„Po prostu odcięli mi możliwości”. Komentarz do sytuacji MWW
W Kunstmuseum Bochum trwa właśnie wystawa Dzikie Pola. Historia Awangardowego Wrocławia, której komisarzem jest Dorota Monkiewicz. Wcześniej wystawa była prezentowana w Kunsthalle w Koszycach, a jej inauguracja odbyła się niespełna rok temu w Warszawie, w Narodowej Galerii Sztuki Zachęta. Niebawem wystawa będzie prezentowana w Zagrzebiu i Budapeszcie. Dzikie Pola to nie tylko imponujący projekt badawczy, prezentujący niesłusznie zapomniane dokonania wrocławskiej neoawangardy, przywracający jej należne miejsce w historii sztuki, ale również wielkie święto wrocławskiej sceny artystycznej. Dzikie Pola w Zachęcie były zapowiedzią projektu „Wrocław – Europejska Stolica Kultury 2016”, który okazał się, czego zresztą można się było spodziewać, wielkim, nadętym i kosztownym humbugiem, niedorównującym poziomem – zwłaszcza w obszarze sztuk wizualnych – wystawie Monkiewicz. O chaotycznych imprezach ESK wszyscy szybko zapomną. Świetnie opracowany katalog „Dzikich Pól” zostanie.
W drugim kwartale ESK 2016, gdy Dzikie Pola krążą po europejskich muzeach, Dorota Monkiewicz zostaje pozbawiona możliwości kierowania Muzeum Współczesnym, wskutek szkodliwej i skrajnie nieodpowiedzialnej decyzji jakiegoś niekompetentnego grafomana i dyrektora Wydziału Kultury Urzędu Miasta. Dyrektorkę MWW próbuje się usunąć w białych rękawiczkach, pod pretekstem wygaśnięcia kontraktu, i w ten sposób pozbawić możliwości kierowania instytucją, którą zbudowała od podstaw, nawiązując m.in. do idei Muzeum Sztuki Aktualnej Jerzego Ludwińskiego. W krótkim czasie stworzyła ona niezwykle skuteczny zespół, z którym mogła realizować ambitny program, krytycznie przepracowując i przepisując trudną historię Wrocławia/Breslau.
Czytelnicy „Szumu” zapewne doskonale wiedzą czym było MWW, ale w obecnej sytuacji warto to wyraźnie wyartykułować: Muzeum Współczesne potrafiło umiejętnie połączyć zakotwiczenie w lokalności z działaniami o zdecydowanie ponadlokalnym wymiarze. Obok wystaw retrospektywnych (prezentujących dokonania m.in. grup Permafo i Luxus), obok świetnych, problemowych wystaw zbiorowych (jak np. Ziemia Sylwii Serafinowicz), instytucja ta wprowadzała w obieg młodych wrocławskich artystów, dając im szansę. Muzeum realizowało bogaty program edukacyjny, koordynowany przez Bartka Lisa. Posiada ono jedną z najbardziej przemyślanych i konsekwentnie prowadzonych kolekcji w Polsce, której częścią jest Archiwum Jerzego Ludwińskiego.
Gdy 27 lipca 2013 roku świętowaliśmy otwarcie Archiwum, nikt chyba nie przypuszczał, że Dorota Monkiewicz podzieli los samego Ludwińskiego. „Z Wrocławia też mnie w końcu wyrzucili. Po prostu odcięli mi możliwości” – mówił Jerzy Ludwiński w wywiadzie, jakiego udzielił mi krótko przed śmiercią, w 2000 roku1. Ludwiński spędził we Wrocławiu dziewięć lat, Monkiewicz zaś siedem.
Muzeum Współczesne Wrocław nie potrzebuje, jak twierdzi nie mający zielonego pojęcia o sztukach wizualnych dyrektor Jarosław Broda, żadnej „nowej koncepcji” czy też „nowego otwarcia”, bo trudno byłoby wskazać inną instytucję, która zdołałaby w przeciągu pięciu lat funkcjonowania, i to w tak trudnych warunkach przestrzennych, wypracować niekwestionowaną pozycję jednej z najważniejszych instytucji wystawienniczych w Polsce, będącej równorzędnym partnerem dla najbardziej znaczących muzeów i centrów sztuki na świecie. Wiadomo, że urzędnicy od kultury mają predylekcje do szkodzenia kulturze (bo robią to z powodzeniem także w Poznaniu, gdzie mieszkam), ale i tak trudno zrozumieć, dlaczego Broda obrał sobie za cel zarżnięcie MWW.
Dorota Monkiewicz posiada nie tylko spójną i odważną wizję programową MWW, ale także rzadką umiejętność współpracy z artystami oraz kuratorami, budowania z nimi relacji, które nie są zdawkowe. Miałem zaszczyt współpracować z nią przy wystawie Vot ken you mach?, wystawie o żydowskiej tożsamości w dzisiejszej Europie, przygotowywanej wspólnie z Kunstahus w Dreźnie, podejmującej m.in. temat odradzającego się w Europie rasizmu, w tym antysemityzmu oraz islamofobii. Wrocław, w którym nie tak dawno, podczas antyimigranckiej demonstracji, publicznie, na środku Rynku, spalono kukłę Żyda, wyraźnie brunatnieje. Włodarze miasta idą z duchem czasu – ich także najwyraźniej objęła koniunkturalna plaga tzw. „dobrej zmiany”.
Nieco światła na kontekst, w którym niszczy się dzieło Monkiewicz, rzuca wypowiedź Jarosława Obremskiego, senatora popieranego przez PiS, który przygotował prelekcję otwierającą Wrocławskie Forum Kultury, poświęcone tworzeniu strategii dla kultury. Wystąpienie Obremskiego w taki sposób relacjonowała Magda Piekarska na łamach „Gazety Wyborczej”: „Pytał, czy sztuka musi być zaangażowana. Czy artyści nie wchodzą w próżnię zostawioną przez dziennikarzy. – Żurnaliści nie służą prawdzie – mówił. – Kultura i sztuka w polityce miejskiej nie może być podporządkowana budowaniu obywatelskości. Grozi prostacką budową kapitału społecznego. Takie myślenie jest myśleniem bolszewickim!”.
Brak uzasadnienia decyzji o nieprzedłużeniu kontraktu dyrektorce MWW oraz wymowne milczenie prezydenta Rafała Dutkiewicza odczytuję jako wyraźny sygnał, że sprawa ma podtekst polityczny. Jeśli padnie MWW, wkrótce padną też inne, podobne instytucje (będzie się w nich co najwyżej wyplatać wiklinę).
Koleżanki i Koledzy z Wrocławia – protestujcie, walczcie, sabotujcie wydarzenia ESK 2016 akcjami bezpośrednimi, aż do skutku! Nie dopuście do tego, żeby Dorota Monkiewicz, podobnie jak niegdyś Jerzy Ludwiński, spakowała się i opuściła wasze miasto, nie pozwólcie, żeby Muzeum Współczesne podzieliło los Galerii Pod Mona Lisą i Muzeum Sztuki Aktualnej.
1 Sztuka zmierza do maksymalnej różnorodności… (2000), z Jerzym Ludwińskim rozmawia Rafał Jakubowicz, [w:] Jerzy Ludwiński. Epoka błękitu, Kraków 2003, s. 296.