Robić na swoich zasadach. Rozmowa z Fundacją Galerii Piana
Karolina Jabłońska: Prowadzicie Fundację Galerii Piana od 2021 roku i od tego czasu zdążyliście zrobić już 25 wystaw: solowych, zbiorowych, artystów z Polski oraz z innych krajów. Oprócz tego każdy z was z osobna robi bardzo dużo. Jesteście bardzo różni jako artyści i prywatnie. Widzę was tak:
Filip Rybkowski, artysta łączący malarstwo z rzeźbą. Dosłownie i w przenośni lepi sztukę z przedmiotów znalezionych na śmietnikach, wykopaliskach, eksplorując tematy utrwalania, odtwarzania, imitowania czy zatrzymywania rzeczywistości w obiekcie. Oprócz tego – świetny kurator, obecnie na etacie w Galerii ASP w Krakowie.
Michał Zawada, klasyczny malarz, któremu warsztatu może pozazdrościć większość artystów. Wybuchające wulkany, płonące lasy, człowiek pośrodku katastrofy – to motywy, z którymi Michał obecnie mi się kojarzy. Mądry pedagog, do którego pracowni na krakowskiej ASP studenci ciągną masowo.
Michał Sroka, artysta interdyscyplinarny, łączy interwencje architektoniczne z malarstwem i rzeźbą. Wydaje się, że medium dobiera w zależności od przekazywanych treści. Człowiek w podróży, odbył stypendia między innymi w USA czy Wiedniu. Wszechstronnie wykształcony, architekt oraz malarz. Od niedawna prowadzi nowatorski przedmiot na krakowskiej ASP, Malarstwo w poszerzonej przestrzeni.
Filip Rybkowski: Wiele nas różni i wiele nas łączy. Ale poza łączącą nas przyjaźnią, połączył nas sposób pracy z przestrzenią.
Znając was wiem, jak bardzo jesteście zajęci, zarówno na polu zawodowym, jak i osobistym – chociaż nie wiem, czy da się to w ogóle rozgraniczyć. Po co wam Piana? I skąd pomysł na off-space? No i skąd taki właśnie skład Piany?
Michał Zawada: Obserwowaliśmy się wzajemnie od lat, rozpoznając u siebie podobne myślenie o wystawach i posługiwaniu się przestrzenią. Nie wiem, czy kuratorowanie to jest najlepsze słowo. Chodzi raczej o organizowanie przestrzenne ekspozycji. Od kilku lat nosiliśmy się z zamiarem otwarcia czegoś w Krakowie – mieście, które cechuje olbrzymia podaż artystów i dzieł, ale w którym ciągle brakuje przestrzeni wystawienniczych. Wymarzyła nam się przestrzeń, w której moglibyśmy regularnie i z dużą częstotliwością organizować ekspozycje. Ponieważ w trójkę jesteśmy związani z krakowską Akademią, na początku było dla nas naturalne, że właśnie to środowisko będzie u nas obecne. Bo faktem jest, że mamy wiele absolwentek i absolwentów, którzy nie mają gdzie pokazywać w Krakowie swoich prac. To może się wydawać dziwne, ale często debiutują w Warszawie, pomijając rodzime środowisko. Czas jednak pokazał, że nie zamknęliśmy się tylko w lokalnym, uczelnianym środowisku.
F.R.: Dla nas pomysł na Pianę miał być rozdzieleniem pomiędzy tym, co dzieje się na Akademii i tym, co może dziać się poza nią. W dużej mierze galeria powstała z chęci robienia czegoś na swoich zasadach i pokazywania rzeczy, które uważamy za wartościowe. Choć w Krakowie zawsze są jakieś ciekawe przestrzenie wystawiennicze, tak jest ich niewiele. Zazwyczaj umierają śmiercią naturalną. Sam pomysł na Pianę pojawił się w momencie zapaści jednej z takich alternatywnych przestrzeni sztuki. Poczuliśmy, że bardzo brakuje miejsca z regularnym programem, które utrzymuje dobry poziom wystaw.
Michał Sroka: To była nasza wewnętrzna potrzeba. Wydaje mi się, że temat wystawy jako medium jest tutaj istotny. To jest coś, co łączy naszą praktykę, ale też ją poszerza. To właśnie myślenie o wystawie jako medium jest integralnym elementem naszych działań. Nasza praca kuratorska polega na łączeniu różnych pokoleń i środowisk. W trakcie współpracy z zaproszonymi artystkami i artystami naszym wkładem staje się to, jak wystawa jest prezentowana, jaki ma charakter, jaki jest jej wyraz przestrzenny i konceptualny. Relacja z przestrzenią staje się łącznikiem konkretnych pokazów. Nawet jeśli pokazujemy malarstwo czy inne media, to często pracujemy z tym medium subwersywnie, czyli próbujemy przełamywać jego tradycyjne rozumienie.
