Postęp i zdrada. Głos w sprawie Składu Solnego
Polecam każdemu, kto interesuje się najnowszą historią Krakowa, wycieczkę w okolice Składu Solnego. Przez pryzmat tego miejsca można uzyskać wgląd w całkiem obszerny kawałek historii, obejmujący wiek XVIII – gdy powstał gmach dawnego magazynu soli – a nawet czasy Jagiellonów, gdy już spławiano Wisłą imponujące ilości wielickiego surowca. Na granicy Zabłocia i Starego Podgórza historia Krakowa w ostatnim dwudziestoleciu – a więc, by tak rzec, Krakowa Jacka Majchrowskiego – odcisnęła jednak szczególnie wyraźne piętno. Jej znaki widoczne są tu dosłownie jak na dłoni. Budynek Składu, z zewnątrz niepozorny, otoczony jest podwórkiem, gdzie ślady codziennej bytności tutejszych lokatorów – artystów wizualnych, muzyków, aktywistów, scenografów czy rzemieślników – mieszają się z resztkami materiałów po przeprowadzanych przez nich remontach i śladami ruderalnej roślinności, którą z otoczenia Składu wyrugowano już niemal doszczętnie. Dominantami tego otoczenia są zaś ruchliwe jezdnie, nowopowstałe bloki mieszkalne oraz stacja kolejowa Kraków Zabłocie. Te kontrastujące ze sobą elementy wskazują na przebieg trwających procesów społecznych i urbanistycznych, których historię można – a nawet należy, z uwagi na liczne punkty styczności – opowiadać na dwa zazębiające się sposoby. Aforystycznie rzecz ujmując, najnowsza historia Składu Solnego zawiera w sobie dwie opowieści: jedną o postępie, zaś drugą – o zdradzie.
Zgodnie z oficjalną narracją nieuchronne „odprzemysłowienie” Podgórza narzuciło konieczność rewitalizacji i przebudowy; te ostatnie musiały zaś doprowadzić do gentryfikacji. Czy jednak rzeczywiście musiały?
Do opowieści o postępie odniosę się tutaj tylko zdawkowo, gdyż jej podstawowy wariant zyskał już status historii oficjalnej, sankcjonowanej przez Urząd Miasta i związane z nim agencje czy spółki. To opowieść o deindustrializacji i towarzyszącej jej gentryfikacji, które z perspektywy miasta stanowią w kontekście Podgórza procesy dopełniające się i deterministyczne. Zgodnie z oficjalną narracją nieuchronne „odprzemysłowienie” narzuciło konieczność rewitalizacji i przebudowy; te ostatnie musiały zaś doprowadzić do gentryfikacji. Czy jednak rzeczywiście musiały? Za mało dyskutuje się, jak sądzę, o warunkach możliwości wspomnianej przebudowy – zarówno w płaszczyźnie urbanistycznej, jak i tej demograficznej. Jej warunki możliwości nie były wcale określone z góry, co ujawnia alternatywna narracja o przekształceniach Podgórza oraz Zabłocia, którą nazwałem wyżej opowieścią o zdradzie.
Na przełomie pierwszych dwóch dekad bieżącego stulecia w samym Urzędzie Miasta i w kręgach bliskich obecnej władzy pojawiały się różne pomysły na rewitalizację prawego brzegu Wisły. Jeden z nich przewidywał powstanie na Zabłociu dzielnicy kreatywnej, „miasta sztuki”, okalającej Muzeum Sztuki Współczesnej jako jej umowne serce. Co ciekawe, sama dyrektorka MOCAK-u Maria Anna Potocka opowiadała się wówczas publicznie za takim kierunkiem rozwoju dzielnicy. Dla przykładu, w 2010 roku w rozmowie z magazynem „Bryła” podzieliła się taką uwagą: „Wierzę, że MOCAK podziała na Zabłocie jak respirator. Głęboki oddech, tak potrzebny dla rozwoju dzielnicy, nie może oznaczać wyłącznie radosnego komercjalizmu, który zabije »romantyczny prowincjonalizm« miejsca”. W tym samym czasie spekulowano też o możliwości ulokowania na Zabłociu nowego gmachu Filharmonii Krakowskiej, a w debacie publicznej raz po raz pojawiały się głosy o konieczności ochrony okolicy przed zagrożeniami związanymi z postępem – włączając głosy z samego magistratu. Chociaż wytyczne z zamówionego przez miasto Lokalnego Programu Rewitalizacji Zabłocia z 2008 roku nie uwzględniały przemiany dzielnicy w „miasto sztuki”, uchwalane przez Radę Miasta programy rozwoju turystyki w Krakowie oraz jego promocji zawierają ślady ambitnych wizji przemian na prawym brzegu Wisły. Jeszcze dziewięć lat temu, w Planie rozwoju turystyki w Krakowie na lata 2014–2020 proponowano przekształcenie Starego Podgórza wraz z Zabłociem w obszerną slow quarter, przewidując „skoncentrowanie działań na przeciwdziałaniu utraty lokalnego charakteru i tożsamości poprzez promocję i sprzedaż oferty małych (niszowych) form artystycznych, różnego rodzaju klubów hobbystycznych, dobrego jedzenia, ciekawej pod względem artystycznym, alternatywnej rozrywki itd.”.
Skład Solny to ostatni namacalny ślad po widmowym, gdyż zdławionym w zarodku projekcie Zabłocia jako dzielnicy kreatywnej.
