Potencjały oporu. „Deklaracja Sprzeciwu” Grupy nad Wisłą z Torunia
„Najpierw do skrzyni Pasożyt wkłada głowę. Nogami zamyka drzwiczki. W środku jest śpiwór i gruby koc. Przez kilka okienek dobrze widać ulicę. Jego skrzynia na kółkach z wielkim transparentem „Głodówka” przemieszcza się między Teatrem Horzycy, Centrum Sztuki Współczesnej, urzędem marszałkowskim , urzędem miasta i Centrum Kulturalno – Kongresowym Jordanki. Najgorsze są poranki. Pierwszy przypominał głód, który doskonale znamy. Później pojawiają się jego odmiany, które sytym mieszczanom są na ogół obce. Coś w nas kłuje i ssie, pobolewa i rwie. Każda zmiana pozycji ciała grozi zasłabnięciem, człowiek długo nie może się rozgrzać, mimo że stoi w pełnym słońcu. (…) Jak większość młodych artystów nie jest zatrudniony nigdzie na etacie. Pracuje od umowy do umowy o dzieło. Otrzymuje stypendia, granty, czasem coś sprzeda. W związku z tym nie ma ubezpieczenia zdrowotnego. Dlatego w dzień rozpoczęcia głodówki zapisał się jako bezrobotny w toruńskim urzędzie pracy. Gdyby swoją akcję przypłacił zdrowiem, będzie mógł pójść do publicznej przychodni.”[1]
G. Giedrys, Artysta głoduje za grzechy Polaków,„Gazeta Wyborcza”
Deklaracja Sprzeciwu
„Skupieni na tym obszarze wolności, jakim jest sztuka, widzimy jak bardzo stan jej przekłada się na wolność ludzką rozumianą socjopolitycznie. Choć sztuka jest wypadkową światopoglądów, ciągłą konfrontacją i ciągłym jej przedefiniowywaniem, istnieją stałości, takie jak prawa człowieka, które kwestionowane być nie mogą. […] Trzymacie w swoich rękach władzę! Chcecie jasnych podziałów, które umożliwiają szufladkowanie sztuki na dobrą i złą. Jest to podział arbitralny, fikcyjny i służy tylko populistycznym, politycznym celom. Fundamentem zdrowych stosunków pomiędzy podmiotami tworzącymi kulturę jest horyzontalność. Rozumiemy ją jako równościowe, otwarte na dialog i kompleksowe komunikowanie się między odbiorcami, twórcami i instytucjami, w celu generowania kultury.
JAKA KULTURA TAKA DEMOKRACJA, CZARNO-BIAŁA TO JEST ZEBRA! HORYZONTALNOŚCI! ODMAWIAMY SŁUŻBY! DOŚĆ LEKCEWAŻENIA EDUKACJI ARTYSTYCZNEJ! PRACA RÓWNA SIĘ PŁACA! ZDROWIE TO NIE PRZYWILEJ! DOŚĆ CENTRALIZACJI! PUSTOSTANY W RĘCE WYOBRAŹNI! NIE ODZYSKACIE MONOPOLU!”[2]
Machinacje i maszyny
Kiedy po kolejnym kontrowersyjnym konkursie na stanowiska w instytucjach kultury w Toruniu, dyrektorem Centrum Sztuki Współczesnej „Znaki Czasu” został Wacław Kuczma[3], a kuratorem programowym doktor Marek Żydowicz, dyrektor festiwalu filmowego Camerimage w Bydgoszczy, nie była to zmiana polegająca tylko na tym, że osoby z większym poczuciem humoru miały szansę na nową tapetę w służbowym komputerze, np. którąś z okładek winyli zespołu „Marek i Wacek”. Przede wszystkim zaczęło ubywać: zniknął spis wszystkich pracowników, dostępny dotąd na stronach internetowych CSW, zniknęły kontakty do osób zajmujących inne niż kierownicze stanowiska, zrezygnowano z odbywających się dotąd otwartych, cotygodniowych zebrań całego zespołu. O przygotowywaniu wystaw zaczęto mówić w retoryce fabrycznej (produkować, działać jak maszyna) i już nie symbolicznie, ale faktycznie wprowadzono bardzo dużo wewnętrznej kontroli i biurokracji – od kart pracy po mnożące się sprawozdania. Na zaproszeniach, sygnowanych dotąd nazwą własną instytucji, pojawiło się za to imię i nazwisko nowego dyrektora. W porównaniu z kulturą pracy pielęgnowaną przez poprzednią kuratorkę programową, Dobrilę Denegri, pod której opieką – dla przykładu – każdy z katalogów wydawanych w CSW zawierał imienny spis pracowników wszystkich działów i podziękowania, gesty wykonane przez dyrektora Kuczmę wewnątrz instytucji zostały odczytane jako