Sztuka katolicka w wersji light
W naszym kraju drogi najnowszej sztuki i katolicyzmu przecinają się raczej rzadko. W większości są to zwietrzałe kopie dawnych mistrzów, choć ikonograficznie i treściowo przynależące do tradycji Kościoła. Natomiast sztuka współczesna najczęściej traktuje katolicyzm w dwójnasób – albo krytykuje go za pomocą cokolwiek zużytego bicza albo rozmywa w abstrakcyjnych spekulacjach na temat duchowości. Najogólniej mówiąc – ciekawa i wartościowa, a przy tym świeża sztuka stricte katolicka to w Polsce zjawisko deficytowe. Na takim tle ze swoim Świadectwem pojawia się w warszawskim CSW Ada Karczmarczyk – artystka, która obwołała się kiedyś „dodą polskiej sztuki”.
Jak się okazuje, polskie królowe jakoś upatrzyły sobie katolicyzm – wystarczy przypomnieć sławne rozważania Dody o zjaranych i pijanych apostołach. Na szczęście Karczmarczyk nie idzie na łatwiznę, traktuje temat podmiotowo i względnie poważnie, zachowując przy tym cały swój arsenał przaśnej, brokatowej estetyki.
W małej sali przeznaczonej do prezentacji projektów w ramach Pekao Project Room zgromadzono najnowsze prace artystki – filmy, plakatowe plansze, cyfrowe wydruki i jeden obiekt. Wszystko razem ma być przykładem sztuki katolickiej, która nie boi się współczesnej, nieortodoksyjnej estetyki, a przy okazji komunikuje treści dla Kościoła zasadnicze i ogólnie kojarzone. Mamy więc pracę o wartości życia od momentu poczęcia – figurkę dziecka w fazie płodowej wyłożoną świecącymi diamencikami – katechezy w formie plansz edukacyjnych zawierających analizę popowych teledysków (Madonny, Lady Gagi, Nicki Minaj) z perspektywy chrześcijańskiej, obrazki zestawione na zasadzie antytetycznej (dobre i niedobre czyny) oraz filmik będący czymś w rodzaju popowej reklamówki mszy świętej. W tym kontekście przypominam sobie zeszłoroczną Mszę Artura Żmijewskiego odegraną w skali 1:1 w Teatrze Dramatycznym. O ile Żmijewski koncentrując się na zewnętrznych formułach, gestach i detalicznej rekonstrukcji, żadnej mszy nie przedstawił (jedynie pustą skorupę), to Karczmarczyk posługując się charakterystyczną dla siebie frywolną i do bólu przecież niekościelną stylistyką paradoksalnie podąża w odwrotnym kierunku: niczego nie obnaża, niczego nie dekonstruuje, a jedynie podmalowuje i uatrakcyjnia to co, dla autora Mszy jawiło się jako pusta formułka. Ciekawą wydaje się sytuacja, w której krytyka Kościoła posiłkuje się tradycyjnymi środkami, a dowartościowywanie – wręcz przeciwnie.
Mimo wszystko nie zdziwiłbym się, gdyby kogoś (weźmy już tę „moherową babcię”) oburzyła tego rodzaju propozycja – że kolorowo, że muzyczka, że nieładne i nieprzystawalnie. Prostym unikiem byłoby powiedzieć, że wystawa prezentuje jedynie stan potencjalny: jest aż tak przerysowana, aby zwrócić uwagę na problem potrzeby otwarcia się Kościoła na nową sztukę – coś w stylu: „zobaczcie, co by było, gdyby się zgodzili”. To zbyt łatwe, a przynajmniej niewystarczające. Przecież Ada Karczmarczyk nie pierwszy raz raczy nas estetyką rodem z domku Barbie, aby podejrzewać, że akurat w przypadku Świadectwa niesie ona za sobą jakieś specjalne znaczenie. Czy nie ciekawiej popatrzeć na wystawę jako propozycję serio w kontekście pozagaleryjnym, do czego zresztą zachęca załączony do wystawy tekst?
Ale wtedy pojawia się problem. Bob Dylan śpiewał, że „czasy się zmieniają”. Prawda, że odświeżenie estetyki wyszłoby Kościołowi na dobre, jednak ciężko wyobrazić sobie, aby świątynie czy katechizmy wypełniły pstrokato-teledyskowe obrazki informujące o najpopularniejszych kwestiach wiary. Wtedy już niedaleko do popu religijnego – świecących krzyżyków albo wód święconych w kształcie Madonny. Dlatego propozycja Karczmarczyk pozostaje interesująca przede wszystkim w ścianach galerii. Jest dobrym przykładem, że artysta może dawać wyraz swej wiary, nie odżegnując się od własnych sposobów ekspresji.
Wyjątkiem wydają się być obrazki dobrych i złych poczynań, porozwieszanych parami na ścianie. Każda z nich opiera się na tym samym motywie, ale rozegranym inaczej w zależności od „strony”: pozytywnej bądź negatywnej. Utrzymane w świeżej, net artowej konwencji opowiadają o religii wyjątkowo celnie i nietuzinkowo – idealnie pasowałyby jako ilustracje do tekstów publicystycznych. Siłą tej wystawy jest właśnie dobre zbalansowanie akcentów: prace Ady Karczmarczyk są zarówno „galeryjne” jak i „katolickie”. Ta dychotomia powoduje świeżość, której próżno szukać na co dzień w sztuce podejmującej problematykę wiary. Na ogół ciężko przełamać patową sytuację, w której reakcje ograniczają się do „oburzenia za obrazę uczuć” albo „beki z typa”. To najczęściej system zero-jedynkowy.
Ada Karczmarczyk daje świadectwo, że można lepiej. W jej przypadku jest to jednak katolicyzm bardzo naskórkowy i popularny, niczym stylistyka prac – katolicyzm w wersji light. Żeby przekonać się, że można nowocześnie i trochę głębiej polecam zapoznać się np. z Szopą (2011) Kuby i Hanny Mazurkiewiczów. Niestety to wciąż tylko wyjątki.
Janek Owczarek – ur. 1990, historyk i krytyk sztuki, kurator. Współpracuje z magazynem „Szum”. W 2019 r. wspólnie z Darią Grabowska i Piotrem Polichtem zorganizował ogólnopolski turniej artystyczny Tekken Art Tournament. Pracuje w Muzeum Literatury w Warszawie.
WięcejPrzypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Ada Karczmarczyk
- Wystawa
- Świadectwo
- Miejsce
- Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski w Warszawie
- Czas trwania
- 30 kwietnia–19 maja
- Osoba kuratorska
- Monika Szewczyk
- Strona internetowa
- www.csw.art.pl