WENECJA 2013: Rozmowa z Joanną Warszą
Jesteś kuratorką tymczasowego gruzińskiego pawilonu na tegorocznym biennale w Wenecji. Jak trafiłaś do Gruzji?
W Gruzji pracowałam kilka razy od 2008 roku, w sumie zrealizowałam tam trzy projekty w przestrzeni publicznej we współpracy z Fundacją Inna Przestrzeń i lokalną organizacją zajmującą się pobytami rezydencyjnymi GeoAir założoną przez artystkę Sophię Tabatadze. Pracowałam w średniowiecznej dzielnicy Betlemi (Betlemi Mikro-Raioni, 2009), w ikonicznym Ministerstwie Dróg i Transportu (Frozen Moments, 2010) i na modernistycznym basenie Laguna Vere (2010). Gruzję określa się czasem ironicznie jak Italię, w której nastał marksizm – przyrównując gruziński i włoski styl życia, kuchnię, gościnność, uprawę win oraz wskazując na kaukaskie formy samo-organizacji i wspólnotowości w architekturze, sztuce czy po prostu życiu codziennym. I to mnie właśnie tam najbardziej zainteresowało: sowiecki modernizm oraz formy jego zawłaszczania i przerabiania po upadku komunizmu. Lokalna i bardzo ciekawa scena artystyczna opiera się na kooperatywach, samo-organizacji i przyjaźni. Dla nas – mieszkańców Europy Wschodniej – podróż do Gruzji jest okazją do przepracowania naszego westocentryzmu, zrozumienia.
Czy ten pawilon jest faktycznie oficjalną reprezentacją Gruzji na biennale?
Oczywiście. Skąd inne przypuszczenia? Zaproponowałam wykorzystać fakt, że Gruzja nie ma swojego stałego pawilonu – jak na przykład Polska – nie jako defekt, ale jako przywilej. Stały pawilon to komfort, ale i ograniczenie. W efekcie rozmów z Gio Sumbadze, artystą, założycielem Urban Research Lab oraz badaczem typologii architektury sowieckiej i post-sowieckiej w Tbilisi – wpadliśmy na pomysł wybudowania nowego, tymczasowego pawilonu jako dzieła sztuki, przybudówki zwanej w regionie kamikaze loggia, która zostanie zagospodarowana przez dwunastu pozostałych artystów biorących udział w projekcie, m.in.: Bouillon Group, Thea Djordjadze, Nikoloz Lutidze, Gela Patashuri, Ei Arkawa i Sergei Tcherepnin. Pawilon będzie nabudowany na dachu jednego z pomieszczeń weneckiego Arsenału.
Co pokażą pozostali artyści biorący udział w tym przedsięwzięciu?
Każda z prac odnosi się do politycznych, społecznych, kulturowych i ideologicznych dyskursów w Gruzji przez ostatnie 20 lat. Na przykład Nikoloz Lutidze – artysta-performer – będzie przez kilka dni odnawiał fragment loggii według standardów wyznaczonych po 1991 roku przez styl zwany w regionie euroremontem – szybkim i tanim europeizowaniem wnętrz, a co za tym idzie brakiem szacunku do istniejącego lokalnie potencjału i kapitału kulturowego. Jego praca jest komentarzem do powszechnego westocentryzmu i afirmacji przynależności do Zachodu – propagowanej na południowym Kaukazie przez ostatnie 20 lat i bliskiej nam polityki – kiedyś Moskwa, dziś Bruksela. Thea Djordjadze, mieszkająca od wielu lat w Niemczech artystka, której prace można było ostatnio oglądać m.in. w Polsce w Fundacji Galerii Foksal w 2010 roku lub w jednej ze szklarni na documenta 13, tworzy sytuacje i przestrzenie, które często interpretowane są w duchu minimalizmu – dla mnie jednak są one sublimacją fragmentów Tbilisi, przekształconymi modelami samotnie wykonanej architektury: domowych paneli słonecznych lub krat ogrodowych imitujących alfabet gruziński. Bouillon Group, kolektyw działający w Tbilisi od 2008 roku, tworzy od kilku lat serie wystaw w mieszkaniach prywatnych, odnosząc się też do faktu, że w czasach komunistycznych tak zwana sztuka w przestrzeni publicznej odbywała się de facto w przestrzeniach prywatnych – podczas latających uniwersytetów czy w galeriach wymian i działań. Bouillon potraktuje loggię jako kolejne mieszkanie w serii swoich akcji. W instalacji i performansie Religious Areobic (Religijny areobik) artyści odniosą się do religii jako nowego ideologicznego aparatu przez ostatnie dwudziestolecie w Gruzji (i ostatnich zamieszek, kiedy kler dostłownie rzucił się z pięściami na lokalne grupy LGBT). Współpracujący ze sobą od lat Gela Patashuri, Ei Arakawa i Sergei Tcherepnin stworzą ciąg sytuacji w oparciu o scenariusz, instrukcje muzyczne i instrukcje muzyczne do muzyki emitownej z używanych w latach 70. japońskich radioodbiorników sprowadzanych na Kaukaz. Kanwą ich performensów będzie ciąg wierszy, które ojciec Patashuri, z zawodu robotnik budowlany, pisał od lat 70. aż do tragicznej śmierci w 2005. Jego wiersze używały metafor z języka konstrukcji i inżynierii do wyrażania politycznych i społecznych komentarzy na temat sowieckiej a potem post-sowieckiej Gruzji, wojny w Abkhazji, Rewolucji Róż i innych wydarzeń najnowszej historii regionu.
