Przodownicy sieci (fragment)
Krytyka – papierek lakmusowy Internetu
Pytanie, jak Internet oddziaływał na sztukę i scenę artystyczną, jest raczej kłopotliwe. Na pewno oferował nowe możliwości, usprawniał komunikację i był tematem sam w sobie, ale czy wpłynął na sztukę jako tako? Czy za jego sprawą dokonała się jakaś estetyczna rewolucja? Czy sposób działania instytucji sztuki zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni? Skłaniam się raczej ku stwierdzeniu, że na ten moment trzeba było w Polsce długo poczekać. Istnieje jednak dziedzina, w której Internet wywołał ferment i widocznie wpłynął na jej funkcjonowanie – to krytyka artystyczna. Co więcej, wpływ sieci na krytykę także dziś pozostaje gorącym tematem, często podejmowanym przez samych krytyków.
Nowa, internetowa epoka w krytyce artystycznej zaczyna się około 1997 roku, wówczas bowiem pojawiły się w sieci dwa nowe pisma o sztuce: „Raster” i poświęcona fotografii „Fototapeta”. Każde z nich funkcjonowało wcześniej w formie papierowej. „Fototapetę” od 1992 roku wydawała Mała Galeria Związku Polskich Artystów Fotografików (ZPAF), jej redakcja mieściła się (i nadal mieści) w CSW Zamku Ujazdowskim. Pismo otworzyło swoją stronę internetową 1 lutego 1997 roku (fototapeta.art.pl). Witryna ta istnieje do dziś, a jej redaktorem jest Marek Grygiel.
Jednak bardziej od statecznej „Fototapety” w pamięci zapisał się niefrasobliwy „Raster”. Pismo to, określane nieraz jako kultowe, stało się dziś jednym z kluczowych punktów odniesienia w dyskusjach o krytyce. Sukcesu „Rastra” nie byłoby jednak, gdyby nie Internet. Chociaż wydawany przez Gorczycę i Kaczyńskiego zin miał charakter prowokacyjny, a rastrowcy starali się rozprowadzać go po najważniejszych galeriach w Polsce, to nie wolno zapominać, że ich możliwości pozostawały ograniczone. W przeciwieństwie do „Fototapety” „Raster” był pismem o undergroundowym rodowodzie i nie wspierała go finansowo żadna instytucja. Wydanie każdego numeru stanowiło więc nie lada wyzwanie, co więcej, było uzależnione od dobrej woli wielu osób, które zgadzały się pomagać rastrowcom za darmo. Z tego powodu zin wychodził rzadko i nieregularnie. Przełom nastąpił wraz z zagoszczeniem „Rastra” na witrynie darta.art.pl. Prowadzenie strony nie wymagało nakładów finansowych i okazało się dużo prostsze pod kątem logistycznym – „Raster” przekształcił się z nieregularnika w tygodnik. Trafił na dobry moment – w Polsce brakowało akurat pism o sztuce, szybko stał się więc istotnym medium wymiany informacji ze świata artystycznego. Jego zasadnicza funkcja nie polegała jednak na tym, że prowokował krzykliwym stylem, ale na tym, że stanowił alternatywę dla mediów mainstreamowych. Informował o sprawach, o których nie pisała „Gazeta Wyborcza”, krytykował „Gazetę Polską” czy „Super Ekspress”, użyczał głosu innym krytykom i artystom oraz stanowił przestrzeń środowiskowej dyskusji. W pewnym sensie jednoczył zatem środowisko artystyczne, które zyskało wyrazistą reprezentację w ówczesnym ubogim, lecz już agresywnym pejzażu medialnym. Informacyjno-komentująca funkcja magazynu wpłynęła siłą rzeczy na stosowany z reguły w piśmie język – uproszczony, wyzbyty akademickiego żargonu, a jednocześnie silnie wartościujący.
(…)
Kolejny krok milowy w relacji krytyka–Internet stanowi „Obieg”. Słynne pismo CSW Zamku Ujazdowskiego, które założone zostało przez Wojciecha Krukowskiego w 1987 roku, jeszcze pod skrzydłami Akademii Ruchu, po wydaniu sześćdziesiątego czwartego numeru drukowanego zawiesiło działalność. Wznowiono je w 2004 roku z inicjatywy Adama Mazura (obecnie pismo znów się nie ukazuje). Od tamtej pory „Obiegowi” towarzyszyła strona internetowa. Istotny wpływ na rozwój tej witryny miał Mazur, który w 2007 roku został redaktorem naczelnym pisma (Grzegorz Borkowski objął stanowisko szefa działu wydawniczego CSW1). Dzięki staraniom nowego kierownictwa „Obiegu” za opublikowane na stronie teksty zaczęto płacić, co podniosło rangę internetowego wydania pisma. Dodatkową innowacją była rubryka z blogami poszczególnych krytyków, kolekcjonerów czy artystów: Izabeli Kowalczyk, Magdaleny Ujmy, Agaty Araszkiewicz, Piotra Bazylki i Krzysztofa Masiewicza, Wojciecha Wilczyka oraz innych (lista blogów, niezmieniona od kilku lat, nadal jest dostępna na stronie pisma). W witrynie „Obiegu” pojawiło się również forum, z czasem zaczęto tam publikować także kolejne numery pisma „Artmix”. Ważną zmianą było zamieszczanie na stronie reklam innych instytucji sztuki.
