Pamiętniki z postapokaliptycznych wakacji. Karolina Mełnicka i Stach Szumski w galerii 9/10
23 lipca 2005 roku, podczas obchodów egipskiego Dnia Rewolucji, upamiętniającego zamach stanu z 1952 roku, kwadrans po 1:00 w nocy na starym rynku kurortu Szarm el-Szejk wybucha bomba. Chwilę później eksplodują samochody-pułapki pod hotelami Ghazzala Gardens i Moevenpick. Ginie 88 osób, niemal dwa razy tyle zostaje rannych. To najkrwawszy wówczas zamach w historii kraju. 24 listopada 2017 roku, na drugim, północnym krańcu półwyspu Synaj, w miejscowości al-Rawda grupa kilkudziesięciu zamachowców atakuje ludzi zgromadzonych na piątkowej modlitwie w lokalnym meczecie. Detonują trzy bomby, następnie strzelają do uciekających. Tym razem ginie 311 osób. W międzyczasie najpopularniejszy kurort na półwyspie zaczyna tracić na popularności. W ferworze Arabskiej Wiosny synajscy fundamentaliści stają się coraz aktywniejsi. Po katastrofie rosyjskiego samolotu, najpewniej spowodowanej wybuchem bomby, kolejne kraje przestrzegają swoich obywateli przed wycieczkami do Szarm el-Szejk. W tym samym czasie, kiedy zamachowcy atakują meczet w al-Rawdzie, Karolina Mełnicka i Stach Szumski podróżują po wybrzeżu Synaju i dokumentują postapokaliptyczny pejzaż wypełniony skorupami porzuconych budowli. Efekty wycieczki pokazali na otwartej w lutym wystawie Tourrorism all inclusive w poznańskiej galerii 9/10.
W 2014 roku Mełnicka broni swój dyplom na Akademii Sztuki w Szczecinie. Jego częścią jest wideo Windows of Heaven. Artystka kąpie się w morzu, przechadza po plaży, całość utrzymana jest w sielankowym tonie reklamówek biur podróży. Część wideo zrealizowana została na plaży Blue Lagoon na Bali, większość jednak – w przestrzeni jej atrapy, na sztucznej wyspie w Niemczech, nazwanej Tropical Islands. Ciągnące się po horyzont morze jest już tylko iluzją nadrukowaną na rozwieszone wokół sztucznej plaży banery. W tle przygrywa muzyka oparta na dźwiękach Windowsa.
Na wystawie Tourrorism all inclusive znajdziemy multum rozwiązań formalnych dobrze znanych z poprzednich prac Mełnickiej i Szumskiego, utrzymanych w postinternetowej stylówce, jednak klimat całości jest już zupełnie inny.
Rok później powstaje Nomadic State, pozbawione określonej lokalizacji mikropaństwo stworzone przez Mełnicką i Szumskiego. Na festiwalu Spielart w Monachium artyści budują jego tymczasową ambasadę. Nomadic State działa site-specific i odpowiada na lokalne bolączki. Na Rybim Oku w Słupsku artyści prezentują Generator pomnika do przestrzeni publicznej idealnego państwa – stałe formy zastępuje ciecz nienewtonowska podskakująca na membranie głośnika w rytm wypowiadanych słów i tworząca efemeryczne, abstrakcyjne kształty rozpadające się w ułamku sekundy. Na Iamesh Ephemeral Art Meeting do Krakowa przyjeżdżają z butelkami ozonu obrandowanymi logiem Nomadic State – tworzy je wieniec laurowy wokół pustego okręgu, jak na fladze ONZ, tyle że bez wypełniającej okrąg mapy. Struci smogiem mieszkańcy Krakowa mogą pooddychać czystym ozonem przywiezionym przez ambasadorów utopijnego mikropaństwa. Na Otwarte Triennale w Orońsku zapraszają ambasadora Królestwa Kabuto, innego mikropaństwa, stworzonego przez przedsiębiorczych chłopaków spod Radomia. Podczas prowadzonego przez artystów spotkania szybko jednak wychodzi na jaw, że ideały twórców Kabuto mocno odbiegają od tych leżących u podstaw Nomadic State. Kabuto to raczej materializacja fantazji weteranów 4chana czy wykopu – ekonomicznych libertarian i obyczajowych konserwatystów, z nutką fascynacji autorytarną figurą silnego przywódcy. Okazuje się, ze medium jednak nie zawsze jest równoznaczne z przekazem.
