Sytuacje dyskomfortowe. Rozmowa z Karolem Hordziejem
Czym jest dla ciebie moda?
Pracując nad programem festiwalu w tym roku, szybko okazało się, że w naszej radzie programowej każdy ma inną definicję mody. Musieliśmy zawęzić pole działania i doszliśmy do wniosku, że tak naprawdę interesuje nas ubiór.
Pokazujecie ubrania na wystawach Miesiąca Fotografii?
Tak. Jest nawet wystawa, gdzie ubrania wiszą na manekinach. W Muzeum Etnograficznym instalacja Czerwone Kaliko Roya Villevoye to zdjęcia Asmatów, rdzennych mieszkańców Papui Nowej Gwinei i obiektów, które powstały podczas podróży Roya. Artysta zauważył, że t-shirty wyprodukowane w Europie, czy Stanach Zjednoczonych noszone przez rdzennych mieszkańców Papui są w bardzo specyficzny sposób poprzerabiane. Na pierwszy rzut oka wyglądają na popsute, bardzo zniszczone podkoszulki. Jednak okazuje się, że jest to bardzo świadome działanie, które ze znakiem zapytania artysta porównuje do lokalnej tradycji rzeźbiarskiej albo tradycji skaryfikacji ciała.
To najbardziej charakterystyczna wystawa Miesiąca Fotografii?
Villevoye pokazuje przede wszystkim to, że nie jest to projekt, który dotyczy fotografii modowej, ani też nie dotyczy projektowania ubrań przez ludzi, którzy zajmują się grafiką, designem, czy projektowaniem mody zawodowo. A więc ten projekt odnosi się do mody noszonej przez zwykłych ludzi. To prowadzi nas do definicji, którą przyjęliśmy jako własną. Modę potraktowaliśmy szeroko. Moda dotyczy wszystkich, niezależnie od tego jakie ubrania noszą. A jeśli je z siebie ściągają to też jest znaczący gest. Bazując na takiej definicji, powstała właśnie wystawa główna festiwalu Pogranicza mody kuratorowana przez Pawła Szypulskiego. To jest rodzaj spojrzenia z centrum na wszystkie obrzeża, w których możemy szukać w fotografii zapisów, czy to artystycznych, czy amatorskich, czy archiwalnych, jak ubiór może dotykać różnych obszarów współczesnej kultury.
Temat mody to prowokacja. Posunięcie śmiałe i nieoczekiwane, gdyż moda kojarzy się w Polsce, zwłaszcza w świecie sztuki, z czymś obciachowym.
To jest przejaw szukania z naszej strony sytuacji dyskomfortowych. Sytuacji, które stymulują do rozwoju i odkrywania nowych rzeczy, bo oczywiście kiedy po raz pierwszy się pojawiło hasło „moda” to przez dłuższy czas sami sobie z tego żartowaliśmy. Zastanawialiśmy się jaki efekt będzie miała plotka, że na Miesiącu Fotografii zajmujemy się modą. To temat, który jest omijany przez festiwale, gdyż należy bardziej do komercji. Ale czy to oznacza, że komercjalizujemy festiwal? Z jednej strony jest to prowokacja, która naszą doświadczoną publiczność pobudzi do czujnego zastanowienia się nad zjawiskiem. Publiczność zdaje sobie sprawę, że to nie będzie festiwal poświęcony przeglądowi fotografii najmłodszych, hipsterskich fotografów mody. No i to nie jest taki festiwal.
Z jednej strony Pogranicza mody w Bunkrze Sztuki, ale jest też wystawa w Muzeum Narodowym oraz magazyn Maj, prezentujące główny, komercyjny nurt fotografii mody zagranicznej i polskiej.