Modyfikacje dokonane w witrynie „Obiegu” wydają się idealnie wpisywać w procesy transformacyjne Internetu. Sieć już od 2001 roku zaczęła zmieniać swój model funkcjonowania, głównie dzięki serwisom internetowym, w których podstawową rolę odgrywała treść zamieszczana przez samych użytkowników. To zjawisko – określane powszechnie jako Web 2.0 – zaczęło być widoczne w Polsce około 2005 roku, wraz z rosnącą popularnością platform blogowych, takich jak choćby blox.pl, blogger.com czy wordpress.org (obecnie najpopularniejszy jest tumblr.com). Z czasem do tego pejzażu dołączyły także media społecznościowe – w Polsce na początku było to Grono, potem Nasza Klasa, które następnie zastąpił ich konkurent zza oceanu, Facebook. Początki spersonalizowanego Internetu wyglądały stosunkowo niegroźnie, co więcej, dawały krytyce artystycznej nowe, pożyteczne narzędzia. Wcześniej, aby mieć stronę WWW, trzeba było znać choćby podstawy języka HTML, potem bloga na określonym serwisie mógł mieć już każdy, bez względu na swoje techniczne przygotowanie. Specyficzny charakter blogowej sytuacji, opierający się przede wszystkim na eksponowaniu jednostki i jej poglądów, sprzyjał powstawaniu tekstów intymistycznych, umożliwiał wypełnianie luk w dyskursie artystycznym bardziej subiektywną (i nieskrępowaną!) refleksją oraz wreszcie służył autokreacji samych krytyków. I tak na przykład Magdalena Ujma pisała bloga „krytyczki na skraju załamania nerwowego” i już pierwszy jej post stanowił rodzaj osobistego zwierzenia, dla Izy Kowalczyk natomiast blog stał się jedną z istotnych przestrzeni wprowadzania dyskursu feministycznego. Dzieckiem swoich czasów pozostaje także Jakub Banasiak, który karierę zaczynał jako troll na forum „Obiegu”, potem zaś założył własnego bloga „Krytykant” i bardzo szybko stał się jednym z najbardziej wyrazistych krytyków sztuki. Z drugiej strony blogi umożliwiły powstanie konserwatywnej „sceny alternatywnej”, reprezentowanej przez grupę The Krasnals i Drugi Obieg, później także Andrzeja Biernackiego i jego Galerię Browarną.
Ciekawy pozostaje również fakt, że „Obieg” za czasów Adama Mazura dokonał przewartościowania pojęcia pracy w Internecie. Do tej pory bowiem sieć była miejscem dobrowolnej działalności i strukturalnie przypominała anarchistyczną komunę. Pionierom polskiego Internetu przez myśl nawet nie przeszło, że za swoją pracę mogą domagać się wynagrodzenia – nie dlatego, że tak nisko siebie cenili, ale z racji tego, że ich działalności towarzyszyło utopijne przekonanie o budowaniu mostu do lepszego świata, którym trzeba podzielić się ze wszystkimi. Oczywiście działo się to w czasach, kiedy Internet nie był traktowany całkiem serio i nie miał takiej rangi jak dziś (przypomnę, że obecnie za niefortunną wypowiedź na Facebooku można trafić do sądu, czego przykład stanowi sprawa Ewy Wójciak). Zapewne w 2007 roku coraz trudniej było podzielać ten entuzjazm, a i sam Internet się zmieniał. Z jednej strony stawał się coraz powszechniejszy, z drugiej zaś sformalizowany, ulegał komercjalizacji. Podobnie „Obieg” nie był takim pismem jak choćby niezależny „Raster”. Jako że powstawał pod auspicjami instytucji, publikował teksty bardziej analityczne i akademickie. Zamieszczenie na stronie reklam innych galerii stanowiło więc kolejny krok we wdrażaniu krytyki w instytucjonalne mechanizmy produkcji (wtedy chyba jeszcze nie warto było mówić o mechanizmach rynkowych). Krytyka internetowa straciła dawną swobodę, ale zyskała za to większy autorytet oraz wsparcie.