Czy Pawilon jest rodzajem performensu towarzyszącego otwarciu Biennale, czy też pozostanie w Wenecji dłużej?
Kamikaze Loggia powstaje jako pawilon tymczasowy, ale znamy powiedzenie, że nie ma nic trwalszego niż prowizorka, przymierzamy się więc do idei zaproponowania tego obiektu jako pawilonu na Biennale Architektury Rema Koolhasa w 2014.
Co oznacza tytuł?
Na początku lat 90. mieszkańcy bloków w Tbilisi często składali się na projekt pirackiego, przyklejonego do budynku pionu. Nowa część – zwana właśnie kamikadze loggią – była wykorzystywana jako taras, lodówka lub – jak w przypadku Gio Sumbadze – pracownia artysty. Idea palimpsestu i dodawania metrażu w dialogu ze stromymi zboczami gór była bliska mieszkańcom Kaukazu od zawsze. Kamikaze loggia jest jednak typowym produktem lat 90, kiedy to w Gruzji – jednej z najbogatszych dawnych sowieckich republik, „miodzie ZSRR”, nastały biedne lata rządów Eduarda Szewardnadze oraz konfliktów wewnętrznych. Kontynuowano wówczas aranżowanie tymczasowego komfortu oraz budowę tarasów i balkonów za pomocą złomu lub innych znalezionych materiałów, nie niszcząc, a zawłaszczając i przekształcając dziedzictwo sowieckiego modernizmu. Jest to zupełnie odwrotna relacja do tej, którą kolonialni architekci wykorzystywali w np. w Afryce Północnej, korzystając z rozwiązań podpatrzonych w suburbiach. Tam kolonizatorzy przetwarzali potencjał architektury bez architektów, tutaj to mieszkańcy odpowiadają na rygor narzuconych z góry „planów zagospodarowania” , zawłaszczając i zabudowując je. Sam termin „kamikaze loggia” wymyślił podobno rosyjski dziennikarz, który chciał tym inicjatywom nadać nieco pejoratywny wydźwięk; odnosząc się z jednej strony do „niebezpiecznego”, „samobójczego” charakteru narodowego Gruzinów, a drugiej strony do końcówki większości gruzińskich nazwisk – adze.
Duży tekst w „Artforum” o Gruzji świadczy o rosnącym zainteresowaniu regionem. Czy uważasz, że sztuka z Kaukazu i konkretnie z Gruzji ma szanse stać się częścią globalnego świata sztuki czy pozostanie egzotyczną ciekawostką?
Kiedy rozmawiałam z redaktorką „Artforum” pytając, dlaczego zdecydowali się na numer specjalny o Gruzji powiedziała: „Szukamy miejsc, gdzie dzieje się sztuka, bo na pewno nie dzieje się ona w Nowym Jorku.” Problem czy coś jest lub nie egzotyczną ciekawostką jest problemem patrzącego, tego, który używa takich kategorii jak „egzotyczne”. Wydaje mi się, że sztuka Kaukazu jest glokalna – bardzo lokalna, a jednocześnie rezonująca w całej Euroazji i poza nią.
Pracowałaś przy 7. biennale w Berlinie z Arturem Żmijewski, jak oceniasz z perspektywy to wydarzenie i czy ma ono wpływ na twoją aktualną praktykę kuratorską?
Jako ważny eksperyment, jako gest odwagi, jako ciężki i fascynujący czas, który trzeba było go przeprowadzić. Dlaczego tego nie zrobić, skoro jest 399 innych Biennale, które pokazują sztukę? Prawdziwy i uczciwy eksperyment to taki, w którym wynik jest nieznany. Jeżeli sztuka ma nam oferować coś więcej niż miły spektakl, to trzeba takich eksperymentów bronić. Bardzo dużo się nauczyłam. było to jednak działanie w wyjątkowo gęstej sieci uwarunkowań. Praca z wybitnym, ale trudnym artystą jako kuratorem, przy jednej z największych artystycznych imprez w Europie, w złożonym politycznym kontekście – to była przyspieszona lekcja grania w ogniu różnych, czasem sprzecznych interesów, różnych sił, z których każda chciała coś wypracować przez to Biennale. Nauczyłam się, że nie należy się bać konfrontacji i konfliktu. To ciekawe narzędzia, tylko trzeba umieć nimi operować, wysublimować je do momentu, w którym rodzi się z nich polityczność. I jeszcze jedno – czego się nauczyłam ze spotkania z Antanasem Mockusem, byłym burmistrzem Bogoty, który zapożycza strategie sztuki do polityki: jeżeli chcesz wprowadzić zmianę społeczną, to radość, poczucie humoru, stworzenie warunków, w których ludzie czują się dobrze dają tej zmianie dużo większą szansę.
Przypisy
Stopka
- Wystawa
- Biennale w Wenecji, tymczasowy Pawilon Gruziński
- Osoba kuratorska
- Joanna Warszawa
- Fotografie
- Levan Asabashvil