. Przypomina coś, co już kiedyś gdzieś widzieliśmy, odnosząc się do ponadczasowego tematu relacji ciała i geometrycznych form odnosi się jednocześnie do codzienności.
Podobną niepewność, wywołaną relacją ciała i przedmiotów, może budzić cykl fotografii Homebody. Zdjęcia tak jak kolaże powstały w mieszkaniu artystki, jednak widoczne wnętrze jest wyczyszczone ze zbędnych szczegółów, a jedyną sugestią przestrzeni domu jest fragment podłogi – typowy drewniany parkiet. Poza tym, istotną rolę w każdej kompozycji odgrywają meble, równie pospolite i podniszczone co wspomniany parkiet. Na zdjęciach ustawiona w różnych figurach-assanach kobieta pozuje kolejno z krzesłami, lampą, stołem. Wrażenie, które wywołują fotografie jest dość surrealistyczne: Meble nie pełnią zwyczajowej funkcji, a pozy kobiety też odbiegają od konwencjonalnych. Bierność modelki niepokoi masochistycznym poddaniem, jednocześnie, co zaskakujące przywodząc na myśl spokój. Trudno nie ulegać schematom interpretacyjnym związanym z opresyjną przestrzenią domu i domowych sprzętów, tutaj jednak komponowanie przedmiotów z ciałem wydaje się być wykonywane z pełną premedytacją. Kobieta ćwiczy eksperymentalne pozy z nietypowo ustawionymi meblami, a mieszkanie w tym kontekście staje się bezpieczną strefą samotnego wypróbowywania nowych układów. W pracach Orzechowskiej dom sugerują możliwe do zuniwersalizowania subtelne znaki. Poza widocznym na zdjęciach parkietem, symboliczne, domowe struktury stworzyły dwie instalacje organizujące przestrzeń wystawy Homebody [1] w GGM2.
Dom-Pracownia-Galeria
W wielkim oknie witryny przy ulicy Powroźniczej jeszcze przed wejściem do galerii można było zobaczyć efektowne Szkielety, czyli skumulowane i pozbawione materiału abażury. Delikatny rysunek rozmaitych form z drutu co kilka minut podświetlał się i gasł. Instalacja – kolekcja stworzona przez artystkę podobnie jak kolaże wyłącznie z gotowych elementów, działa jak udomowienie przestrzeni galeryjnej. Gdyby tylko pod instalacją mógł stanąć stół, to z pewnością można by poczuć się tam jak w domu. Jednak w galerii ani stołu ani żadnego siedziska nie było, tym bardziej dom odbierało się jako jedynie zasugerowany. Inną efektowną instalacją, która organizowała przestrzeń wystawy była Ściana. Ta również będąca wynikiem kolekcjonowania wyrzuconych przedmiotów powstała z kartonów po fajerwerkach. Nieregularne pakiety tektury z okrągłymi otworami, wypełniły prześwit pomiędzy filarem, a ścianą galerii. Swoją strukturalno-biologiczną formą Ściana przypominała z jednej strony mozaiki nakładane na modernistyczne budynki w latach 1960., z drugiej (dosłownie) strony, pozaklejany kitem plaster miodu. Dzięki Ścianie powstało dodatkowe pomieszczenie niewidoczne od frontu. Instalacje z powodzeniem można było wyobrazić sobie jako stały element przestrzeni galerii,
Obydwie instalacje to kolekcje, co prawda gromadzone w mieszkaniu-pracowni artystki, ale nie użytkowane przez nią na co dzień. Porzucone, a następnie znalezione i zaaranżowane niepotrzebne przedmioty stworzyły w galerii struktury sugerujące przestrzeń domu. To śmieciowe ropografie odnoszące się do codzienności, stałości, cykliczności. Ich obecność w galerii pozwalała na fizyczne ustosunkowanie się do geometrycznych struktur związanych z domem, jednak bez możliwości wygodnego usadowienia się i rozleniwienia, tak aby pozostać nadal w atmosferze ćwiczeń.