Podobne zderzenie prognoz technoutopistów z rzeczywistością opisuje w wydanej zaledwie kilka miesięcy przed Triennale książce Kill All Normies: Online Culture Wars From 4Chan And Tumblr To Trump And The Alt-Right Angela Nagle: „Nieważne jak zsieciowany, «transgresyjny», rozumiejący naturę mediów społecznościowych czy niehierarchiczny jest dany ruch, tym co liczy się równie mocno jak w każdym innym momencie w historii jest jego ideowa treść (…). Sieć niewątpliwie umożliwiła pozamainstreamowym ideom i ruchom gwałtowny rozwój, a dopóki kierowały się one na lewo, dla komentatorów politycznych kuszące było postrzeganie ich jako nowych, uwodzących dróg na skróty, umożliwiających przekroczenie naszego «końca historii». Zamiast tego zobaczyliśmy, jak ta pozbawiona liderów struktura może wytworzyć jakąkolwiek ideologię, nawet, jakkolwiek dziwne by się to mogło wydawać, skrajnie prawicową”. Nagle krok po kroku odtwarza sieciowe wojny kulturowe ostatnich kilku lat, które ideologię ochrzczoną mianem alt-right przeniosły z głębokiej niszy w sam środek politycznego mainstreamu.
Wszystkie fotografie są czarno-białe i to one dominują na wystawie. To ewenement na tle dotychczasowych prac Mełnickiej i Szumskiego – niemal wszystko jest tu dokumentacją, w niewielkim tylko stopniu przetworzoną przez artystów.
Na wystawie Tourrorism all inclusive znajdziemy multum rozwiązań formalnych dobrze znanych z poprzednich prac Mełnickiej i Szumskiego, utrzymanych w postinternetowej stylówce, jednak klimat całości jest już zupełnie inny. Jakbyśmy przewinęli rzeczywistość o kilka lat do przodu, jak taśmę filmową i znaleźli się nagle w zupełnie innym świecie. Nacjonalistyczna Polska w neosłowiańsko-orientalnym wydaniu to od dobrych kilku lat jeden z głównych motywów w pracach Stacha Szumskiego. W jednej z prac wielki pomnik Światowida, wyrenderowany w 3D i wzbogacony o współczesną dresiarską ikonografię, wyrasta pośrodku blokowiska. Na innej, wypalonej w drewnie, jak podhalańskie suweniry, postać przypominająca husarza gwałci w ucho figurę przypominającą klasycznego ufoludka, przyodzianą w góralski kapelusz. Absurdalna ikonografia tych prac przypomina grafiki Łotysza Miķelisa Fišersa, wzbogacone o lokalną nutę. W nieco inny sposób pirograficzną technikę wykorzystuje z kolei słowacki duet Jarmila Mitríková i Dávid Demjanovič, ludowej technice nadając formę nieco bardziej współczesną, choć tematem ich prac również jest przede wszystkim narodowa mitologia i związane z nią rytuały.
Szumski i Mełnicka w 9/10 konfrontują się już nie z rzeczywistością wyobrażoną, a aktywnie kształtowaną przez politycznych radykałów. Sielankową wizję turystycznego raju kontruje nie sztuczna kreacja, a realne zniszczenia. U wybrzeży Synaju artyści podróżowali pomiędzy gęsto rozsianymi posterunkami wojskowymi, mijając po drodze niezliczone hotele-widma – niedokończone lub opustoszałe. Ich obrazy dominują na wystawie. Już na początku wita nas falująca płaszczyzna, na którą nadrukowano zdjęcia pustych hoteli, od czasu do czasu przetykane wizjami ostentacyjnego luksusu, piramidkami z drinków czy hotelowymi basenami. Bez wątpienia należą one jednak do przeszłości, co podkreśla wyjątkowo jak na ten duet monochromatyczny ton wystawy.
Wszystkie fotografie są czarno-białe i to one dominują na wystawie. To ewenement na tle dotychczasowych prac Mełnickiej i Szumskiego – niemal wszystko jest tu dokumentacją, w niewielkim tylko stopniu przetworzoną przez artystów. Fotografie śnieżnobiałych skorup, neomodernistycznych budynków i osiedlowych kompleksów wyglądają niemal jak budynki Romualda Gutta w obiektywie Błażeja Pindora. Pomiędzy nimi na podłodze wyrastają łabędzie z białych ręczników – ułożone na modłę znaną z lokalnych hoteli. Nawet animacja Karoliny Mełnickiej daleka jest od charakterystycznego dla niej cyfrowego blichtru – zamiast lśniących, mieniących się barwami obiektów widzimy rzędy prostych, ciągnących się we wszystkie strony budynków, a w tle pokaźny meczet. Proste, szare bryły w szarym otoczeniu. Krajobraz współczesnego Synaju skondensowany na niewielkiej powierzchni i zobrazowany w sposób surowy jak w filmach Wojciecha Bąkowskiego. Obok, na niewielkim piaskowym kopczyku stoi oparta o ścianę pordzewiała blacha z wykonanymi spawarką rysunkami Szumskiego. Pośrodku maska faraona, dookoła symbol biura podróży TUI, popękane kieliszki rodem z paczek oznaczonych jako zawierające delikatną zawartość, napisy. Ich tekst to nic innego jak Szaheda – muzułmańskie wyznanie wiary, obecne również na fladze Państwa Islamskiego. Rozedrgane, jak pozornie niedbałe graficiarskie wrzuty Szumskiego, wyglądają jak pospieszne wizualne notatki z podróży, przełożone na formę podkręcającą ich dramatyzm.
