Zakochaj się w artyście
Jest taki moment w życiu każdego krytyka, kiedy w pełni zdaje on sobie sprawę ze swojej misji i politycznej roli, jaką przyjdzie mu odegrać w historii. Można by się spodziewać, że to samouświadomienie obędzie się w jakieś sytuacji szczególnie podniosłej i ważnej, ale bynajmniej nie jest to reguła. Weźmy jako przykład mnie. Siedziałam sobie ostatnio przed komputerem w mieszkaniu, gorączkowo próbując zabrać się do jakiejś sensownej pracy, ale zamiast tego patrzyłam martwo w ekran i zastanawiałam się, czy jeśli wysłucham po raz kolejny „Summertime Sadness”, to będzie już przesada, czy nie. No ale w zasadzie co lepszego miałam do roboty? Lato zaczęło się na dobre, a u mnie tymczasem nuda. Żadnych szampańskich zabaw w planach, żadnych upojnych romansów, brak okazji, by wrzucać barwne sprawozdania na fejsa, których mogliby mi zazdrościć znajomi i nieprzyjaciele… Ten dzień być może poszedłby, podobnie zresztą jak poprzednie, na straty, gdyby nie jedna, otrzeźwiająca myśl: jestem przecież krytyczką, więc skoro mam jakiś problem, powinnam go publicznie wyartykułować i wpisać w szerszy kontekst społeczny. Takich dziewczyn i chłopców jak ja jest przecież więcej i wszyscy oni zadręczają się w domowym zaciszu, szukając odpowiedzi na ulubione pytania ludzkości – z kim, gdzie i kiedy wreszcie? Nie wiadomo, czy w poszukiwaniu odpowiedzi postąpią roztropnie i może zamiast rzucić się w wir zabawy, postanowią wstąpić do Młodzieży Wszechpolskiej? Albo do Kukiza? I później zamiast piec kiełbaski nad Wisłą, będą budować krzyże i palić kukły ludzi, których nigdy nie spotkali na ulicy? Czasy mamy niepewne, a młodzież wyjątkowo burzliwą, która najwyraźniej potrzebuje silnego wodza. Skoro nie ma innego rozwiązania, to tak, ja mogę zostać tym wodzem i wskazać mojemu ludowi drogę, którą będzie mógł z przyjemnością podążyć.
Z tego względu przygotowałam zestaw dziesięciu wskazówek, w kim możecie zakochać się w to lato, żeby we wrześniu nie obudzić się jako nowonarodzony kukizowiec. Wiadomo, z mojej perspektywy najlepszym remedium na wszelkie smuteczki są artyści, szczególnie młodzi (lub prawie młodzi). Nie wierzycie? A jednak. Pomyślcie! Może wam się wydawać, że fajniej jest wzdychać do Biebera, Rihanny albo Margaret, ale szansa, że doświadczycie ich fizycznej obecności jest raczej niewielka. Młodych artystów z kolei dość łatwo spotkać: znajdziecie ich zarówno w stołecznym barze Studio, krakowskiej Bombie, jak i lokalnym pubie w Pipidówie Małej, w której być może mieszkacie, a niewykluczone, że przebywa tam też jakiś młody artysta, który właśnie wrócił na wakacje w rodzinne strony. Polskie Akademie Sztuk Pięknych co roku wydają kilka tysięcy absolwentów, z których tylko część ma stałe partnerki lub partnerów. Kto wie, może to wy będziecie niedługo jednymi z nich? To na pewno lepsze niż męczyć się z jakimś brunatnym narodowcem, który w demonstracyjnym zgiełku może was pomylić z bojówkarzem Antify i przywalić z główki w czachę. Młodzi artyści z kolei wcale się nie biją, a najwyżej czasem po pijaku trochę popychają. A może i to nawet nie? Artyści, których ja wam proponuję są akurat wyjątkowo milutcy, no i w zasadzie na tyle ładni, że bez wstydu będziecie mogli pokazać się w ich towarzystwie na mieście czy na wsi. Co wam oczywiście z całego serca polecam zrobić. #loveartnotwar
