Piknik się skończył. Katarzyna Górna w Kronice
Do mojego organizmu dostały się bakterie, które zwykle tam nie przebywają. Być może to zmutowane kolonie, żyjące w innym klimacie niż moje stałe towarzyszki. Nie mają płci, rozmnażają się przez podział, więc feminatyw nie ma znaczenia. Istoty skolonizowały jelita, podróżując środkiem transportu dostarczonym im przez ludzkość — kanalizacją. Bezwiednie im pomogłam, przelewając je z kubka w przewód pokarmowy. Z mojego punktu widzenia nie jest to sytuacja korzystna, powoduje liczne następstwa utrudniające mi pisanie tej recenzji. Do tego zepsuła mi się ładowarka i nie mogę użyć komputera, więc piszę na telefonie.
Instalacja Zagłada ludzkości, zainspirowana rzeczywistym zdarzeniem opisanym przez Douglasa Rushkoffa, przedstawia potencjalne narracje najbogatszych, którzy organizują spotkanie z naukowcami, by dowiedzieć się, w jaki sposób mogą przetrwać. Na futurystyczne wyglądających panelach, błękitnych ekranach konferencyjnych, spekulują, jak zarobić na możliwej katastrofie i zmienić kapitalizm globalny w kosmiczny.
Na szczęście Piknik na skraju drogi Katarzyny Górnej dotyczy tego samego doświadczenia: kondycji, w której ludzka sprawczość jest tak naprawdę silnie ograniczona, zarówno w skali jednostkowej jak i globalnej. Zarazem realne wpływy człowieka, związane np. z sytuacją dystrybucji zasobów naturalnych i ekonomicznych, są bagatelizowane przez jednostki, które mogłyby zmienić sytuację globalną. Manifest sytuacjonistów, odczytywany przez robota przed sortownią firmy Amazon, aktualizuje Debordowskie postulaty, ale pokazuje, że od 1968 roku nic się nie zmieniło: rewolucji o trwałych następstwach nie było, nie tylko w Polsce (narracyjnie pierwsza praca na wystawie, Nigdy nie pracuj). Ci, którzy mogliby mieć wpływ na zmianę sytuacji, kombinują, jak wymiksować się z imprezy, czyli, mówiąc inaczej, starają się znaleźć sposób, żeby pozostałe 99% ludzi nie mogło zabrać im cennych zasobów. Instalacja Zagłada ludzkości, zainspirowana rzeczywistym zdarzeniem opisanym przez Douglasa Rushkoffa, przedstawia potencjalne narracje najbogatszych, którzy organizują spotkanie z naukowcami, by dowiedzieć się, w jaki sposób mogą przetrwać. Na futurystycznie wyglądających panelach, błękitnych ekranach konferencyjnych, spekulują, jak zarobić na możliwej katastrofie i zmienić kapitalizm globalny w kosmiczny. Obok oglądamy ogrodzenie z białych palików – to replika konstrukcji stworzonych przez neandertalczyka ponad 170 tys. lat temu, a uznawanych za pierwszy przykład architektury. Inna perspektywa czasowa pokazuje, że homo sapiens nie jest jedynym kreatywnym gatunkiem (zresztą nadal liczne gatunki nie-ludzi też to potrafią!), a jego istnienie może być jedynie krótką anomalią. Neandertalczyk, dysponując większym niż człowiek mózgiem, niby wyginął, chociaż „żyje” w 4% genomu homo sapiens, z którym się krzyżował.
