Zapisać białą kartę. Rozmowa z Constanze Kleiner
Dla polskiego środowiska artystycznego jesteś ciągle dużą tajemnicą. Może dlatego warto by było, żebyś powiedziała coś o sobie i swoich wcześniejszych doświadczeniach. Choćby pytania podstawowe: skąd pochodzisz i gdzie teraz mieszkasz?
Naprawdę jestem aż taką tajemnicą? Nie spodziewałam się takiego postawienia sprawy, ale dobrze, zacznijmy do początku. Pochodzę z Berlina, urodziłam się w dzielnicy Berlin-Mitte i mieszkam tam od 30 lat. Miałam więc okazję widzieć na własne oczy transformację ustroju i moment, kiedy Berlin wschodni połączono z zachodnim. W tym samym czasie mogłam obserwować, jak dawniej skostniałe Mitte staje się miejscem, do którego zaczęli przybywać artyści z całego świata, by osiąść tutaj i tworzyć sztukę. Równolegle do tych wydarzeń rozgorzała także dyskusja na temat rozbiórki Pałacu Republiki i nowej organizacji Schlossplatzu – debatowano, czy zburzyć pałac i postawić na jego miejscu replikę dawnego zamku Hohenzollernów. Problematyczna była także symbolika takiego posunięcia świadcząca o tym, że Niemcy po zjednoczeniu będą reprezentowani jako jeden naród kulturowy. Te wszystkie dyskusje znalazły odzwierciedlenie także w mojej działalności – w Pałacu Republiki szykowała się czwarta edycja projektu artystycznego FRAKTALE, który wspierałam już od wielu lat. Ze wszystkich edycji projektu najcenniejszym doświadczeniem była dla mnie właśnie praca podczas FRAKTALE 4, odbywającego się pod tytułem Śmierć – brak śmierci. 25 ujęć tematu śmierci w sztuce. Artyści pracujący pod nadzorem kuratorskim Jonasa Burgerta i Ingolfa Keinera skonstruowali wtedy we wnętrzu pałacu olbrzymi white cube o szerokości 100 m2 i wysokości 11 metrów. Urządzona w nim wystawa miała trwać do końca 2005 roku, po czym Pałac Republiki miał być zburzony.
Ta edycja FRAKTALE wywołała dużo szumu, zwłaszcza w środowisku międzynarodowych artystów mieszkających w Berlinie. Wówczas, razem z zaprzyjaźnioną artystką Coco Kühn, wpadłam na pomysł, żeby przed zburzeniem pałacu zrobić jeszcze jedną wystawę w powstałym tam white cubie, który w swej apolitycznej, wręcz niewinnej bieli wykroczył poza polityczny stygmat miejsca, wskazując zarazem na kryjący się w nim potencjał. W przeciągu niecałych trzech tygodni, pomimo różnych problemów ze zdobyciem pozwoleń od władz miasta, udało nam się zorganizować wystawę 36 x 27 x 10, która trwała 11 dni. Ta wystawa była spontaniczną inicjatywą niemieckiego artysty Thomasa Scheibitza (który reprezentował w tym samym roku Niemcy na Biennale w Wenecji) i zaprzyjaźnionych z nim artystów. Trzeba dodać, że powstanie tej wystawy było możliwe tylko dzięki wsparciu finansowemu ze strony osób prywatnych. W przeciągu tych 11 dni wystawę zwiedziło 10 tysięcy widzów, a prasa określiła ją jako „wystawienniczy cud w Berlinie”. W tej wystawie wzięło udział wielu uznanych międzynarodowych artystów, którzy – paradoksalnie – mieszkali w Berlinie, lecz nie byli wystawiani. Uświadomiło to nam, że Berlin potrzebował nowego centrum sztuki współczesnej. Ponieważ nie mogłam powstrzymać zburzenia Pałacu Republiki, wpadłam na pomysł, by ustawić wcześniej użyty white cube na nowo na Schlossplatz. I tak narodziła się idea stworzenia w Berlinie tymczasowego Kunsthalle. Ten projekt współtworzyłam z moją partnerką i razem z nią współfinansowałam całe przedsięwzięcie. Po dwóch latach starań udało się nam doprowadzić do realizacji tych planów, dzięki wsparciu wielu przyjaciół oraz fundacji pewnego niemieckiego mecenasa sztuki i kolekcjonera, która umożliwiła nam postawienie budynku Kunsthalle (autorstwa wiedeńskiego architekta Adolfa Krischanitza). Temporäre Kunsthalle Berlin działało od 2008 do 2010 roku przy Schlossplatz. Pracowałam w nim jako dyrektorka od spraw administracyjnych. Projekt ten cieszył się wtedy dużą popularnością w Berlinie, a warto zaznaczyć, że była to od początku do końca prywatna inicjatywa, również od strony finansowej. W tamtych latach przeżyłam i nauczyłam się tak wiele, że od tej pory pracuję wyłącznie jako kuratorka. Nie miałam więc czasu, żeby zrealizować się we własnym zawodzie nauczycielki slawistyki i niemieckiego. Przez wiele lat planowałam założyć własną szkołę. Może na starość mi się to uda? Teraz jestem zbyt zajęta.