1. Mateusz Choróbski
Propozycja dla tych, którzy lubią bezpieczną klasykę, doprawioną szczyptą amerykańskiego retro szyku. Mateusz Choróbski (29 lat) to specjalista od melancholijnych wędrówek po miastach, którymi głęboko pogardza, a swoją niechęć i dystans jest w stanie spektakularnie manifestować. Na przykład miasto Łódź przemierzył za pomocą odrzutowca – gest godny Bogusława Lindy, który także w zaskakujący sposób zbliża Choróbskiego do postaci Christiana Greya, jak wiadomo równiż gustującego w tego typu środkach lokomocji. Sam siebie definiuje jako „niebieskiego ptaka”, i żeby to odpowiednio zaakcentować, w okolicznościach wystawienniczych lubi pojawiać się w niebieskich soczewkach. Jego instalacje są efektowne, a nawet, chciałoby się powiedzieć efekciarskie, ale nie sposób przejść obok nich obojętnie – choćby dlatego, że artysta podłącza je do prądu, tak więc zetknięcie z jego sztuką jest prawdziwie elektryzującym przeżyciem. Ostatnio najczęściej można go spotkać w towarzystwie Piotra Drewko, młodego wannabie galerzysty (warto dodać – aktualnie bez dziewczyny). Jak ćwierkają wróbelki, we wrześniu wreszcie nastąpi otwarcie jego galerii Wschód i wszystko wskazuje na to, że Choróbski będzie jedną z jego czołowych gwiazd. To podnosi, i tak już odpowiednio uregulowane, napięcie wokół artysty. Ponoć ma dziewczynę, Annę Orłowską, która jest lepszą artystką od niego. Niestety, nie ma tych „oczu”…
Gdzie: Warszawa, Plan B, bar Studio
Tagi: #grey #tajemnica #dystans #mirosławy #ekstrawagancja #estetyzm #betterthanlinda
2. Krystian „Truth” Czaplicki
Codziennie rano szczotkujesz zęby pięćdziesiąt razy kolistymi ruchami w górę i w dół, ubrania prasujesz tak długo, aż znikną z nich nawet szwy, a po każdym dotknięciu przedmiotów w przestrzeni publicznej czyścisz ręce żelem antybakteryjnym? Być może Krystian „Truth” Czaplicki (32 l.) jest wymarzonym chłopakiem dla ciebie! Niegdyś ceniony za swoje działania w przestrzeni publicznej, od jakiegoś czasu gustuje wyłącznie w czystych przestrzeniach galerii sztuki. Żeby było jasne: naprawdę klinicznie czystych. Pracą, która najpełniej oddaje osobowość Czaplickiego, jest Psychotyczny pedant – dizajnerski kubek, w połowie wypełniony płynem Listerine, a w połowie kremem Nivea (ponoć oba te produkty stosuje). Warto dodać, że w wersji właściwiej ów kubek powinien lśnić czystością i nie nosić śladów dotyku, a substancje myjąco-nawilżające muszą idealnie zapełniać jego powierzchnię. Sam artysta twierdzi, że stosowane przez niego produkty odzwierciedlają opresyjną codzienność człowieka epoki turbokapitalizmu, mnie osobiście ta czystość niepokojąco łączy się z jego bardzo aryjską urodą, podbijaną zawsze staranną stylizacją. Truth ma wielu wrogów, którzy twierdzą że jego sztuka to kupa (co jest obrzydliwą kalumnią względem tej na wskroś higienicznej twórczości), mimo to obecnie przeżywa lepszy moment: jego wystawa w BWA Wrocław została przeniesiona do Piktogramu (czy to zapowiedź bliższej współpracy?), a równolegle otworzył się jego mały pokaz w Project Roomie Zamku Ujazdowskiego. Więc nawet jeśli jego pseudo wydaje się trochę oldschoolowe (no i właściwie jak to się wymawia? Truf, Trut, czy Trufl?), to może jednak warto brać? Nigdy nie wiadomo, jakie namiętności buzują pod tą sterylną maską perfekcji…
Gdzie: Wrocław, może modny ostatnio bar Ur?
