SZUM
SZUM Wspieraj nas!
  • Działy
    • News
    • Krytyka
    • Rozmowy
    • Do zobaczenia
    • Na dobry początek
    • Eseje
    • Kwartalnik
    • Patronite
  • Archiwum
  • Podcast
  • Redakcja
  • Sklep
Piszemy o sztuce z całej Polski. Komentujemy najważniejsze wydarzenia, dowartościowujemy marginesy, dajemy głos osobom twórczym i specjalistom. Pomóż nam w robieniu SZUMU.
Wspieraj nas!
Newsletter Szumu
co piątek w Twojej skrzynce!
NR 20/2025 Rozmowy 16.05.2025 12 min

Pomiędzy… Z Zygmuntem Rytką rozmawia Anna Maria Leśniewska

Anna Maria Leśniewska
udostępnij — facebook   twitter/x   link
pobierz .pdf
Przyjazdy nad rzekę były jak oczyszczenie – katharsis. Niezależnie, co robiłem, pobyt tam odnawiał moją psychikę.
Zygmunt Rytka, „Obok sztuki”, 1989, odbitka żelatynowo-srebrowa, 208 × 146 mm. Dzięki uprzejmości Fundacji Sztuki Współczesnej In Situ

Już prawie od 30 lat zajmujesz się rejestrowaniem naturalnych zdarzeń odnajdywanych w otaczającej nas rzeczywistości. Powiedz mi, skąd ta dociekliwość w podejmowaniu prób odkrywania celowości istnienia świata, z działaniami człowieka włącznie.

Trudno powiedzieć skąd, stąd, że czułem się w pewnym momencie zagubiony zagęszczeniem otaczającego mnie świata, zdezorientowany niepewną informacją, która do mnie docierała. Chęć badania, sprawdzania nie wiązała się z żadnym działaniem programowym czy naukowym, była to postawa artystyczna – intuicyjna, bardzo emocjonalna. Z narzędzi badawczych, jakimi wówczas mogłem się posługiwać, wybrałem aparat fotograficzny i przy jego pomocy starałem się wizualnie przekazywać swoje myśli. Inne środki przekazu, za pomocą których informacje ze świata docierały do mnie, starając się, zastąpić zmysły, były dla mnie czymś w rodzaju protezy, dającej zafałszowane odczucia. Zdecydowałem się podjąć badania na własną odpowiedzialność poprzez własną intuicję, emocje. Działania te prowadziłem troszkę po omacku, ale z ufnością. Postanowiłem wchodzić w nie bez lęku.

1
W magazynie 24.02.2023

„Szkoła patrzenia” Zygmunta Rytki w Muzeum Współczesnym Wrocław

Portret Aleksander Kmak

To wejście było zgodne z filozofią platońską. Przyjmujesz założenie, że natura, która nas otacza, jest niczym innym jak strukturą organiczną ułożoną celowo i rozumnie. Wszystkie twoje prace z cyklu Ciągłość nieskończoności zdają się to potwierdzać.

Zacznę od końca, w 1985 roku wykonałem ostatnie fotografie z tego zestawu. Mój cykl pracy rozpoczyna się w okresie wakacji, nad rzeką Białką. Po czterech latach spędzonych w korycie rzeki ogarnęło mnie w pewnym momencie przerażenie, im bardziej ten obszar, wydawało mi się, poznaję, badam, analizuję i w jakiś sposób zapisuję, przetwarzam, z całą pokorą wobec natury, odczuciem swojej małości, tym bardziej obszar atomizował się, powiększał. Nastąpiło coś na kształt reakcji łańcuchowej.

Pola penetracji rozszerzyły się…

Zostałem tym przytłoczony, zauważyłem nikłość człowieczych możliwości, dotknąłem czegoś wiecznego, czego potęgę odczułem wszystkimi zmysłami. Przez rok próbowałem to ogarnąć, podsumować, nawet uciec od tego, ale to jest jak narkotyk, znowu rozpocząłem pracę, w nieco innym kierunku.