Tak. Był taki moment w trakcie pracy nad programem, kiedy musieliśmy sobie zadać pytanie, czy my chcemy stworzyć edycję festiwalu, która jest krytycznym spojrzeniem na modę, ale stwierdziliśmy, że to bez sensu. Przemysł modowy to nie jest nasz obszar. Osobiście nie jestem pewien, czy coś takiego mogłoby w ogóle być ciekawe tak po prostu artystycznie i kuratorsko. Także zmieniliśmy strategię i zdecydowaliśmy, że nie negujemy mainstreamu, nie negujemy klasyki, ale umieszczamy fotografię mody w szerszym kontekście refleksji nad znaczeniem ubioru. W związku z tym w programie znalazły się też takie wystawy jak Vanity. Fotografia Mody z Kolekcji F. C. Gundlacha, czyli ponad 100 zdjęć klasyki fotografii modowej XX wieku, od Avedon’a po Lachapelle’a. Maj to Sekcja eksperymentalna, która przyjęła w tym roku formę magazynu. W zeszłym roku była to interaktywna wystawa w Bunkrze Sztuki, w tym roku jest to dystrybuowany w księgarniach magazyn. Dla nas to eksperyment, bo magazynu do tej pory nie wydawaliśmy na festiwalu, a także dlatego, że potraktowaliśmy strony magazynu jako platformę, na której zaproszone osoby mogą działać bez żadnej ingerencji z naszej strony. Redaktor naczelną została Karolina Sulej i jej pomysłem było zaproszenie do wspólnej pracy ekipy redakcyjnej zespołu profesjonalistów, którzy na co dzień tworzą poczytne magazyny modowe, lifestyle’owe i cały dyskurs modowy u nas w kraju. Wytyczną do pracy nad magazynem był legendarny tytuł Ty i ja, do którego zespół redakcyjny miał się odnieść. Chodziło o potraktowanie mody niezbyt branżowo, tylko raczej jak elementu lifestyle’owego. Przyjęcie możliwie najszerszego spojrzenia, tak żeby magazyn po prostu dobrze się czytało. To był sprawdzian, co można stworzyć w iście inkubatorowych warunkach.
Chodzi ci o kwestię wolności, której redaktorzy nie mają w magazynach komercyjnych, w których pracują na co dzień?
Tak, a poza tym w tym przypadku zapewnialiśmy również budżet na zaplanowane działania, a więc dawaliśmy także wolność na poziomie finansowym.
Rozumiem, że w tym roku nie ma głównego kuratora jak Charlotte Cotton czy duet Broomberg/Chanarin tylko jest to formuła festiwalu skoncentrowanego na temacie wiodącym, czyli modzie?
Program powstaje w radzie programowej, która się zmienia. W zeszłym roku Charlotte Cotton była kuratorką centralnej wystawy, i tylko tej wystawy, nie była kuratorką całego programu festiwalu. To była w ogóle specyficzna sytuacja tworzenia wystawy, której Charlotte nadała ogólny kształt, ja go wypełniłem treścią koordynując pracę dużego zespołu zaproszonych do udziału osób z Polski. To było fantastyczne doświadczenie i zarazem inauguracja Sekcji eksperymentalnej. W tym roku rada programowa została rozbudowana, bo poza mną i Wojtkiem Nowickim był Paweł Szypulski, Karolina Sulej, Iñaki Domingo, Martin Kollár i Jason Evans. Jednak w centrum naszych działań był Paweł Szypulski. Paweł wykonał bardzo dużą pracę badawczą, wyszukał wiele rzeczy, koordynował cały proces poszukiwania artystów i prac do festiwalu w tym roku. W najbliższych latach jednak planujemy przejście na system kuratorski, to znaczy że program główny chcemy w całości oddać zaproszonemu kuratorowi, który opracuje zarówno program wystaw, wydarzeń towarzyszących, rozmów itp. Myślę, że jest to realne już na przyszłoroczną edycję festiwalu i sądzę, że konieczne jest oddawanie programu co roku innej osobie. To nam zapewni otwieranie się na zupełnie nowe wątki. W tym nowym trybie, na który chcemy przejść kurator zaproszony będzie miał za zadanie oddać nam dobrze wypracowany produkt, a rada programowa będzie funkcjonować w małym składzie dbając o całokształt festiwalu. To się wiąże też z tym, że w tej chwili już mamy zespół, który jest w pełni profesjonalny, w zasadzie każdy dział jest w stanie niezależnie sobie poradzić ze wszystkimi działaniami – od konceptu do realizacji – i w bezpośrednim kontakcie z kuratorem edycji.