Tagi: #adaśmiauczyński #higiena #postęp #listerine #nivea
3. Adrian Kolarczyk
Sztuka sztuką, ale z czegoś trzeba żyć, i tego nie trzeba zanadto tłumaczyć Adrianowi Kolarczykowi (26 l.), który wydaje się być idealnym wyborem dla osób bardziej rozważnych i twardo stąpających po ziemi. Bez przesady można powiedzieć, że jest to artysta podwójnie ubezpieczony – w ramach szlifowania swojego zawodu artysty postanowił zostać zawodowym spawaczem. Być może w tym geście pobrzmiewa nuta ironii, ale z drugiej strony fach w ręku ma, więc dobra zmiana mu nie straszna. Ani ewentualny uwiąd własnej kariery artystycznej, na który na razie się nie zanosi, czego chyba wyrazistym dowodem jest jego obecność na wystawie Robiąc użytek w Muzeum Sztuki Nowoczesnej i tytuł laureata Biennale Rybie Oko. Niektórzy co prawda plotkują, że chłopak ma pęd do kariery, ale to w zasadzie nie dziwi, skoro temat ten uczynił głównym problemem swojej sztuki.
Gdzie: Poznań, okolice Uniwersytetu Artystycznego
Tagi: #robotniksztuki #artystaspawacz #artepovera
4. Przemek Kamiński
Faun, lilia, gałązka wierzby kołysana na wietrze. Podczas swoich tanecznych performansów Przemek Kamiński (27 l.) zachwyca każdego – kobiety w ekstatycznym uniesieniu próbują delikatnie dotykać nogawek jego spodni, a mężczyźni zagryzają pięści, tłumiąc wycie pożądania wydobywające się z ich trzewi. Nie ma znaczenia, czy jesteś homo czy hetero, czarowi Przemusia raczej nie zdołasz się oprzeć. Ile to już razy słyszałam od kolegów teksty w rodzaju: „Jadę na wystawę do Łodzi, nie, wcale mnie ona nie interesuje, ale muszę porozmawiać z Przemkiem…”. Oglądając go w akcji, ma się wrażenie, że on nie tańczy, lecz się unosi, i można by go wziąć za anioła, gdyby nie jego pachnące świeżością sneakersy i obsesyjnie obcisłe spodnie-rurki, eksponujące każdy szczegół jego wiotkiego ciałka. Zetknięcie z Przemkiem może co prawda działać deprymująco (nie sposób nie poczuć się przy nim lekko ociężale), ale z drugiej strony, trudno o lepszą motywację jeśli chodzi o dietę. Tymczasem nasz boski tancerz ostatnio występuje w duecie z dramaturgiem i kuratorem Mateuszem Szymanówką, z którym objeżdża Polskę performując Nowe nieskończone solo na obuwie sportowe, czas przeszły i grupę osób, które wypada chyba uznać za rodzaj pokoleniowego statementu. Przemku, wiem, że nasze drogi najprawdopodobniej nigdy się nie przetną, ale i tak się cieszę, że w ogóle istniejesz!
Gdzie: Warszawa (Kem, Teatr Studio), Berlin
Tagi: #niżyński #choregorafia #tenisówki #postmoderndance #pokoleniesolo
5. Mikołaj Sobczak
Wybór dla osób lubiących nietuzinkowe sytuacje, w których nie wiadomo do końca, jak się zachować. Mikołaj Sobczak (26 l.) jest artystą-aktorem, który lubi wcielać się w różne role, czasem dość zaskakujące. Raz jest smutnym reprezentantem pokolenia millenialsów, który bierze lekcje u prywatnego coacha, raz profesorem ASP (58 l.), a raz wodzącym na pokuszenie Mefisto (243 l.). Na żywo wygląda na niegroźnego, choć być może troszeczkę skwaszonego Kłapouchego, który dopiero w akcie twórczym ujawnia swoje diaboliczne, jeśli nie psychotyczne upodobania, sytuując się gdzieś pomiędzy Ryanem Trecartinem, Jennifer Chan i Polą Dwurnik (a może on po prostu cały czas robi sobie z wszystkiego bekę?). Oficjalnie, Sobczak jest malarzem, ale o tej części jego twórczości nie wiadomo zbyt wiele. Jego towarzyszką artystyczną jest Justyna Łoś, z którą tworzy duet Polen Performance – znany w młodym środowisku głównie dzięki performansom na Snapczacie. Ciągle nie jest ustalone, czy Sobczak i Łoś to para, i kto w tym związku jest Mariną, a kto Ulay’em. Wiadomo za to, że z końcem lata duet PP zamierza się zamknąć w skrzyni i wywieźć się z Polski do Niemiec, dokonując tym samym ironicznego powtórzenia słynnej akcji Beuysa Polen Transport. W Berlinie młoda para performerów będzie musiała zapewne podzielić los reszty swoich rodaków i zamienić się w tanią siłę roboczą, ale taka właśnie idea stoi za Polen Performance. Z tych względów Sobczak nie rokuje przyszłościowo, ale na letni romans jest całkiem niezły. Tak, miewa różne dziwne pomysły, na przykład lubi pokazywać publicznie swój tłusty brzuszek, ma za to ładną twarz nazisty. Któraś chętna?