Temu wszystkiemu towarzyszą elementy rafy koralowej, prawdziwe lub odlane z tworzyw sztucznych, kupione na eBayu. Również, rzecz jasna, pozbawione kolorytu, wątłe, obumarłe. Synaj widziany przez Mełnicką i Szumskiego to postapokalipsa pełną gębą – również biologiczna. Pod wystawą podpisani są zresztą właśnie w ten sposób – nie jako Nomadic State, a po prostu Karolina Mełnicka i Stach Szumski. W postapokalipsie nie bardzo jest miejsce na mikropaństwową utopię.
Tourrorism all inclusive wyróżnia się na tle dotychczasowej praktyki duetu nie tylko posępniejszym tonem, ale i zupełnie innym rodzajem politycznego zaangażowania. Przekrój politycznych strategii stosowanych przez młode pokolenie polskich artystów rozpina się pomiędzy uniwersalizującą metaforą (szara flaga z wideo Magdaleny Morawik czy czyste, białe transparenty zabierane na demonstracje przez Tytusa Szabelskiego) a działaniami nastawionymi na wyjście z pola sztuki i bezpośrednie wpływanie na rzeczywistość (nowak/nowaczka/nowacy Jany Shostak czy działania Grupy nad Wisłą). Jedne i drugie wyrastają w gruncie rzeczy ze sztuki krytycznej – Jana Shostak wręcz deklaruje za Arturem Żmijewskim, że „wierzy w skuteczność sztuki”. Jedni wierzą w skuteczność bezpośrednią, inni raczej, za Claire Bishop, w mniej uchwytne oddziaływanie przy użyciu dystynktywnych właściwości sztuk wizualnych. Jedni i drudzy wierzą też w artywizm, aktywnie uczestnicząc w kulturze protestów; nie po to, by wykorzystywać ją do budowania swojego symbolicznego kapitału i traktować jako działanie artystyczne, ale w odwrotnym kierunku – wykorzystując strategie z pola sztuk wizualnych w aktach obywatelskiego nieposłuszeństwa („ASP mówi NIE”). Zaangażowane politycznie działania młodego pokolenia artystów są przy tym z reguły punktowe, osadzone w lokalnym kontekście, nawet jeśli dotyczą problemów szerszych, jak kryzys uchodźczy.
W tym spektrum można też osadzić wcześniejsze prace przede wszystkim Stacha Szumskiego – ironiczne komentarze do nacjonalistycznych ruchów zlokalizowane w ikonosferze rozpiętej pomiędzy neopogańskimi mitami a osiedlową budką z kebsem. Wystawa w galerii 9/10 osadzona jest już w zupełnie innym kontekście – to w gruncie rzeczy reportaż ze strefy wojny ubrany w kostium sztuki postinternetowej – tematycznie bliższy zainteresowaniom takich fotografek jak Wiktoria Wojciechowska, niż poprzednim pracom duetu czy większości ich rówieśników.
Nawet jeśli wydawać by się mogło, że pomiędzy reportażowym tematem projektu, a formą, w jaką został ubrany, nastąpi zgrzyt, to okazuje się, że połączenie to funkcjonuje zaskakująco dobrze. Forma z pozoru dość manieryczna – fotografie przewieszone przez druciane stelaże, pomiędzy nimi łabądki z ręczników i spawane rysunki – jest w końcu dla tej dwójki najbardziej naturalna i wydaje się po prostu szczera, oddając faktyczne napięcie sytuacji. Ułożone w falującą konstelację fotografie mają siłę, której nie miałyby ani w książkowym reportażu, ani tym bardziej w równym rządku na ścianie. Kiczowate łabędzie kojarzące się z egipskim luksusem niosą z sobą z kolei odrobinę humoru i melancholii jednocześnie, których pozbawiłaby ich fotografia. Jest więc w tym wszystkim trochę rezygnacji, bo to w końcu sztuka, która nie pretenduje ani do naprawiania rzeczywistości, ani bycia poruszającym reportażem, a jedynie dokumentująca bardzo osobiste odczucia. Ale z tych samych powodów jednak, może nawet nieoczekiwanie, wnosi w pole zaangażowanej politycznie rodzimej sztuki coś świeżego.
Piotr Policht – historyk i krytyk sztuki, kurator. Związany z portalem Culture.pl, Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie i „Szumem”. Fanatyk twórczości Eleny Ferrante, Boba Dylana i Klocucha.
WięcejPrzypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Karolina Mełnicka, Stach Szumski
- Wystawa
- Tourrorism all inclusive
- Miejsce
- Galeria 9/10, Poznań
- Czas trwania
- 6.02–9.03.2018
- Strona internetowa
- facebook.com/pg/piekary910