Szafka i pudełko. „Café Manekin” Zuzanny Kozłowskiej w Galerii Promocyjnej

Wystawa Café Manekin Zuzanny Kozłowskiej w warszawskiej Galerii Promocyjnej – wraz z otwartą w zbliżonym czasie Willą lakiernika w BGSW w Słupsku – to pierwsza solowa prezentacja twórczości artystki. Obydwie ekspozycje stanowią efekt zwycięstwa Kozłowskiej w ubiegłorocznych konkursach artystycznych – Inicjatywie Entry oraz Biennale Rybiego Oka. Wcześniej jej prace mogliśmy oglądać między innymi podczas dwóch świetnych wystaw w galerii Turnus – pokazie dyplomowym oraz zrealizowanym wspólnie z Ant Łakomsk Wiatrołapie. Wypowiadałem się o nich z entuzjazmem, więc tym bardziej byłem ciekaw, jak wypadnie sztuka artystki w Galerii Promocyjnej.
Punktem wyjścia dla wystawy jest historia miejsca, w którym znajduje się galeria. Zuzanna Kozłowska i Weronika Wojda, kuratorka wystawy, podchodzą do niej ogólnikowo i z wyraźnym dystansem. Wątek historyczny pojawia się na wystawie za sprawą pojedynczych fotografii – to rodzaj wizualnych wtrętów z przeszłości. Mamy więc z jednej strony przywołaną w tytule kawiarnię Manekin, która funkcjonowała w piwnicach staromiejskiej kamienicy do połowy lat 60. XX wieku. Z drugiej strony – kwestię archiwum galerii z całym potencjalnym bagażem teoretycznych rozważań na pograniczu humanistyki i praktyk wystawienniczych.
Na szczęście na wystawie są to sprawy ujęte pretekstowo. Kozłowska w żadnym momencie nie aspiruje do miana artystki-archiwistki pracującej z archiwum czy dokonującej wobec niego krytycznych interwencji. Błędem byłoby oceniać jej twórczość w kategorii sztuki opartej o badania – co zresztą sugeruje asekuracyjny fragment opisu wystawy, przypominający o pretendującym do takiej roli projekcie Krzywe Koło sprzed kilku lat. Strategia artystki jest zgoła inna, zdecydowanie bardziej luzacka. Polega na wyborze kilku zdjęć Tadeusza Rolke prezentujących stereotypowe sytuacje wernisażowe z okolic 1960 roku: szykownie ubrane kobiety popijają alkohol, palą papierosy, Włodzimierz Borowski i Jerzy Ludwiński pozują w garniakach, a pomiędzy dwa blejtramy ktoś wcisnął szklankę wina. I tyle. Kiedyś to było – chciałoby się powiedzieć. I tylko z pozoru brzmi to reakcyjnie. W czasach, kiedy galerie sztuki przepełnione są dziełami przypominającymi coraz bardziej content-informacje, na próżno szukać pośród nich podniety, powagi, fetyszu czy humoru.








Tak zarysowane tło można odczytywać jako rodzaj skrytego artystyczno-kuratorskiego statementu. Zaprezentowane na wystawie obiekty Kozłowskiej stanowią z kolei jego wypełnienie. Nadają się. Są z jednej strony dostojne, chłodne, enigmatyczne, z drugiej zaś – kameralne, ludzkie, jakby zakorzenione w konkretnej przestrzeni. Zuzanna Kozłowska, pomimo drobnego skrętu archiwalnego, potwierdza, że tradycyjnie pojmowana sztuka powinna trzymać się mocno. Paradoksalnie, wystarczy podstawowy gest. Napompowana w humanistyce teoriami kategoria archiwum zostaje tu przełożona na dwie proste formy: szafkę i pudełko.
Praca Kozłowskiej generuje wielki znak zapytania wobec wyobrażeń o kompletnym, totalnym charakterze archiwum, traktowanym często jako ponadczasowy rezerwuar wiedzy.
W jednej sali znajdują się więc dwa drewniane obiekty o zbliżonych do siebie kształtach. Kojarzą się z szafkami. Ich funkcjonalność zostaje jednak celowo zachwiana. Brakuje półek, przesuwanych drzwiczek czy jakiejkolwiek dekoracyjnej wykończeniówki meblarskiej. Owszem, we wnętrzu ustawiono w stosie niewielkie pudełka – na sekrety lub ważne dokumenty – ale wszystkie są puste. Przyglądając się dłużej tej pracy, można odnieść dziwne wrażenie, że to wcale nie są przystosowane dla człowieka meble, a bardziej ascetyczne schowki. Lub pomniki. Kozłowska podkreśla tą niejednoznaczność ustawiając swoje obiekty na specjalnych postumentach. To nadaje im surowości oraz dystansu. Zaglądanie do środka wzbronione.
A jednak w jednej z szaf wyświetlana jest krótka projekcja wideo. Widzimy artystkę przy pracy, artystkę z przyjaciółkami w restauracji Lotos, przechadzkę po galerii oraz fragment z filmu Niewinni czarodzieje Andrzeja Wajdy – konkretnie scenę z kamienicą, w której obecnie się znajdujemy. Te wspomnieniowe, zwyczajne i ulotne urywki dobrze kontrastują z ich formalną, surową drewnianą obudową. Wydawało mi się to wzruszającym komentarzem do sposobów działania wspomnień w ludzkiej świadomości, które nie tyle są w niej rzetelnie katalogowane, a raczej nagle i zupełnie niespodziewanie aktywowane.






