Projekt Ursus. Sztuka i aktywizm mierzą się z przeszłością
Od kilku lat artystka Jaśmina Wójcik oraz zespół „Krytyki Politycznej”, z krytykiem sztuki Igorem Stokfiszewskim na czele, współpracują w ramach Projektu Ursus. Ma on na celu wykorzystywanie praktyki artystycznej do wprowadzania zmian w dzielnicy Warszawy, której nazwa pochodzi od sławnej fabryki ciągników.
Ursus, dawniej odrębna miejscowość, stał się częścią Warszawy w roku 1979. Tutejsza fabryka, której historia to kawał dziejów polskiego przemysłu, założona została w wieku XIX. To tu powstawały pierwsze polskie furgonetki, a po II Wojnie Światowej ciągniki, które eksportowano do krajów Europy i na Bliski Wschód. Wokół zakładu powstały bloki mieszkalne, szkoły i ośrodek kultury – Ursus stał się odrębnym światem.
Po roku 1989 fabryka-gigant zaczęła chylić się ku upadkowi. Produkcję ciągników wstrzymano ostatecznie w roku 2012. Tereny zakładu zajmowały jedną trzecią całej dzielnicy. W latach 90. władze sprzedały ich część przedsiębiorcom, którzy zagrodzili wykupione tereny płotami. Plan zagospodarowania dzielnicy zakłada, że deweloperzy – po uprzednich wyburzeniach – będą wznosić tu osiedla mieszkaniowe, aż ze starych zabudowań pozostanie tylko siedem budynków, które jako dziedzictwo architektoniczne podlegają ochronie.
Ojciec Jaśminy Wójcik urodził się i wychował w Ursusie. Artystka, zafascynowana ruinami zakładu, sfotografowała je w roku 2011. Przeglądając zrobione przez nią zdjęcia, jej ojciec wspominał minione lata i opowiadał o czasach, gdy w miejscu zdemolowanych pustostanów działała prężnie prosperująca fabryka. Stało się to dla Jaśminy Wójcik inspiracją do rozpoczęcia projektu – zaczęła zbierać wspomnienia osób, które pracowały w fabryce. Za cel postawiła sobie ocalenie świata fabryki i całej dzielnicy takim, jakim był kiedyś. W roku 2013 Wójcik zorganizowała – jak sama to nazwała – Akustyczny spacer. W oparciu o kilkadziesiąt nagranych wywiadów zaprosiła zwiedzających na wycieczkę po fabryce. Ku jej zdziwieniu zgłosiły się setki osób – w większości mieszkańców dzielnicy.
Ursus to legenda, na skalę nie tylko miasta, ale i całej Polski: przez pewien czas był największą fabryką Europy. W dekadach socjalizmu powstało tu kilka filmów propagandowych, a pracownicy zakładu cieszyli się dużym szacunkiem.
Ciekawie jest przyjrzeć się temu, co przyciągnęło tak wielu ludzi. Jak wskazuje Stokfiszewski, istotnym czynnikiem jest tu z pewnością poczucie wykorzenienia. On sam dołączył do projektu Wójcik właśnie po Akustycznym spacerze. Stokfiszewski uważa, że osoby z jego pokolenia, które dorastały w latach komunizmu, zmuszone były do rekonstruowania swoich osobistych przeszłości i korzeni, co jest przedsięwzięciem niemal niewykonalnym. Sam urodził się w roku 1979 w Łodzi, gdzie już pod koniec lat 90. było wiadomo, że czas miejscowego przemysłu tekstylnego dobiegł końca, a młodych nie czeka w mieście żadna przyszłość. W ciągu dziesięciu lat miasto liczące 900 tys. mieszkańców opuściło 200 tys. osób. To, co miało i ma miejsce w Ursusie jawi się więc Stokfiszowskiemu jako znajome, ponieważ osobiście doświadczył efektów całkowitej zagłady obszaru przemysłowego i towarzyszącej mu kultury robotniczej.
