Cmentarzysko twarzy. „Niemożliwość obecności” w Muzeum Historii Fotografii
Krakowskie Muzeum Historii Fotografii od kilku lat prowadzi szeroko zakrojoną akcję mającą na celu rozpropagowanie swoich zbiorów oraz otworzenie ich na możliwość nowego odczytania. Najmłodszą wypadkową projektu nazwanego Klucz do magazynu stanowi szereg działań pod wspólnym szyldem Niemożliwość obecności. Wystawę pod tą samą nazwą można zwiedzać w MHF do końca grudnia bieżącego roku.
Projekt Niemożliwość obecności, w ramach którego odbywa się wystawa, powstał we współpracy MHFu z Cricotecą. Jego głównym celem jest próba przybliżenia i analizy relacji sztuki Tadeusza Kantora z fotografią. Badania nad tym zagadnieniem toczą się w ramach rozmaitych warsztatów dla starszych i młodszych, prac studentów z krakowskiej ASP koordynowanych przez kuratorki wystawy i debat z udziałem historyków sztuki oraz antropologów kultury. Dokumentacja i owoce tych spotkań prezentowane są na bieżąco na blogu zatytułowanym także Niemożliwość obecności. Ekspozycja występuje równolegle do wymienionych działań i swoim językiem próbuje zmierzyć się z zadaniem postawionym całemu projektowi.
Każda z czterech sal stanowi konfrontację z innym zagadnieniem. Wprowadzająca w świat kantorowskiej ikonosfery sala dotyczy przede wszystkim muzealnego magazynu i pokazuje sposoby przechowywania fotografii. Ten najbardziej oczywisty (o ile mówimy o zdjęciach wywoływanych na papierze), czyli album, reprezentuje kilka tomów, pięknie oprawionych i bogato zdobionych, do których dostępu chroni jednak szyba. Móc dotknąć takiego rarytasu – to by było coś! Niestety, trzeba obejść się smakiem i co najwyżej przełknąć jeszcze kilka razy ślinkę oglądając film prezentujący wnętrza magazynu oraz białe rękawiczki ujawniające skarby zaklęte w pudełkach.
Już w tym pokoju słychać odgłosy z kolejnego pomieszczenia, przypominające szkolny harmider. Łatwo zgadnąć, że szkoła to kolejne z zagadnień wystawy. Informują o tym przedwojenne tableaux ze Lwowa i innych miast Galicji, które są tu głównymi eksponatami. Srogo patrzący i obficie wąsaci profesorowie sąsiadują na nich z całkiem poważnie wyglądającymi uczniami, bardzo często ujednoliconymi za sprawą mundurków. „Szkolna” ścieżka dźwiękowa z kolei towarzyszy zestawowi zmontowanych fotografii szkolnych, który jest wyświetlany z dużego ekranu. Montaż przepływa w miarę płynnie od jednego ujęcia do drugiego, a następna w kolejności fotografia wżera się jakby w poprzednie zdjęcie i począwszy od jakiegoś podobnego elementu stopniowo je przesłania. Na tym etapie pojawia się także Kantor: we fragmencie Umarłej klasy (prezentowany na tablecie po przeciwnej stronie) oraz w cytatach na ścianie.
W ten sam sposób odnajdujemy jego ślady w pokoju poświęconym rodzinnym fotografiom i w ostatnim, którego tematem są zdjęcia żołnierzy. Teksty Kantora tworzą tło dla fotografii ze zbiorów MHK, które podobnie jak w pokoju szkolnym, tworzą montaże przenikających się swobodnie ujęć lub migają z tabletów rozsianych między nieruchomymi twarzami. Mijane cytaty nakierowują wreszcie widza na sposób myślenia artysty o fotografii i pozwalają zebrać w jeden zamysł wszystkie przenikające się nieustannie kadry.
Sposób prezentacji fotografii na wystawie nasuwa na myśl słowo „ożywienie”. Wiele z ujęć jest w ciągłym ruchu, pojawia się i znika, co buduje pewne napięcie u widza w oczekiwaniu na kompletną opowieść. Nic takiego niestety nie ma miejsca – nieruchome twarze pozostają sztywne i nadzieja na zmianę tego stanu spełza na niczym. Warto tu przywołać jeden z cytatów Kantora:
„POKĄTNI LOKATORZY”, upozowani do fotografii, jak UMARLI, wchodzą właśnie w historię i w wieczność.
Ich żałosna kondycja: życie tego jednego, jedynego momentu. Jakby przez cudowny, a równocześnie przerażający i śmiercionośny proces ZDJĘCIA zostali pozbawieni przeszłości i przyszłości, jakby im została odjęta ich przeszłość, dla każdego inna i późniejsze życie pełne niespodzianek i uroku… Mają na swoje usprawiedliwienie tylko tę jedną krótką chwilę, gdy tak stoją upozowani…
Patrzenie na to cmentarzysko obcych twarzy, które każdy po swojemu oswaja, staje się nieprzyzwoite i uwierające. Z drugiej strony, wydobycie tych postaci z archiwum daje im szansę na zaistnienie i wywołanie w widzach wrażeń oraz może pobudzenie wspomnień. Wspomnień, które dla Kantora były równie nieudolne w powtarzaniu przeszłości; które mogły dać tylko jakąś namiastkę życia minionego zdarzenia czy zmarłej osoby, ale nigdy nie spełniały pragnienia żywych.
Pytanie więc – korzystać z fotografii czy jednak uznać to za chybiony pomysł? Odpowiedź wydaje się być jasna: korzystać, badać je i przyglądać się im, ale z zastrzeżeniem, że nigdy nie uda się wydobyć niczego więcej nad strzęp wspomnienia i tak mocno przetworzony przez wyobraźnię i pamięć.
Powyższa refleksja stanowi niewątpliwy atut tej starannie przemyślanej i atrakcyjnej wizualnie wystawy. Tym bardziej kolą w oczy tablice z kantorowymi cytatami oparte o parapet lub kąt sali, które przypominają szkolne gazetki. Pytanie także, czy konieczne są wszystkie cytaty Barthesa czy Sontag, które momentami wydają się dodane na siłę – słowa Kantora zupełnie wystarczają do przemyślenia tematu. Jednak najbardziej zastanawia absolutna cisza przy zwiedzaniu – czy po południu w środku tygodnia, czy w niedzielę rano, zawsze byłam jedynym gościem w muzeum. Ten problem jednak to to temat na inny tekst.
Przypisy
Stopka
- Wystawa
- Niemożliwość obecności
- Miejsce
- Muzeum Historii Fotografii w Krakowie
- Czas trwania
- 29.10-31.12.2015
- Osoba kuratorska
- Monika Kozień, Marta Miskowiec
- Strona internetowa
- mhf.krakow.pl