Pieśni ciała. „Promieniowanie ciszy” Pauliny Stasik w Galerii Sztuki Wozownia w Toruniu
Wystawa Pauliny Stasik w toruńskiej Wozowni jest nieskrępowanie zmysłowa i intymna – to celebracja ciała jako podmiotu w dobie konsumpcjonizmu i szybkiej miłości. To melancholijna, oniryczna opowieść o zamieszkiwaniu somy, o lękach, samotnościach, podnietach i euforii cielesności.
Ludzie na płótnach Stasik niemal nigdy nie są zdrowym organizmem w homeostazie – są bardziej podobni antycznym rzeźbom, które czas i cywilizacja rozbiły w fragmenty: zdekapitowane ciała, kalekie korpusy, żałosne, lecz piękne kadłubki, pojedyncze kończyny.
Promieniowanie ciszy łączy serię obrazów Stasik z kilkoma rzeźbami artyski, które kontrastują z gładką taflą jej dopracowanych płócien – przywracają pewną chropawość, nieoczywistość ciałom, które zasiedlają jej obrazy. Głównym kontrapunktem do pastelowych kompozycji malarki są jednak płachty kolorowych tkanin, tak jak obrazy zwisające z sufitu, pokryte ręcznie napisanymi fragmentami wierszy Erny Rosenstein. Ich delikatna, półprzezroczysta obecność podkreśla surrealistyczny efekt, wykreowany przez same kompozycje Stasik. W kuratorskim tekście Joanna Gwiazda pisze, że dialog między Stasik a Rosenstein nie jest w żadnym stopniu nierówny, lecz że jest to raczej artystyczna „rozmowa twarzą w twarz, na równi, (…) o stracie, o przemijalności czasu, rozpadzie chwili i ciała, o tęsknocie i pragnieniu”. Ja widzę jednak pewną komplementarność między dziełami obu artystek, które jakby wchodzą sobie w słowo, podniecone, dodając w ferworze zrozumienia kolejne przykłady wspólnego uczucia. Poezja Rosenstein rzuca na obrazy światło, które trudno odrzucić w procesie interpretacyjnym, tak atrakcyjnie zazębia się z twórczością Pauliny Stasik. Zarazem ich formalna obecność na prześwitującej tkaninie sugeruje ich przemijalność, w przeciwieństwie do obrazów, które paletą barw przypominają kamienie pół szlachetne, podpowiadając ich nieziemską długowieczność. Odnosi się zatem wrażenie, że fragmenty wierszy są jedynie kolejnym laserunkiem na płótnie, lub bardziej może jeszcze, kolorowym pyłem na werniksie, ulotnym oddechem.
Pomimo ładunku filozoficznego, które nosi twórczość Stasik, jej obrazy są przede wszystkim hymnem miłosnym. Eros niewątpliwie patronuje wszystkim pracom na wystawie, zarówno obrazom, jak i rzeźbom, które przypominają odlewy zgubionych lub amputowanych części ciał.
Co do samych obrazów, ich malarska gęstość, świetlistość i sugestywność hipnotyzuje i przyciąga widza. Wszystkie kompozycje Stasik biorą na warsztat człowieka w jego fizycznym wydaniu, choć przedstawienia te, fragmentaryczne i splątane, sprawiają mocno oniryczne wrażenie. Wiele dzieł chowa portretowane ciała pod taflą nieokreślonej substancji, wody być może, lub eteru, lub pamięci, lub zmaterializowanego afektu, kto wie. Stasik jest zabójczo dokładna w swojej pracy, nie wpuszczając na prywatną posesję swoich płócien przypadku, improwizacji, ekspresji; jej twórczość jest gładka, doskonała, błyszcząca niczym produkt masowej produkcji. Mimo to, gdy patrzy się na jej prace, zdaje się, że każdy skrawek obrazu, aż po kraniec, jest nie tyle przedstawieniem ciała, a raczej powierzchnią skóry, żywą, miękką tkanką.