Choć od dawna nieczynna, fabryka ciągników pozostała dla miejscowych symbolem tożsamości dzielnicy. Ursus to legenda, na skalę nie tylko miasta, ale i całej Polski: przez pewien czas był największą fabryką Europy. W dekadach socjalizmu powstało tu kilka filmów propagandowych, a pracownicy zakładu cieszyli się dużym szacunkiem. Większość z nich mieszkała w obrębie dzielnicy – w latach 60. zbudowano tu dla nich całe osiedle. Potem przyszedł rok 1989 i wszystko uległo zmianie. Ursus stał się symbolem upadku socjalistycznego przemysłu i klasy pracującej. Z czasem zaczął uosabiać wstyd dotyczący minionych pięćdziesięciu lat. Fabrykę zamknięto, a opuszczone budynki stwarzały wrażenie, jakby nigdy nie wydarzyło się w okolicy nic, o czym warto by wspominać.
Sukces pierwszego spaceru akustycznego szedł w parze z żalem i goryczą, którym dawni pracownicy fabryki dawali jasny wyraz w udzielonych artystce wywiadach. Sprawiło to, że Wójcik zdecydowała się kontynuować projekt. Za cel postawiła sobie zainicjowanie zmian w lokalnej społeczności przy pomocy sztuki. Chodziło przede wszystkim o to, by pomóc miejscowym sformułować ich pragnienia i oczekiwania wobec zmieniającego się Ursusa, a także o to, by przywrócić im poczucie własnej wartości. Jednym z głównych problemów dzielnicy był bowiem fakt, że jej włodarze w żaden sposób nie uwzględnili opinii mieszkańców w procesie określania przyszłości Ursusa. Częściowo było to spowodowane frakcyjnością lokalnej społeczności – starzy mieszkańcy i nowi przybysze nie mieli do dyspozycji żadnej platformy komunikacji, która pozwoliłaby im stać się zbiorowością mniej podzieloną.
Zespół artystów i aktywistów zorganizował Paradę Traktorów – ciągniki „Ursus” przedefilowały przez centrum Warszawy, by następnie przejechać całą trasę aż do dawnej fabryki. Parada była reaktywacją dawnej tradycji, a przy tym pozwoliła dawnym pracownikom Ursusa zobaczyć, że maszyny, które budowali, wciąż działają bez zarzutu.
Współtwórcy projektu przygotowali także wystawę fotografii przedstawiających dawny wygląd dzielnicy, zorganizowali cieszące się dużą frekwencją fora dyskusyjne na temat przyszłości Ursusa, a także urządzali warsztaty dla dzieci. Wykorzystując archiwalne taśmy, Wójcik stworzyła również filmowy esej przedstawiający historię Ursusa.
Częścią projektu była także trzydniowa, wspólnotowa sesja malarska pod kierunkiem Pawła Althamera, która okazała się ważnym narzędziem wyzwalania kreatywnej energii, a przy tym stała się swego rodzaju niewerbalnym dialogiem – w obrębie społeczności Ursusa, a także pomiędzy nią a światem zewnętrznym. Wydarzenie posłużyło integracji lokalnej zbiorowości. Niektóre prace uczestników wciąż wiszą na ogrodzeniu miejscowego parku. Sesja pomogła mieszkańcom nauczyć się swobodnego wyrażania siebie, co jest niezbędne dla budowania zdrowej społeczności. Jednocześnie, rzecz jasna, potrzebne jest, aby członkowie społeczności byli otwarci i gotowi reagować na potrzeby i marzenia innych. Fakt, że ktoś ich wysłuchał, że był zaciekawiony ich historią, wpłynął pozytywnie na samoocenę mieszkańców. Zaczęli odzyskiwać wiarę w siebie i postrzegać swoje życie jako kawałek historii Polski. Przy okazji od nich samych można było dowiedzieć się wiele o sposobach budowania społeczności – w końcu mieli za sobą niezwykle skuteczne ćwiczenia w tym zakresie z czasów, gdy wciąż działała fabryka. Kilka spośród założonych wtedy kółek i stowarzyszeń nadal istnieje – jest tu nawet akademia dla seniorów, której sesje co tydzień owocują spotkaniami setek osób.
Rzecz jasna elementem spajającym jest także powszechne poczucie krzywdy i urazy. Niektóre z tutejszych stowarzyszeń powstały wręcz jako wyraz żalu. Jak jednak zauważa Stokfiszewski, rdzeń społeczności istniał tu już w okresie, gdy zakład wciąż działał.
