Ponownie przychodząc. Mirosław Bałka w Galerii Labirynt 2
Podłoga niewielkiej sali w kamienicy na lubelskim Starym Mieście, od lat będącej siedzibą Galerii Labirynt 2, została pokryta warstwą błota. Błoto znalazło się także w poniżej usytuowanym pomieszczeniu. Niewysokim, klaustrofobicznym, w którym dorosły człowiek w żaden sposób nie jest w stanie się wyprostować. Czyste pozostały jedynie prowadzące do niego schody.
Błoto jest mokre, widoczne są odciśnięte na nim ślady butów. W zagłębieniach gromadzi się woda, a cała przestrzeń oświetlona jest intensywnym żółtym światłem (w dolnym pomieszczeniu również zainstalowano żółtą lampkę). Spowodowało to zmianę koloru nie tylko ścian, ale i samego błota, zalegającego na podłodze – w galerii dominuje ciepły ton, lecz w tym nastroju jest coś niepokojącego. Galeryjna przestrzeń po interwencji artysty wydaje się być przyjaznym miejscem, schronieniem, ale może też być pułapką zastawioną na widza.
Na wystawie znalazła się także rzeźba. Mirosław Bałka na okiennym parapecie ustawił figurkę tradycyjnego Żyda, wyciosaną z drewna przez Iwana Supruńczyka, białoruskiego artystę ludowego. Rzeźba może budzić zaskoczenie. Wydaje się obcym wtrętem, przypadkowo umieszczoną rzeczą (a może porzuconą) w tej dość minimalistycznej przestrzeni.
„Jak to się zaczęło?” – pyta Anda Rottenberg.
„Dostałem telegram” – odpowiada Mirosław Bałka.
„Zgaduję, że od Andrzeja Mroczka. Pamiętasz, kiedy?” – kontynuują rozmowę.
„Chyba październik. 1988. Po wystawie Andrzeja Bonarskiego, na której pojawił się Św. Wojciech”.
Ten fragment pochodzi z towarzyszącej wystawie rozmowy Przeczesywanie pamięci. Pokaz, o czym informuje pierwszy człon jej tytułu „30/5780”, jest powrotem od ekspozycji sprzed trzech dekad. W 1989 roku tu właśnie miała miejsce wystawa Rzeka, pierwsza z serii lubelskich prezentacji Mirosława Bałki, najczęściej mających miejsce właśnie w charakterystycznej dwupoziomowej przestrzeni Labiryntu 2.
W wystawie sprzed lat artysta wykorzystał swą wcześniejszą rzeźbę. Została ona uzupełniona o neon, który zamieszczono na plecach pływaka. Wyglądający jak fale nad jego plecami. Figurę położono na popiele pochodzącym z kominka z ówczesnej pracowni artysty. Można było odmieść wrażenie, że postać płynie w tej czarno-szarej materii.
Figurę umieszczono w dolnym pomieszczeniu. Górną zaś wyłożono gałęziami świerku, po których chodzili zwiedzający. Była tam też skrzynia przypominająca trumnę. Z czasem z gałęzi zaczęło się obsypywać igliwie. Zostało ono zabrane przez artystę, a następnie ponownie wykorzystywane. W wystawę został wpisany upływ czasu. Stale podlegała ona zmianom.
Rzeka została uznana za istotny moment w twórczości Mirosława Bałki. Za zamknięcie pewnego okresu. Zapowiadała jego odejście od figury ludzkiej, ale też po sięgnięcie po materiały, które przez lata będą się u niego pojawiały, jak popiół. Sam artysta po latach, w przywoływanej już rozmowie, podkreśla: „Lublin był tym przełomem”.
Po dziewięciu latach ponowie wystawia w Labiryncie. W Hygiene (1998) wykorzystuje metalowe siatki, szyby, a w dolnej przestrzeni z puszek po brzoskwiniach i zielonym groszku oraz linoleum z podłogi w swej pracowni tworzy zbiorniki wypełnione wodą – kolejnym ważnym materiałem w jego twórczości. Pojawia się też element perfomatywny – istotny w kontekście tradycji lubelskiej galerii: podczas wernisażu artysta organizuje procesję z planszami, na których znalazły się powiększone do formatu A3 zdjęcia z gazet oraz magazynów.
Na 30/5780 i towarzyszącą jej autointerpretację artysty można spojrzeć jako na kolejną próbą postawienia odbiorcy i samemu sobie pytań o bilans trzech dekad (np. ciekawym wątkiem jest teza – odrzucana przez samego Bałkę – że jego odejście w 1989 roku od figuracji było reakcją na koniec komunizmu w Polsce i naszym regionie).