Zygmunt Rytka, „Ciągłość nieskończoności”, 1983, odbitka żelatynowo-srebrowa, 700 × 1000 mm. Dzięki uprzejmości Fundacji Sztuki Współczesnej In Situ
Zygmunt Rytka, „Ciągłość nieskończoności”, 1983, odbitka żelatynowo-srebrowa, 700 × 1000 mm. Dzięki uprzejmości Fundacji Sztuki Współczesnej In Situ

Dlaczego Białka jest dla ciebie miejscem szczególnym, źródłem twoich inspiracji, rozważań, przemyśleń?

Mając 7 lat, dwa miesiące spędziłem w Bukowinie Tatrzańskiej, przypadek sprawił, że moi rodzice wynajęli właśnie tam dom na letnisko. Siedziałem przez cały czas nad Białką. Pamiętam niemal każdą chwilę, obrazy jakby klatki filmu. Lata mijały, a doznania pozostały, coś mnie tam ciągnęło. Pierwsze nieświadome zaczepienie stało się czymś nieuniknionym. Do dziś nie wiem, dlaczego. Są teorie twierdzące, że artysta jest dużym dzieckiem. Ciągle jestem tym małym chłopcem, którego wszystko zachwyca – fascynująca rwąca rzeka górska, coś niepojętego.

Po czterech latach spędzonych w korycie rzeki ogarnęło mnie w pewnym momencie przerażenie, im bardziej ten obszar, wydawało mi się, poznaję, badam, analizuję i w jakiś sposób zapisuję, przetwarzam, z całą pokorą wobec natury, odczuciem swojej małości, tym bardziej obszar atomizował się, powiększał.

To znaczy, że nadal masz tę wrażliwość, wróciłeś do natury i do tego miejsca…

Wszystko, co robiłem później, powstawało samoczynnie, z pozornie przypadkowych zdarzeń, chwilowych olśnień, ale tak naprawdę nie było w tym przypadku, było trwałe doznanie. Zostałem uzależniony. Białka pokazała mi gejzery y powstające na skutek rzucania kamieni do wody, które przerodziły się w Przedziały czasowe – 1/1000 sek., realizowane w 1971 roku. W lipcu 1982 roku, po 10 latach obcowania z nurtem rzeki, znowu wróciłem do kamieni. Przyjazdy nad rzekę były jak oczyszczenie – katharsis. Niezależnie, co robiłem, pobyt tam odnawiał moją psychikę. Kontakt z kamieniami wciągnął mnie, przerodził się w rodzaj zabawy, formowanie prostych budowli, wież przewracanych nurtem wody. Rwąca rzeka górska, miliony kamieni i nagle ja stawiam konstrukcję, której natura nigdy nie byłaby w stanie postawić. Podobnie było, gdy zacząłem działania polegające na zaszczepianiu innych rzek kamieniami z Białki. Nawet zdarzało się, że dokonywali tego zaszczepienia znajomi wyjeżdżający przykładowo do Stanów Zjednoczonych czy Argentyny, ofiarowywałem im kamień i prosiłem o wrzucenie go do jakiejś tamtejszej rzeki. Podobnie zachowuję się, gdy jestem w podróży, zabieram stamtąd kamień, by wrzucić go do Białki i odwrotnie, wiele polskich rzek niesie w sobie kamienie z Białki. Myślę, że minimalne przesunięcie paru atomów zmienia nieco geometrię świata. Choć są to intymne akcje, ale bardzo mnie interesują. Ważny jest akt wyboru kamienia ambasadora Białki spośród miliona tam leżących i przemieszczenie go w określone miejsce. Ktoś zapytał: czy to nie jest zbyt dużą ingerencją? Czy go to nie boli? Założyłem, że nie, myślę, że jest mu tam dobrze.