zawłaszczenie, wprowadzenie hierarchiczności w miejsce dotychczas docenianej wartości pracy zespołowej oraz odsunięcie większości osób od możliwości realnego uczestniczenia w tym, co dzieje się w CSW „Znaki Czasu” w Toruniu, dotąd instytucji otwartej. Wacław Kuczma, nie tylko dyrektor, ale również czynny performer, jako artysta rozpoczął na dobre swoje dyrektorowanie w Toruniu od akcji artystycznej podczas wernisażu wystawy poświęconej stuleciu Dada – formacji, która konwencję zabawy wykorzystywała jako broń przeciw rozpadowi cywilizacji i odpowiedź na doświadczenia I Wojny Światowej. Pojawiające się po otwarciu wystawy komentarze na Facebooku typu „najlepszy wernisaż ever!” dotyczyły performansu, podczas którego ubrany w elegancki smoking dyrektor dyrygował swoimi pracownikami, odgrywającymi rolę chóru.
W ramach 17-sto punktowej Deklaracji Sprzeciwu przygotowują serię akcji artystycznych i wystąpień, postulaty formułują mocno i dobitnie: tego żądamy, to wywołuje w nas opór, doprowadza nas do szału, zmusza do ataku.
Grupa nad Wisłą
Grupa nad Wisłą powstała jako grupa samokształceniowa, skoncentrowana przede wszystkim na działaniach edukacyjnych, otwartej, wzajemnej krytyce i dyskusjach na tematy związane z problemami kultury, głównie dotyczącymi sztuki współczesnej. Odwołuje się ona do tradycji awangardy i aktywistycznych narzędzi pracy. W jej skład wchodzi około 20 osób – studentek, studentów, doktorantek, doktorantów Wydziału Sztuk Pięknych UMK w Toruniu oraz osób niezwiązanych bezpośrednio z tą uczelnią. Rozpoznawalni są m.in. dzięki działaniom artystycznym i edukacyjnym w takich grupach, galeriach czy inicjatywach jak: bojówka S.C.U.M., Fundacja Wybudowania, Galeria nad Wisłą w Toruniu, Galeria Miłość w Toruniu, ale także poprzez związki z CSW „Znaki Czasu” – jako byli pracownicy tej instytucji lub osoby uczestniczące w realizowanych tam wcześniej projektach. „Nie będziemy teraz patrzeć przez szybę” – mówią i postanawiają reagować na aktualną sytuację. „Społeczeństwo ubożeje artystycznie, staje się mniej wrażliwe na kulturę, a tym samym bardziej podatne na wytwory i projekty populistyczne, łatwe w odbiorze” – piszą, wytykając zachowawczość uczelni i lokalnych władz w stosunku do sytuacji dominującej w kulturze w mieście i w kraju oraz brak miejsca na konstruktywną krytykę. Podkreślają wartość sztuki w pobudzaniu do krytycznego myślenia. W ramach 17-sto punktowej Deklaracji Sprzeciwu przygotowują serię akcji artystycznych i wystąpień, postulaty formułują mocno i dobitnie: tego żądamy, to wywołuje w nas opór, doprowadza nas do szału, zmusza do ataku i – pamiętajcie, prawdopodobnie wiemy gdzie mieszkacie! Swoje słowa kierują do osób publicznych: decydentów kultury, ministrów, prezydentek i prezydentów miast, dyrektorów i dyrektorek instytucji, rektorów, rektorek, dziekanów, kierowniczek Uniwersytetów i Akademii. To, co robią bywa nazywane szantażem – z czym nie polemizują, ale wartości, wokół których się skupiają, stoją w alternatywie do dominującego języka. Podkreślają, że traktują się jako grupę – nie kolektyw. Swoje koncepcje wypracowują wspólnie, wspierają się wzajemnie podczas kolejnych akcji, unikają opresyjności, mówią o znaczeniu wolności i własnych granicach, które starają się wzajemnie szanować jako ludzie i jako artyści. W manifeście nawiązują m.in. do Kandinsky’ego:
