Co robią kobiety kiedy nikt nie patrzy? Zuzanna Janin w Galerii Labirynt
Co robią kobiety kiedy nikt nie patrzy? Makijaż, manicure, fryzurę? Może przeglądają magazyny z modą albo poradniki kulinarne? Nie. Zatem pewnie robią kariery, rozwijają się intelektualnie albo uprawiają jogę? Również nie. Co więc robią kobiety z dala od ciekawskich spojrzeń? Kobiety tańczą. O tańcu jako przestrzeni ludzkiej wolności opowiada wystawa Zuzanny Janin Siedem tańców.
Utkana przez artystkę koncepcja wolności rozumianej jako prawo do zabawy jest gdzieś z boku dyskusji o kobiecości, która miota się pomiędzy skostniałym tradycjonalizmem a wyzwolonym feminizmem. Czym jest to prawo? „Uwalnia ono od poczucia winy te wszystkie chwile zapomnienia, kiedy porzucamy dyktat rozumu i obowiązku, kiedy zdarza się zlekceważyć wymóg (jaki stawia przed nami wychowanie), żeby nie marnować czasu i ciągle robić coś pożytecznego. Chwile zapomnienia, spędzane na zabawie lub nic-nie-robieniu, ujawniać mogą najwyższą formę świadomości i wolności” tłumaczy w tekście do wystawy Magdalena Ujma. Połączenie wolności i świadomości, które wyznaje Janin, to rzadki przypadek. Zazwyczaj postulujemy „wolność od”, które nie wtrąca się w wolność innych. „Wolność do” brzmi raczej jak personalizm Karola Wojtyły. Janin przyznaje każdemu prawo do zabawy, wolnej, ale bezpiecznej, tzn. świadomej. Jako kobieta dostrzega liczne zagrożenia ze strony świata – mężczyzn, machin, polityki, Internetu. Dostrzega, opisuje i wychodzi im naprzeciw ze swoim tańcem.
Tytułowa praca Siedem tańców ubiera w konkret wolnościową koncepcję artystki. Drobne figurki z żywicy stojące na wysokich postumentach uosabiają różne style tańca – od poloneza przez fokstrota, twista, rock’n’rolla aż po break dance’a. Każdy z nich w swoim czasie wzbudzał kontrowersje. Polonez? W ujęciu Janin polski taniec narodowy wykonywany w okresie zaborów miał być manifestacją wolności podbitego narodu. Dwudziestowieczne style taneczne były raczej manifestacją obyczajowej emancypacji kobiet. Coraz krótsze sukienki, ruchy coraz bardziej eksponujące kobiecą seksualność były w centrum zainteresowania artystki, poszukującej przestrzeni swobodnej refleksji. Zgodnie z teorią Janin istnieje niestety również niebezpieczny rewers tej sytuacji. Kobieta, której zewnętrzne piękno jest eksponowane, staje się w łatwy sposób obiektem uprzedmiotowienia. O tym mówi w pracach Cyberprzemoc oraz 55(pięćdziesiąt pięć). Pierwsza z nich to rzeźba z kabli komputerowych, którymi utkała instalację na kształt sukienki. Druga przedstawia cykl pięćdziesięciu pięciu zdjęć w skali makro ciała artystki, które wykonała sama. Tymi dwoma pracami artystka sprzeciwia się nadmiernej obecności ciała kobiety w przestrzeni publicznej, również wirtualnej.
Oglądając wystawę warto zajść do czytelni, gdzie dostępny jest film z oprowadzania autorskiego Janin, w którym dzieli się ze zwiedzającymi swoimi przemyśleniami. W wielu miejscach jej spostrzeżenia są oryginalne i trafne. Zauważa wiele braków w europejskiej ikonosferze. Rzeczywistość przepełniona jest obrazami hiper-kobiecych kobiet. Brak nam natomiast ikonografii dziewczynki. Trudny wiek Aliny Szapocznikow – szukam w pamięci innych przykładów… Artystka wypełnia tę lukę konstruując Lost Butterfly – swoje pierwsze rzeźbiarskie popiersie. Za tą pracą stoi arcyciekawa historia poszukiwania zaginionego obrazu autorstwa Marii Anto, matki artystki. Wątek matek i córek kontynuuje wideoinstalacja wokół serialu Szaleństwa Majki Skowron. W wyświetlanym w latach 70-tych cyklu Janin – jeszcze jako Zuzanna Antoszkiewicz – grała tytułową rolę. Na wystawie możemy obejrzeć jej córkę, która jako alter ego matki wciela się w Majkę Skowron i kontynuuje przygodę, spotykając się z bohaterami realnej rzeczywistości takimi jak m.in. Henryka Krzywonos oraz postaciami z filmów. Artystka wprowadza postać Majki jako antytezę dla idolki kobiet w PRL-u – niewolnicy Izaury. Praca Majka/Izaura stawia pytania o to, dlaczego masową wyobraźnię uwiodła kobieta podległa fizycznie i intelektualnie, a nie silna i niezależna dziewczyna, która realizuje własne szalone wyzwania. Jako antidotum na Izaurę proponuje przegląd Moja bohaterka na dziś. Wzdłuż jednej ze ścian galerii zobaczymy zawieszone wydruki z Facebooka, na których Janin prezentuje swoje bohaterki alternatywnej narracji. Są tam pilotki samolotów, artystki, piosenkarki czy polityczki.
