Taka jest historia. Rozmowa z Tomášem Rafą
Karolina Plinta: Rejestrujesz demonstracje i różnego typu uliczne wydarzenia od 2009 roku. Dlaczego właściwie zacząłeś to robić?
Tomáš Rafa: Kiedy byłem jeszcze studentem na Akademii Sztuk Pięknych w Bańskiej Bystrzycy, na Słowacji powstał pierwszy mur segregacyjny. Było to w 2009 roku w Michalovcach (Michalovce). Jeszcze jako student zdecydowałem się tam pójść z kamerą, zarejestrować to i zareagować jako artysta. Zagrałem więc z dzieciakami z osiedla romskiego w mecz piłki nożnej obok tego muru. Nagranie meczu opublikowałem w internecie, powstała z tego dyskusja. Poczułem, że taki sposób działania, z kamerą, i rola artysty bardzo mi odpowiadają. Równocześnie byłem na studiach na ASP w Warszawie, w pracowni Grzegorza Kowalskiego, zacząłem więc interesować się wydarzeniami w Polsce i śledzić marsze narodowców, Parady Równości (studentem bylem do 2010). Wszystko to wydawało mi się interesujące i zdecydowałem się to kontynuować. Z czasem też zacząłem zauważać co raz więcej demonstracji organizowanych przez skrajną prawicę.
Jak myślisz, jakie były intencje tych, którzy oglądali i oglądają twoje filmy?
Staram się nie blokować możliwości komentowania filmów, pojawiają się więc pod nimi komentarze zarówno zwolenników, jak i przeciwników. Z czasem komentarze stały się bardziej emocjonalne i agresywne, szczególnie ze strony prawicowych internautów.
Skąd właściwie decyzja, by publikować te filmy w internecie? Zwykle artyści pokazują swoje prace tylko w galeriach.
Od początku starałem się omijać przestrzeń galerii i przez pierwsze trzy, cztery lata ten projekt w ogóle nie był pokazywany w instytucjach artystycznych. Zmieniło się to dopiero w 2011 roku, kiedy zostałem laureatem nagrody Oskára Čepana (dla młodych artystów do 35 lat) i projekt zaczął budzić zainteresowanie kuratorów. Natomiast publikacja filmów w internecie była dla mnie o tyle istotna, że prowokowała reakcje publiczności i dyskusję. Starałem się też tłumaczyć wypowiedzi w filmach, przygotowywałem do nich angielskie napisy.
Wszystko zaczęło się od meczu z dziećmi romskimi, rozegranego przy murze segregacyjnym. Władze miasta, po jego postawieniu, postanowiły wypromować go jako „mur sportowy”, czyli rodzaj narzędzia treningowego, przy pomocy którego będzie można uprawiać różne sporty. Chciałem jakoś ten absurd ośmieszyć, więc pokryłem ten mur irracjonalnymi motywami sportowymi.
Jaka jest twoja metoda prezentacji materiałów filmowych, ich obróbki? Jak zauważyłam, twoje filmy obejrzała już spora liczba osób, zastanawiam się więc co ich zaciekawiło.
Nie wrzucam do sieci gołych rejestracji. Montaż zajmuje mi zwykle kilka dni i potrzebuję trochę czasu odstępu, zanim zacznę obrabiać materiał. Nie jest to więc ani streaming, ani film dokumentalny – jeśli chodzi o time management produkcji jestem pomiędzy. Wydaje mi się, że moje krótkie reportaże budzą ciekawość ze względu na ich temat.
W lutym tego roku w Kunsthalle Bratislava otworzyła się twoja wystawa indywidualna, Paradox of Tolerance. Co na niej można zobaczyć?
Jest to miks filmów prezentujących wydarzenia z 2017 roku ze starszymi produkcjami; niektóre z nich nie były jeszcze pokazywane, zostały zmontowane dopiero na wystawę.
Co zobaczymy na tych filmach?
Jest tam na przykład demonstracja skrajnej prawicy zorganizowana przez Partię Ludową Nasza Słowacja, której przewodzi Marian Kotleba. Była ona wymierzona w uchodźców i miała mieć miejsce w obozie uchodźczym, ale demonstranci nie zostali tam wpuszczeni przez policję. Na filmach w Kunsthalle pokazuję też projekty z Romami – warsztaty malarskie odbywające się zwykle latem w osiedlach romskich na wschodzie Słowacji.
Romowie to ważna część twojej aktywności. Skąd zainteresowanie tą grupą i jak z nią współpracujesz?