Jak to się stało, że osoba, która była tak bardzo zaangażowana w sprawy Berlina, nagle wylądowała w Szczecinie? Wydaje się, że Berlin i Szczecin to raczej odrębne rzeczywistości…
Moja przygoda w Szczecinie zaczęła się od bardzo nieoczekiwanego wyjazdu na festiwal inSPIRACJE w 2010 roku. Tematem przewodnim było wtedy hasło „glamour”, a do wyprawy zachęciły mnie dwie znajome artystki, Eva i Adele. Przyznam się, że byłam bardzo zaskoczona tym, co tutaj zobaczyłam, nigdy wcześniej nie słyszałam o scenie artystycznej i kulturalnej w Szczecinie. I nagle się dowiedziałam, że zostanie tam zorganizowana wystawa Evy i Adele. Festiwal był dość różnorodny, a sama wystawa – bardzo dobra. Na miejscu zupełnie spontanicznie poznałam organizatorów festiwalu inSPRIACJE, którzy są wyjątkowo pozytywnymi i zaangażowanymi ludźmi, zrobili na mnie duże wrażenie i bardzo ich polubiłam. W rezultacie tych nowych znajomości rok później zostałam zaproszona do zorganizowania wystawy podczas kolejnych inSPIRACJI, odbywających się tym razem pod hasłem „apocalypse”… Do udziału w festiwalu zostałam zaproszona przez klub 13 Muz. W międzyczasie dowiedziałam się od mojego bliskiego przyjaciela i kuratora Veita Loersa, że właśnie wystawił on po raz pierwszy (było to pod koniec 2011 roku), bardzo kontrowersyjną pracę niemieckiego rzeźbiarza Gregora Schneidera STERBERAUM (pol. POKÓJ ŚMIERCI) w galerii Kunstraum w Innsbrucku. Stwierdziłam, że praca ta mogłaby dobrze pasować do festiwalu szczecińskiego. Udało mi się przekonać do tego pomysłu Muzeum Narodowe w Szczecinie, a zrealizowanie wystawy było możliwe także dzięki miastu Szczecin, klubowi 13 Muz i inicjatywie osób prywatnych. Wtedy, podczas otwarcia wystawy, znów byłam pozytywnie zaskoczona ciepłym przyjęciem szczecińskiej publiczności: po wyjściu z muzealnych sal ludzie podchodzili do mnie, ściskali ręce i dziękowali za tak wspaniały pokaz… Byłam wzruszona. Ci zaś, którzy przyjechali wtedy na wystawę z Berlina, byli tak samo zaskoczeni Szczecinem jak ja podczas swojej pierwszej wizyty. Także Gregor Schneider był zadowolony z wysokiego poziomu prezentacji jego pracy w Szczecinie, podobała mu się także poważna i otwarta dyskusja o projekcie.
Rozumiem, że sukces wystawy Schneidera zachęcił cię do dalszej działalności w Szczecinie. Efektem tego jest zapewne twój udział w konkursie na zarządcę Trafostacji?
Tak, to znów była bardzo spontaniczna decyzja. W związku z przygotowaniami do wystawy coraz bardziej przekonywałam się o potencjale Szczecina jako artystycznego miejsca o międzynarodowym zasięgu, szczególnie w obliczu otwarcia Akademii Sztuki oraz planowanych muzeów i budowy nowej Filharmonii. Kiedy więc dowiedziałam się o konkursie, natychmiast postanowiłam spróbować – mój partner i ja po prostu nie mieliśmy wyboru.
I wygraliście ten konkurs…
No cóż, razem z moim partnerem włożyliśmy w to sporo wysiłku (śmiech). W celu wystartowania w konkursie została założona firma, której nazwa – Baltic Contemporary – symbolicznie odnosiła się do konkursu i sytuacji miasta, naszą inspiracją było także wizjonerskie hasło „Szczecin Floating Garden 2050”. Idea, która kryje się za Baltic Contemporary, to określenie wspólnego mianownika dla wszystkich szczecińskich instytucji kultury – jako swego rodzaju wspólna promocja w międzynarodowym kontekście. Przyznam szczerze, że ten konkurs był dla nas pewnym zaskoczeniem: spodziewaliśmy się dużej konkurencji, tymczasem okazało się, że mieliśmy tylko jednego rywala, szczecińską Zachętę Sztuki Współczesnej.