Pomysł na Pianę pojawił się w momencie zapaści jednej z takich alternatywnych przestrzeni sztuki. Poczuliśmy, że bardzo brakuje miejsca z regularnym programem, które utrzymuje dobry poziom wystaw.
Działacie od połowy 2021 roku, a już macie drugą siedzibę. To dość niezwykłe, zważywszy na niekomercyjny charakter Fundacji Galerii Piana. Udaje wam się zachować intensywność, ale też jakość i spójność wystaw. Nawet wasza strona internetowa jest aktualizowana na bieżąco i można na niej znaleźć profesjonalną dokumentacje fotograficzną wszystkich wystaw. Znakomita większość wydarzeń w Pianie była spektakularna i odkrywcza. W moim top 3 znajduje się wystawa Agaty Biskup 41 Miliardów Myśli, Agaty Jarosławiec Tonic Immoblility i wasza wspólna Pewnego dnia oglądałem zachód słońca dwanaście razy. Jak to robicie?
F.R.: Zaproszenie danej osoby to nasze wspólne decyzje. Raz są to intuicje jednej, a raz drugiej osoby. Zasady samej współpracy wyglądają bardzo różnie w zależności od tego, z kim współpracujemy, jakie są potrzeby i oczekiwania tej osoby.
Bywało tak, że dostawaliśmy bardzo konkretne pomysły aranżacyjne od artystów i artystek; innym razem zaczynaliśmy od zera, od przeglądania materiałów. Tak jak w przypadku pierwszej wystawy, którą zrobiliśmy z Alicją Pakosz. Poszliśmy do jej pracowni i zaczęliśmy przeglądać prace na papierze, w formacie A4, bardzo kameralne, które są dla niej laboratorium wszystkich pomysłów. W nich szukaliśmy wątków, z których zawiązała się wystawa. W tym przypadku prace powstawały specjalnie pod wystawę. Albo tak, jak przy współpracy z Szymonem Kobylarzem. Po tym jak go zaprosiliśmy, zrobił projekt wystawy w 3D, a później pracowaliśmy w oparciu o ten pomysł dopinając wątki i formalne aspekty ekspozycji.
M.Z.: Udało nam się szczęśliwie zrealizować kilka projektów, które zostały pomyślane pod nasze przestrzenie. To mi się wydaje dobrym sygnałem: że artyści i artystki nam ufają i są w stanie zaproponować specjalnie coś z myślą o tej przestrzeni. Nie chodzi tylko o kwestie aranżacyjne, ale właśnie o powstanie samych prac. Przykład Szymona jest spektakularny, bo tutaj projekt niemal w całości powstał pod Pianę.
Interesuje mnie strona aranżacyjna. Jak to się dzieje, kto to wykonuje i tak dalej?
M.S.: To zależy od tego, ile mamy czasu. Ten, kto ma go najwięcej, przejmuje wiodącą rolę. Zazwyczaj to wygląda tak, że mamy do siebie spore zaufanie i reagujemy na koncepcję jednego z nas, uzupełniając ją na etapie realizacji. Staramy się też – z racji na ograniczone środki – proponować takie rozwiązania, które nie są kosztowne, ale mogą dobrze działać. Często wykorzystujemy materiały, które zostały po poprzednich projektach. Jest to rodzaj pracy na materii, która się zagęszcza. Można powiedzieć, że wystawy mają rodzaj mikro-pamięci o wcześniejszych wystawach albo dialogują z czymś, co było wcześniej. Przez to, że przestrzeń na ul. Retoryka ma konkretne proporcje (4x3m) i skalę, pozwala nam to na dosyć radykalne zmiany jej charakteru. Dzięki niewielkim rozmiarom galerii mamy też czas na szybki demontaż i tworzenie nowej ekspozycji. Nie ma jednoznacznego podziału ról. Obowiązków mamy sporo i w związku z tym czasem zdarzają się małe napięcia, ale prawda jest taka, że na poziomie koncepcyjnym rozumiemy się dobrze.
M.Z.: Warto też dodać, że w procesie aranżacji jest dużo improwizacji.
M.S.: Mamy dualną praktykę: projektową i organiczną. Teoretycznie są to strategie odległe, ale nam udaje się je łączyć. Projektujemy nasze pokazy, jesteśmy precyzyjni w ich realizacji, ale pozwalamy sobie także na reagowanie na sytuacje nieprzewidziane.
