„Pojechali na sygnale” Pawła Marcinka w galerii Łęctwo
Kiedyś przy okazji pierwszej wspólnej wystawy, zrobiłem Pawłowi zdjęcie na tle ściany w galerii. Było to 3 lata temu. Paweł stoi wyprostowany, uśmiechnięty i trzyma w dłoniach łabędzia, którego wyrzeźbił w drewnie. Od tego czasu sporo się jednak zmieniło. Paweł powrócił do swojego rodzinnego Świdnika, dużo pracuje, chyba nie uśmiecha się tak jak kiedyś. W jednym z budynków gospodarczych założył galerię BWA Drewniana, dzięki temu miasto zyskało pierwszą i jedyną instytucję sztuki współczesnej.
Pojechali na sygnale to zdanie, które częściej usłyszymy na prowincji niż w zatłoczonych, dużych miastach. Przejeżdżająca na sygnale karetka niczym ostrze, przecina plasterek nudnej, pozornie nieciekawej rzeczywistości. Przez krótką chwilę świat zatrzymuje się, a ostrzegawczy sygnał staje się pretekstem do snucia domysłów o tym, co naprawdę się stało. W jakiś sposób uruchamia wyobraźnię. Sam zresztą doskonale pamiętam ten dźwięk z dzieciństwa, który potrafił przerwać nam nawet najlepszą zabawę, bo dotyczył czegoś, co działo się poza nami, owianego pewną tajemnicą świata i zdarzeń, które przecież też gdzieś tam się dzieją. Zdawaliśmy sobie sprawę, że nie oznacza to nic dobrego i nawet, gdy po chwili znów świetnie się bawiliśmy, to zdarzenie powracało do nas w postaci plotek.
Z dźwiękiem syreny w głowie trafiamy do świata, w którym cukier jest zdrowy, gdzie wbrew pozorom bardziej zajmującymi tematami niż bieżące wydarzenia polityczne są informacje o świeżych promocjach. Gdzie markety łączą się, tworząc nowe jeszcze bardziej przerażające (ekscytujące) miejsca. Castoroy i Lirotka, choć równie dobrze brzmią jak imiona nowych pluszaków do zbierania za punkty, dobitniej wskazują na pozorność naszych codziennych wyborów i dylematów, a pragnienie posiadania skutecznie podsycane jest przez prymitywne działania kilku największych korporacji. Wystawa w subtelny sposób opowiada o świecie konsumentów z perspektywy peryferii, która tak naprawdę na prawdziwą konsumpcję nie może sobie pozwolić. Konsumuje jedynie wyobrażenie na jej temat, kształtowane z reklam i gazetek z promocjami. Wchodzimy w przestrzeń wypełnioną artefaktami jak z horrorów z lat 80-tych, gdzie główny bohater jest jedynym, który dostrzega zbliżające, kłębiące się w zaułkach niebezpieczeństwo. Obarczony tą nie do końca zrozumiałą właściwością, zaczyna tworzyć coś w rodzaju uniwersum, na które składają się różnego rodzaju śmieci, znalezione obiekty, a także ogromne ilości bezsensownych szkiców. Poprzez ten specyficzny, pokonsumpcyjny recycling Paweł Marcinek trochę jak John Nada z filmu Oni żyją odkrywa przed nami prawdziwe oblicze rzeczywistości, jej ukryty, przerażający przekaz. Prace, które mogłyby być wizualizacjami zabawek, zasiedlają gremlino-podobne formy, niszcząc i wykrzywiając to, co do tej pory wydawało się nam atrakcyjne. Okazuje się, że dopiero zobaczenie całości pozwala na dostrzeżenie charakteru zmian, które już się dokonały i na które już nie mamy wpływu. Czy wystarczy to do przekonania tych, żyjących jeszcze w nieświadomości. Nietoperz przynoszący poranną gazetę nie zwiastuje przecież niczego dobrego. I choć w pękniętym, migoczącym ekranie smartfona LG (life’s good), który ugrzązł w pajęczynie z piły łańcuchowej tli się jeszcze trochę życia to ewidentnie czuć, że świat nieuchronnie zmierza ku końcowi. Jest w tych pracach pewien rodzaj katastrofizmu, ale ukształtowanego przez oglądane w dzieciństwie kreskówki i filmy grozy, które w najciekawszych momentach najczęściej przerywane były reklamami. Złość mieszała się wtedy z atrakcyjnością przedstawianego nam produktu. To, co miało wzbudzać nasze pragnienie posiadania, nieopacznie nasączone zostało również silnym napięciem. Z jednej strony mamy świadomość fizycznej realności reklamowanych produktów, z drugiej zaś zyskują one zaczerpnięty z oglądanej przed chwilą sceny grozy – pierwiastek demoniczny. Pomieszanie tych dwóch równoległych rzeczywistości tworzy obraz, w którym źródło zła wyraźnie się zaciera. Zła, które na szczęście jeszcze nas nie dopadło. Tym razem pojechali na sygnale po kogoś innego. Możemy odetchnąć z ulgą. Ciekawe tylko na jak długo.
Przemek Sowiński
Przypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Paweł Marcinek
- Wystawa
- Pojechali na sygnale
- Miejsce
- Galeria Łęctwo, Poznań
- Czas trwania
- 12.12.2019–10.01.2020
- Osoba kuratorska
- Przemek Sowiński
- Strona internetowa
- lectwo.com