Wenecka szarża. O „Force Field” w Oficine 800
Wystawę otwarto na kilka dni przed oficjalną inauguracją 58. Biennale Sztuki w Wenecji. Wybrano też dobre miejsce – Giudeccę. Ta wyspa, mimo ulokowaniu na niej ważnych kościołów, z Il Redentore na czele, oraz bliskości historycznego centrum, funkcjonowała zawsze trochę na uboczu. Tu zakładano ogrody i stawiano patrycjuszowskie wille. Potem wznoszono stocznie i fabryki, które w większości podupadły po II wojnie światowej. Jednak nadal uchodzi za dzielnicę robotniczą. Jej odmienność od reszty Wenecji sprawiła, że w ostatnich latach Giudecca stała się modnym miejscem. Dawne zabudowania poprzemysłowe są remontowane, imponujący gmach byłego Molino Stucky jest dziś luksusowym hotelem. Inne poprzemysłowe zabudowania przekształcono m.in. w Giudecca Art District (GAD) – centrum artystyczno-kulturalne. I to w jednej z części GAD – Oficine 800 – ulokowano polską wystawę.
Ekspozycję zorganizowała Fundacja Rodziny Staraków. Do udziału w niej zaproszono artystów i artystki, którzy brali udział w prowadzonym przez tę fundację od 2013 roku projekcie SOON_ (adresowanym do młodych twórców do 33 roku życia). Do dziś odbyło się 48 edycji, w ramach których powstały bardzo różne realizacje, od performance, prac konceptualnych i wideo po instalacje i tradycyjne malarstwo.
Na wystawę wenecką nadeszło ponad 40 projektów, z których wybrano 13. To rzeczywiście młode pokolenie, którego wiekowe granice wyznaczają Dorota Kozieradzka (ur. 1982) i Laura Grudniewska (ur. 1993). Całość ekspozycji została zrealizowana ze środków Fundacji – bez udziału komercyjnych galerii (inaczej, niż w przypadku wystawy głównej Biennale – co wywołało pewne kontrowersje). Pierwotnie przewidywano też, że zostanie przyznana nagroda dla najlepszej pracy. Jednak ostatecznie, co zaproponowali sami artyści, zrezygnowano z jej wręczenia. W zamian wszyscy uczestnicy otrzymali takiej samej wysokości honoraria.
Jaka powstała wystawa? Na pewno różnorodna. Tuż przy wejściu znalazła się rzeźba Norberta Delmana My – stworzona z gąbki i pianek poliuretanowych figura człowieka przyszłości. Barwna, efektowana, a zarazem śmieciowa. Mająca poprzez formę i użyte materiały korespondować z przeczuciem rozpadu, zmiany. „To forma wizualizacji strachów, jakie jawią się na horyzoncie” – podkreśla artysta.
Nieopodal na dużym ekranie jest wyświetlany film wideo Małgorzaty Goliszewskiej SCORE. To nagranie utworu muzycznego, bardzo specyficznie skomponowanego. Jest bowiem próbą oddania za pomocą muzyki statystyk dotyczących wybranych aspektów naszego życia: co 5 sekund na świecie sprzedają się dwie lalki Barbie (flet), co 5 sekund przeciętny człowiek mruga (obój), w ciągu 1 minuty 108 osób na świecie umiera (rożek angielski), co 6 sekund statystyczny mężczyzna myśli o seksie (klarnet)… I tak dalej. W tej statystyce jest Bill Gates, który co 5 sekund zarabia 1,250 USD, 18 osób umierających w ciągu 1 minuty z głodu i 5 trzęsień ziemi, do których co 1 minutę dochodzi na Ziemi.
Z kolei Bartek Górny pokazuje dawne słoje na suplementy diety, używane chętnie na siłowniach. Zostały one wtórnie pokryte malowidłami naśladującymi te, którymi zdobiono antyczne wazy. Tylko tematyka jest bardzo współczesna: to obrazkowe kalendarium wydarzeń od października 2017 do grudnia 2018 roku. 4 lutego 2018 – strzelanina w Douglas High School, 5 lutego – zabójstwo Jana Kuciaka, 7 marca – śmierć ostatniego samca nosorożca białego w Kenii, 12 maja – ślub księcia Harry’ego i Meghan, 21 września – pożar Muzeum Narodowego w Rio de Janeiro, 30 listopada – korekta tekstu Ojcze nasz. Sam artysta na wystawę wyruszył na rowerze z Krakowa. Do Wenecji dotarł po 10 dniach. A w tekście zamieszczonym w katalogu wystawy podkreśla: „Sztuka to doskonalenie ciała i ducha”. Fraza ta została powtórzona kilkanaście razy.
