Sztuka w Polsce 2013–2018. Pięć lat „Szumu”

Stach Szabłowski, wolny strzelec
Lata 2013–2018 epoką „Szumu”? Niech będzie; rzeczywiście to działalność „Szumu” spina to pięciolecie, które w innych dziedzinach życia publicznego rozpada się przecież na rzeczywistość przed rokiem 2015 – i po nim. Redakcja magazynu pyta o pięć zdarzeń/symptomów/emblematów – reprezentacji idei i żywiołów modelujących polskie pole sztuki w tym czasie. A zatem pięć – ahierarchicznie i achronologicznie. Skoro jesteśmy przy „Szumie” (i w „Szumie”), wydarzyła się (1) śmierć „Obiegu” (przełom lat 2015/2016). Albo jego transformacja. Globalizacja? Abdykacja? Jak zwał, tak zwał, w każdym razie od tego momentu pole sztuki w Polsce obsługiwane jest de factoprzez jeden krytyczny ośrodek. Tym lepiej dla „Szumu”. Tym gorzej dla pola sztuki? Planetę z jednym biegunem wyrzuciłoby z orbity, ale świat sztuki kręci się dalej – wokół własnej osi. A skoro jesteśmy przy „Obiegu”, to drugie emblematyczne wydarzenie widzę w (2) Winter Holiday Camp w ex-CSW Zamek Ujazdowski (przełom lat 2013/2014). W ramach WHC doszło do rzeczy bezprecedensowych w najnowszej historii życia instytucjonalnego w Polsce. Hierarchia instytucjonalnej władzy została zakwestionowana, sama instytucja rozszczelniona i tymczasowo uspołeczniona. Widmo alternatywnego (horyzontalnego i partycypacyjnego) modelu urządzenia relacji między artystami, administracją sztuki i jej pracownikami zdawało się przyoblekać w ciało praktyki. Równie znacząca jest jednak szybkość, z jaką owo widmo powróciło do postaci fantomowej. Zima nasza, wiosna wasza! – WHC okazał się nie rewolucją, lecz karnawałem. Tymczasowo zrewoltowany Zamek Ujazdowski wtopił się na powrót w potransformacyjny pejzaż, powracając do modelu korporacyjno-folwarcznego. Nie ma tu miejsca na zgłębianie przyczyn takiego obrotu rzeczy. Poprzestanę na tezie, że instytucja okazała się niegotowa na zmianę, gotowa za to na umacnianie porządku, w którym there is no alternative. Sądzę jednak, że przypadek CSW reprezentuje – pars pro toto– niegotowość na jedno i gotowość na drugie całego polskiego art worldu. Ale skoro mowa o alternatywach i kontrrewolucji, to mamy (3) Strategie buntu w poznańskim Arsenale (2015). Wystawa niedobra, ale ważna – jako materializacja dyskursu opozycyjnego wobec paradygmatu głównego nurtu sztuki współczesnej w Polsce oraz modernizacyjnej, liberalnej aksjologii, na której ów paradygmat został oparty. Czy sztuka reakcyjna jest możliwa? To pytanie, zapowiadane już wcześniej w publicystyce krytyków wyklętych, wciąż wisi w powietrzu. W oczekiwaniu na odpowiedź proponuję spojrzeć na pole sztuki z lat 2013–2018 jako obszar rozciągnięty między dwoma biegunami. Na jednym znajduje się (4) Honorata Martin. To było jej pięciolecie, odmierzane Wyjściem w Polskę(2013), udziałem w projekcie Kurator Libera: artysta w czasach beznadziei(2013–2014), wystawą Bóg Małpa(2015), nominacją do Paszportu Polityki (2016), wreszcie zwycięstwem w Spojrzeniach (2017). Pojawienie się Martin, egzystencjalnej dokumentalistki, przypomniało, że sztuka może być czymś więcej niż instytucjonalną polityką, „projektem”, „pozycjonowaniem się”, a nawet czymś więcej niż sztuką; jest jeszcze życie. Drugi biegun wyznacza (5) Performer, flagowy okręt zwrotu kinematograficznego zdefiniowanego przez Łukasza Rondudę. Film, który amplifikuje koncept artysty jako postaci fikcyjnej i protagonisty spektaklu. I jest alegorią ostatecznej instytucjonalizacji praktyk artystycznych – świata, w którym owe praktyki zmieniają się w opowieść, a kurator – we wszechwiedzącego narratora. Jest jeszcze jedno ważne zdarzenie. Dobra zmiana, która wyznacza oś „pięciolecia Szumu”, przeorała wiele pól życia publicznego, ale nie zaorała poletka sztuki. Jak należy odczytywać to oszczędzenie jej? Jako pominięcie? Lekceważenie? Dowód uznania? Myślę, że to ciekawe pytanie, ale nie odpowiadajmy na nie, bo przywołalibyśmy szóste zdarzenie , a miało być 5 × 5.


[…]
Pełna wersja tekstu dostępna jest w 21 numerze Magazynu „Szum”.
Stopka
Indeks |