Gdzie: Targówek (dzielnica Warszawy)
tagi: #teatr #internet #mirosławy #sztukazpolski #saksy #emigracja #bekazperformance
6. Piotr Urbaniec
Propozycja dla zdecydowanie młodszej części mojej wzdychającej i samotnej publiczności. Piotr Urbaniec (24 l.) to postać nieukształtowana i ciągle zmagająca się z resztkami młodzieńczego trądziku, ale już budząca zainteresowanie i mająca na swoim koncie więcej sukcesów niż niejeden jego rówieśnik. Co nie oznacza, że nie zaliczył też drobnych, kompromitujących wpadek, jak choćby podczas swojej pierwszej indywidualnej wystawy w zamkowym Project Roomie. Urbaniec pokazał tam instalację zbudowaną z turystycznych kuchenek i czajników, która okazała się być niepokojąco podobna do prac pana Andrzeja Szarka (58 l.) z Nowego Sącza. Sprawa niby rozeszła się po kościach, ale niesmak pozostał – w końcu to trochę obciach, jeśli masz tyle lat co Urbaniec, a już upodabniasz się do starych pryków z prowincji. No ale jak to mówią, „młodość ma swoje prawa” i być może za jakiś czas Urbaniec wpadnie na pomysł, o czym ma być jego sztuka i co zrobić, żeby nie wyglądała ona jak twórczość przeciętnego artysty z Berlina, Londynu czy Nowego Jorku (ewentualnie – Nowego Sącza?). Czy pomoże mu w tym wycieczka do NY, którą wygrał w ramach Artystycznej Podróży Hestii? Zobaczymy… Uwaga dla fanek: jak głosi bio artysty na stronie CSW Zamek Ujazdowski, „jego dziewczyna może być pewna, że nigdy nie zdradzi jej z Mariną Abramović.”. Jeśli więc nie masz 70 lat, nie nosisz długich sukien z trenem i nie masz bujnych, acz chyba już farbowanych czarnych włosów – być może masz u niego szansę.
Gdzie: Warszawa, Akademia Sztuk Pięknych
Tagi: #hipsterka #clerasil #mirosławy #AGD #nowyjork #nowysącz #stopmarina
7. Kosmiczne Trio (Michał Frydrych, Piotr Grabowski, Kuba Bąkowski)
Artyści być może nie pierwszej świeżości, ale nadal młodzi duchem. Jeśli jestem typem dziewczyny lub chłopaka, którzy lubią się zakochiwać w starszych, by następnie niańczyć swoich kochanków jak rozkapryszonych pięciolatków, to Michał Frydrych (36 l.), Piotr Grabowski (36 l.) i Kuba Bąkowski (45 l.) są mężczyznami w sam raz dla ciebie. Cała trójka ostatnio miała mocne wejście w CSW Zamek Ujazdowski w ramach trylogii wystawienniczej Villa Straylight, niestety, całkowicie przemilczanej przez krytykę. Wiecie jak to jest – są wystawy dobre, średnie, złe i takie, o których najlepiej nic nie mówić, bo inaczej ktoś od razu może cię oskarżyć, że zaczynasz wulgaryzować i psuć językiem sztukę. Nie wiem co prawda, co można by na Villi… jeszcze bardziej sknocić, bo artyści sami wyjątkowo dopełnili tu dzieła. Frydrych wypełnił galerię po brzegi swoim kiczowym malarstwem i przeistoczył słynną pracę Między Stanisława Dróżdża w gabinet pornotagów, Grabowski niby to silił się na tworzenie różnych antykapitalistycznych metafor, ale na dobrą sprawę zdominował wystawę filmami, na których przeistaczał się w mistrza wschodnich sztuk walk, Bąkowski pogrążył się zaś w chłopięcych marzeniach o: a) byciu polarnym misiem, b) byciu kosmonautą, c) igraszkach z małpami (takimi plującymi na dodatek), d) zabawie miniaturową kolejką. JEZU!!!