Na wystawie można zobaczyć m.in. obrazy coraz bardziej modnego Cyryla Polaczka oraz wykonane metodą wypalania w drewnie prace Stacha Szumskiego, pokazujące wynaturzenie się tradycyjnej sztuki ludowej. Wielość estetyk, użytych środków, materiałów, tematyki, nie jest przypadkowa. Kuratorka wystawy Ania Muszyńska zrezygnowała z narzucania jednej nadrzędnej problematyki. Pozostawiono artystom możliwie szeroki obszar swobody. Sam sposób ekspozycji dzieł, unikanie budowania między nimi powiązań czy kontrastów, sprawia, że chwilami można nawet odnieść ważnienie, że to 13 różnych prezentacji zebranych w tym samym pomieszczeniu.
Trzeba przyznać, że niektóre prace doskonale wpisały się w zastaną architekturę. Instalacja Intermezzo Tomasza Koszewnika – 12 gobelinów dwuosnowowych tzw. Janowskich utkanych przez tkaczkę Karolinę Radulską i będących przykładem lokalnego, ludowego rzemiosła – niemalże wtapia się w ściany. Z kolei Laura Grudniewska ustawiła na końcu pomieszczenia białą, minimalistyczną strukturę przypominająca ołtarz. Jej praca Półtora metra nad ziemią przekształciła dawną fabrykę w quasi–sakralną przestrzeń.
Swoisty kuratorski minimalizm, ucieczka od kreślenia na wystawie silnych, wyrazistych narracji to bardzo przemyślania strategia. Force Field jest próbą ustalenia wspólnego mianownika dla – jak podkreślają twórcy wystawy – „podmiotowej optyki rzeczywistości”. Siłą tej twórczości mają być osobiste doświadczenia, relacje, intymne emocje. I nawet jeżeli niektórzy ze zgromadzonych na wystawie artystów angażują się w kwestie społeczne, to ostatecznie – jak można przeczytać w publikacji towarzyszącej wystawie – młodzi twórcy zdają się „akceptować fakt, że sztuka nie ma twardych narzędzi pozwalających zażegnać polityczne, społeczne, czy ekologiczne kryzysy, których są zarówno świadkami, jak i uczestnikami.”
Na wystawie rzeczywiście panuje pewna lekkość. Owszem, są obecne modne społecznie tematy od ekologii (z globalną katastrofą w tle) po lokalność. Jednak – jak jeszcze niedawno mawiano – wszystko jest trochę LOL. Oglądamy często bardzo dobrze wykonane i przemyślane prace. Na pewno też Force Field jest reprezentatywne dla twórczości, która od lat jest obecna w SOON_. Co więcej, trzeba docenić konsekwencję z jaką jest prowadzony ten projekt – niewiele instytucji publicznych może się pochwalić podobnymi działaniami. A w tym przypadku mamy do czynienia z instytucją prywatną. Wreszcie wystawa Fundacji Rodziny Staraków dobrze koresponduje z ideą tegorocznego Biennale. Owszem, zostało ono zorganizowane pod hasłem: Obyś żył w ciekawych czasach, ale jak podkreśla Ralph Rugoff, twórca tej edycji weneckiej imprezy, sztuka nie ma mocy oddziaływania na politykę, nie powstrzyma wzrostu nastrojów nacjonalistycznych i autorytarnych tendencji, ani nie poprawi losu uchodźców.
Pamiętając o tych wszystkich zastrzeżeniach, nie sposób nie zauważyć, że Force Field to tylko wycinek twórczości powstającej w Polsce. Ważny, lecz nie do końca reprezentatywny dla tego, co dziś budzi emocje – najważniejszą zapewne tegoroczną wystawą w naszym kraju okażą się Strachy Daniela Rycharskiego w warszawskim Muzeum Sztuki Nowoczesnej, artysty urodzonego w 1986 roku! Zaś hasło „Wystawa Force Field to pokaz energii, śmiałości i wagi aktualnej sztuki polskiej”, które znalazło się w towarzyszącej pokazowi publikacji, jest jednak trochę na wyrost.
Ekspozycja Fundacji Rodziny Staraków została nie tylko bardzo staranie przygotowana, ale też wiele wysiłku włożono jej promocję. Jest ona nienachlana, ale informacje o Force Field są obecne w całym mieście. Tego zaangażowania nie można bagatelizować. Jednak uderzająca jest w części medialnych przekazów pewna – oględnie mówiąc – retoryczna przesada.