Stworzyłeś coś obok natury, chciałeś ustanowić nowy, własny porządek…

Chciałem odmienić porządek rzeczy. Kiedy realizowałem Przedziały czasowe – czasowe – 1/1000 sek. (Gejzery), podjąłem badanie czasu ułamkowego. Obserwowałem te same kamienie, nie doświadczyłem jednak ich mocy, traktowałem je jako elementy mechaniki. Teraz zobaczyłem je na nowo, odczułem ich oddziaływanie, trwałość materii, próbowałem je rejestrować, określać ich indywidualność, wyróżniać w sposób naturalny, na przykład linią lub liczbą. Jedność w wielości, wielość w jedności. W cyklu Żywioły, gdzie zestawiam swoje linie papilarne z ziarenkami piasku, mówię o tym, że wszystko jest nieskończenie niepowtarzalne.

Zygmunt Rytka, „Przedziały czasowe”, 1971, odbitki żelatynowo-srebrowe, papier, tusz, 210 × 300 mm. Dzięki uprzejmości Fundacji Sztuki Współczesnej In Situ
Zygmunt Rytka, „Ciągłość nieskończoności”, 1983, odbitka żelatynowo-srebrowa, 700 × 1000 mm
Zygmunt Rytka, „Ciągłość nieskończoności”, 1983, odbitka żelatynowo-srebrowa, 700 × 1000 mm

Wróćmy jeszcze do kamieni, które określałeś, oznaczałeś liczbą, przeciwstawiając się niewymierności tworów natury.

Wydaje mi się, że przeciwieństwa wzajemnie się dopełniają. Skąd wzięły się te liczby? Po uświadomieniu istnienia nieskończenie wielkiej ilości kamieni od razu przyszła mi do głowy próba określenia ich liczbą, przy całej absurdalności tego założenia.

Była to próba uporządkowania.

Tak, w sposób najprostszy, typowy dla ludzkiej mentalności. System numerowania jest powszechnie przyjęty jako swojego rodzaju porządek wybranego fragmentu. Numery stawiałem automatycznie, nie starałem się ich zapamiętać, klasyfikować. Po latach zacząłem w nich kodować liczby osobiste, daty będące w bezpośrednim związku z bliskimi mi ludźmi, tworzące rodzaj dedykacji. W ten sposób powstały Kamienie personalne, kierowane do określonych osób.

1
Eseje 21.08.2020

Fotograf ściąga, a perfomer zakłada białe rękawiczki

Anna Batko

Śledząc twoje prace, wyraźnie widać wszechstronność zainteresowań następujących w dość krótkim okresie. Sądzę, że starasz się rejestrować wszystko to, co ważnego staje się wokół ciebie, ale nie od razu przechodzisz do realizacji. Rejestrujesz zdarzenia, które wykorzystujesz czasem po wielu latach. W momencie zaistnienia silnego bodźca zewnętrznego czy głębokiego doznania emocjonalnego uzewnętrzniasz obraz, który stał się powodem twojej wzmożonej uwagi. Lata 70. w sztuce polskiej to czas poszukiwań nowego języka, czas różnorodnych eksperymentów występujących równolegle.

Jak powiedział mi kiedyś nieżyjący już Jurek Busza, biegłem jednocześnie w kilku kierunkach. Poddaję swoją wrażliwość czy intuicję codziennemu bezustannemu nasłuchowi i wybieram to, co moją naturą w danej chwili steruje. Niektóre moje prace bazują na jednym zdjęciu, stanowią zaczyn, którego kontynuacja jest jeszcze nieosiągalna. Innymi słowy, albo ja podążam ku czemuś, albo coś podąża ku mnie, coś, co przemawia do mnie najsilniej. Każdy ma prawo do subiektywnego osądu rzeczywistości, ale mimo różnic indywidualnych obrazy, którymi operujemy, wobec realiów otaczającego nas świata są do siebie podobne. Fotograf biorąc aparat do ręki, rejestruje subiektywności podobne do tych, jakich doświadcza inny obserwator. Dopiero odrzucenie obrazów, które przekazują nam oczy, na przykład przez ich zawiązanie, może pozwolić zbliżyć się ku prawdziwemu obiektywizmowi.

Co rozumiesz pod znaczeniem terminu Ciągłość nieskończoności?