Gdzie: Warszawa (niestety), Spitsbergen
Tagi: #tylkonawłasnąodpowiedzialność #małpy #kungfu #porno #chłopcywsztuce #kosmos #PKP
8. Hubert Gromny
Artysta w rodzaju tych, których nie trzeba zdobywać, ponieważ oni sami na ciebie czekają i popłakują w samotności. Nie wiem co prawda, czy wystawa Huberta Gromnego (26 l.) WORK B**CH w krakowskiej galerii F.A.I.T. jest nadal otwarta, ale nawet jeśli nie, i tak spróbujcie się na nią jakoś dostać. On ciągle czeka na gości i kogoś, kto poświęci mu choć trochę uwagi, o którą w środowisku artystycznym raczej trudno. Jeśli postawisz wino na stół, to może kilka osób przyjdzie na wernisaż, ale w tygodniu – pies z kulawą nogą. Chcąc temu jakoś zaradzić, Hubert wymyślił „spotkania uzupełniające”, podczas których puszczał w galerii np. kolejne odcinki „Miasteczka South Park”, ale nie pomogło to za bardzo. „Większość środowiska unika tej wystawy” – żalił mi się na fejsbuku artysta, a ja jakoś nie miałam serca, żeby powiedzieć mu dlaczego (po co u licha oglądać South Park w galerii?). Co gorsza, artystyczne poszukiwania Gromnego odbywają się z reguły w internecie, gdzie śledzi on losy prawdziwych lub też fikcyjnych celebrytów, co tym bardziej oddala go od reszty krakowskiego światka, stojącego raczej malarstwem (vide Artyści z Krakowa) lub szamanistycznym performance art (szkoła Beresia). Gromny jednak nie wydaje się tracić ducha i sam postanowił zaaranżować „sytuację galeryjną”, której lokalne środowisko nie może mu zapewnić: w ramach swojej wystawy był artystą, kuratorem i krytykiem równocześnie (właśnie przysłał mi recenzję…). Co więcej, nasz dzielny artysta sam swoją wystawę opłacił, posiłkując się dolarami zdobytymi od pewnej kompanii piwnej – szczegółów tej tajemniczej współpracy jednak nie chce zdradzić. Z tego co mi wiadomo, żadna z jego prac nie została sprzedana, choć artysta sam sporządził cennik. Wygląda więc na to, że pieniądze, zamiast przyjść, raczej od niego odpływają… „Przyjdź, to dostaniesz banknot” – kusił, zapraszając na wystawę. Poszłam. Jeśli wy też się zdecydujecie, i będziecie chcieli jakoś osłodzić mu gorzkie zderzenie z art worldem, mam dla was radę: kupcie mu puszkę coli.
Gdzie: Kraków, być może ciągle galeria F.A.I.T.
Tagi: #parishilton #britney #marzenia #realia #Kraków #stopbeingpoor
9. Norbert Delman
Lato to czas, kiedy warto pomyśleć o swojej sylwetce i tężyźnie fizycznej. Nawet jeśli niespecjalnie gustujecie w ćwiczeniach na siłowni, Norbert Delman ( 27 l.) to artysta, który nie tyle przekona was do brzuszków, co właściwie zahipnotyzuje, sprawiając, że bez zająknięcia będziecie wykonywać jego polecenia, bez względu na natężenie i rodzaj ćwiczeń. „Na razie możesz podnieść to kółko, to tylko 10 kilo… Tutaj widzisz, nie zginasz się w pół, tylko przenosisz ten ciężar za siebie… Łokcie lekko wygnij, no i jeszcze dwie rundki… Dopiero po trzech seriach mięsień zaczyna pracować… Ho ho, co tak wolno panie idą, proszę podwyższyć szybkość bieżni o jeden stopień!” – Delman nie tyle jest artystą, który trenuje, co właściwie sam jest trenerem, a jego zamiłowanie do kształtowania masy mięśniowej jest tak duże, że swoją ostatnią wystawę przygotował na siłowni (polecam wycieczkę do Fitness Park Agora, wcześniej jednak warto umówić się na trening z artystą). Najważniejszym dziełem – a także milowym krokiem w karierze artystycznej – jest jego akcja przeprowadzona podczas rezydencji w Szkocji, w trakcie której udało mu się schudnąć i wyrzeźbić sylwetkę. Jak każdy prawdziwy mężczyzna, lubi także samochody – w swoim Oplu Astrze zorganizował w zeszłe lato wystawę, a w maju tego roku został oficjalnym współzałożycielem galerii Stroboskop, mieszczącej się w garażu na Ochocie. Kiedyś śmiałam się z Delmana, że jest jednym z tych „artystów-słabeuszy”, których pełno w młodym pokoleniu, ale hmm, może powinnam zrobić do tej opinii mały update? Cokolwiek by o tym nie sądzić, polecam tego pana, przy którym wejście w ciemny zaułek już nigdy nie będzie wam straszne.