W drugiej sali następuje odwrócenie tej poetyki. Niemal całą przestrzeń wypełnia wykonane z kartonu czarne, przeskalowane pudełko – jedno z tych, które mogliśmy oglądać we wspomnianych wcześniej szafkach. I znowu, praca Kozłowskiej balansuje na cienkiej granicy dystansu i dostępności, niejednoznacznie zapraszając do wejścia w tą wielką, pustą formę. Podejrzewam, że może kojarzyć się ze słynną instalacją How It Is (2009) Mirosława Bałki, jednak byłaby to bardzo pobieżna aluzja. Praca Kozłowskiej nie zawiera w sobie przemysłowo-racjonalnego stylu, z którym często utożsamiana jest twórczość Bałki. Gigapudełko jest sflaczałe. W niektórych miejscach artystka wręcz podkreśla prowizoryczne sposoby łączenia na stereotypowy drut i taśmę. Bliżej mu do soft sculptures Claesa Oldenburga z lat 60. XX wieku. Trzymając się skali – dzieło Kozłowskiej generuje wielki znak zapytania wobec wyobrażeń o kompletnym, totalnym charakterze archiwum, traktowanym często jako ponadczasowy rezerwuar wiedzy.
Ciężko powiedzieć, jak twórczość Zuzanny Kozłowskiej radzi sobie z opowiadaniem konkretnych historii. O tytułowej kawiarni Manekin nie dowiadujemy się z wystawy właściwie niczego. Nie wiemy nawet, dlaczego w aż takim stopniu zainteresowała ona artystkę. Chodzi o nazwę, socmodernistyczny projekt wnętrza czy prosty fakt, że istniała w tym samym miejscu co dzisiejsza galeria? Widać natomiast, jak wspaniale Kozłowska potrafi radzić sobie z tworzywami i artystycznymi formami w ich podstawowym, często powściągliwym wydaniu. Co ciekawe, nie interesuje jej modernistyczna prawda materiałów. Artystkę bardziej pociąga powierzchnia, okładzina, fornir, pojedyncze zadrapania czy naklejki. To pozwala jej sztuce zachować pociągającą równowagę pomiędzy tym co tanie a poważne, subtelne a solidne, prefabrykowane a wykonane ręcznie. Pomiędzy pojawiają się złudzenia, wzruszenia, zaciekawienia oraz tajemnice. Czasami też historie. Żeby je usłyszeć, wcale nie musimy otwierać kolejnych archiwalnych szafek i pudełek. I tak są puste.
Janek Owczarek – ur. 1990, historyk i krytyk sztuki, kurator. Współpracuje z magazynem „Szum”. W 2019 r. wspólnie z Darią Grabowską i Piotrem Polichtem zorganizował ogólnopolski turniej artystyczny Tekken Art Tournament. Pracuje w Muzeum Literatury w Warszawie.
WięcejPrzypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Zuzanna Kozłowska
- Wystawa
- Café Manekin
- Miejsce
- Galeria Promocyjna, Staromiejski Dom Kultury
- Czas trwania
- 5.04–31.05.2025
- Osoba kuratorska
- Weronika Wojda
- Fotografie
- Bartosz Zalewski
- Strona internetowa
- sdk.pl/galeria/zuzanna-kozlowska-cafe-manekin/