M.Z.: Jeśli chodzi o podział pracy, to Filip – ze względu na to, że ma świetną umiejętność spontanicznego improwizowania aranżacyjnego – bardzo dużo rzeczy bierze na siebie, jest inicjatorem wielu pomysłów. Oprócz tego prowadzi świetnego instagrama Piany; Michał Sroka z kolei obsługuje stronę internetową. Jako architekt rozrysowuje też wszystkie przestrzenie, jakimi w danym momencie dysponujemy, przygotowuje wymiary i modele 3D, więc jest to na super wysokim poziomie.
F.R.: Michał Zawada z kolei często pisze świetne tekst do wystaw.
Pianę odbieram jako działalność mocno wpisaną w tkankę Krakowa. Wernisaż zawsze jest pretekstem do spotkania, a w Pianie te spotkania odbywają się często i z udziałem dużej liczby osób. Chyba to najbardziej lubię w galeriach tego typu. Sama z Tomkiem Kręcickim i Cyrylem Polaczkiem prowadziłam Galerię Potencja i właśnie ta schadzka – to spotkanie różnych ludzi, z którymi na co dzień się nie spotykasz – było dla mnie najfajniejsze. W Pianie widać, że środowisko krakowskie istnieje i nawet jest całkiem duże i różnorodne. A teraz sięgacie po więcej. Galeria Piana jesienią planuje podbić warszawskie salony, czyli Warsaw Gallery Weekend. Co was skłoniło do takiego kroku?
F.R.: Już wcześniej myśleliśmy o tym, że fajnie byłoby wziąć udział w najważniejszej imprezie galeryjnej w Polsce. Dobrze byłoby się tam pokazać, ale też przybliżyć model, w którym pracujemy: czyli model wystawienniczo-aranżacyjny jako sposób wypowiedzi. Było tak, że planowaliśmy się zgłosić dopiero w przyszłym roku, ale pewne okoliczności sprawiły, że wróciliśmy do tego pomysłu już teraz.
Czy nie mieliście pokusy, żeby na WGW zrobić jakąś super modną wystawę, zaprosić studentkę malarkę albo jakiś kolektyw osób o dekadę młodszych od nas i takim debiutem podbić Warszawę? Wiem trochę o waszym pomyśle, stąd moje pytanie. I oczywiście jest ono też trochę prowokacyjne. Wasz pomysł uważam za bardzo odważny i szczery, a znając was, mogę być pewna, że zrobicie wybitną wystawę. Jednak wszyscy wiemy, jakie są oczekiwania rynku.
M.Z.: My też wiemy, jakie są oczekiwania, ale chodziło nam o to, żeby pokazać model działania Piany, i w ogóle – działanie środowiska krakowskiego w Warszawie. Wcześniej, w 2018 roku na WGW byliście jako Potencja. Jako stragan, ale nie przestrzeń galeryjna. To był pierwszy raz, gdy galeria z Krakowa pokazała się na tej imprezie. Od samego początku cel pokazania się na WGW nie był stricte komercyjny. W tym sensie, że nie stanowiło to najważniejszego punktu. Chodziło raczej o to, żeby pokazać Pianę i naszą ideę, która pewnie dla wielu osób w Warszawie jest znana tylko poprzez Instagrama czy stronę internetową.
F.R.: Chcieliśmy pokazać inne spojrzenie – nie tyle w poprzek tego, co się obecnie dzieje, ale po prostu. Oczywiście uważamy, że to jest bardzo dobra sytuacja, w której już młode osoby, często jeszcze na studiach, wchodzą w poważny obieg i rynek sztuki. Zdecydowaliśmy się jednak na pokazanie artystów, którzy mają już swój przebieg i instytucjonalny, i galeryjny. Dla niektórych ci artyści może trochę zniknęli z pola widzenia, dlatego pokazujemy ich na nowo. To, co w tej wystawie może budzić pewne kontrowersje – i też było rzeczą, nad którą długo się głowiliśmy – to fakt, że pokazujemy trzech mężczyzn, trzech artystów, jednocześnie w obrębie samej wystawy podejmując ten męski wątek.
M.S.: Myślę, że warto też powiedzieć o aspekcie finansowym. Udział w WGW wiąże się dla nas ze sporymi kosztami. Nie jesteśmy galerią z Warszawy, więc musimy wynająć przestrzeń. Transport sporo kosztuje i nasza akomodacja. Jest to dla nas spora inwestycja i nie możemy udawać, że aspekt komercyjny jest tutaj kompletnie marginalny. Bo nie jest. Mocno się zmagamy z tym, aby funkcjonować na co dzień, na naszych warunkach w Krakowie, a taki wyjazd – jak na WGW – to duża część naszego rocznego budżetu. Podjęliśmy zatem wspólnie decyzję, że Fundacja Galerii Piana zmienia charakter i będzie sprzedawać prace z niektórych wystaw. To jest aspekt działalności, który musi się pojawić, żebyśmy w jakikolwiek sposób mogli zabezpieczać budżet Piany.