Niezależnie od urzędniczych strategii, przez krótki czas wizja Zabłocia jako dzielnicy kreatywnej wydawała się możliwa do urzeczywistnienia dzięki twórcom kultury oddolnej. W dzielnicy zaistniał między innymi Zbiornik Kultury – latająca inicjatywa wystawiennicza pod egidą Małopolskiego Instytutu Kultury. Co jednak najważniejsze, do budynków po dawnych zakładach Telpod i Miraculum swoje pracownie przeniosło wielu artystów, a liczni z nowych najemców angażowali się bardzo czynnie w życie miasta. Część z nich współtworzyła na przykład Komitet Obywatelski na rzecz Przejrzystości w Polityce Kulturalnej Krakowa, lobbujący na rzecz prawomyślności i uspołecznienia w miejskich strategiach zarządzania kulturą. Członkowie Komitetu apelowali w 2009 roku m.in. o to, by dyrekcję powstającego Muzeum Sztuki Współczesnej wyłoniono w ramach transparentnego konkursu. Dygnitarze na różnym szczeblu podejmowali wprawdzie Komitet z markowanym zrozumieniem i uprzejmością, przekonując o swoim przywiązaniu do demokratycznych ideałów. Ideały te jednak zdradzili, powierzając Marii Annie Potockiej niemal nieograniczoną i niepodzielną władzę nad Muzeum na długie lata. Zdradzili również samo środowisko twórcze, pozwalając, by w miejscu pofabrycznych budynków na Zabłociu wyrosły duże bloki, a potencjał drzemiący w tamtejszy pracowniach pozostał niewykorzystany i wygasł bez jakichkolwiek dróg ujścia.
Gentryfikacja Krakowa i uprzedmiotawiająca postawa Miasta wobec twórców doprowadziła w latach 2010–2015 do masowego wręcz eksodusu artystów, kuratorów, aktywistów i intelektualistów. To nie przypadek, że twórcy, którzy pamiętają ówczesne wydarzenia z perspektywy uczestniczącej, a mieszkają do dzisiaj w Krakowie, ujmują się obecnie za środowiskiem animującym Skład Solny. To ostatni namacalny ślad po widmowym, gdyż zdławionym w zarodku projekcie Zabłocia jako dzielnicy kreatywnej. Plany eksmisji najemców oraz ich przeprowadzki na Wesołą stanowią przedłużenie krakowskiej historii o zdradzie ludzi kultury – a w szczególności kultury oddolnej.
Apeluję do Radnych Miasta Krakowa, by potraktowali przedstawicieli środowiska twórczego w sposób podmiotowy, oferując im czas i uwagę konieczne do wyartykułowania własnego stanowiska.
Od 2009 roku Urząd Miasta i podległe mu agencje utworzyły w Krakowie system klientelistyczny, w którym artyści i inni udziałowcy sektora kultury mile widziani są tylko tak długo, jak długo decydują się na uprawomocnianie sztandarowych projektów Urzędu, przepychanych często bez właściwego porozumienia z Radą Miasta. Jeden z najnowszych przykładów to miejski Program dla sztuk wizualnych – dokument przygotowany w wyraźnym pośpiechu, bez szeroko zakrojonych konsultacji społecznych i akceptacji Rady, a ujawniony jako nieoficjalny załącznik do ogłoszenia o konkursie na dyrektora Galerii Sztuki Współczesnej Bunkier Sztuki. Innym przykładem jest proteuszowy projekt Wesołej jako dzielnicy kreatywnej, który zdaje się zmieniać kształt w rytmie wyznaczanym przez kalendarz wyborczy. W przypadku Programu dla sztuk wizualnych – a także rewitalizacji Wesołej – reprezentantów pola sztuki traktuje się jako mistrzów legitymizacji, którzy mają dostarczyć prawomocności działaniom kreowanym odgórnie – i niekoniecznie z rozmysłem – przez urzędników. Wbrew pozytywnym konotacjom słowa „mistrz”, jest to podejście przedmiotowe. Apeluję do Radnych Miasta Krakowa, by potraktowali przedstawicieli środowiska twórczego w sposób podmiotowy, oferując im czas i uwagę konieczne do wyartykułowania własnego stanowiska. Na czasie być może skorzystaliby także interesariusze Centrum Literatury i Języka Planeta Lem, którego założenia powstały przed kilku laty, w zgoła odmiennej rzeczywistości politycznej i społecznej, sprzed pandemii COVID-19 oraz istotnych zmian w finansowaniu działalności samorządów, jak również niedawnych wyborów parlamentarnych, które doprowadzą wkrótce do zmian w obsadzie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Nie ulega wątpliwości, że Składu Solnego w obecnym kształcie – jako tętniącego potencjałem zgrupowania twórczych osobowości i energii – nie da się zwyczajnie przenieść w inne miejsce, zwłaszcza nie wsłuchując się w potrzeby jego współtwórców.
Arkadiusz Półtorak – Kulturoznawca, kurator i krytyk sztuki; pracuje w Katedrze Performatyki na Wydziale Polonistyki UJ. Współzałożyciel niezależnej przestrzeni dla sztuki i muzyki współczesnej „Elementarz dla mieszkańców miast” w Krakowie. Absolwent De Appel Curatorial Programme, prezes Sekcji Polskiej AICA w kadencji 2023-2026. Autor książki „Konkretne abstrakcje. Taktyki i strategie afirmatywne w sztuce współczesnej” (IBL PAN 2020).
WięcejPrzypisy
Stopka
- Fotografie
- Bartolomeo Koczenasz, Stan Barański