Złoty okres działalności „Obiegu” zakończył się w 2010 roku, wraz z pojawieniem się w CSW Zamku Ujazdowskim nowego dyrektora, Fabia Cavallucciego. Niedługo potem Adam Mazur odszedł z redakcji pisma, które, niedofinansowane, zastygło w swojej formie sprzed paru lat. W tym samym czasie zaczęła również spadać aktywność blogerów, tak więc obecnie lista polecanych przez „Obieg” blogów to raczej spis linków do archiwów dawnej działalności prowadzących je krytyków. Na ich miejsce pojawiły się nowe blogi, ale pisane już były przez zupełnie inne osoby – głównie młodych ludzi, jeszcze studentów, dla których tego rodzaju aktywność stanowiła etap w budowaniu doświadczenia zawodowego. Tak właśnie wyglądała sytuacja w przypadku funkcjonującej od 2011 do 2013 roku Gabloty Krytyki, założonej przez Kubę Marię Mazurkiewicza i Łukasza Izerta na warszawskiej ASP. Gablota Krytyki działała jako platforma blogowa, której przyświecała szlachetna idea tworzenia przestrzeni dla krytycznej dyskusji o sztuce w obrębie uczelni. Pomysł dobry, ale krótkoterminowy – autorzy projektu szybko zarzucili działalność dla innych zajęć. Czas funkcjonowania Gabloty Krytyki to także moment, kiedy zainteresowanie wszystkich coraz bardziej skupiało się na Facebooku.
W zasadzie bardzo szybko zauważyliśmy, że Facebook ma duży wpływ na krytykę, co więcej, że w ogóle zmienił się sposób funkcjonowania w Internecie. Przykładowo Magdalena Ujma na swoim blogu skarżyła się, że ów portal wysysa z niej energię do tego stopnia, że nie chce się jej już pisać na blogu, z kolei Łukasz Gorczyca na stronie dwutygodnik.com złowieszczo przepowiadał, że nadchodzi koniec krytyki artystycznej, ponieważ niedługo zastąpią ją facebookowe lajki i populistyczny głos bezimiennych mas. I choć krytyka jako nieodłączny element systemu instytucjonalno-rynkowego wydaje się wystarczająco konserwatywna i autonomiczna, by przetrwać „rewolucję lajka”, nie sposób zignorować pewnych faktów. Przede wszystkim media społecznościowe i Internet przedefiniowały system naszej pracy, który stał się dużo płynniejszy. W sieci przebywamy właściwie już cały czas, więc nasza prywatność miesza się w niej z tym, co publiczne, w zupełnie nieskrępowany, a czasem nawet dwuznaczny sposób. W biurze siedzimy na Facebooku, YouTubie i Twitterze, a po powrocie do domu jeszcze odpisujemy na e-maile i dalej moderujemy nasze fanpage’e albo udzielamy się w facebookowych dyskusjach. Nieprzerwany napływ nowych informacji i bodźców sprawia, że nasza uwaga jest nieustannie rozproszona i mamy problemy z koncentracją. Nic nie robiąc, ciągle pracujemy, w dużej mierze jednak nie na swoje konto. Największe zyski z naszej pracy czerpią ostatecznie korporacje, do których należą internetowe serwisy rządzące współczesną siecią.
Co ciekawe, polska krytyka artystyczna stara się jakoś odpowiedzieć na wyzwanie rzucone jej przez Internet. Założona w 2009 roku witryna dwutygodnik.com, choć stanowi stronę w pełni internetowego pisma, w swoim layoucie i sposobie publikacji materiałów nawiązuje do form papierowych. Jeszcze radykalniej postąpili redaktorzy powstałego w 2013 roku magazynu „Szum”, którzy postanowili powrócić do idei wydawania pisma drukowanego. Remedium na hiperboliczne przyśpieszenie Internetu ma być zatem spowolnienie i systematyzacja dyskursu.
1 Założony w latach 80. przez Wojciecha Krukowskiego, Jana Koźbiela i Piotra Rypsona „Obieg” był wydawany początkowo przez Akademię Ruchu. W kolejnej dekadzie pismo stało się częścią programu CSW Zamek Ujazdowski, którego dyrektorem został na fali transformacji ustrojowej Krukowski. Od tego momentu magazyn redagował zespół pracowników CSW w tym Piotr Rypson, Jan Koźbiel, Grzegorz Borkowski i inni. W połowie lat 1990. wydawanie pisma zostało zawieszone i „Obieg” powrócił na moment na przełomie wieków redagowany we współpracy z Magazynem Sztuki Ryszarda Ziarkiewicza. W momencie, kiedy Adam Mazur zaczął pracować w „Obiegu” w 2004 roku pismo nie ukazywało się od kilku lat. W tym czasie formalnie redaktorem naczelnym pisma pozostawał Grzegorz Borkowski. W tekście koncentrowałam się na obecności magazynów w Internecie i w związku z tym dość niefortunnie nie wspomniałam o historii drukowanego „Obiegu” na co zwrócił uwagę kilka tygodni temu na Facebooku Marcin Krasny. Nie był to oczywiście zabieg celowy i wszystkie osoby, które mogły z tego powodu poczuć się urażone przepraszam (KP).