Jak wspomniałem, wszystko zaczęło się od meczu z dziećmi romskimi, rozegranego przy murze segregacyjnym. Władze miasta, po jego postawieniu, postanowiły wypromować go jako „mur sportowy”, czyli rodzaj narzędzia treningowego, przy pomocy którego będzie można uprawiać różne sporty. Chciałem jakoś ten absurd ośmieszyć, więc pokryłem ten mur irracjonalnymi motywami sportowymi.
Czy władze miasta jakoś na to zareagowały?
Po zagraniu meczu poszedłem do ratusza i zaproponowałem, że nakleję na ten mur zdjęcia. Jakie zdjęcia? – usłyszałem pytanie. Odparłem, że zdjęcia miały być z meczu, jaki zagrałem z romskimi dziećmi, i to nie zyskało akceptacji władz. Po kilku dniach znów skontaktowałem się z ratuszem z deklaracją, że chciałbym się jakoś dogadać, jak ten malunek powinien wyglądać. Zaczęliśmy więc pertraktować, jak miałby wyglądać mural i dostałem kilka wytycznych: na muralu nie powinno być więc żadnych osób, później miałem się pozbyć muru, oraz całej okolicy, ponieważ jest brzydka, i tak dalej. Wyszło więc na to, że z pierwotnej sceny przedstawionej na zdjęciu nic nie zostało. Zdecydowałem się więc w tle dać tęczę, na której widać jakieś postaci grające w piłkę. Wydawało mi się to dość absurdalne, ale ten projekt został natychmiast zaakceptowany. Udało nam się więc nakleić duży wydruk w takiej postaci, i ten motyw użyliśmy jeszcze malując inne „mury sportowe” na Słowacji.
Kiedy skończyłem projekt z malowaniem murali, postanowiłem realizować warsztaty malarskie dla dzieci z osiedli romskich. Z grupą znajomych stworzyliśmy organizację pozarządową, Art Aktivista, której głównym zadaniem była kontynuacja współpracy z Romami.
Gdzie konkretnie?
W Ostrovanach, Sečovcach, a także miejscowości obok Koszyc, Wielkiej Ide (Veľká Ida). Tam jednak miałem problem z moją propozycją namalowania na murze tęczy. Usłyszałem, że projekt jest zbyt kolorowy i z tego powodu rasistowski. Ponoć tęcza miała sugerować, że po drugiej stronie są kolorowi ludzie. Ale jako, że miałem już doświadczenie w pertraktacji z władzami, zapytałem o ewentualne sugestie, jak ten projekt można zmienić. Sołtys zażyczył sobie mniej kolorów, a konkretnie, żeby tęcza składała się tylko z niebieskiego i zielonego. Ja zaproponowałem, żeby jeszcze były na przykład czerwone kółka. Nie widział w tym problemu, więc to właśnie namalowaliśmy. Niebieskie i zielone paski oraz czerwone kółka, czyli romską flagę. Było to paradoksalne, bo oczywiście gdybym zaproponował, że chcę pomalować mur w flagę romską, to nie uzyskałbym zgody. To był ostatni mur, jaki malowałem.
Ile mniej więcej jest murów segregacyjnych na Słowacji?
Trzynaście sztuk.
Działasz w Art Aktivista NGO. Mógłbyś coś opowiedzieć o tej organizacji?
Kiedy skończyłem projekt z malowaniem murali, postanowiłem realizować warsztaty malarskie dla dzieci z osiedli romskich. Z grupą znajomych stworzyliśmy organizację pozarządową, czyli właśnie Art Aktivista, której głównym zadaniem była kontynuacja współpracy z Romami. Zrealizowaliśmy takie projekty jak rewitalizacja klatki schodowej na osiedlu romskim. Tę klatkę odświeżyli i odremontowali mieszkańcy bloku, głównie dzieci. Zapis tego działania można obejrzeć w internecie (https://youtu.be/6wo1pArgAeE). Od trzech lat dajemy dzieciom do malowania wielkie płótno o wymiarach 10 metrów x 10 metrów. My w pewnym momencie wyłączamy się z tych działań, chcemy, żeby one były moderowane rzeczywistością, tym co jest. Po zakończeniu malowania płócien urządzamy wernisaże – wieszamy płótna na blokach i wszyscy je oglądają (https://youtu.be/F3BvlJmH1ws). Dla mieszkańców tych osiedli są to wydarzenia niezwykłe.
Jak wygląda współpraca z Romami? Czy łatwo jest zaskarbić sobie ich ufność? Jaka była ich reakcja na niektóre twoje działania, jak choćby malowanie murów w motywy „piłkarskie”, tęczę?