Stężenie kobiecości staje się zbyt wysokie. Czy odwracanie świata na żeńską stronę mocy nie skutkuje brakiem równowagi? Na szczęście artystka zdaje się zauważać niebezpieczeństwo sytuacji i do opowieści wprowadza równoważący pierwiastek męski. Jako odpowiednik dla Siedmiu tańców ustawia w przestrzeni galerii Siedmiu ojców. Los sprawił, że rolę ojca czy mistrza pełniło w jej życiu wielu mężczyzn. Ich podobizny, analogiczne do kobiecych figurek z rzeźby o tańcach, ustawiła również na drewnianych postumentach. Pracę dopełniają rysunki, jako szkice koncepcyjne do rzeźby, ale również jako szkice z pamięci, oraz listy. Korci by je odczytać, co niestety okazuje się niemożliwe, bo poszczególne linijki nakładają się na siebie zamazując pierwotny tekst. Janin szuka obrazu ojca w swojej pamięci, wydaje się, że zbliża się do niego, ale kiedy jest już bardzo blisko okazuje się on nieosiągalną tajemnicą. Z kolei fascynacja cielesną odmiennością męskości widoczna jest szczególnie w cyklu prac wokół rysunków Ignacego Jasińskiego, przodka Janin, które wykorzystała nadpisując im nowe znaczenia. Akademickie studia męskich aktów artysty zestawia z współczesnymi zdjęciami modeli z gazet czy zużytymi smartfonami. To, co było jedynie etapem kształcenia artystycznego staje się obiektem publicznego oglądu. Jest w tym z jednej strony chęć ujawnienia męskiego piękna, z drugiej zdemaskowania podobnego mechanizmu, który dotyczy kobiet. Wystawiając intymność na widok publiczny jednocześnie ryzykujemy jej uprzedmiotowienie.
Próba dyskusji na temat prawa do zabawy, a co za tym idzie granic wolności w odniesieniu do kobiet i mężczyzn ma swoją symboliczną kulminację w instalacji Meeting Halfway Warszawa-Sofia (47o33’N and 22o19’E). Praca składa się z wideo oraz stołu, a właściwie dwóch połączonych stołów oraz butelki wody. „Spotkajmy się w pół drogi” powiedzieli sobie Zuzanna Janin i jej bułgarski przyjaciel Kaman Stoyanow. Każdy z nich miał zabrać ze sobą połowę stołu oraz butelkę lokalnej wody źródlanej. I tak spotkali się na środku rumuńskiego pola montując wspólny stół i pijąc razem wodę. Co więcej, okazało się, że bez ustalania wzięli części stołów tej samej szerokości, które idealnie do siebie pasowały. W tej pracy, jak w soczewce, skupia się postulat hymnu na cześć życia, bezużytecznego, życia samego w sobie. Ot, dwójka ludzi w środku nigdzie cieszy się swoją obecnością. „Gdy tańczysz, śpiewasz, leżysz na trawie – po prostu czujesz życie, uciekasz od nakazu bycia użytecznym. Użytecznym – dla władzy wszelkiej maści. Cieszysz się życiem i wolnością” – zinterpretowała sens prawa do zabawy Magdalena Ujma.
Granicą wolności człowieka, według Immanuela Kanta, miała być wolność drugiej osoby. A gdyby zamiast negocjować obszary własnej i cudzej wolności zastanowić się nad przestrzenią wspólnoty, tak jak Janin i Stoyanow? Gdyby zamiast dekonstruować dyskursy, łamać stereotypy, wychodzić poza schematy postarać się wypracować zasady współistnienia? Nie musi od razu robić się patetycznie, ani pompatycznie. Wystarczy wspólna przestrzeń spotkania, czasu i zabawy.
I na koniec pytanie za sto punktów: co jeszcze robią kobiety kiedy nikt nie widzi? Kobiety robią sztukę.
Przypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Zuzanna Janin
- Wystawa
- Siedem tańców
- Miejsce
- Galeria Labirynt
- Czas trwania
- 15.01 - 28.02.2016
- Osoba kuratorska
- Waldemar Tatarczuk
- Fotografie
- Wojciech Pacewicz
- Strona internetowa
- labirynt.com