Flora jelitowa wpływa na psychikę i zachowanie człowieka, powoduje prawdopodobnie np. zmianę intensywności emocji. W tytułowym Pikniku na skraju drogi bohaterowie są kolonizowani przez grzyb, którego wykwity widzimy na ich skórze. Jak w paranoicznych opowieściach Philippa K. Dicka, nie wiemy, czy mówią jako autonomiczne jednostki, czy mówi za nich grzyb. Nie wydają się tym faktem zaniepokojeni, spokojnie przyrządzając kolejny grzybowy wywar, ich jedyne źródło pokarmu. Grzyby, ze względu na całkowitą odmienność od człowieka, często przedstawiane są w narracjach sci-fi jako wrogie organizmy, które atakują ludzi i przejmują nad nim kontrolę. Największy żywy organizm to mierząca 9 kilometrów plecha opieńki ciemnej. Niekontrolowane życie grzybów, jak zauważa Anna Tsing, stanowi kontrę dla coraz większego świata kontroli ludzkiej, a z powodu praktyk zbieractwa, do którego grzyby zachęcają ludzi, ma także potencjał antykapitalistyczny. Niektóre gatunki grzybów są odporne na szkodliwe dla człowieka promieniowanie. Z filmu Górnej dowiadujemy się, że na świecie miała miejsce Wielka Mutacja, po której każdy mógł wybrać, jaką istotą chce zostać. Mamy tu m.in. ropę naftową, która dysponuje pamięcią wszystkich gatunków zwierząt i roślin, z których powstała. Zresztą, chociaż większość naukowców uznaje pochodzenie organiczne ropy za bardziej prawdopodobne, sprawa nie jest wyjaśniona. I absorbuje wyobraźnię, także popkukturową. Pamiętacie czarną, tajemniczą substancję, o którą w Archiwum X rywalizowały Rosja i USA? Oniryczno-fantastyczne wyobrażenia wiele mówią o współczesnych lękach.
Układająca się w czytelną opowieść wystawa nie jest ani przegadana, ani nachalnie dydaktyczna. Podano ją w przystępnym sosie, z bardzo atrakcyjną, sensoryczną aranżacją.
Tytuł wystawy odwołuje się do postapokaliptycznej powieści sci-fi braci Strugackich. Tak samo nazywa się najważniejszy na wystawie film. Wykorzystana w nim miodowa kolorystyka zdjęć czytelnie koresponduje ze swobodną ekranizacją tej książki, Stalkerem Andrieja Tarkowskiego. To znak, że postaci nie są jeszcze w mitycznym i utopijnym Miejscu, w którym spełniają się wszystkie życzenia. Również nieco wzniosła i pełna egzystencjalnych rozterek poetyka wypowiedzi bohaterów filmu Górnej bliska jest klimatowi obrazu Tarkowskiego. W jednej z postaci rozpoznamy człowieka o umyśle psa, w Stalkerze też znajdziemy psią postać (Donna Haraway powie, że psy są nie tylko po to, by z nimi myśleć, ale też po to, by z nimi żyć). Zobaczymy tu także postać odwołując się do Kobiety z Pieńkiem z kultowego Twin Peaks, która – jeśli się nie mylę — w robotyczny, zniekształcony sposób, cytuje w monologu wewnętrznym Manifest gatunków stowarzyszonych Haraway. Pracę Barbie bar można z kolei odczytać w korespondencji z Manifestem Cyborgów. Górna pokazała tańczących w klubie gay friendly mężczyzn. W zwolnionym tempie obserwujemy ruchy ich androgynicznych ciał. Jak czytamy w opisie pracy, bar był miejscem queerowej ekspresji i wolności, miejscem gdzie „każdy może być, kim chce”, a wspólnota tworzy „nie-biologiczną rodzinę”. Na przeciwległej ścianie wyeksponowano cykl fotografii Chłopsy, przedstawiający hybrydyczne męskie ciała z głowami psów.