Podjąłem próbę wyobrażenia pojęcia „nieskończoność”. Odcinek 1 metra czy też odcinek 10 metrów zawierają w sobie taką samą ilość punktów. Taką samą, bo nieskończoną. Termin Ciągłość nieskończoności ma tylko sens artystyczny. Einstein powiedział, że dwie rzeczy są nieskończone: wszechświat i głupota ludzka. Co do wszechświata to nikt do końca nie jest jeszcze pewny, co do drugiej tezy, została już potwierdzona.

Zygmunt Rytka, „Ciągłość nieskończoności”, 1982–1993, negatyw czarno-biały, 36 × 24 mm. Dzięki uprzejmości Fundacji Sztuki Współczesnej In Situ
Zygmunt Rytka, „Ciągłość nieskończoności”, 1984, odbitka żelatynowo-srebrowa, 235 × 175 mm
Zygmunt Rytka, „Ciągłość nieskończoności”, 1982–1993, negatyw czarno-biały, 36 × 24 mm. Dzięki uprzejmości Fundacji Sztuki Współczesnej In Situ
Zygmunt Rytka, „Ciągłość nieskończoności”, 1982–1993, negatyw czarno-biały, 36 × 24 mm. Dzięki uprzejmości Fundacji Sztuki Współczesnej In Situ

W styczniu 2000 roku pojawia się twój tekst Leżąc, gdzie czytamy: „…jak wiele wspaniałych czynności dokonujemy, leżąc. Między innymi marzymy. Leżąc w różnych miejscach i sytuacjach. Wtedy przed nami jest wszystko… Nieosiągalnie daleko, a jednocześnie blisko… Pomiędzy…”.

Człowiek najczęściej znajduje się na jakimś brzegu, wobec konieczności dokonania wyboru. Leżałem, nie widząc rzeki, jedynie niebo, drzewa na jednym brzegu albo drzewa na drugim brzegu. To one określały moją przestrzeń. To, co widziałem, to tylko dwa brzegi. I to mnie zainspirowało, odwróciłem sytuację. Niemal od początku moja twórczość zanurzona była w Białce, gdzieś pomiędzy lewym a prawym brzegiem. Wcześniej byłem na zewnątrz, teraz leżę w niej całkowicie.

Fotograf biorąc aparat do ręki, rejestruje subiektywności podobne do tych, jakich doświadcza inny obserwator. Dopiero odrzucenie obrazów, które przekazują nam oczy, na przykład przez ich zawiązanie, może pozwolić zbliżyć się ku prawdziwemu obiektywizmowi.

Nawiązując do wykorzystywania przez ciebie innych elementów świata przyrody, zrealizowałeś cykl prac Kontakt, będący próbą nawiązania dialogu między tobą a mrówkami. Ciekawe są efekty tych spotkań.

Może zacznę od objaśnienia. Równolegle pracuję zawodowo w teatrze i wiem, co to znaczy fotografować ludzi, aktorów, którzy pozują, udają, tworzą grę pozorów, ani grama sztuki w tym nie było, w związku z tym nigdy tych zdjęć nie pokazywałem. Potem zainteresowałem się kamieniami, znalazłem w nich cechy wieczności, których ludzie są pozbawieni. Od pewnego momentu realizuję Obiekty nietrwałe, polegające na przemieszaniu różnych elementów. Cienie liści poprzez powiew wiatru przechodziły ze sfery stałości do efemeryczności. Cały czas próbuję podporządkować się naturze, ona wskazuje mi drogę, a ja rejestruję obrazy. W pewnym momencie zainteresowałem się mrówkami, zacząłem je fotografować, a nawet stymulować ich zachowanie. W 1993 roku próbowałem namówić je, aby ułożyły wzór E = mc2, i nagle położyłem patyk, mrówki na niego weszły, po czym przełożyłem wszystko na kartkę białego papieru. Położyłem nitkę i pokazywałem im, jak rysować, uczyłem pierwszych liter alfabetu, czytały tablicę Mendelejewa, tworzyły abstrakcyjne rysunki.

Mam wrażenie, że stosując te zabiegi, chciałeś je czegoś nauczyć, a jednocześnie liczyłeś na to, że one może coś ujawnią, wierzyłeś w możliwość kontaktu z nimi.