„Jesteśmy PUNKTAMI, które razem wytwarzają LINIĘ skierowaną klinem w otaczającą nas PŁASZCZYZNĘ. Punkt jest praktycznie niewidoczny. Materialnie rzecz biorąc równa się on ZERU. To ZERO kryje w sobie jednak różne ludzkie właściwości. Linia niszczy BEZWŁADNOŚĆ punktu, powstaje z napięcia i ruchu, z przejścia ze statyki w dynamikę. Płaszczyzna z kolei jest rzeczywistym podłożem treści. Hamuje skierowane ku niej, nagromadzone napięcia, co po przekroczeniu pewnych granic może stać się szczególnie PRZYKRE, a nawet MĘCZĄCE. Czasami jakieś doniosłe przeżycie jest w stanie wybudzić nas z otępienia i przywrócić żywe doznania. Wstrząsy pochodzące z ZEWNĄTRZ wyrywają nas brutalnie, na krócej lub dłużej, z kręgu przyzwyczajeń, lecz z reguły przyjmujemy je jako uczynioną nam krzywdę, mniej lub bardziej bolesną.”
Oficjalnie nikt z urzędników miejskich na działania Grupy nad Wisłą nie odpowiedział. Grupa odnotowuje na swoich stronach fakt, że dyrektor Kuczma wyszedł zapalić papierosa przed drzwiami „swojej” instytucji podczas trwania głodówki, ale do Arka Pasożyta nawet nie podszedł i z nim nie porozmawiał.
Gdyby punkty Deklaracji Sprzeciwu spróbować przyporządkować punktom Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, można byłoby znaleźć miedzy nimi połączenia: 17 z nich mówi m.in. o tym, że będąc mało widocznymi punktami artyści chcą być zdrowi, dostawać pieniądze za swoją pracę i mieć prawo do miejsca, a doświadczenie sztuki podpowiada, że punkty spotykając się i łącząc tworzą linię, która ma potencjał wyznaczania kierunków i napięć oraz wypracowywania nowej formy. Ponieważ rezygnują z bezpiecznego immunitetu „bycia artystami” i przechodzą w obszar aktywizmu, reakcje na ich działania pojawiają się w mediach społecznościowych i w prasie codziennej. Na Facebooku dominuje mowa nienawiści: tacy żyją z ciężkiej pracy podatników, głupota nie zna granic, głodówka pomoże w usunięciu pasożyta, będzie o jednego lewaka mniej. Życzliwsi okazują się ludzie, którzy decydują się podejść i mają ochotę rozmawiać. Ktoś martwi się utratą zdrowia performera w młodym wieku, ktoś chce zrozumieć, ktoś przynosi peleryny, ktoś proponuje ciepłą herbatę, inni chcą wiedzieć jak mogliby wesprzeć Grupę – księgarka ze Stowarzyszenia Księgarń Kameralnych proponuje, że może dołączyć ulotki z treścią Deklaracji do sprzedawanych książek. Oficjalne reakcje w formie obszerniejszych artykułów prasowych ukazały się w lokalnym dodatku do „Gazety Wyborczej”, w artykule dziennikarza, poety i muzyka Grzegorza Giedrysa, czy na portalu portal „Na Temat”, we wpisie oraz wideorozmowie posłanki Joanny Scheuring-Wielgus, wcześniej pracującej jako menadżerka kultury i realizującej w Toruniu wiele projektów. Informacje udostępniane są na stronach Partii Razem. Oficjalnie nikt z urzędników miejskich na działania Grupy nad Wisłą nie odpowiedział. Grupa odnotowuje na swoich stronach fakt, że dyrektor Kuczma wyszedł zapalić papierosa przed drzwiami „swojej” instytucji podczas trwania głodówki, ale do Arka Pasożyta nawet nie podszedł i z nim nie porozmawiał. Artyści z Grupy nad Wisłą stali się tu teraz niewygodni, kłopotliwi albo zbyt mało medialni. Prowadzący protesty głodowe znają ich niebezpieczeństwa – wiedzą, że trzeba dokonywać regularnego pomiaru ciśnienia, glukozy. Prasa informuje, że artystę po 8 dniach karetka zabrała spod drzwi CSW z tabliczką „strefa wyobraźni”, które – teoretycznie – rozsuwają się przed wszystkimi wchodzącymi do środka. Ironizując, trzeba byłoby chyba powiedzieć, że to jak „wygląda” głód udałoby się dużo skuteczniej opowiedzieć celebrycie w „kolorowym magazynie”, a potencjalny wywiad o tym, jak przygotować się do roli artysty-buntownika z punktu widzenia czytelników byłby pewnie bardziej przejmujący niż ból głowy artysty, problemy z sercem, z żołądkiem albo jego strach przed tym, żeby ktoś – dla zabawy – nie podpalił w nocy skrzyni, w której próbuje spać, ponieważ nie zawsze znajdowała się ona w zasięgu monitoringu poszczególnych instytucji.