Całość ekspozycji to udany patchwork, sprawnie połączony z różnych wątków koc. Na wystawie znajdziemy odwołania do narracji o innych gatunkach, katastrofie ekologicznej, konieczności zmiany systemu ekonomicznego, dystopijnej przyszłości i cyborgizacji. Osoby zaznajomione z akademickim tekstami z zakresu nowego materializmu być może westchną, gdyż wątki nie będą dla nich zaskakujące. Ale bądźmy szczerzy — ile jest takich osób? Układająca się w czytelną opowieść wystawa nie jest ani przegadana, ani nachalnie dydaktyczna. Podano ją w przystępnym sosie, z bardzo atrakcyjną, sensoryczną aranżacją. Rozpoznamy motywy postpunkowe: ostre czerwone światło neonowe i niebieski blask emitowany przez ekrany w pierwszym pomieszczeniu, a także odwołania do zjawiska wysokiej technicyzacji przy jednoczesnej niskiej jakości życia (sortowania Amazona). Ciężka czerwona kurtyna, podobnie jak w Twin Peaks, symbolizuje przejście między dwoma światami (to akurat zamysł kuratora, Jakuba Gawkowskiego). W tym wypadku jest to świat obecny i płynna genderowo oraz gatunkowo dystopia. Znajdziemy też wizualnie reprezentowane wątki posthumanistyczne: dominacji mikrobów w Pikniku na skraju drogi towarzyszy kuratorska instalacja z grzybów i mchów — na fotelach z mchów można siadać, co pewnie przysporzyłoby o palpitacje serca Urszulę Zajaczkowską, która sprzeciwia się wszelkiemu „użyciu” w sztuce żywych organizmów w taki sposób, który byłby dla nich szkodliwy. Siedząca na mchowej kanapie obserwatorka czuje intensywny zapach grzybów, mając przed sobą miodową projekcję, która zapełnia przestrzeń złotą łuną.
Tytuł powieści Strugackich związany jest z analogią stworzoną przez jednego z bohaterów – doktora Walentina Pilmana. Wiemy, że na Ziemi miało miejsce pewne zdarzenie, w konsekwencji którego powstało sześć Stref. Przedmioty w tych miejscach zachowują się niezgodnie z prawami fizyki. Chodzą pogłoski, że wewnątrz znajduje się Złota Sfera, miejsce, w którym spełniają się wszystkie życzenia. Jednak w Strefach nikogo nie było. Doktor Pilman zasugerował, że to, co zostało – anomalie niepojęte dla ludzi – to resztki po pikniku obcych. A dokładnie: nie tyle pikniku, co niechcianym, ale koniecznym postoju na obskurnej stacji benzynowej, by załatwić co trzeba i móc jechać dalej. Obcy muszą być prawdopodobnie wyższymi istotami, istniejącymi w sposób odmienny od ludzi. Być może nawet nie zauważyli istnienia ludzkości. W analogii wykorzystanej przez Pilmana również insekty nie rozumieją ludzkich pikników: coś powyginało trawę, zostawiło nieznane substancje, być może zadeptało współtowarzyszy. Dzisiaj niekoniecznie aktualne jest już przekonanie o wyższości cywilizacyjnej tajemniczego, kosmicznego innego. Relatywizacji uległo raczej antropocentryczne przekonanie o obiektywności idei drabiny gatunkowej. Nie jest istotna kwestia skali. W moich jelitach bakterie urządziły sobie podobny piknik, który mogę kontrolować tylko do pewnego stopnia. Nawet nie mam pojęcia, co tam się dzieje. Wątpię w moją „wyższość” nad tymi istotami. Świetnie sobie radzą.
Wiktoria Kozioł – historyczka sztuki (doktorat na Wydziale Historycznym UJ), krytyczka, badaczka. Rozwija działalność pedagogiczną w zakresie wyższej edukacji związanej z historią sztuki i sztuką. Pracowała jako asystentka na Wydziale Sztuki UP, wykłada na Wydziale Polonistyki UJ (krytykę artystyczną i syntetyczny kurs dotyczący dziejów historii sztuki europejskiej) oraz na Wydziale Malarstwa Akademii Sztuki w Szczecinie. Obecnie jest przede wszystkim związana z Uniwersytetem SWPS w Krakowie (dawna Wyższa Szkoła Europejska), gdzie pomaga kształcić osoby zajmujące się grafiką, przede wszystkim w obszarze gier cyfrowych. Pracuje także w Liceum Sztuk Plastycznych Cosinus w Krakowie, gdzie uczy historii sztuki. Jest autorką ponad 50 artykułów krytycznych i kilkunastu tekstów naukowych
WięcejPrzypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Katarzyna Górna
- Wystawa
- Piknik na skraju drogi
- Miejsce
- Centrum Sztuki Współczesnej Kronika, Bytom
- Czas trwania
- 13.07–13.09.2019
- Osoba kuratorska
- Jakub Gawkowski
- Strona internetowa
- kronika.org.pl