Gdzie: Warszawa, Fitness Park Agora i garaż na ulicy Siewierskiej 6, Ochota
Tagi: #bodymaster #odżywka #endorfiny #automoto #kondycjafizyczna #kondycjaartysty
10. Przemysław Branas
Nie udało się z siłaczem, artystą-emigrantem, hipsterem, zawodowym spawaczem, higienistą ani melancholijnym lotnikiem? Nie płaczcie, takie rzeczy zdarzają się każdemu. Najważniejsze, by w godowej gonitwie nie przeoczyć osób, które może nie prezentują się efektownie i nie szastają dolarami, ale za to pod dziadowskimi łachmanami skrywają spryt i smykałkę do interesów. Taki na przykład Przemysław Branas (29 l.) lubi zbierać ziarnko do ziarnka, aż zbierze się miarka. Czasem grzebie po śmietnikach na cmentarzach, a czasem po zapomnianych miejskich muzeach, przekształcając swoje znaleziska w mniej lub bardziej wartościowe produkty: woskowe bloki lub mikro diamenciki, prezentowane później z dumą w galeriach, nawet jeśli można je oglądać tylko przez lupę. Nie da się nie zauważyć, że w tych niewinnych praktykach jest też element złodziejstwa, bo Branas z reguły nie tyle kolekcjonuje, co ukradkiem kradnie. Najczęściej drobne rzeczy, na przykład nitki albo kłaczki z ubrań (nie komentuję tych upodobań), ale raz zdarzyło mu się połakomić na konkretny kawałek kamiennej fontanny z krakowskiego rynku, który następnie podrzucił do Muzeum Archeologicznego jako swoje „dzieło”… Czego też ci artyści nie zrobią żeby zaistnieć? Warto przy tym zauważyć, że specyficzne, kolekcjonerskie zainteresowania Branasa zaczęły się ujawniać dopiero niedawno, ponieważ wcześniej był bardzo poważnym performerem zabawiającym się w mączce, babrającym się w ziemi (zaraz, czy to na pewno brzmi poważnie?), a nawet stosującym samookaleczenie. Czyli performerski tradycjonalista, któremu jednak jakoś tam udaje się lawirować pomiędzy współczesnością i klasyką. Być może dlatego, że ze względu na swoje życiowe i polityczne wybory nie jest w stanie zignorować tego, co tu i teraz. Branas to na pewno intrygujący osobnik, z którym warto się trochę pozadawać, nawet jeśli grozi to wplątaniem się w jakąś śliską, gejowską aferę. Tak, wiem, na początku twierdziłam, że towarzystwo artystów jest bezpieczniejsze niż np. narodowców, co oczywiście nie jest do końca prawdą, ale wiecie jak to jest w życiu: czasem lepiej z mądrym wplątać się w kłopoty niż z głupkiem tkwić po właściwiej stronie. Co oczywiście nie zwalnia was z czujności, bo nigdy nie wiadomo, co też artyście strzeli do głowy. Branas na przykład lubi robić swoim koleżankom zdjęcia, na których wyglądają tak jakby coś ssały, a później wrzuca je na fejsa. Mi tak zrobił, świnia!
Gdzie: Jarosław (nie Kaczyński, tylko podkarpacki)
Tagi: #LGBT #performance #mączka #kleptomania #kłopoty #Niemczyk #Świdziński #kontekst #sztukakrytyczna
Karolina Plinta – krytyczka sztuki, redaktorka naczelna magazynu „Szum” (razem z Jakubem Banasiakiem). Członkini Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Sztuki AICA. Autorka licznych tekstów o sztuce, od 2020 roku prowadzi podcast „Godzina Szumu”. Laureatka Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy (za magazyn „Szum”, razem z Adamem Mazurem i Jakubem Banasiakiem).
Więcej