Ta afektywna siła jest zdecydowanie jedną z najsilniejszych zalet wystawy, oczarowuje i uwodzi, wbija się w pamięć. Jednocześnie pokazywane prace zachowują pewną subwersywną niezależność – ich nieokreśloność, niemożliwa paleta barw i wszechobecne rozczłonkowanie burzą przyjemność czerpaną z obcowania ze świetnym malarstwem i z cielesną powierzchnią. Ludzie na płótnach Stasik niemal nigdy nie są zdrowym organizmem w homeostazie – są bardziej podobni antycznym rzeźbom, które czas i cywilizacja rozbiły w fragmenty: zdekapitowane ciała, kalekie korpusy, żałosne, lecz piękne kadłubki, pojedyncze kończyny. Ten zabieg operuje jako figura retoryczna, która akcentuje ludzkie doświadczenie bytu, heideggerowskie „bycie-w-świecie”, którego jednym z podstawowych stanów jest niepokój, wywołany spotkaniem z niesamowitym, z unheimlich. Obrazy Stasik zdecydowanie dają ujście tej niesamowitości, wyrażając głębię, poetyckość i niezrozumienie doświadczenia ciała. Obcując z tymi pracami, odnosiłam ciągłe wrażenie, że zerkam na świat topielców lub świat bogów, oba skojarzenia równie dobrze zbiegały się z niesamowitością tych kompozycji.
Pomimo ładunku filozoficznego, które nosi twórczość Stasik, jej obrazy są przede wszystkim hymnem miłosnym. Eros niewątpliwie patronuje wszystkim pracom na wystawie, zarówno obrazom, jak i rzeźbom, które przypominają odlewy zgubionych lub amputowanych części ciał. Ten wir ludzkiej materii, obecny w dziełach malarki, przedstawia kompendium miłosnych uniesień i upadków – od samotności, bólu, melancholii po rozkosz, pożądanie, podniecenie i nasycenie. Zaskakujące, jak artystce udaje się uchwycić te stany, nie uciekając się do ekspresji twarzy, lecz uważnie słuchając pulsu ciała, jego tajemnej, bezsłownej mowy. Doświadczenie miłosne jest tu ujęte jako zdarzenie metafizyczne, niemal kosmiczne wręcz. Tekst kuratorski wspomina grecki mit o czasach, gdy rasa ludzka nie znała rozłączności płci, a kobiecy i męski pierwiastek zamieszkiwał to samo ciało. Obrazy Stasik na pewno niosą pewne echo tej historii, zapisanej przez Arystofanesa, lecz po drodze gubią gdzieś płciową binarność. W zmysłowym spotkaniu ciał na jej obrazach nie chodzi o połączenie dwóch przeciwieństw, lecz o radykalną intymność jako taką – o spotkanie na krańcu skóry, na samym skraju bytu. Rozpaczliwe splątanie rąk, nóg, włosów na płótnach jest wołaniem o takie właśnie przekroczenie siebie w miłości, w zbliżeniu, w intymności. Prace artystki wychodzą poza dyskurs romantyczny (pomyślmy o Fragmentach dyskursu miłosnego Barthesa jako podręczniku do tego ujęcia), oferując perspektywę ontologiczną na miłość, co jest rzadkim, a cennym spojrzeniem na ten temat.
Wystawa Pauliny Stasik działa jak filozoficzna rozprawka, która wpierw zadaje sobie pytanie o istotę człowieka, by później zaproponować miłość jako rozwiązanie na nieuleczalną ludzką samotność. Jednocześnie opisuje dokładnie ciernistą drogę, w jaką zabiera ze sobą śmiałków romans, nie szczędząc szczegółów o bólu, złamanych sercach, katuszach niepewności. A równocześnie prace artystki w swojej obszerności zostawiają ogromne połacie niesamowitości do samodzielnej eksploracji. Pomimo swojej kameralności, Promieniowanie ciszy uwodzi bogactwem treści.
Przypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Paulina Stasik
- Wystawa
- Promieniowanie ciszy
- Miejsce
- Galeria Sztuki Wozownia, Toruń
- Czas trwania
- 10.01–2.02.2020
- Osoba kuratorska
- Joanna Gwiazda
- Fotografie
- Kazimierz Napiórkowski; dzięki uprzejmości Galerii Sztuki Wozownia
- Strona internetowa
- wozownia.pl