Opowiedz mi jeszcze o programach ShowOFF i Fringe, bo rozumiem, że ShowOFF jest stałą pozycją Miesiąca, ale czym różni się w tym roku, no i skąd się wziął w programie Fringe?
Pomysł na Fringe wziął się z dwóch rzeczy. Jedną z nich jest porządkowanie samego festiwalu i Programu głównego: to jest pewnego rodzaju przygotowanie do tych kolejnych edycji kuratorskich. Chcieliśmy uprościć komunikat, co składa się na Miesiąc Fotografii w Krakowie. Tak, żeby na naszej ulotce, na naszych komunikatach były tylko te rzeczy, które są przez nas zainicjowane i składają się w całość. A z drugiej strony, ilość instytucji i osób, które bardzo często zgłaszają się do nas z ciekawymi propozycjami nie maleje, a nawet rośnie i nie chcieliśmy tracić tej energii. Stąd pojawił się pomysł stworzenia równoległej platformy – czyli Fringe’a. Sama nazwa w języku angielskim sugeruje taki rodzaj wydarzenia, które jest niekuratorowane, w którym każdym może wziąć udział i w pewnym sensie jest to powrót do początków Miesiąca Fotografii w Krakowie. Bo mniej więcej czymś takim na samym początku był festiwal. Natomiast Fringe w tym roku to ponad 60 wydarzeń i wystaw, dziejących się równolegle z festiwalem, dla których stworzyliśmy osobną identyfikację wizualną, osobną stronę www, osobną ulotkę itp. Jeśli chodzi z kolei o ShowOFF, to w tym roku jest to w pierwszej odsłonie z nowym kuratorem Piotrem Sikorą, samo jury jest wydaje mi się bardziej skierowane w stronę współczesnej sztuki. Jest większy udział projektów multimedialnych, prac video. No i też ShowOFF w tym roku otwiera się na inne kraje, ponieważ dostaliśmy bardzo dużo ciekawych propozycji z Europy Centralno-Wschodniej, co postanowiliśmy wykorzystać. Od dawna koncepcją festiwalu jest pośredniczenie między Wschodem, a Zachodem. Wydaje się, że ShowOFF jest taką bardzo dobrą formułą na to żeby promować artystów np. z Ukrainy.
Jeśli chodzi o działania Fundacji Sztuk Wizualnych to będzie ona działała także poza Miesiącem Fotografii przygotowując projekty tak szeroko komentowane jak ostatnia wystawa Dawida Radziszewskiego Powrót do domu?
Tak. Jeśli chodzi o Fundację Sztuk Wizualnych, czyli miejsce, w którym powstaje festiwal realizujemy równolegle różne inne projekty, z których w tej chwili najważniejsze związane są z archiwami artystów. Archiwum Janka Dziaczkowskiego zajmujemy się właściwie od jego śmierci, a wcześniej współpracowaliśmy z nim w galerii ZPAF i S-ka. W tym roku wydajemy album Dziaczkowskiego, monograficzną publikację, której redaktorem będzie Sebastian Cichocki, a w przyszłym roku planowana jest monograficzna wystawa w Zachęcie.
Również zaczęliście pracować nad archiwum Zofii Rydet.
Tak, we współpracy z Fundacją im. Zofii Rydet, Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie oraz Muzeum w Gliwicach stworzyliśmy partnerski projekt, którego pierwszym etapem jest archiwizacja i digitalizacja negatywów składających się na cykl „Zapis socjologiczny”. W tym roku planujemy opracować ponad 7 tysięcy klatek. W planach naszego projektu jest również międzynarodowa konferencja i wystawa w Muzeum Sztuki Nowoczesnej oraz publikacja, ale to pewnie dopiero za trzy lata.
Przypisy
Stopka
- Wystawa
- Szykuj się! 11. Miesiąc Fotografii w Krakowie
- Czas trwania
- 16.05-16.06.2013
- Strona internetowa
- www.photomonth.com/