No, cóż okazało się, że je nauczyłem.

Zygmunt Rytka, „Kontakt”, 1993, odbitka żelatynowo-srebrowa, 305 × 240 mm. Dzięki uprzejmości Fundacji Sztuki Współczesnej In Situ
Zygmunt Rytka, „Kontakt”, 1993, odbitka żelatynowo-srebrowa, 375 × 320 mm. Dzięki uprzejmości Fundacji Sztuki Współczesnej In Situ
Zygmunt Rytka, „Kontakt”, 1993, odbitka cyfrowa (prawdopodobnie wykonana po roku 2000), 306 × 203 mm. Dzięki uprzejmości Fundacji Sztuki Współczesnej In Situ

Wszyscy uczestniczący w wernisażach, wystawach, spotkaniach artystycznych od lat wiedzieli, że robisz zdjęcia, okazały się one ważnym zapisem życia środowiska, polem wnikliwej obserwacji, nawet socjologicznej.

Dla mnie ważne było poznawanie twórców sztuki prawdziwej. Kontakt z nimi dawał mi możliwość jej poznawania. Dopiero później zdałem sobie sprawę, że robię to konsekwentnie. Tworzyłem według własnego wyboru zbiór osób ważnych dla sztuki, posługiwałem się nimi jak elementami pierwszymi. Można to porównać do tablicy pierwiastków. Poprzez zestawienie takich a nie innych artystów, autorów sztuki dla mnie ważnej i znaczącej, bardziej pojęciowej niż wizualnej, budowałem własny zbiór pierwiastków obdarzonych gigantycznym ładunkiem intelektualnym. Kolekcja jest ciągle w ruchu, wiele się zmieniło, wiele osób zmarło, patrząc na zdjęcia, przypominają się najrozmaitsze konteksty stanowiące zapis życia artystycznego. Kolekcja prywatna stała się odbiciem życia powernisażowego.

W pewnym momencie zainteresowałem się mrówkami, zacząłem je fotografować, a nawet stymulować ich zachowanie. (…) pokazywałem im, jak rysować, uczyłem pierwszych liter alfabetu, czytały tablicę Mendelejewa, tworzyły abstrakcyjne rysunki.

Poszukiwania, które nazywasz działaniami Obok sztuki, polegające na rejestracji zjawisk natury lub siebie w różnych kontekstach, nie są wcale daleko od niej. Sądzę, że wszelkie te akcje stały się zaczątkiem procesów trwających dalej. Całość twojej pracy artystycznej ma charakter liniowy. Nie ma w niej elementów, które by wyraźnie odbiegały od ogólnego charakteru. Nawet dzieła powstające trochę na uboczu później funkcjonują w jednej wspólnej linii. Podczas realizacji wszystkich prac, zadajesz jedno podstawowe pytanie – dlaczego?

To pytanie pozostaje tylko pytaniem. Nigdy nie będzie na nie odpowiedzi. Jedynie proste prawa fizyczne są łatwo sprawdzalne. Ciągle szukam i uświadamiam sobie nieosiągalność odpowiedzi. Obszar poznawany rozszerza się. Najbardziej dotkliwie i wiarygodnie mogę sprawdzić na sobie i swoim działaniem, bo sam siebie nie oszukam nigdy. Posłużę się słowami Sokratesa: „To, co zrozumiałem, jest piękne; przypuszczam, że to, czego nie zrozumiałem, jest również piękne”.

Dochodzimy do tego, że każdy element natury, każdy element rzeczywistości nas otaczającej stworzony jest dla czegoś, ku jakiemuś celowi, ten cel może być przez nas określony albo w dalszym ciągu będziemy zadawać pytanie „dlaczego” przez całe życie.