M.Z.: Uzupełnijmy, że jest to działalność gospodarcza, która służy pozyskiwaniu środków na działalność statutową.
Czyli nie chcecie rozkręcić biznesu, którym niewątpliwie są galerie komercyjne?
FR: Aspekt finansowy jest dla nas ważny. Zastanawiam się, jak przedłużyć nasz żywot, jak zapewnić sobie dalszy horyzont działań, który związany jest z posiadaniem środków. Wiemy, że wszelkiego rodzaju artist run space mają swoją datę przydatności. Niemal z założenia skazane są na tymczasowość. Dlatego skłaniamy się ku ewolucji w kierunku takiego modelu, który pozwoliłby nam myśleć o Pianie w dłuższej perspektywie. Na razie jednak myślimy o zamkniętym obiegu pieniądza, czyli tylko tego na działalność statutową. W tym momencie jesteśmy na etapie zmiany statutu Fundacji.
M.Z.: Kwestia przekształcenia się w full komercyjną galerię odpada z uwagi na fakt, że pracujemy zawodowo w innym obszarze. Prowadzenie takiej galerii, która bierze odpowiedzialność za reprezentowanie artystek i artystów to pełnoetatowa praca. Na przykład ja nie chciałbym przestać być nauczycielem.
F.R.: Przede wszystkim nie chcielibyśmy przestać być artystami. Nie jesteśmy w stanie stwierdzić, co będzie horyzontem naszych działań i jaką formę w przyszłości przybierze Piana, ale raczej jesteśmy w stanie stwierdzić, że naszą drogą nie będzie galeria reprezentująca, komercyjna. To jest odpowiedzialność za artystów, ale też ogrom pracy o zupełnie innym charakterze.
Wszelkiego rodzaju artist run space mają swoją datę przydatności. Niemal z założenia skazane są na tymczasowość. Dlatego skłaniamy się ku ewolucji w kierunku takiego modelu, który pozwoliłby nam myśleć o Pianie w dłuższej perspektywie.
Opowiedzcie trochę więcej o pomyśle na samą wystawę.
F.R.: Bierze w niej udział trójka artystów: Szymon Kobylarz, Kamil Kukla i Michał Zawada. Może Michał opowiesz, jak postanowiliśmy ograć męski wątek – i dlaczego?
M.Z.: Nie tyle chcieliśmy ograć wątek męski, tylko on wyszedł zupełnie naturalnie. Na pierwszym spotkaniu, gdzie byliśmy w piątkę – czyli nasza trójka i Szymon z Kamilem – stwierdziliśmy, że kwestia współczesnej męskości (która w oczywisty sposób się ujawniła, kiedy usiedliśmy w piątkę w jednym pomieszczeniu) z jednej strony jest niezrozumiała, a z drugiej zupełnie nie dotknięta w przestrzeni kultury czy nawet socjologii w Polsce. Po sukcesach feminizmu, przestrzeń studiów nad męskością jest cały czas mało obecna; a na pewno w szerszej świadomości i w przestrzeni polskiej sztuki. Aktualnie jest to bardzo problematyczne zjawisko, ponieważ cała narracja o męskości została zawłaszczona przez prawą stronę. Ma to swoje echa w przestrzeni sztuk wizualnych, chociażby w kontekście aktualnej mapy instytucjonalnej w Polsce.
M.S.: To były też wątki, które wynikają bezpośrednio z waszej twórczości, a nie tylko z namysłu nad obecną kondycją społeczną.
M.Z.: Zdecydowaliśmy się na krytyczne podejście do samego terminu męskości. Sami dla siebie, żeby zrozumieć obszar, w którym się poruszamy. Okazało się szybko, że w twórczości całej trójki ten motyw pojawia się w bardzo różny sposób, ale u podstaw ma on jednak wspólny mianownik. Będzie to wystawa o krytycznej rewizji koncepcji męskości. Niekoniecznie z naciskiem na kontekst polski, bo nasze podejście jest bardziej uniwersalne. Czyli: co to znaczy być mężczyzną aktualnie, w dobie zmieniających się modeli funkcjonowania społecznego, modeli rodziny, modeli pracy zawodowej i tak dalej…
F.R.: Plus – jakie są ślepe zaułki narracji i stereotypów o męskości, z których wielu mężczyznom wciąż ciężko jest się wydostać.