Kolejna wystawa ma miejsce w 2006 roku. Na du contrat social Mirosław Bałka pokazuje wideo przedstawiające wnętrze komory krematorium w Auschwitz. Wyświetlano je na ekranie telewizora umieszczonego w oknie galerii. Można je było oglądać tylko z zewnątrz. Z kolei dźwięk z tego filmu był odtwarzany w dolnym pomieszczeniu. Powstały dwie odrębne, odbieranie innymi zmysłami opowieści. Zaś sam tytuł wystawy odnosił się do ważnego dzieła Jana Jakuba Rousseau O umowie społecznej z 1762 roku, gdzie filozof proponował taką formę̨ zrzeszenia, która – jak pisał – „by broniła i chroniła całą siłą wspólną osobę i dobra każdego członka, i przy której każdy, łącząc się ze wszystkimi, słuchałby jednak tylko siebie i pozostał równie wolnym jak poprzednio”. Oświeceniową ideę społeczeństwa wolnego od wyobcowania zestawił artysta z doświadczeniem Holocaustu.
Wreszcie sześć lat później zostaje otwarta bes-sennosh-chn (2012), której tytuł to zaczerpnięty ze słownika do nauki polskiego dla obcokrajowców fonetyczny zapis słowa „bezsenność”. Artysta wykorzystuje igliwie, ale tym razem pochodzące z 1935 roku i odnalezione podczas remontu poddasza w pracowni w Otwocku (a wcześniej domu dziadków Mirosława Bałki). Nim wykłada dolną część galerii. W górnej zaś zostaje umieszony odlany z betonu sześcian. Przypomina postument rzeźby, jednak zamiast niej zostają na nim położone trzy aspiryny firmy Bayer. Chociaż nie było na wystawie figuratywnego przedstawienia, to ślad po niej, w postaci owego sześcianu, pozostał. A sama figura ludzka, jej ślady, fragmenty, ponownie zaczyna się pojawiać w twórczości artysty.
Na 30/5780 można wreszcie spojrzeć z innej perspektywy: jako na próbę instytucjonalnego namysłu. Lubelska Galeria od kilka lat systematycznie przygląda się własnej przeszłości. Nad własnymi praktykami działania (w tym wpisaną w nie tradycją towarzyszenia przez lata wybranym twórcom), dokonywanymi wyborami.
Ten cykl wystaw w Labiryncie zdaje się układać w koherentną całość. Jedne ekspozycje odnoszą się do wcześniejszych. Bywa, że wykorzystywane są w nich podobne materiały. Stale pojawiają się w nich odniesienia do przeszłości, do pamięci, także tej rodzinnej. Z wystawy na wystawę coraz silniejsze są też odwołania do traumy drugiej wojny światowej, w szczególności doświadczenia Holocaustu. Spojrzenie na nie jako na pewien cykl pozwala również opisać metodę pracy artysty: powracanie lub wtóre wykorzystywanie użytych już wcześniej obiektów, przy jednoczesnym wpisywaniu się artysty w konkretną, w przypadku Labiryntu 2 bardzo zdeterminowaną przez architekturę przestrzeń. Pokazuje też zachodzące w twórczości Bałki zmiany, przełomy, a nawet zerwania, ale też ciągłość i konsekwencję dokonywanych przez niego wyborów.
W 2015 roku w łódzkim ms1 otwarto wystawę Mirosław Bałka. Nerw. Konstrukcja (kuratorki: Kasia Redzisz i Maria Morzuch). Tworzyła ona kanoniczny obraz jego twórczości, potwierdzający wiele z dotychczasowych jej odczytań. Bardzo konsekwentny, zwarty, intelektualnie wiarygodny i zgodny z wieloma autointerpretacjami artysty. Jednocześnie go dopełniała, przede wszystkim silnie włączając w obieg wystawienniczy prace rysunkowe, i podkreślała znaczenie szkicu w jego pracy. Jednak Nerw. Konstrukcja niosła za sobą pewne niebezpieczeństwo: narzucenia jednej interpretacji, nie tyle wykluczającej, ale ograniczającej na inne, także nieoczywiste jej odczytania.
