Szum Express #2: sztuka w sztuce, sztuka w Złotych Tarasach, Grzegorz Braun w sztuce
Dominika Olszowy i Cezary Poniatowski, True Romance, Zona Sztuki Aktualnej
Dzięki kooperacji złotego kuratorskiego trio Aurelia Nowak-Tomek Pawłowski-Romuald Demidenko Zona Sztuki Aktualnej ostatnio kusi młodzieżowymi wystawami. Po Śmiechu warte kuratorowanej przez Pawłowskiego przyszła kolej na Demidenkę, który razem z Dominiką Olszowy i Cezarym Poniatowskim zaaranżował piwniczną galerię w romantyczne lochy. Na zakończenie wystawy odbyło się zaś nietypowe spotkanie z artystami, w ramach którego można było zapoznać się z tajemniczym alter ego Olszowy, wziąć udział w seansie spirytystycznym i wysłuchać operowego wycia artystki. Sam Poniatowski wystąpił z kolei w roli ducha wcielającego się w ciało fake-Olszowy. Jesteśmy pod wrażeniem tego wydarzenia – czego też nie zrobią artyści, żeby tylko uniknąć siedmiogodzinnej jazdy z Warszawy do Szczecina…
Adrian Szwarc i Angelika Grzegorczyk, The Texture Catcher & kigurumi doller. Sub Like Comment below, Obrońców Stalingradu 17
Pozostając w temacie stolicy paprykarzu i pasztecików, trudno nie zauważyć, że pomimo jej bliskości do Berlina, w samym mieście mocno wieje nudą. Skuteczne remedium na ten problem przygotowała dwójka świeżo upieczonych dyplomantów Pracowni Audiosfery UAP, Adrian Szwarc i Angelika Grzegorczyk. Na ich wspólnej wystawie w eksperymentalnej przestrzeni Obrońców Stalingradu 17 goście mogli zanurzyć się w świecie żywych lalek anime i nałogowych graczy gier komputerowych. Wystawę szczególnie polecamy tym, którzy nigdy nie słyszeli o Jonie Rafmanie, choć trzeba przyznać, że bohater gry Szwarca – czyli on sam biegający po Polskim Busie bez spodni – jest nawet rozczulający.
Cezary Poniatowski i Sławek Pawszak, Wieczny lunch, Dom Słowa Polskiego
Cezary Poniatowski nie próżnuje i razem ze Sławkiem Pawszakiem otworzył ostatnio wystawę w Domu Słowa Polskiego. Wieczny lunch to inspirowany Odyseją kosmiczną Kubricka pokaz nie pretendujący do niesienia jakiegoś konkretnego przekazu. Ot, dialog dwóch artystów, a nawet nie dialog, lecz gra skojarzeń, rozgrywająca się w trudnej do określenia przestrzeni. Rzeczywistość (na przykład zbliżająca się dużymi krokami rozbiórka DSP) jeśli pojawia się na ich horyzoncie, to tylko jako migocząca zjawa, do której zresztą – jak sami deklarują – mają zdecydowanie afirmacyjne podejście. A więc, jak rozumiemy, po wystawie młotki pójdą w ruch.
Cały czas w formie, Galeria Studio
Wiadomo nie od dziś, że nic tak nie służy ugruntowaniu kuratorskiej marki jak powtarzalność. Biorąc chyba przykład z mocakowych „… w sztuce”, Romuald Demidenko powraca do Warszawy z kolejną wystawą z serii „Cały czas w…” – tym razem „formie”. Postulat bycia fit można wcielić w życie wyżywając się na poręczach i matach do ćwiczenia, pewną inspirację może dać także performans Wymarsz Izy Szostak i Zuzy Golińskiej. W ramach wystawy odbył się także wieczorek retrospekcyjny duetu Polen Performance, podczas którego mogliśmy ponownie zadumać się nad ich decyzją porzucenia kariery w Polsce i wyjazdu do Niemiec. Ponoć są z niej zadowoleni, choć w ojczyźnie Josepha Beuysa za bardzo o nich nie słychać.
Sztuka w sztuce, MOCAK
Trochę przerażające (że oni naprawdę dalej w to brną), trochę żenujące (że można znaleźć AŻ TYLE złych prac pod tytułowe hasło), trochę zabawne (patrz: punkty poprzednie). Czyli jak zwykle w MOCAK-u, tylko bardziej. Antycznym rzeźbom poubieranym w „hipsterskie” fatałaszki towarzyszy rysunek The Krasnals i późna Łódź Kaliska, udało się więc MOCAK-owi zebrać pod jednym dachem niemal wszystko, co w dzisiejszej sztuce najgorsze. Wizytę mogliśmy sobie zrównoważyć oglądając w tym samym muzeum Grapevine. 1988-1992 Susan Lipper, jedną z nielicznych dobrych wystaw, jakie pojawiły się na tegorocznym Miesiącu Fotografii.