Patrycja Orzechowska w swoich pracach podobnie jak niemiecki konceptualista Florian Slotawa organizuje gotowe, znalezione przedmioty w struktury, które następnie komponuje przekształcając przestrzeń galerii. Slotawa w latach 90tych zaczął budować we własnym mieszkaniu instalacje z mebli, były to układy przypominające prowizoryczne bunkry, czy dziecięce kryjówki. Podobne schronienia z mebli artysta budował też potajemnie w hotelowych pokojach. Za każdym razem fotografował kompozycję, a następnie demontował ją i zacierał ślady akcji, tak aby do rana pokój wyglądał zwyczajnie. Następnie, w ramach kolejnych akcji, przenosił własne mieszkanie do galerii, biura instytucji do przestrzeni wystawienniczej i na odwrót. Komponując z mebli i przedmiotów użytkowych przestrzenne formy, pozbawiał je funkcjonalności, mieszkał w pustym mieszkaniu, badał relacje pomiędzy prywatnymi przestrzeniami i przestrzenią galerii. Artystyczne zabiegi Slotawy podobnie jak Orzechowskiej polegają przede wszystkim na zmianie funkcjonalności gotowych przedmiotów poprzez ich nietypowe zakomponowanie, efektem jest przekształcenie struktury przestrzeni, symboliczne udomowienie galerii. Instalacje Slotawy pomimo osobistego naznaczenia mebli są jednak zawsze bezludne.
U Orzechowskiej natomiast nieodzownym elementem jest właśnie ciało. Artystka od dawna traktuje je jako miarę, sensor przestrzeni, co zmienia wymiar postrzegania na fizyczny i subiektywny. Do głosu dochodzi nie tyle koncepcja przestrzeni, rozumiana jako kubik z organizującymi jego wnętrze przedmiotami, co raczej fizyczne relacje z otaczającymi strukturami. Oryginalność prac zaprezentowanych na wystawie Homebody tkwi w zaskakującej próbie ujarzmienia logiki nieuprzywilejowanych, którą zapowiadają w tym wypadku relacje geometrycznych struktur i ciał-domatorów. To nienachalna propozycja taktylnego poznawania struktur mikro-przestrzeni.
Niebawem Homebody ukaże się w jeszcze innych odsłonach, być może bardziej radykalnej (w mieszkaniu). Na pewno rozwinięciem projektu będzie publikacja podręcznika do nietypowych ćwiczeń. To świetna wiadomość, bo kolaże Kinderturnen będzie można oglądać nie wychodząc z domu. Domatorska propozycja Orzechowskiej może być alternatywą dla dużych narracji, sporów o przestrzeń publiczną, dyskusji wokół miast. Artystka proponuje afirmację mniejszych, niedominujących form, geometrii na miarę dzieci albo pszczół, dla tych, którzy mimo wszystko poszukują uniwersalnych struktur naturalnego ładu.
Na zakończenie, przywołując cytat z Franza Kafki, otwierający książkę Człowiek, który śpi chciałoby się doradzić – „Nie jest konieczne, byś poszedł z domu. Pozostań przy stole i słuchaj. Nawet nie słuchaj, czekaj tylko. Nawet nie czekaj, bądź całkiem cicho i sam. Świat sam się przed tobą odsłoni, nie może być inaczej…”
[1] Opisana powyżej odsłona Homebody to pierwsza wystawa w nowej przestrzeni Gdańskiej Galerii Miejskiej. Lokal który wcześniej zajmował sklep zabawkowo-modelarski „Uśmiech naszego dziecka”, jest teraz aneksem GGM2. Omówiony projekt może być i chyba jest dobrym przyczynkiem do przemyślenia funkcji nowej przestrzeni galerii – relacji mieszkania, pracy i wystawiania. 02.07 wieczorem odbyła się tu akcja Dienstag Abend – inauguracja wystawy i tymczasowego baru prowadzonego przez międzynarodowy kolektyw artystów.