Uff, wygląda na to, że wreszcie dotarłyśmy do dnia dzisiejszego. Obecnie jesteś dyrektorką Trafostacji, galeria powoli rusza z działalnością. To jest chyba moment, żeby zapytać o waszą strategię…
O tym nie da się mówić bez wspomnienia o wystawie Christiana Jankowskiego, która ma teraz miejsce w Muzeum Narodowym. Obiecałaś mi przed wywiadem, że o tym porozmawiamy! To dla mnie bardzo ważne, bo jak na razie wystawa nie wywołała szczególnego feedbacku w lokalnej prasie, pojawiły się głównie zapowiedzi i zaledwie parę artykułów, mimo tego, że pokazywany jest międzynarodowy i uznany artysta.
No tak, z tym może być tutaj ciężko… A szkoda, bo ta wystawa faktycznie wydaje się wyraźnie nawiązywać do obecnej sytuacji Trafostacji. Pojawia się tam w końcu motyw przybysza, który trafia do obcej sobie rzeczywistości i musi się w niej jakoś odnaleźć. Jedno mnie jednak w tej pracy zaintrygowało – Jankowski podczas swojej wyprawy ma cały czas zasłonięte oczy, jest dość bezbronny…
Hm, myślałam o tej pracy trochę inaczej. Oko Dubaju to dla mnie projekt bardzo symboliczny, zasadzający się na idei współpracy i wzajemnego zaufania. Istotny jest tutaj aspekt spojrzenia i wiedzy, która się za nim kryje. Punktem wyjścia pracy w Oku Dubaju było zaproszenie artysty przez stację telewizyjną BBC do udziału w jednym z odcinków serii Collaboration Culture (Kultura współpracy), w której różne osoby z tzw. sektora kreatywnego są dobierane w pary. Partnerem artysty był dubajski kurator, Rami Farook, który miał zaopiekować się Jankowskim po przyjeździe. Ekipa telewizyjna BBC nie zaakceptowała początkowej propozycji artysty, aby podczas ich pobytu w Dubaju zasłonić im oczy czarnymi opaskami. Jankowski zaproponował więc inne rozwiązanie – zabrał ze sobą swoją własną ekipę, która wędrowała z nim przez ulice Dubaju „na ślepo”. Ich przygody śledziła z kolei ekipa BBC, kręcąc równocześnie własny materiał, zgodny z telewizyjnymi wymogami. W ten sposób powstały dwa filmy, w odmienny sposób pokazujące tą samą sytuację. Dodatkowo, dzięki sprytnemu gestowi Jankowskiego, ekipa BBC chcąc nie chcą stała się częścią jego performansu. Oczywiście, pozostaje pytanie, jak odnieść ten gest do szczecińskiego kontekstu – bo co właściwie Szczecin ma wspólnego z Dubajem? A jednak myślę, że sytuacja jest tu w jakiś sposób podobna: w obu tych przypadkach chodzi o wspólną pracę, z której wyłaniają się odmienne obrazy, wrażenia i refleksje. Dodatkowo Szczecin w dosyć paradoksalny sposób jednak przypomina Dubaj – w moim odczuciu to miasto ma niesamowity potencjał, który musi być dopiero odkryty i wykorzystany. Obecnie Szczecin jest trochę takim „zapomnianym miastem”, ale można go także postrzegać jako białą kartę – czekającą tylko na zapisanie.
Jest jednak w tym stwierdzeniu coś zastanawiającego. Jak wiesz, pochodzę ze Szczecina, mieszkałam tu przez kilkanaście lat i nie mam wrażenia, żeby to miasto było „białą kartą”. Szczecin ma swoją historię i problemy, jak choćby hulające bezrobocie i upadek stoczni, który zmarginalizował gospodarczo miasto. Wydaje się, że wraz z upadkiem stoczni Szczecin stracił ważny symbol, który przez długie lata kreował jego tożsamość. Od jakiegoś czasu włodarze miasta próbują rekompensować tą stratę kampanią promocyjną „Szczecin Floating Garden 2050”, ale hasło to wydaje się trochę zbyt fantastyczne, by brać je na serio. Kłopotliwe jest także pytanie o relacje polsko-niemieckie, które w Szczecinie nie są wcale tak oczywiste, jak to się przedstawia w oficjalnych dyskusjach. Czy Trafostacja jest gotowa, by skonfrontować się z takim obrazem miasta?