Tak. Nie wiem, czy pamiętasz w tym tekście Obok sztuki, w 1986 pisałem: „Pozostanie wielka masa przeróżnych poczynań i ogromnie wielki, nieskończony obszar, przed którym staniemy bezradni, chociaż potężnie wyposażeni w zestaw precyzyjnych narzędzi i aparatów wspierających nasze zmysły. Tak więc bawmy się dalej. Podtrzymujmy ten pęd do…”11 Obok sztuki, druk do wystawy w Galerii FF w Łodzi, 1988. ↩︎. To linearny proces, w który jesteśmy wpisani, chcąc nie chcąc, musimy go przemierzać i poznawać ciągłość. Praktycznie jest to proces, którego poznanie nie zostanie nigdy wyjaśnione. Nigdy nie będzie konkretnej odpowiedzi. „Trwałość elementów, trwałość myśli, trwałość przekazu, pomysł, projekt, zapis wizualny Trwałość, nietrwałość… realność, nierealność…, niepewność…”22 Obiekt nietrwały, druk do wystawy w Galerii FF w Łodzi, 1991. ↩︎. Według mnie to jest odpowiedź na pytanie „dlaczego”.

Podkowa Leśna, 16 stycznia 2000 roku

Rozmowa ukazała się w książce Zygmunt Rytka. Kamienie, mrówki i telewizja. Prace fotograficzne z 1971-2010 pod redakcją Karola Hordzieja i Daniela Muzyczuka, wydanej przez Fundację Sztuk Wizualnych oraz Spector Books we współpracy z Fundacją Sztuki Współczesnej In Situ w roku 2024.

Przypisy

Stopka

Osoby artystyczne
Zygmunt Rytka
Redakcja
Karol Hordziej, Daniel Muzyczuk
Tytuł
Zygmunt Rytka. Kamienie, mrówki i telewizja. Prace fotograficzne z 1971-2010
Wydawnictwo
Fundacja Sztuk Wizualnych, Spector Books, we współpracy z Fundacją Sztuki Współczesnej In Situ
Data i miejsce wydania
Kraków–Lipsk 2024
Strona internetowa
sklep.sztukawizualna.org/produkt/zygmunt-rytka-kamienie-mrowki-i-telewizja-prace-fotograficzne-z-1971-2010/
Indeks
Anna Maria Leśniewska Zygmunt Rytka

Najczęściej czytane

1
Na Dobry Początek 05.05.2025

5–11 maja

Redakcja
2
News 04.05.2025

Zmarł Mirosław Filonik (1958–2025)

Redakcja
3
Na Dobry Początek 12.05.2025

12–18 maja

Redakcja
4
Krytyka 09.05.2025

Wejście na scenę (własnej) sztuki. „Performanse plastyczne Władysława Hasiora” Magdaleny Figzał-Janikowskiej

Portret Marcelina Obarska
5
Do zobaczenia 13.05.2025

„Nie pytaj o Polskę. Z kolekcji Katarzyny Szafrańskiej i Wojciecha Szafrańskiego” w CSW „Znaki Czasu” w Toruniu

Redakcja
6
Eseje 09.05.2025

Miejskie instalacje – performowanie przestrzeni publicznej

Magdalena Figzał-Janikowska

Newsletter Szumu
co piątek w Twojej skrzynce!

REKLAMA
Piszemy o sztuce z całej Polski. Komentujemy najważniejsze wydarzenia, dowartościowujemy marginesy, dajemy głos osobom twórczym i specjalistom. Pomóż nam w robieniu SZUMU.
Pomiędzy… Z Zygmuntem Rytką rozmawia Anna Maria Leśniewska — SZUM
REKLAMA
Logo: SZUM

Magazyn SZUM

Fundacja Kultura Miejsca
Wydział Badań Artystycznych i Studiów Kuratorskich
Akademia Sztuk Pięknych w Warszawie
ul. Wybrzeże Kościuszkowskie 39
00-347 Warszawa

redakcja@magazynszum.pl

ISSN 2956-817X

Media społecznościowe

  • facebook
  • instagram
  • spotify
  • apple podcasts
  • podcast RSS

Wspieraj nas!

Polityka prywatności

Kontakt

Przeszukaj SZUM

‹ › ×

    ‹ › ×
      Nasz serwis korzysta z cookies w celu analizy odwiedzin.
      Zapoznaj się z naszą polityką prywatności