Dzięki projektowi mieszkańcom Ursusa udało się odzyskać głos w sprawach mających wpływ na ich zdrowie, życie i dzielnicę. Różnorodne programy w ramach projektu pokazały, że zachowywanie pamięci o fabryce i budowanie nowej, ale zakorzenionej w przeszłości tożsamości jest absolutnie kluczowe dla mieszkających tu osób.
Z tych względów jednym z kluczowych celów zespołu było wsparcie ludzi w odzyskiwaniu poczucia własnej wartości. „Ludzie pracujący dawniej w fabryce byli dumni z dobrego wykonywania swojej pracy przy produkcji traktorów najwyższej jakości. Potem, w latach 90., nie tylko pozbawiono ich dumy z faktu przynależności do klasy pracującej, ale i poczucia spełnienia. To było wspaniałe przeżycie, móc zobaczyć, jak dumni są ci ludzie z tego, w jaki sposób radzili sobie dawniej z różnymi technicznymi trudnościami. Słuchaliśmy godzinami ich historii, a na naszą prośbę przywoływali najmniejsze nawet szczegóły. Całość nie miała nic wspólnego z komunizmem. Ja nazywam to po prostu etosem pracy. Kilka lat temu powstał polski film dokumentalny o łódzkim przemyśle tekstylnym. Jego część stanowi wywiad z robotnikiem, któremu reżyser zadaje pytanie o to, który dzień swojego życia chciałby przeżyć przed śmiercią jeszcze raz. Robotnik odpowiada, że chciałby wrócić do fabryki. Umieją państwo wyobrazić sobie teraz np. pracownika banku, który powiedziałby, że tak odzyskany dzień chciałby spędzić w oddziale? Myślę, że tego rodzaju sentyment nie wchodzi już obecnie w grę: społeczny obraz pracy fizycznej uległ zmianie i dziś na klasę pracującą patrzy się z góry” – wyjaśnia Stokfiszewski.
Dzięki projektowi mieszkańcom Ursusa faktycznie udało się odzyskać głos w sprawach mających wpływ na ich zdrowie, życie i dzielnicę. Różnorodne programy w ramach projektu pokazały, że zachowywanie pamięci o fabryce i budowanie nowej, ale zakorzenionej w przeszłości tożsamości jest absolutnie kluczowe dla mieszkających tu osób. W fabryce znajdowała się kolekcja pamiątek – to przede wszystkim maszyny, ale i karty osobowe, dzienniki zespołów oraz dokumenty zakładowe. Mieszkańcy na próżno prosili gminę o zachowanie tego zbioru – wraz z terenem przeszedł on na własność inwestora, który kolekcji zatrzymywać nie chciał, za to chciał pieniędzy za jej odstąpienie.
Na kolejnym etapie Projektu Ursus artyści rozpoczęli kampanię na rzecz odkupienia kolekcji od jej nowego właściciela i stworzenia ośrodka kulturalno-edukacyjnego, w którym dostęp do niej mógłby mieć każdy. Jednocześnie, na co liczą miejscowi, ośrodek miałby jeszcze jedną funkcję – stanowiłby miejsce spotkań i integracji lokalnej społeczności.
Kampania odniosła sukces – przywracając historię Ursusa zbiorowej pamięci, udało się przekonać władze Warszawy, że miasto powinno odkupić kolekcję. Zatwierdzono także decyzję o utworzeniu ośrodka. By osiągnąć te cele, artyści poza praktyką czysto twórczą musieli wykorzystać narzędzia z dziedziny aktywizmu społecznego. Napisano więc petycję i zebrano podpisy. Zespół musiał nauczyć się łączenia sztuki z aktywizmem – sprawnie przechodzić z jednego w drugie, stosownie do tego, czego akurat wymaga praca z lokalną społecznością.
Artykuł powstał w ramach programu rezydencyjnego East Art Mags, we współpracy z węgierskim magazynem „Artportal.hu”. Program otrzymał dofinansowanie z Funduszu Wyszehradzkiego.
Angielska wersja tekstu jest dostępna na stronie: https://artportal.hu/magazin/ursus-project-art-activism-facing-past/.