Bardzo ich cieszy podstawa tego warsztatu, praca, wspólna zabawa, rozmowy. Podoba im się malowanie, ponieważ mogą bawić się kolorami i dzieci mają okazję zrobić coś, czego jeszcze nie robiły. Dopiero zdjęcia i film pokazują ukryte znaczenia tych działań (www.artaktivista.sk). Dzięki współpracy z prof. Grzegorzem Kowalskim zdobyłem dużo umiejętności związanych z przeprowadzaniem warsztatów – brałem udział w takich warsztatach Kowalskiego jak Obszar wspólny, obszar własny – które przydają mi się do współpracy z Romami. Zgodnie z tym doświadczeniem podczas warsztatów najpierw aranżujemy sytuację, a później się wyłączamy, dając swobodę działania uczestnikom. Dzięki temu nasze warsztaty, choć co roku przygotowujemy je w podobny sposób, wyglądają inaczej. W ciągu ostatnich dwóch lat zaczęliśmy też wykorzystywać obiekty geometryczne, sześciany, koła – dzieciaki bardzo pozytywnie na to reagują, budują dowolne kompozycje. Obiekty i elementy są w różniej skali, niektóre są małe, inne mają na przykład dwa metry na dwa.
Co robicie z tymi obiektami?
To one decydują. Jak chcą je malować, to malują, mogą turlać je, wieszać, sklejać. W szale twórczym są w stanie stworzyć dla siebie nawet minidomki. Można to oczywiście zobaczyć na filmach z ostatnich dwóch lat: https://youtu.be/CnNTaElQsMw.
Pracujesz w Polsce właściwie już dosyć długo, miałeś okazję prześledzić różne kluczowe wydarzenia dla tutejszej sceny politycznej. Które z nich zostało ci najbardziej w pamięci?
Dosyć dobrze pamiętam pierwszą paradę równości, na której byłem w Polsce, to było w 2010 roku. (https://youtu.be/zMODLEw9sNQ). Podczas tej parady doszło do starcia z narodowcami, ponieważ w tym samym czasie został zorganizowany Marsz Grunwaldzki. Później takim dość intensywnym wydarzeniem był Marsz Niepodległości w 2012 roku, podczas którego również zorganizowano blokady i kontrmanifestacje (https://youtu.be/5NBx0Okr_LY).
Rozmawiałeś wtedy z uczestnikami tych marszów?
Nie, ale po czasie, im bardziej wchodziłem w tłum, tym trudniej było uniknąć interakcji. Zdobywałem wtedy doświadczenie, jak się zachować w takich sytuacjach i zachowywać reporterski dystans.
Zastanawiam się też na ile śledzisz obecne wydarzenia na Słowacji. Byłeś na antyrządowych protestach w Bratysławie, które wybuchły po morderstwie Jána Kuciaka?
Tak, czuć było że jest to niezwykła sytuacja, więc zdecydowałem się tam natychmiast pojechać. Były to największe protesty w historii niezależnej Słowacji (od 1993 roku). Ludzie chcą zmian w funkcjonowaniu państwa. Mają dość klientelizmu, korupcji, żądają niezależnych sądów i policji.
Jak wyglądały te protesty od środka?
Zobaczysz to na filmie, ale jak mówiłem, zwykle daję sobie kilka tygodni czasu, zanim zabiorę się do montażu. Potrzebuję nabrać dystansu do tych wydarzeń.
Czym w takim razie zajmujesz się teraz?
Podróżuję po Europie Wschodniej, szukam tematów. Chciałem pojechać ostatnio do Budapesztu, żeby obserwować protesty po wyborach. Trudno jednak to wszystko połączyć, ponieważ teraz niemalże non stop coś się dzieje.
Jak myślisz, jak długo jeszcze będziesz wykonywał takie rejestracje?
Na razie nie planuję kończyć. Dzieje się tak dużo, że trudno tego nie obserwować, sytuacja polityczna się zagęszcza, jest coraz więcej rasizmu i ksenofobii, emocje towarzyszące różnym wydarzeniom ulicznym są też coraz większe. Niewykluczone, że wszystko to zmierza do większej kulminacji. Taka w końcu jest historia.
Karolina Plinta – krytyczka sztuki, redaktorka naczelna magazynu „Szum” (razem z Jakubem Banasiakiem). Członkini Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Sztuki AICA. Autorka licznych tekstów o sztuce, od 2020 roku prowadzi podcast „Godzina Szumu”. Laureatka Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy (za magazyn „Szum”, razem z Adamem Mazurem i Jakubem Banasiakiem).
Więcej