Kontekstem ich rozmów jest aktualna sytuacja kultury, ale także kapitalistyczne podejście do sztuki, w którym widzi się i wykorzystuje przede wszystkim rynkową atrakcyjność pracy artysty, w przeciwieństwie do doceniania go jako uczestnika debaty publicznej czy zauważania i pamiętania o jego odpowiedzialności za przekaz w sferze symboli i znaczeń.
Tajne Komplety
Po kolejnych akcjach członkinie i członkowie Grupy nad Wisłą nadal dyskutują, organizując drugą edycję „Tajnych Kompletów” w Kulturhauz w Toruniu. Spotkania są otwarte dla wszystkich – wśród dyskutantów pojawiają się nauczyciele, społecznicy, artyści, studenci, animatorzy kultury, osoby działające na rzecz społeczności lokalnej, przedstawiciele lokalnego kolektywu dziennikarskiego i osoby chcące przystąpić do Grupy nad Wisłą. Dyskusja zawiera plan: kwestie do omówienia, hipotezy, propozycje wyjściowych dla rozmowy definicji roboczych, sugestie lektur, cytaty, które wydają się pomocne dla przedyskutowania kolejnego etapu działań. Przedstawiciele młodego środowiska artystycznego Torunia przejście w stronę aktywizmu traktują jako wyzwanie, które każe im mierzyć się także z własnym dotychczasowym rozumieniem działalności artystycznej. Dyskutują m.in. problem języka artystycznego, który byłby czytelnym komunikatem w obszarze ulicy i miałby szansę rozbić bańkę informacyjną, skuteczność i mierzalność efektów sztuki, możliwości sieciowania z osobami podobnie działającymi w Polsce, problemy wspólnych płaszczyzn aktywizmu, sztuki zaangażowanej i sprzeciwu obywatelskiego. Kontekstem ich rozmów jest aktualna sytuacja kultury, ale także kapitalistyczne podejście do sztuki, w którym widzi się i wykorzystuje przede wszystkim rynkową atrakcyjność pracy artysty, w przeciwieństwie do doceniania go jako uczestnika debaty publicznej czy zauważania i pamiętania o jego odpowiedzialności za przekaz w sferze symboli i znaczeń. Przyszłe scenariusze rozwoju Grupy proponuje prasa, stawiając przed nią kolejne pytania: jakie formy współpracy z władzą są możliwe i na jakich warunkach można z nią rozpocząć dialog? Czy warto szukać wsparcia u parlamentarzystów? Jacy kandydaci mogliby reprezentować jej interesy?
Pełna treść Deklaracji Sprzeciwu, wykaz przeprowadzonych akcji i biogramy osób zaangażowanych w działalność Grupy nad Wisłą znajdują się na stronie internetowej: http://deklaracjasprzeciwu.pl oraz na profilach Facebookowych: Deklaracja Sprzeciwu oraz Grupa nad Wisłą.
[1] Grzegorz Giedrys, Artysta głoduje za grzechy Polaków, „Gazeta Wyborcza”, 7 lipca 2017.
[2] Fragmenty z 17 rozwiniętych w formie opisowej postulatów DEKLARACJI SPRZECIWU.
[3] W „Szumie” sytuacje wokół zmiany dyrekcji relacjonowali Tytus Szabelski i Joanna Walewska.