Na 30/5780 i towarzyszącą jej autointerpretację artysty można spojrzeć jako na kolejną próbą postawienia odbiorcy i samemu sobie pytań o bilans trzech dekad (np. ciekawym wątkiem jest teza – odrzucana przez samego Bałkę – że jego odejście w 1989 roku od figuracji było reakcją na koniec komunizmu w Polsce i naszym regionie).
Interesująca jest idea wystawy jako podsumowania. Bardzo różnie rozumianego. Pierwsza część jej tytułu odwojuje się do obecności Mirosława Bałki w lubelskim Labiryncie. Druga zaś do początku człowieka według biblijnego przekazu. Miał on powstać w szóstym dniu tworzenia świata. 5780 lat temu, z błota właśnie. Mokrego, bo przecież z suchego nie sposób byłoby go ulepić.
Biblijne konotacje ma także światło użyte na wystawie – ono stało u początku. „Bóg rzekł: ‘Niechaj się stanie światłość!’. I stała się światłość” – zapisano w Księdze Rodzaju. 30/5780 okazuje się być rodzajem palimpsestu. Złożonym z wielu różnych znaczeń, tekstów, obrazów. Dodatkowo na wystawie znalazła się kartka papieru. To rodzaj szkicu, a może zapisu tworzenia koncepcji, ale też pełni inną funkcję. To notatki, jak podkreśla artysta, które „służą jako pomoc w czytaniu tego dzieła”. Są tu słowa, fragmenty zdań, tytuły, liczby. „Majdanek”, „osuszanie błota”, „bruzdy i zwoje”, „tell me about tomorrow yesterday”. Ich odczytania, a tym bardziej zinterpretowanie, nie jest łatwym zadaniem. Np. „Mu” to japoński znak oznaczający nicość. Z kolei „Tanie jak błoto” to przywołanie słynnej serii wojennych rysunków Władysława Strzemińskiego. Użyty na wystawie przez Bałkę materiał okazuje się nader wieloznaczny. To przecież błoto pokrywa dno rzeki – to wprost nawiązanie do pierwszej wystawy artysty w Labiryncie. Z błota powstał człowiek, ale też na wystawie ono widza otacza. Dosłownie: schodząc po schodach do dolnego pomieszczenia ma je pod i nad sobą. Jakby znajdował się w błotnym kokonie. Ostatecznie 30/5780 okazuje się układanką niedopowiedzeń. Z założenia zapewne, bo jak pisała Allegra Pesenti: prace artysty „wiążą się często z poszukiwaniem śladów ukrytego lub przywróceniem wymazanego; są reakcją odtwarzania tego, co minęło: nieobecność miewa bowiem większy ciężar gatunkowy niż obecność”.
Na 30/5780 można wreszcie spojrzeć z innej perspektywy: jako na próbę instytucjonalnego namysłu. Lubelska Galeria od kilka lat systematycznie przygląda się własnej przeszłości. Nad własnymi praktykami działania (w tym wpisaną w nie tradycją towarzyszenia przez lata wybranym twórcom), dokonywanymi wyborami. Nad problemem ciągłości i zerwań w jej historii. Wystawa Mirosława Bałki oraz trzydziestoletnia obecność w tym miejscu są częścią tego namysłu. I dobrze koresponduje z inną, trwającą równolegle wystawą Mikołaj Smoczyński – The Secret Performance (6.12.2019-29.02.2020; jej kuratorem także jest Waldemar Tatarczuk), którą poświęcono obecności przez lata w Labiryncie tego ważnego dla galerii twórcy. Obie układają się w opowieść o istotnej części historii tego miejsca, jego znaczenia w nie tylko w lokalnym, lubelskim kontekście.
Piotr Kosiewski (ur. 1967) – historyk i krytyk sztuki, publicysta. Stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego” i magazynu „Szum”. W latach 1990-2010 członek redakcji kwartalnika literackiego „Kresy”. W latach 2007-2008 stały recenzent „Dziennik. Polska. Europa. Świat”. Publikował także m.in. na łamach „Odry”, „Przeglądu Politycznego”, „Rzeczpospolitej”, „Więzi” i „Znaku”. Członek Sekcji Polskiej Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyki Artystycznej AICA. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.
WięcejPrzypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Mirosław Bałka
- Wystawa
- 30/5780
- Miejsce
- Galeria Labirynt 2, Lublin
- Czas trwania
- 28.11.2019–24.02.2020
- Osoba kuratorska
- Waldemar Tatarczuk
- Fotografie
- Wojciech Pacewicz; dzięku uprzejmości Galerii Labirynt
- Strona internetowa
- labirynt.com