M.Z.: A przede wszystkim, jest to zjawisko zupełnie nienazwane.
Jest Kraków, jest Warszawa, ale były też wyjazdy zagraniczne, czyli inicjatywy pozakrajowe Piany.
MZ: Pod koniec zeszłego roku zostaliśmy zaproszeni przez kolektyw SKURC z Budapesztu. To grupa kilkorga artystów, którzy działają w podobnym do naszego modelu. W pewnym momencie nas wyhaczyli i zaproponowali rodzaj wymiany. To się skończyło wyjazdem na pop-up-ową wystawę z naszymi pracami. Spontanicznie zaangażowaliśmy wystawę wszystkich artystów z obydwu kolektywów, a potem zaprosiliśmy SKURC do nas – najpierw do przestrzeni przy Wrocławskiej. Potem cały projekt został przeniesiony w kontekst instytucjonalny, do BWA w Tarnowie dzięki uprzejmości dyrektorki Ewy Łączyńskiej-Widz, a z inicjatywy konsula Węgier.
MS: W listopadzie 2024 roku planujemy wystawę, która będzie kontynuacją wymiany z artist run space’em NEW NOW z Frankfurtu, który prowadzi Gabriel Stoian. To absolwent słynnej akademii w rumuńskim Klużu, ale od 8 lat mieszka i pracuje w Niemczech. Parę lat temu wpadł na pomysł, aby poznać lokalne środowisko artystyczne organizując wystawy i tworząc w ten sposób przestrzeń wymiany. Nasza współpraca wynikła z odpowiedzi na instagramowego open calla. Tak wszystko się rozpoczęło. Mieliśmy okazję gościć Gabriela w Pianie przy Retoryka, a sami wybieramy się do Frankfurtu w listopadzie. To kolejna bardzo ciekawa wymiana, która być może zaowocuje nowymi kontaktami, nie tylko w Niemczech, ale i w Rumunii. Potencjalna wymiana z tamtejszym środowiskiem może być niezwykle ciekawa.
Jakie macie plany na najbliższe miesiące?
F.R.: 16 września, jeszcze przed WGW, otwieramy w obu przestrzeniach (przy ul. Retoryka i Wrocławskiej) wystawę Grześka Kumorka i Agnieszki Adamskiej. Poświęcona będzie tematowi artystycznych fuch w odniesieniu do konkretnego miejsca – podkrakowskiej fabryki manekinów, w której Grzesiek i Agnieszka pracowali. Kolejnym pokazem, który odbędzie się już po WGW – i bardzo dla nas ważnym – będzie wystawa Natalii Karczewskiej i Marka Chlandy. Prace nad nią trwają już od dawna, obecnie trochę poza nami. Będzie to projekt międzypokoleniowy, tworzony w procesie przez dwójkę artystów.
M.S.: Chcemy też zaprosić artystów, którzy brali udział w naszych pokazach do wystawy sprzedażowej, która wesprze budżet Piany na kolejny rok działalności. Będziemy organizować taką wystawę przy Retoryka prawdopodobnie w drugiej połowie października. Dodatkowo zdecydowaliśmy się pozostać w tej przestrzeni do kwietnia przyszłego roku tak, aby zrealizować zaplanowane projekty. Będziemy także poszukiwać naszej docelowej przestrzeni, w której moglibyśmy działać w dłuższej perspektywie. Myślę, że warto podsumować nasze działania międzynarodowe, bo praktycznie od początku nawiązujemy kontakty z podobnymi miejscami za granicą. Albo my znajdujemy takie inicjatywy, albo oni zwracają się do nas, tak jak w wypadku kolektywu SKURC. Mamy ciekawe kontakty w Niemczech i Austrii, Rumunii czy Czechach, planujemy wystawy w formie wymiany. Szukamy też możliwości uczestnictwa w ciekawych projektach o międzynarodowym zasięgu. Można to podsumować w ten sposób, że mapujemy scenę artist run space’ów w Europie.
Fundacja Galerii Piana istnieje w Krakowie od 2021 roku. Obecnie posiada dwie siedziby: przy ul. Retoryka 24 i ul. Wrocławskiej 56. Założycielami Fundacji Galerii Piana są artyści Michał Sroka, Filip Rybkowski i Michał Zawada. https://pianagallery.com/, https://www.instagram.com/pianagallery/
Michał Sroka https://www.instagram.com/michalsroka_/
Filip Rybkowski https://www.instagram.com/filiprybkowski/
Michał Zawada https://www.instagram.com/michalzawada111/