Jest wreszcie pytanie o drugą z obietnic – wystawa jako narzędzie promocji naszej młodej sztuki. „Force Field śmiało można nazwać uzupełnieniem polskiej oficjalnej reprezentacji artystycznej podczas tegorocznego Biennale”, „polska kultura będzie błyszczeć na świecie” – to tylko dwa wyimki z tekstów które ukazały się w Polsce po otwarciu wystawy. Ekspozycja Fundacji Rodziny Staraków została nie tylko bardzo staranie przygotowana, ale też wiele wysiłku włożono jej promocję. Jest ona nienachlana, ale informacje o Force Field są obecne w całym mieście. Tego zaangażowania nie można bagatelizować. Jednak uderzająca jest w części medialnych przekazów pewna – oględnie mówiąc – retoryczna przesada. Nie pierwszy raz niestety – wcześniej wiele jej było np. w tekstach dotyczących muzeum stworzonego przez Grażynę Kulczyk w Susch. Wyważenie proporcji – przepraszam za pewien dydaktyzm – ma jednak znaczenie. Ich brak może powadzić do podważania wiarygodności krytyki, ale też samych inicjatyw. Zwłaszcza w przypadkach działań na granicy tego, co prywatne (niekoniecznie komercyjne), a co publiczne.
Przed dwoma laty Fundacji Rodziny Staraków udało się umieścić wystawę Ryszarda Winiarskiego w oficjalnym programie wydarzeń towarzyszących weneckiemu Biennale. To był wielki sukces. W tym roku podjęto podobne starania. Bez powodzenia. Można łatwo dostrzec podobieństwo między ideą Force Fielda organizowanym od 10 lat przez PinchukArtCentre i Fundację Wiktora Pinczuka konkursem Future Generation Art Prize. W obu przypadkach to prywatne inicjatywy adresowane do młodych twórców. Wystawa prezentująca nominowanych do Future Generation od lat jest też wpisywana do stałego programu Biennale. Stała się ważnym wydarzeniem w świecie sztuki, ale też ciekawym instrumentem promocji młodej ukraińskiej sztuki. Dlaczego? Bo jej siłą jest właśnie międzynarodowy charakter i otwarcie na nowe zjawiska. Lista osób, które brały udział w tym konkursie, jest imponująca – w najnowszej edycji m.in. Taus Makhacheva, Toyin Ojih Odutola, Sondra Perry i Cooking Sections.
Twórcy Force Field przyjęli odmienną strategię – skupili się wyłącznie na polskiej sztuce (podobnie jak w swych innych działaniach). Ten wybór jest zrozumiały i możliwy do obrony, jednak równolegle z Biennale w Wenecji odbywają się dziesiątki wystaw. Wiele z nich jest tworzonych według narodowego klucza (specjalizują się w nich zwłaszcza Chińczycy). Wkraczamy tym samym na trudny obszar, a twórczość prezentowania jedynie we własnym, lokalnym kontekście, niekoniecznie musi być zrozumiała (i atrakcyjna) dla odbiorców z innych krajów, zaś moda na polską sztuką czy w ogóle sztukę z naszego regionu dawno minęła – o ile w ogóle mieliśmy do czynienia z takim zjawiskiem.
Piotr Kosiewski (ur. 1967) – historyk i krytyk sztuki, publicysta. Stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego” i magazynu „Szum”. W latach 1990-2010 członek redakcji kwartalnika literackiego „Kresy”. W latach 2007-2008 stały recenzent „Dziennik. Polska. Europa. Świat”. Publikował także m.in. na łamach „Odry”, „Przeglądu Politycznego”, „Rzeczpospolitej”, „Więzi” i „Znaku”. Członek Sekcji Polskiej Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyki Artystycznej AICA. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.
WięcejPrzypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Norbert Delman, Małgorzata Goliszewska, Bartek Górny, Laura Grudniewska, Marta Hryniuk, Kornel Janczy, Tomasz Koszewnik, Dorota Kozieradzka, Magdalena Łazarczyk, Karolina Mełnicka, Maciej Nowacki, Cyryl Polaczek, Stach Szumski
- Wystawa
- Force field. Emerging Polish Artists
- Miejsce
- Oficine 800, Wenecja
- Czas trwania
- 8.05–15.09.2019
- Osoba kuratorska
- Ania Muszyńska