Oczywiście, jestem świadoma, że przyjdzie nam funkcjonować w środowisku naznaczonym pewnymi problemami. Kiedy przyjechałam do Szczecina, uprzedzono mnie, że panuje tutaj depresyjny nastrój. Tymczasem moje wrażenia są zupełnie inne, ludzie są bardzo energiczni i z entuzjazmem podchodzą do nowych zadań. Przyznam jednak, że gdy pierwszy raz zobaczyłam baner z napisem „Szczecin Floating Garden 2050”, na początku pomyślałam „O nie, znowu trwają jakieś zawody sportowe, o których nie mam pojęcia…” (śmiech). A jednak myślę, że w tym haśle zawarta jest kusząca obietnica, która w zasadzie już zaczyna się spełniać. Bo jakie miasto w Polsce może pochwalić się tyloma inwestycjami na polu kultury? W Szczecinie powstała nowa placówka edukacyjna, co nawet w Berlinie jest obecnie nie do pomyślenia. Oprócz tego jest nasza Trafostacja, a budowa niesamowitej bryły Szczecińskiej Filharmonii właśnie dobiega końca. Muszę wspomnieć także o budowie dwóch nowych muzeów. Nie można przy tym zapominać o korzystnej lokalizacji Szczecina – bliskość Berlina może zadziałać stymulująco na rozwój miasta. To są absolutnie wyjątkowe okoliczności, zapowiadające – mam taką nadzieję – transformację miasta w ośrodek międzynarodowego dialogu, wymiany myśli i wiedzy, kultury i sztuki.
Naprawdę wierzysz, że bliskość Berlina może mieć realny wpływ na rozwój szczecińskiej sceny? Ja chyba jestem pod tym względem pesymistką, w zasadzie nie wiem, po co miłośnik sztuki z Berlina miałby przyjeżdżać tutaj. Szczecin i Berlin nawet nie mają bezpośredniego połączenia kolejowego, co jest dla mnie dość znaczącym symbolem…
Uwierz mi, że Berlińczycy potrafią zainteresować się takimi miejscami jak Szczecin. Ci z moich znajomych, którzy tu przyjechali, byli tak samo zachwyceni i zaintrygowani jak ja. Nie ukrywam też, że wyrwanie miasta z prowincjonalnego impasu to jedna z ambicji Trafostacji. Możliwości z całą pewnością są. Powoli z resztą zaczynamy nasze plany wdrażać w życie, czego przykładem zaangażowanie Trafo w organizację tegorocznej edycji festiwalu Kids Love Design. Przy współpracy z Fundacją ARTmosphere, Musarara Art School z Jerozolimy i Berlin Cosmopolitan School przeprowadzimy w połowie maja eksperymentalne warsztaty Common Room. Podczas warsztatów dzieci z różnych regionów świata będą mogły pracować online nad wspólną tapetą, która następnie zostanie zrealizowana jako fizyczna instalacja w Szczecinie.
Wystawa Oko Dubaju to zapowiedź przyszłej działalności Trafostacji. Czy możesz uchylić rąbka tajemnicy, co szykujecie na oficjalne rozpoczęcie działalności w nowym budynku?
O nie, to jest na razie ścisła tajemnica. Ale gorąco zapraszamy na sierpniowe otwarcie!
Karolina Plinta – krytyczka sztuki, redaktorka naczelna magazynu „Szum” (razem z Jakubem Banasiakiem). Członkini Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Sztuki AICA. Autorka licznych tekstów o sztuce, od 2020 roku prowadzi podcast „Godzina Szumu”. Laureatka Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy (za magazyn „Szum”, razem z Adamem Mazurem i Jakubem Banasiakiem).
WięcejPrzypisy
Stopka
- Miejsce
- Szczecin, 8 maja 2013
- Strona internetowa
- www.trafo.org
- Indeks
- Baltic Contemporary Berlin Cosmopolitan School Christian Jankowski Common Room Constanze Kleiner festiwal inSPIRACJE FRAKTALE Berlin Fundacja ARTmosphere Gregor Schneider Karolina Plinta Kids Love Design klub 13 Muz Musarara Art School Rami Farook Temporäre Kunsthalle Berlin The Eye of Dubai Thomas Scheibitz TRAFO – Trafostacja Sztuki w Szczecinie Zachęta Sztuki Współczesnej