Potencja, Seans, Galeria Szara
Jeśli kogoś ciągle trzyma faza na oglądanie bardzo złych filmów i seriali w ramach guilty pleasures, warto wybrać się na wystawę Potencji do Katowic, gdzie tego rodzaju przyjemność można sobie usprawiedliwić – w końcu to sztuka. Trio Kręcicki, Jabłońska i Polaczek przygotowało masę wrażeń: od kosmitów, przez rekiny ludojady, po spiski na najwyższych szczeblach władzy. Czasem co prawda od właściwych filmów zabawniejsze są przerywniki reklamowe, choć i w zwyczajnych kinach przecież tak bywa. Wrażenie robi jednak głównie scenografia: hol całkiem porządnie udający prowincjonalne kino (z darmowym popcornem) i rupieciarnia z elementami scenografii na zapleczu. Dodatkowy smaczek to obsadzenie w filmowych rolach zaprzyjaźnionych artystów (Kamil Kukla w roli czarnego charakteru wypada bardzo przekonująco).
Obrona dyplomu Jany Shostak nowak, nowaczka, nowacy, Saturn Złote Tarasy
Jeśliby skalę sukcesu sztuki społecznie zaangażowanej mierzyć liczbą artykułów/klików/hejtkomciów w internecie, Jana Shostak ze swoim projektem nowak, nowaczka, nowacy zdeklasowałaby nie tylko wszystkich swoich rówieśników, ale i paru starych wyjadaczy z okolic Kowalni. Atmosferę obrony rozluźniła sceneria – dział telewizyjny sklepu Saturn w Złotych Tarasach. Najsłabszym elementem odważnego projektu były z kolei… same filmy wyświetlane na telewizorach. Istnieje więc ryzyko, że Shostak spotka los drugoligowych konceptualistów, którzy mieli jakieś tam pomysły, ale nie bardzo potrafili ubrać je w sztukę. Zmyślny display daje jednak nadzieję, że tak się nie stanie, czekamy więc z niecierpliwością na dalsze działania.
Wystawa końcoworoczna Pracowni Działań Przestrzennych Mirosława Bałki, Wydział Sztuki Mediów ASP Warszawa
Podczas gdy Jana Shostak z okazji dyplomu realizuje swój ambitny projekt społeczny, dla wielu studentów akademii wystawa końcoworoczna oznacza smutną konieczność pokazania czegokolwiek. Ale dla bananowej młodzieży z pracowni Mirosława Bałki jest to okazja do świętowania swoich sukcesów. Plakaty, kartki, karteluszki na ścianach i podłodze wyglądają co prawda nieco jak powystawowy śmietnik, ale po bliższym przyjrzeniu się wychodzi na jaw, że to tak naprawdę trofea Mirosławów – druki dokumentujące ich podróże i wystawy. Do rangi symbolu pracowni urastają zużyte buty, ale prac sensu stricto jest tu jak na lekarstwo. W końcu po co coś robić, jeśli już jest się fajnym?
Anna Zagrodzka, Kolekcja, Fundacja Archeologia Fotografii
Anna Zagrodzka w czasach wciąż dogorywającej mody na zabawy z archiwami okazuje się dzieckiem w czepku urodzonym, bo prawie nie musi ruszać się z domu, żeby mieć materiał na swoją sztukę do końca życia. Po serii zdjęć domowej kolekcji sztuki, Zagrodzka zabrała się za fotografowanie zbioru slajdów używanych na wykładach z historii sztuki na łódzkiej filmówce w erze przedcyfrowej. Skala jest niewielka, więc nie zdążymy się tym znudzić, ot, miła, choć mało odkrywcza insajderska ciekawostka dla ludzi z szeroko rozumianej branży.
Dyskusja panelowa towarzysząca wystawie Historiofilia. Sztuka i polska pamięć
Dramat kuratora wyklętego: na dyskusję o narodowych powinnościach artystów Piotr Bernatowicz zaprosił (obok redaktorki „Arteonu” Karoliny Staszak i równie wyklętego kuratora-filozofia Kazimierza Piotrowskiego) artystę kontrrewolucyjnego Grzegorza Brauna, a ten ukradł mu show. W płomiennej mowie Braun ujawnił, że głównym celem obozu „wykluczonych” jest dopchanie się do koryta publicznych pieniędzy, ale poza tym nie proponują oni żadnych istotnych „dobrych zmian” i w tym sensie nie różnią się od reszty członków masońsko-bolszewickiego kondominium sterującego Polską od co najmniej 250 lat. „Moim celem jest zniesienie tego wydarzenia, jakie ma tu miejsce” – zapowiedział gorący wyznawca własności prywatnej i trzeba dodać, że nie chodziło mu tylko o finansowaną przez NCK Historiofilię, ale mecenat państwowy jako taki. Na swój sposób go rozumiemy – naprawdę nie mamy nic przeciwko takim wystawom jak Historiofilia, ale na litość, nie z naszych pieniędzy!